czwartek, 27 czerwca 2019

O Pereirowej, Bodnarowej i Płatkowej, czyli o rozmowach w dniu targowym


Skarżyłem się tu już parokrotnie na to, jak ciężko w dzisiejszych czasach komentować bieżące zdarzenia, w sytuacji gdy coś takiego jak „bieżące zdarzenia”, to już melodia przeszłości. Rynek mediów, a zwłaszcza mediów elektronicznych tak przyspieszył, że nie można nawet liczyć na to, że poranna wiadomość przeżyje do wieczora, a co dopiero do następnego poranka, czy kolejnego tygodnia, o miesiącu nie wspominając. Cierpię z tego powodu nie tylko dlatego, że tekst, który publikuję dziś z rana, a który sobie zaplanowałem wczoraj wieczorem, najprawdopodobniej nie ma już większego znaczenia, ale tym bardziej, kiedy tekst, który w każdy wtorek od lat wysyłam Piotrowi Bachurskiemu, już w piątek można wyrzucić na śmietnik, bo pies z kulawą nogą nie wie, o czym ja mówię. A i to wciąż mało.
Proszę sobie wyobrazić, że ledwo co – tak się złożyło – we wspomniany wtorek wysłałem do „Polski Niepodległej” swoje krótkie kawałki podsumowujące to, co się nam zdarzyło w minionym miesiącu, nadszedł kolejny dzień, a wraz z nim wiadomości, które starczyłyby na kolejne wydanie owego wspaniałego pisma. No ale czas nie czeka, a ja zostaję z bardzo ciężkim poczuciem niedopowiedzenia.
Proszę więc sobie wyobrazić, przyszła mi do głowy myśl, by to, co publikuję miesiąc w miesiąc w „Polsce Niepodległej” powtórzyć w wersji bardziej aktualnej tu, i powiedzmy, raz w tygodniu – wiem, że to jest i tak zbyt rzadko – opowiadać tutaj, ale zaryzykuję nieco i zanim przedstawię tu swój udział w „Polsce Niepodległej”, która powinna się ukazać na dniach, opowiem co piszczało w trawie ledwie co wczoraj.



Oto mianowicie, w ramach obserwowanej przez nas od pewnego czasu histerii, która ogarnęła środowiska opozycji totalnej, swoistego coming-outu dokonał jej główny cyngiel, Jacek Żakowski. W rozmowie opublikowanej na Onecie powiedział on co następuje – zapewniam, że nic nie zmyślam:
„Mędrcy są od wymyślania, politycy, publicyści i dziennikarze od tłumaczenia tego społeczeństwu, bo to nie jest takie proste, tak? A społeczeństwo ma wtedy szansę wyboru. Dziś sytuacja jest taka, że wstają ludzie, którzy przez lata paplali coś przy piwku, prawda, i paplają dalej, prawda, że Polacy są super, bo są odważniejsi od Rosjan, prawda, jakieś takie, nie wiem, skąd oni te historie wszystkie wyciągają, ale z brudnego palucha ssane, tak? No i ludzie, skoro pan prezydent tak mówi, to...”
      Przyznaję bez bicia, że tak długo jak prowadzę ten blog nie czułem się aż tak bezradny. I wcale nie chodzi mi o Żakowskiego. O tym, że to jest najprawdopodobniej zapijaczony idiota, pisałem parokrotnie już wcześniej. To co mnie natomiast zastanawia to ten Onet. Otóż Niemcy, jak wiemy, kupili ów portal za okrągły miliard złotych od ludzi, którzy w istocie rzeczy ukradli go parę lat wcześniej Romanowi Klusce i w ten sposób uzyskali w praktyce decydujący wpływ na sytuację polityczną w Kraju. I oto dziś, na kilka miesięcy przed wyborami, które najprawdopodobniej rozstrzygną o przyszłości Polski na długie lata, zamiast walczyć o przetrwanie, ów portal udziela głosu temu bałwanowi, który w paru krótkich zdaniach obraca ich wszystkie nadzieje w proch. Czemu oni to robią? Przepraszam bardzo, ale ja nie jestem psychiatrą.

***

Podobnie, nie jestem w stanie wyjaśnić zachowania prof. Moniki Płatek, która ni z gruszki ni z pietruszki wystąpiła publicznie i oznajmiła, że znaczną część wyborców Prawa i Sprawiedliwości stanowią pensjonariusze zakładów karnych. Ponieważ choćby oficjalne dane statystyczne stanowią, że gdy chodzi o owe przybytki, Prawo i Sprawiedliwość nie ma tam choćby jednego przyjaciela, zwrócono prof. Płatek uwagę, że chyba się jej jednak coś pomyliło. No i wówczas ona wyraziła przypuszczenie, że może faktycznie w zakładach karnych dziś większość głosuje przeciwko PiS-owi, ale to tylko przez to, że wszyscy owi pisowcy, dzięki odpowiedniej terapii zajęciowej zostali tam skutecznie ze swojego  pisowstwa wyleczeni.
A ja się zastanawiam tak. Jeśli przyjąć, że prof. Płatek ma rację i do więzień faktycznie trafiają zwolennicy PiS-u, których następnie nowe środowisko zachęca skutecznie do głosowania na drugą opcję, to biorąc sprawę na logikę, wygląda mi na to, że ci, którzy rządzą w celach, a więc tak zwane na całym świecie, „więzienne gangi”, to ludzie Grzegorza Schetyny i to one, w momencie gdy przychodzi do wyborów, przede wszystkim biorą się za tych pisowców i im tłumaczą, że nie ma nic lepszego jak standardy europejskie. Jeśli ktoś ma inny pomysł, zapraszam do komentowania, ale póki co, z mojego punktu widzenia, to jest jedyne wyjaśnienie tej niezwykłej zagadki.

***

Zagadek zresztą jej znacznie więcej.  Oto Urząd Miasta Warszawa, za pośrednictwem nadzorowanych przez siebie wodociągów opublikował następujące ogłoszenie:
„Zimna warszawska kranówka to najlepszy sposób, by ugasić pragnienie, nie tylko w upalne dni! Aby woda z kranu była zawsze smaczna, pamiętaj o tych kilku zasadach:
odkręć na kilka sekund kran z zimną wodą i spuść kilka litrów, aby była naprawdę zimna – ta prosta czynność pozwoli na przepłukanie instalacji wewnętrznej i warto ją wykonywać szczególnie po dłuższej nieobecności (np. powrocie z urlopu), jak również rano, kiedy woda stagnuje w rurach, w budynku całą noc”.
Jednocześnie jednak, jak się natychmiast okazało, zamiast ciągnąć wodę z kranów, ten sam Urząd złożył właśnie zamówienie na dostawę 175 tys. litrów wody w butlach po 18,9 litra za 260 tysięcy złotych, tak by urzędnicy Rafała Trzaskowskiego nie musieli się szlajać po firmowych kiblach z garnuszkiem z napisem „Ja serduszko Warszawa”, i mogli gasić pragnienie co najmniej na poziomie kultury prezentowanej przez red. Jacka Żakowskiego. A wybory, o czym już wspomnieliśmy wcześniej, już tuż-tuż.

***

Wybory tuż-tuż, a tymczasem okazuje się, że Samuel Pereira, człowiek odpowiedzialny za politykę propagandową telewizji TVP Info jest w trakcie sprawy rozwodowej. Ktoś powie, że zdarza się, tu jednak rzecz idzie o to, że ów Pereira ze swoją byłą żoną sądzi się o prawo opieki nad dziećmi, podczas gdy reprezentującym ową żonę adwokatem jest była żona Rzecznika Praw Obywatelskich, Bodnara, którego z kolei Pereira, jako szef publicystyki TVP właśnie rozkazał zgnoić. Kiedy owa ciekawostka wyszła na jaw, rozpoczęła się wielka jarmarczna awantura, w której główną zagadką pozostaje, kto kogo, Pereira Bodnara, czy Bodnar Pereirę. A przypomnijmy, że wszystko zaczęło się od tego, że pewna dziewięcioletnia dziewczynka została zamordowana przez pewnego Kubusia.

***

Kończąc już te refleksje, pozostańmy jednak jeszcze przez chwilę przy Pereirze, Bodnarze, Pereirowej, oraz byłej Bondarowej. Oto, jak się okazuje, była żona Pereiry to Maria Mackiewicz, osoba podobno rodzinnie powiązana z mamą Lecha i Jarosława Kaczyńskich, która dzięki czemu prawdopodobnie na swojej drodze życia najpierw wpadła na Samulela, a następnie przez kilka lat robiła karierę na poziomie zarządzanych przez Prawo i Sprawiedliwość synekur. Ale też jest nadzwyczaj prawdopodobne, że i Samuel Pereira przez małżeństwo z Mackiewiczówną osiągnął to co osiągnął. To jest jednak zaledwie dygresja. Ja mam te ich wszystkie rodzinne, zawodowe, oraz biznesowe relacje głęboko w nosie. To co mnie natomiast interesuje to zbliżające się, wspomniane wcześniej, wybory.
Oto zatem, w ramach przeprowadzonych ostatnio badań, PiS-owi spadło, natomiast Platformie podskoczyło, co stanowi prawdziwą rewolucję w stosunku do poprzednich badań, gdzie to akurat Platformie spadło, a PiS-owi podskoczyło. To jednak co mnie w tych danych autentycznie uderzyło, to informacja, że gdy chodzi o jesienne wybory, wciąż ponad połowa społeczeństwa pozostaje kompletnie niezainteresowana. Przepraszam wszystkich bardzo, ale zastanawiam się, czy do nich ostatecznie nie dołączyć, a jedyne co mnie wciąż trzyma w pionie to myśl, że jeśli faktycznie przyjąć, że Maria Mackiewiczówna to bliska kuzynka Jarosława Kaczyńskiego, a Samuel Periera wciąż się trzyma odpowiednio mocno, to znaczy, że Jarosław, w odróżnieniu choćby ode mnie, nie zajmuje się idiotyzmami.


Zachęcam wszystkich do kupowania mojej najnowszej książki od Brytyjskim Imperium i jego ognistych językach. Wystarczy kliknąć w obrazek tuż obok, ewentualnie skontaktować się ze mną mailowo pod adresem k.osiejuk@gmail.com.






5 komentarzy:

  1. Wielu moich znajomych niestety także księży ma ustawioną jako stronę startową Onet. Bardzo często rozemocjonowani dzwonią i pytają czy widziałeś co napisali dzisiaj, ja wtedy pytam co takiego, a wtedy pada odpowiedź jak to nie czytałeś na onecie? Odpowiadam wtedy nie czytałem bo i tak często te notki zaraz spadają ale ferment zostaje. Muszę tłumaczyć, że to często podpuchy albo poprzeinaczane wiadomości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zauważam po prostu że dla większości osób, które korzystają z komputera onet i wp to podstawowe źródło informacji i rzeczywistość postrzegają przez pryzmat tych portali

      Usuń
    2. @Unknown
      Możliwe. Ale nie wiem, czy ktoś robił takie badania.

      Usuń
  2. Polityka wpadła w spiralę wariactwa.
    https://twitter.com/Dulkiewicz_A/status/1144142571595325440?s=19

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...