Skoro mamy
weekend, wypadałoby mi pewnie przedstawić tu mój felieton z piątkowego wydania „Warszawskiej
Gazety”. Ponieważ cykl wydawniczy tygodnika jest jaki jest, a tematy starzeją się
jeszcze szybciej niż my sami, to przepraszam za te starocie i proszę o
zrozumienie.
Do wyborów samorządowych
zostało parę dobrych miesięcy, a tymczasem kampania – co z tego, że niemal
wyłącznie w wymiarze ściśle medialnym – rozwija się pełną parą. Jeśli rzucimy
okiem na to, co się dzieje w tak zwanej, panie dzieju, polityce, musimy
zauważyć, że pomijając ministra Patryka Jakiego, który faktycznie uznał, że nie
należy marnować choćby tej jednej chwili, której może zabraknąć w momencie, gdy
wszystko się będzie ostatecznie rozstrzygać, kampania trwa jak najbardziej,
jednak jedynie na poziomie ogólnej propagandowej przepychanki, w dodatku z
wykorzystaniem trzeciego, by nie powiedzieść siedemnastego szeregu jej aktorów.
Podczas gdy Jarosław Kaczyński jest wciąż w szpitalu, lecząc chore kolano, a
Grzegorz Schetyna czujnie bardzo się zamknął, w obawie, że każde kolejne jego
słowo może przynieść lawinę, która tę nędzę nieodwołalnie zasypie, owi
komedianci dostarczają nam przepysznej rozrywki.
I tak oto, ledwo, jak się przez
chwilę mogło wydawać, autentycznie zabójcza broń totalnej opozycji w postaci
protestu tak zwanych osób niepełnosprawnych i ich opiekunów, okazała się nagle zaledwie
kapiszonem, w dodatku mocno przemokniętym, ci dziwni państwo w ramach swojej
walki o odzyskanie władzy postanowili spróbować kolejnego tricku. Otóż
dowiedziawszy się, że niedaleko kamienicy, w której zamieszkuje jeden z ich
najbardziej eksponowanych medialnie polityków Platformy Obywatelskiej,
Krzysztof Brejza odbywają się większe prace budowlane, któryś z nich
zainicjował podpalenie mieszczącego się tam przybytku o popularnej nazwie toi-toi
i w tym momencie pojawił się temat kolejny, że oto faszystowski reżim Jarosława
Kaczyńskiego, za to że on brzydko się wyraża na temat władzy, podjął próbę
spalenia żywcem posła Brejzy wraz z Bogu ducha winnymi żoną posła i jego
dziećmi.
No i w tym momencie, kiedy już
wydawało się, że ów śmiech, który się rozległ w najbardziej odległych zakątkach
kraju, to wszystko co dziś jeszcze pozostało z pamiętnej „totalnej opozycji”,
obróci w kurz, pojawił się temat-bomba. Otóż jak się okazuje, niejaki Paweł
Kamiński, kandydat Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta Gniezna, jako bardzo
młody człowiek , niemal 30 lat temu założył i prowadził wytwórnię fonograficzną
o nazwie Morbid Noizz Production, która z kolei promowała tak zwany black
metal, czyli muzykę w sposób jednoznaczny satanistyczną, dziś się nawrócił,
wyznał swoje winy, przeprosił za nie i stoi na czele ruchu wyzwolenia Polski z
rąk Złego, a tymczasem owa banda zepsutych do szpiku kości polityków i
towarzyszacyh im z każdej strony komentatorów atakuje Kamińskiego, a przy okazji
sam PiS, że tamten przed 30 laty był zły, a ci go dziś popierają.
Przepraszam bardzo ale ja nie
bardzo rozumiem, jak to się dzieje, że nagle ludzie, z punktu widzenia których
jedyna różnica między satanizmem a chrześcijaństwem jest taka, że satanizm jest
weselszy, nagle postanawiają się aż tak skompromitować. Otóż jedyne
wytłumaczenie jest takie, że oni widzą nadchodzący koniec i najzwyczajniej w
świecie tracą rozum.
Księgarnia z
naszymi książkami jest tam gdzie zawsze, czyli pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl. Jak zawsze
serdecznie zachęcam.
Ode mnie
OdpowiedzUsuńZ niewyjaśnionego powodu blogger przestał wysyłać mi powiadmoienia o nadchodzących komentarzach, w związku z tym zaczęły występować znaczne opóźnienia z ich publikacją. Ponieważ 90 procent wspomnianych komentarzy to spam, albo bardzo złośliwy i obsesyjny trolling, nie mogę zrezygnować z moderacji. Wszystkich nie-wariatów bardzo proszę o zrozumienie.
"po co mamy budować lotnisko skoro będziemy mieć lotnisko w Berlinie" - to hasło powinno być głównym hasłem PO w tych wyborach. Wygraną mają w kieszeni.
OdpowiedzUsuń@Remo
UsuńMoim zdaniem, oni tych haseł mają całkiem sporo.