Ja wiem, że dzisiejszy temat jest taki trochę byle jaki, ale ponieważ cała reszta wydaje się być aktualnie jeszcze bardziej byle jaka, a mądrość ludowa uczy, że na bezrybiu i rak ryba, niech dziś owym rakiem zamiast ryby stanie się nam owo zdjęcie, które byłemu już szczęśliwie sędziemu Łączewskiemu cyknęli jego sponsorzy z Agory. Wpadłem na nie już parę dobrych dni temu na Facebooku i ani mi w głowie było wychodzić z nim poza ów komunikator. Ponieważ wciąż mam je w głowie, a zarówno o gracji z jaką się ostatnio coraz częściej porusza marszałek Grodzki, a która coraz bardziej przypomina ruchy doktora Frankensteina, jak i o religijnych wyznaniach Donalda Tuska, pisać się boję w obawie, że moje słowa się nagle zmaterializują, złapią mnie za gardło i zagryzą, zdecydowałem się sprawę przenieść i na ten nasz grunt i nieco Czytelników zabawić.
Oto,
proszę sobie wyobrazić, że choć mamy do czynienia już chyba oficjalnie z
człowiekiem całkowicie skompromitowanym, portal wyborcza.pl kliknięciem
niesławnego Wojciecha Czuchnowskiego zaprezentował tekst zatytułowany „Tarcza na bat Ziobry. Sędzia Łączewski
odkrywa ‘zapomniany’ wyrok Sądu Najwyższego”, a w nim następującą
informację:
„W rozgrywce z władzą były sędzia Wojciech Łączewski odkrywa ważną broń: ‘bat na niezawisłych sędziów’, jakim w intencji
władzy miała być Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego, może się okazać
nieskuteczny. Wyroki Izby Dyscyplinarnej miały być ostateczne, jednak Wojciech
Łączewski przypomniał „zapomniany” wyrok trzech sędziów Sądu Najwyższego z 12
maja 2005 r. Dotyczył on błahej w gruncie rzeczy sprawy sędziego z Suwałk.
Sędzia poczuł się skrzywdzony przez Sąd Dyscyplinarny, który pozbawił go stanu
spoczynku i sędziowskiej emerytury. Sędzia odwołał się, a sprawa ostatecznie
trafiła do Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Najwyższego. Ta
stwierdziła, że „orzeczenie tych sądów [dyscyplinarnych] podlega ocenie sądu powszechnego co do
zasadności i współmierności wymierzonej kary dyscyplinarnej”.
Ja sam oczywiście nie mam pojęcia,
jakie praktyczne skutki należy przypisywać temu odkryciu i czy zapoznawszy się
z powyższym, minister Ziobro straci swoją zwykłą równowagę, jednak śmiem
przypuszczać, że tak się nie stanie. Skoro walka, która ostatnio się toczy
między Państwem a zdemoralizowanymi sądami, osiągnęła taki poziom absurdu, że w
jednym miejscu w kraju, dwóch bezwzględnych i okrutnych morderców zostaje
skazanych na odpowiednio pięć i cztery lata więzienia, a w drugim, narkotykowy
boss jest uniewinniany, ponieważ zdaniem sędziego on narkotyków „nie wprowadzał
do obiegu”, lecz nimi zaledwie „obracał”, to, przepraszam bardzo, ale co i z
jakiej racji, ministra Ziobro, czy kogokolwiek innego, może obchodzić to, co
Czuchnowskiemu powiedział Łączewski?
A w tej sytuacji uważam, że wspomniane odkrycie
jest interesujące wyłącznie ze względu na przedstawione tu zdjęcie, które – co w
dzisiejszym kontekście nadzwyczaj istotne – miało, jak sądzę, w sposób
nadzwyczaj jednoznaczny podkreślić rzekomą owego odkrycia wagę. Otóż to co tu
jest szczególnie zabawne, to fakt że podczas gdy owa szachowa scena, gdzie
Łączewski już za chwilę swoim czarnym królem prawdopodobnie przeciwnika rozbije
w proch, sprawy mają się tak, że przede wszystkim decyzją propagandowej szpicy
„Wyborczej”, Łączewski nie dość, że zaczyna grę, grając czarnymi, to pierwszy
ruch planuje wykonać królem, w dodatku królem, który stoi na niewłaściwej
pozycji, podobnie zresztą jak i biały król, oba hetmany, no i wszystkie cztery
gońce i skoczki.
Ja wiem, że trudno, zachowując rozsądek, podejrzewać, że nawet tak
dramatyczny brak profesjonalizmu po stronie jednego z czołowych ośrodków antyrządowej
propagandy, zapowiada ich szybki upadek. Tym bardziej, nie chciałbym bardzo
wpadać w nastrój, gdzie zachowania aż proszące się o to by je traktować jako
symboliczne, musiały się realizować w realnych wydarzeniach. Nic jednak na to
nie poradzę. Jeśli „Wyborcza” przedstawia Łączewskiego jak robi z siebie
kompletnego bałwana nad planszą szachową i jednocześnie chce nas przekonać, że
on to właśnie stoi tu jako ta tarcza na bat Ziobry, to ja faktycznie zaczynam
wierzyć, że świst jaki towarzyszy ich upadkowi, to nie jest w żaden sposób złudzenie.
Przypominam
wszystkim Czytelnikom, którzy mają życzenie komentować pod tymi notkami, by
zgłaszali tę chęć, pisząc do mnie na mój adres mailowy k.osiejuk@gmail.com. Od paru dni, innej drogi nie ma. Trolle precz!
Bystre, bystre oczy to wielki dar. Odgwizdałeś przewinienie, o którym oni nie mają nawet pojęcia.
OdpowiedzUsuńTen felieton z tym zdjęciem wygląda jak karykatura pracy dziennikarskiej. Może ktoś się podszywa pod Gazetę? Albo tam morale już tak leży że pisze kto chce i co chce bez sprawdzania jak to wygląda? Coryllus ostatnio linkował książkę w której dowodzą że Falenta i PiS to spisek Rosjan. Mocny materiał jest w obrocie, kto by przy tym ogarnął ustawienie szachów i te kolory na szachownicy?
OdpowiedzUsuńBywa, że szachista natęży się jak srający pies i wszystko mu się poprzestawia.
OdpowiedzUsuńTemu Ł. prawdopodobnie chodzi o wyrok Sądu Najw. sygnatura I PK 246/04, a ścislej o drugą tezę tego wyroku, która brzmi:
"2. Sąd Dyscyplinarny i Wyższy Sąd Dyscyplinarny powołane na mocy art. 83 § 1 ustawy z dnia 20 czerwca 1985 r. - Prawo o ustroju sądów powszechnych (jednolity tekst: Dz. U. z 1994 r. Nr 7, poz. 25 ze zm.) nie były sądami sprawującymi wymiar sprawiedliwości (art. 175 ust. 1 i art. 45 ust. 1 Konstytucji RP). Orzeczenie tych sądów o pozbawieniu prawa do stanu spoczynku wraz z prawem do uposażenia podlega ocenie sądu powszechnego co do zasadności i współmierności wymierzonej kary dyscyplinarnej."
Tak więc do walki z obecnym prawem ten Ł. powołuje wyrok odniesiony do ustroju sądów w czarnej głębi jaruzelszczyzny. Przy takim osiągnięciu, czymże jest pomylenie pól na szachownicy!
PS. Powołany wyrok wydali sędziowie:
Przewodniczący SSN Józef IWULSKI (sprawozdawca) oraz Sędziowie SN: Beata GUDOWSKA i Barbara Wagner.
Jak się komu chce, to niech ich sobie wyklika. Atrakcje zapewnione.
@orjan
UsuńCóż byśmy tu bez Ciebie zrobili?
Jeszcze taka hipoteza badawcza. Być może oni są na takim skraju ciągłości finansowej, że jedyne co ich ratuje to wysoki poziom "klikalności". Może fota była celowo tak zrobiona do artykułu, który jest humbugiem ale dzięki temu ludzie w to klikają i się jakoś kręci. Można wypić ćwiartkę codzienną, że znów się udało. Tworzą memy dla podtrzymania pików ze strachem myśląc co to będzie jak Zenek Martyniuk zacznie pisać felietony...
Usuń"Jeśli „Wyborcza” przedstawia Łączewskiego jak robi z siebie kompletnego bałwana nad planszą szachową i jednocześnie chce nas przekonać, że on to właśnie stoi tu jako ta tarcza na bat Ziobry, to ja faktycznie zaczynam wierzyć, że świst jaki towarzyszy ich upadkowi, to nie jest w żaden sposób złudzenie."
OdpowiedzUsuńNo nie jest. Na to nakłada się świst bykowca ministra Ziobro. Oby celny.