Dość dobrze pamiętam dzień, kiedy to na
organizowanym w moim mieście szczycie klimatycznym wystąpiła przybyła ze
Szwecji dziewczynka z warkoczykami, nazwiskiem Greta Thunberg, i pięknym
angielskim wygłosiła przemówienie na temat apokalipsy, która nas czeka, jeśli
się nie opamiętamy i nie zaczniemy na poważnie walczyć z zabójczym CO2.
Przyznaję, że głównym powodem, dla którego
zapamiętałem tę dziewczynkę, nie było ani to, co ona mówiła i jak – choć
przyznaję, że treść i forma tego wystąpienia robiły wrażenie – ani też fakt, że
ona wcześniej ogłosiła tak zwany „szkolny strajk”, podczas którego w każdy
piątek od rana do późnego popołudnia obiecała protestować przed szwedzkim
parlamentem, ale ze względu na to jak ładnie ona mówiła po angielsku. Skaza zawodowa.
Proszę o wybaczenie.
Zdążyłem o tym wydarzeniu zapomnieć, gdy
oto ledwie wczoraj dowiedziałem się, że w piątek właśnie w Warszawie przed
budynkiem Sejmu dokładnie taki sam strajk ogłosiła 13-letnia Inga. Inga od
swojej szwedzkiej koleżanki różni się tym, że tamta jest nieco starsza i nie
tak szczupła, poza tym jednak wszystko pozostaje takie samo. Inga, tak jak
Greta, ma warkoczyki, siedzi pod Sejmem z tablicą z napisem „Wakacyjny strajk
klimatyczny” i zapewnia, że w ten sposób będzie tam siedzieć przez cały miesiąc
w każdy kolejny piątek.
Gdy chodzi o mnie, to zarówno moje
poglądy na naszą ogólną myśl twórczą, jak i polityczne wyczyny tak zwanej
„opozycji totalnej” sprowadzają się do tego, że jest słabo, jednak przyznaję,
że numer z tym dzieckiem zrobił na mnie wrażenie szczególne. Na domiar złego,
jak się w pewnym momencie okazało, przy Indze i na jej miejscu protestu pojawił
się jakiś kodowiec z kamerą i przeprowadził z nią wywiad, wrzucony chwilę
później na Facebooka, z którego jednoznacznie wynikało, że to biedne dziecko
jest od początku do końca wykorzystane przez swoją mamę, klimatyczną
aktywistkę, a ono samo o tym, do czego została użyte nie ma bladego pojęcia. Ów
cwaniak – zauważmy, że tak jak to tylko możliwe dziewczynce życzliwy – staje na
głowie, żeby z tego dziecka wyciągnąć jakieś w miarę sensowne deklaracje,
tymczasem ono prezentuje kompletną bezradność zmieszaną ze zwykłym, pospolitym
strachem przed wypowiedzeniem kolejnego słowa. Jeśli ktoś potrafi, niech sobie ów
film znajdzie na Facebooku i będzie miał wtedy pełną jasność, że mamy tu do
czynienia z niczym innym jak czystym... jak oni na to mówią? Molestowaniem?
Ale nie warto by było być może o tym
pisać – zwłaszcze że prawdopodobnie kolejny piątek już nigdy nie nadejdzie –
gdyby nie informacja jaką pozyskałem o wspomnianej wcześniej Grecie Thunberg.
Otó, jak się dowiadujemy ze źródeł jak najbardziej potwierdzonych – w tym przez
samych rodziców dziewczynki – owa Greta, 15-letnie dziecko swoich rodziców,
jest psychicznie chora. Wedle, jak mówię całkowicie oficjalnych doniesień, ona
nie dość, że cierpi – które z naszych dzieci dziś na to nie cierpi? – na tak
zwany Zespół Aspergera, wykazuje skłonności depresyjne, przechodzące w próby
samobójcze. Ponadto, zarówno ona jak i jej rodzice, twierdzą, że dzięki swoim
nadzwyczajnym zdolnościom, potrafi ona zobaczyć gołym okiem dwutlenek węgla. I
to jest ta jej niezwykła szczególność, która sprawiła, że różnego rodzaju
konferencje klimatyczne zapraszają ją do przyjazdu i zabrania głosu. Ona widzi
wypełniający naszą atmosferę dwutlenek węgla i to właśnie jej każe przed nim
ostrzegać.
Ledwie co wczoraj pisałem o wybryku
rzecznika Bodnara w kwestii aresztowania niejakiego Jakuba A. i jak sądzę,
powiedziałem wszystko, co powiedzieć miałem. Tu jednak mamy coś w moim
rozumieniu rzeczy znacznie bardziej poważnego. Oto przed budynkiem Sejmu ktoś
kazał temu biednemu, 13-letniemu dziecku, siedzieć przez wiele godzin w upale,
by załatwiało w jego imieniu jakieś szemrane interesy, z tego co słyszę, w ów
ohydny proceder zamieszana jest matka tej dziewczynki, a ja się już tylko
zastanawiam, czy to może nie stanowi dobrego powodu dla Rzecznika Praw
Obywatelskich do urzędowej interwencji.
No dobra – rzecznik Bodnar, jak wiemy,
działa wyłącznie na gwizdek, więc na niego akurat tu liczyć nie możemy. No ale
mamy przecież jeszcze naszego Rzecznika Praw Dziecka. Ja wiem, że on ostatnio
dostał mocno po łbie w związku z również tu trochę wspomnianymi klapsami i musi
być nadzwyczaj ostrożny, przepraszam jednak bardzo, ale tu mamy do czynienia z
czymś, wobec czego nawet dwadzieścia solidnych pasów na tyłek robi wrażenie
urodzinowego prezentu. Czy naprawdę musimy czekać na to aż to dziecko popełni
samobójstwo i będziemy mogli powiedzieć, że to jest żywy efekt władzy Prawa i
Sprawiedliwości?
Tu jest link do Ingi, a dalej już o Grecie.
Tu jest link do Ingi, a dalej już o Grecie.
Jak zawsze, zachęcam wszystkich do
kupowania moich książek. Można to robić na kilka sposobów. Najprościej jest
kliknąć w znajdujące się tuż obok okładki, ale można też wejść na stronę www.basnjakniedzwiedz.pl i tam sobie wybrać co dusza zapragnie, a zapewniam, że możliwości jest
wiele. Jest też jednak możliwość kontaktu bezpośredniego pod adresem k.osiejuk@gmail.com.
Zapraszam serdecznie.
@toyah
OdpowiedzUsuńMasz oczywiście rację. W przypadku tej 13-latki na plan pierwszy wszelkich ocen musi wysuwać się pytanie o DOBRO DZIECKA. Kwestie klimatyczne i inne polityczne muszą ustąpić i to znacznie niżej, niż na drugi plan.
Wystawienie jej / się do odgrywania roli na scenie politycznej powoduje daleko idące konsekwencje obowiązku wglądu odpowiednich organów państwa w stosunki prywatne i wychowawcze, a zwłaszcza rodzicielskie tego dziecka. Oczywiście pod nadzorem sądu rodzinnego i opiekuńczego, który ten przypadek JUŻ powinien mieć na wokandzie.
Nie miejsce tu na wyszczególnianie, jakie konkretne dobra dziecka są w danym przypadku naruszone lub narażone na naruszenie. Normalnemu człowiekowi powinno już wystarczyć ryzyko, że siedząc na ulicy pod tym Sejmem może ona wilka złapać.
Niemniej zacząć należy od tego, że zamiast odpoczywać i poznawać ludzi oraz świat w zakresie, w jakim wakacje szkolne służą dziecku w jej wieku, ona spędza wakacje wystawiając się na publiczny ogląd na ulicy obcego miasta poza swoim środowiskiem życiowym (mieszka w Grodzisku Maz.).
W dodatku natychmiastowej interwencji odpowiedniego biegłego sądowego wymaga ustalenie w jakim zakresie deklarowany strach o przyszły stan klimatu wypływa z lub wpływa na stan jej zdrowia psychicznego, a w jakim ten strach to jej ściema być może wynikająca ze zdemoralizowania jej opiekunów, czy nawet (oby nie!) jej samej.
Nie ma znaczenia prawdziwość obaw o klimat w sensie, że w ogóle ktoś je wyraża i na ile tacy zachowują przy tym zdrowy rozsadek, a o ile prowadzą jakąś swoją szerszą akcję. Tutaj znaczenie ma sprawdzenie, na ile strach deklarowany przez tę dziewczynkę wpływa lub może wpłynąć na jej dalszy rozwój psychiczny i umysłowy.
PS: Czy tymczasem nie należałoby obok postawić tojtojkę?
To są straszne rzeczy i widzimy, że razem z tą czarną czeredą będziemy schodzili coraz niżej. Moim zdaniem ta matka sobie wykalkulowała, że to jest "szansa na sukces" dla córki i dla siebie i dlatego potraktowała sprawę jak format medialny. Dwa miesiące pracy w wakacje i jakieś miejsce dla mamy na jesienne wybory się znajdzie. A sama Greta ma 700tysięcy followersów na TT i to już jest potężna machina promocyjna. RPO nic nie zrobi bo grają do jednej bramki. To oczywiście nie jest strajk polityczny ;)
OdpowiedzUsuńhttps://twitter.com/JanGrabiec/status/1142000945011798017?s=20
@crimsonking
UsuńWłaśnie się dowiedziałem, że to było fejkowe konto stworzone dla beki przez Wikarego. Ale ci durnie w to weszli!
Wikary zrobił dwa konta, matki i córki i ludzie popłynęli jak w barszcz. Konto Grety jest tu:
Usuńhttps://twitter.com/GretaThunberg 700k followersów przez rok to musi tam spora promocja być jej osoby.
Z innej ekologicznej beczki dużo się pisze o wielkiej dryfującej po oceanie wyspie śmieci. Ma ona mieć wielkość Francji albo nawet stanu Texas. Jest masa wiadomości, rysunki, wykresy tylko fotek i filmów dotyczących tej wyspy nie ma ;) Są jakieś zbliżenia pływających śmieci albo śmieci przybrzeżne ale filmów z dronów czy nawet z satelity nie ma.Filmów jak statki przepływają przez to jak lodołamacz przez krę też nie ma. Za to już ucichła sprawa dziury ozonowej.
Na to dziecko powołał się niedawno 73-letni David Gilmore, sprzedając swoje 120 'ukochanych' gitar. Cały zysk dla jakichś oszustów. Można się dowoli z niego nabijać, ale ja jednego nie rozumiem. Dlaczego mamy wybierać 'cywilizację' skoro ona (podobno) niszczy klimat? 'We don't need no education...' Tomek ;-)
OdpowiedzUsuń@Pointblack
UsuńGdy chodzi o "ludzi kultury", to ja jednak wolę się z nich nabijać zamiast próbować zrozumieć.
Oczywiście - nie rozumiem i nie chcę rozumieć...
UsuńJeszcze link: https://www.inquisitr.com/5494927/pink-floyds-david-gilmore-sells-120-guitars-to-help-reverse-climate-change/
OdpowiedzUsuńPóki Gilmore trzymał te gitary, to se stały. Ale jak 120 nabywców zacznie je próbować, to produkcja CO2 gwałtownie wzrośnie.
Usuń@Pontblack
Usuń"The money, reportedly a whopping $21.5 million, went directly to ClientEarth, a nonprofit created to give its all by altering the law to abate our radically changing climate".
Client Earth. Piękna nazwa!
@toyah
OdpowiedzUsuńProblemem są przysiady. Gdyby do samotnie siedzącego dziecka przysiadł się ksiądz, to byłby podejrzany o pedofilię. Ale skoro przysiadł się poseł PO, to o co jest on podejrzany?
Czy ktoś rejestruje te przysiady? Na wszelki wypadek.
https://youtu.be/D6p5rQVcni0