Skarżyłem
się tu już parokrotnie na to, jak ciężko w dzisiejszych czasach komentować
bieżące zdarzenia, w sytuacji gdy coś takiego jak „bieżące zdarzenia”, to już
melodia przeszłości. Rynek mediów, a zwłaszcza mediów elektronicznych tak
przyspieszył, że nie można nawet liczyć na to, że poranna wiadomość przeżyje do
wieczora, a co dopiero do następnego poranka, czy kolejnego tygodnia, o miesiącu
nie wspominając. Cierpię z tego powodu nie tylko dlatego, że tekst, który
publikuję dziś z rana, a który sobie zaplanowałem wczoraj wieczorem,
najprawdopodobniej nie ma już większego znaczenia, ale tym bardziej, kiedy
tekst, który w każdy wtorek od lat wysyłam Piotrowi Bachurskiemu, już w piątek
można wyrzucić na śmietnik, bo pies z kulawą nogą nie wie, o czym ja mówię. A i
to wciąż mało.
Proszę
sobie wyobrazić, że ledwo co – tak się złożyło – we wspomniany wtorek wysłałem
do „Polski Niepodległej” swoje krótkie kawałki podsumowujące to, co się nam
zdarzyło w minionym miesiącu, nadszedł kolejny dzień, a wraz z nim wiadomości,
które starczyłyby na kolejne wydanie owego wspaniałego pisma. No ale czas nie
czeka, a ja zostaję z bardzo ciężkim poczuciem niedopowiedzenia.
Proszę
więc sobie wyobrazić, przyszła mi do głowy myśl, by to, co publikuję miesiąc w
miesiąc w „Polsce Niepodległej” powtórzyć w wersji bardziej aktualnej tu, i
powiedzmy, raz w tygodniu – wiem, że to jest i tak zbyt rzadko – opowiadać tutaj,
ale zaryzykuję nieco i zanim przedstawię tu swój udział w „Polsce
Niepodległej”, która powinna się ukazać na dniach, opowiem co piszczało w
trawie ledwie co wczoraj.
Oto mianowicie, w ramach obserwowanej przez nas od
pewnego czasu histerii, która ogarnęła środowiska opozycji totalnej, swoistego
coming-outu dokonał jej główny cyngiel, Jacek Żakowski. W rozmowie
opublikowanej na Onecie powiedział on co następuje – zapewniam, że nic nie
zmyślam:
„Mędrcy są od wymyślania, politycy,
publicyści i dziennikarze od tłumaczenia tego społeczeństwu, bo to nie jest
takie proste, tak? A społeczeństwo ma wtedy szansę wyboru. Dziś sytuacja jest
taka, że wstają ludzie, którzy przez lata paplali coś przy piwku, prawda, i
paplają dalej, prawda, że Polacy są super, bo są odważniejsi od Rosjan, prawda,
jakieś takie, nie wiem, skąd oni te historie wszystkie wyciągają, ale z
brudnego palucha ssane, tak? No i ludzie, skoro pan prezydent tak mówi, to...”
Przyznaję bez bicia, że tak długo jak
prowadzę ten blog nie czułem się aż tak bezradny. I wcale nie chodzi mi o
Żakowskiego. O tym, że to jest najprawdopodobniej zapijaczony idiota, pisałem
parokrotnie już wcześniej. To co mnie natomiast zastanawia to ten Onet. Otóż
Niemcy, jak wiemy, kupili ów portal za okrągły miliard złotych od ludzi, którzy
w istocie rzeczy ukradli go parę lat wcześniej Romanowi Klusce i w ten sposób
uzyskali w praktyce decydujący wpływ na sytuację polityczną w Kraju. I oto
dziś, na kilka miesięcy przed wyborami, które najprawdopodobniej rozstrzygną o
przyszłości Polski na długie lata, zamiast walczyć o przetrwanie, ów portal
udziela głosu temu bałwanowi, który w paru krótkich zdaniach obraca ich
wszystkie nadzieje w proch. Czemu oni to robią? Przepraszam bardzo, ale ja nie
jestem psychiatrą.
***
Podobnie,
nie jestem w stanie wyjaśnić zachowania prof. Moniki Płatek, która ni z gruszki
ni z pietruszki wystąpiła publicznie i oznajmiła, że znaczną część wyborców
Prawa i Sprawiedliwości stanowią pensjonariusze zakładów karnych. Ponieważ choćby
oficjalne dane statystyczne stanowią, że gdy chodzi o owe przybytki, Prawo i
Sprawiedliwość nie ma tam choćby jednego przyjaciela, zwrócono prof. Płatek
uwagę, że chyba się jej jednak coś pomyliło. No i wówczas ona wyraziła
przypuszczenie, że może faktycznie w zakładach karnych dziś większość głosuje przeciwko
PiS-owi, ale to tylko przez to, że wszyscy owi pisowcy, dzięki odpowiedniej
terapii zajęciowej zostali tam skutecznie ze swojego pisowstwa wyleczeni.
A ja się
zastanawiam tak. Jeśli przyjąć, że prof. Płatek ma rację i do więzień
faktycznie trafiają zwolennicy PiS-u, których następnie nowe środowisko zachęca
skutecznie do głosowania na drugą opcję, to biorąc sprawę na logikę, wygląda mi
na to, że ci, którzy rządzą w celach, a więc tak zwane na całym świecie,
„więzienne gangi”, to ludzie Grzegorza Schetyny i to one, w momencie gdy
przychodzi do wyborów, przede wszystkim biorą się za tych pisowców i im
tłumaczą, że nie ma nic lepszego jak standardy europejskie. Jeśli ktoś ma inny
pomysł, zapraszam do komentowania, ale póki co, z mojego punktu widzenia, to
jest jedyne wyjaśnienie tej niezwykłej zagadki.
***
Zagadek
zresztą jej znacznie więcej. Oto Urząd
Miasta Warszawa, za pośrednictwem nadzorowanych przez siebie wodociągów
opublikował następujące ogłoszenie:
„Zimna warszawska kranówka to najlepszy sposób, by ugasić
pragnienie, nie tylko w upalne dni! Aby woda z kranu była zawsze smaczna,
pamiętaj o tych kilku zasadach:
odkręć na kilka sekund kran z zimną wodą i spuść kilka litrów, aby była naprawdę zimna – ta prosta czynność pozwoli na przepłukanie instalacji wewnętrznej i warto ją wykonywać szczególnie po dłuższej nieobecności (np. powrocie z urlopu), jak również rano, kiedy woda stagnuje w rurach, w budynku całą noc”.
odkręć na kilka sekund kran z zimną wodą i spuść kilka litrów, aby była naprawdę zimna – ta prosta czynność pozwoli na przepłukanie instalacji wewnętrznej i warto ją wykonywać szczególnie po dłuższej nieobecności (np. powrocie z urlopu), jak również rano, kiedy woda stagnuje w rurach, w budynku całą noc”.
Jednocześnie
jednak, jak się natychmiast okazało, zamiast ciągnąć wodę z kranów, ten sam
Urząd złożył właśnie zamówienie na dostawę 175 tys. litrów wody w butlach po
18,9 litra za 260 tysięcy złotych, tak by urzędnicy Rafała Trzaskowskiego nie
musieli się szlajać po firmowych kiblach z garnuszkiem z napisem „Ja serduszko
Warszawa”, i mogli gasić pragnienie co najmniej na poziomie kultury
prezentowanej przez red. Jacka Żakowskiego. A wybory, o czym już wspomnieliśmy
wcześniej, już tuż-tuż.
***
Wybory
tuż-tuż, a tymczasem okazuje się, że Samuel Pereira, człowiek odpowiedzialny za
politykę propagandową telewizji TVP Info jest w trakcie sprawy rozwodowej. Ktoś
powie, że zdarza się, tu jednak rzecz idzie o to, że ów Pereira ze swoją byłą
żoną sądzi się o prawo opieki nad dziećmi, podczas gdy reprezentującym ową żonę
adwokatem jest była żona Rzecznika Praw Obywatelskich, Bodnara, którego z kolei
Pereira, jako szef publicystyki TVP właśnie rozkazał zgnoić. Kiedy owa
ciekawostka wyszła na jaw, rozpoczęła się wielka jarmarczna awantura, w której
główną zagadką pozostaje, kto kogo, Pereira Bodnara, czy Bodnar Pereirę. A przypomnijmy,
że wszystko zaczęło się od tego, że pewna dziewięcioletnia dziewczynka została
zamordowana przez pewnego Kubusia.
***
Kończąc
już te refleksje, pozostańmy jednak jeszcze przez chwilę przy Pereirze,
Bodnarze, Pereirowej, oraz byłej Bondarowej. Oto, jak się okazuje, była żona
Pereiry to Maria Mackiewicz, osoba podobno rodzinnie powiązana z mamą Lecha i
Jarosława Kaczyńskich, która dzięki czemu prawdopodobnie na swojej drodze życia
najpierw wpadła na Samulela, a następnie przez kilka lat robiła karierę na
poziomie zarządzanych przez Prawo i Sprawiedliwość synekur. Ale też jest
nadzwyczaj prawdopodobne, że i Samuel Pereira przez małżeństwo z Mackiewiczówną
osiągnął to co osiągnął. To jest jednak zaledwie dygresja. Ja mam te ich
wszystkie rodzinne, zawodowe, oraz biznesowe relacje głęboko w nosie. To co
mnie natomiast interesuje to zbliżające się, wspomniane wcześniej, wybory.
Oto zatem,
w ramach przeprowadzonych ostatnio badań, PiS-owi spadło, natomiast Platformie
podskoczyło, co stanowi prawdziwą rewolucję w stosunku do poprzednich badań,
gdzie to akurat Platformie spadło, a PiS-owi podskoczyło. To jednak co mnie w
tych danych autentycznie uderzyło, to informacja, że gdy chodzi o jesienne
wybory, wciąż ponad połowa społeczeństwa pozostaje kompletnie niezainteresowana.
Przepraszam wszystkich bardzo, ale zastanawiam się, czy do nich ostatecznie nie
dołączyć, a jedyne co mnie wciąż trzyma w pionie to myśl, że jeśli faktycznie
przyjąć, że Maria Mackiewiczówna to bliska kuzynka Jarosława Kaczyńskiego, a
Samuel Periera wciąż się trzyma odpowiednio mocno, to znaczy, że Jarosław, w
odróżnieniu choćby ode mnie, nie zajmuje się idiotyzmami.
Zachęcam wszystkich do kupowania
mojej najnowszej książki od Brytyjskim Imperium i jego ognistych językach.
Wystarczy kliknąć w obrazek tuż obok, ewentualnie skontaktować się ze mną
mailowo pod adresem k.osiejuk@gmail.com.
Wielu moich znajomych niestety także księży ma ustawioną jako stronę startową Onet. Bardzo często rozemocjonowani dzwonią i pytają czy widziałeś co napisali dzisiaj, ja wtedy pytam co takiego, a wtedy pada odpowiedź jak to nie czytałeś na onecie? Odpowiadam wtedy nie czytałem bo i tak często te notki zaraz spadają ale ferment zostaje. Muszę tłumaczyć, że to często podpuchy albo poprzeinaczane wiadomości.
OdpowiedzUsuń@Unknown
UsuńNo i?
Zauważam po prostu że dla większości osób, które korzystają z komputera onet i wp to podstawowe źródło informacji i rzeczywistość postrzegają przez pryzmat tych portali
Usuń@Unknown
UsuńMożliwe. Ale nie wiem, czy ktoś robił takie badania.
Polityka wpadła w spiralę wariactwa.
OdpowiedzUsuńhttps://twitter.com/Dulkiewicz_A/status/1144142571595325440?s=19