Dziś może nieco
wcześniej, ale ponieważ trudno szydzić z prezesa Kurskiego i jego kolejnego
sukcesu w postaci Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu, zapraszam do czytania
„Polski Niepodległej”, a tam również mojej rubryki „Wezwani do tablicy”. Co ja mogę na to, że to jest po prostu
dobre?
Proponuję byśmy dziś zaczęli w
sposób nietypowy, a mianowicie od tak
zwanej kroniki wypadków drogowych. Oto, jak donosi nieoceniony portal tvn24.pl,
w Warszawie doszło do potencjalnie najtragiczniejszej drogowej kolizji, gdzie
osobowy samochód, którym podróżowało 10 osób, z całą siłą walnął w latarnię,
ulegając kompletnemu zniszczeniu. Jeśli ktoś się zastanawia, jak doszło do
tego, że tam się zmieściło aż 10 osób, wspomniany portal odpowiedzi udziela
natychmiast. Otóż obok kierowcy siedziały dwie osoby, pięć ścisnęło się na
tylnym siedzeniu, natomiast dwie przytuliły się w bagażniku. Wszyscy
podróżujący, którzy tak na marginesie odnieśli zaledwie lekkie obrażenia, mieli
po 20 lat i byli studentami jednej z warszawskich uczelni.
Zapoznawszy się z powyższą
historią, natychmiast pomyślałem sobie o wypadku sprzed paru dni wcześniej,
kiedy to jadący pod prąd kierowca terenowego Mitsubishi zderzył się czołowo z
osobowym volvo, zabijając na miejscu 49-letnią kobietę. Jak się okazało na
miejscu, kierowca miał we krwi ponad 5 promili alkoholu. To z kolei wydarzenie przypomniało mi wypadek
jeszcze wcześniejszy, z jesieni zeszłego roku, kiedy to rozpędzona ciężarówka prowadzona
przez pijanego kierowcę uderzyła w stojące w korku samochody, zabijając dwie
osoby. No a to wydarzenie oczywiście przywróciło wspomnienie tragedii jeszcze
wcześniejszej, a mianowicie z sylwestrowej nocy roku 2017, kiedy to pijany
kierowca wjechał na chodnik, zabijając na miejscu dwie dziewczynki, jedną
14-letnią, a drugą w wieku lat 16.
Co łączy wszystkie te cztery
przypadki? Otóż to mianowicie, że ich negatywnymi bohaterami był wyłącznie
alkohol oraz przebywający w Polsce obywatele Ukrainy, ale jeszcze coś, co dla
nas dziś jest istotne w sposób szczególny. Otóż każda z tych informacji była
podana przez wspomniane medium w taki sposób, by owi „obywatele Ukrainy”
pojawili się na samym końcu i to w taki sposób, by jak najmniej czytelników ów
interesujący przecież bardzo fakt dostrzegło.
No a przede wszystkim, żeby nikt broń Boży w tym najnowszym przypadku
nie mruknął, że nie ma jednak na tym świecie sprawiedliwości. I jak tu nie
poczuć wdzięczności, że oni tak bardzo dbają o nasze dobre emocje?
***
A Bóg nam świadkiem, że łatwo wcale nie jest.
Popatrzmy na taką Magdę Gessler, kobietę która prowadząc od ponad już ośmiu
telewizyjny program „Kuchenne rewolucje”
kradnie serca milionów przyjaciół stacji TVN. Otóż, jak doniosły
bulwarowe media, wspomniana Gessler została ostatnio wezwana przez kierownictwo
stacji, które ją poinformowało, że widzowie są ostatnio bardzo zawiedzeni poziomem
występów swojej ulubienicy i jeśli ona się nie weźmie w garść, może być ciężko.
O co chodzi konkretnie? Rzecz, proszę sobie wyobrazić, jest w tym, że wedle
odczuć widzów, Gesslerowa ostanio zdecydowanie mniej klnie, mniej
przekonywująco drze mordę na swoich rozmówców i w ogóle stała się zdecydowanie
mniej chamska, a to się ludziom nie podoba. Jak Magda Gessler zareagowała na tę
połajankę, tego niestety nie wiemy, ale domyślać się możemy, że metoda kija i
marchewki jak zawsze okaże się skuteczna i sztandarowy projekt stacji TVN znów
wróci na swój normalny, najwyższy poziom.
***
Pierwsze jaskółki owego wzrostu
poziomu już obserwujemy. Oto ledwie zakończył się sejmowy strajk tak zwanych „osób
niepełnosprawnych i ich opiekunów”, a już nasza kiedyś ulubiona stacja
natychmiast zaprosiła na rozmowę jednego z jej głównych bohaterów, Jakuba Hartwicha,
który już wprawdzie nie błagał o 500 złotych „drobnych przecież pieniążków”,
dzięki którym będzie mógł znaleźć pracę i żyć jak człowiek, ale zaapelował o
coś znacznie większego. Otóż jego największym dziś marzeniem jest „posiadanie
rodziny, tak by miał dla kogo żyć”. Zanim rząd zajmie się szukaniem dla Kuby
żony, zwróćmy uwagę na nadzwyczaj optymistyczny element owej wiadomości. Proszę
tylko popatrzeć. Kiedy Kuba pojawił się w Sejmie, był biedny, bezrobotny,
kompletnie bezradny, zdany na łaskę i niełaskę swojej biednej mamy, a dziś, po
czterdziestu dniach owego protestu, nie dość że ma pracę, gdzie robi za jedną z
pierwszej jasności gwiazd, to jak się
okazuje pracę tę ma już od dobrych dwóch lat, a dziś szuka żony. Mało tego.
Wystarczyło te 40 dni by Kuba Hartwich i jego mama być może zupełnie niechcąco
ujawnili ciężką aferę, w której udział mają zarówno Państwowa Fundacja
Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, jak i wszystkie te drobniejsze jednostki,
rzekomo wspierające Kubę i jego kolegów, a tak naprawdę zajmujące się wspólnie
i w porozumieniu pasożytowaniem na tym co zdrowa część społeczeństwa płaci
każdego dnia w swoich podatkach. I kto teraz powie, że protestującym nie należą
się słowa najwyższego uznania?
***
Ja wiem, że jest rzeczą
niebezpieczną posuwanie się w marzeniach zbyt daleko, no ale w końcu, jak to
mówią tak zwani humaniści, raz się żyje. A zatem marzymy. Otóż, w ramach swojej
jakże pełnej najróżniejszych niespodzianek kampanii przed zbliżającymi się
powoli choć nieubłagalnie wyborami samorządowymi, kandydat Rafał Trzaskowski
wyraził pragnienie, by mógł być pierwszym prezydentem Warszawy, który udzieli
ślubu parze gejów. Powiem zupełnie szczerze, że ja nie mam pojęcia, jak to jest
z Kubą Hartwichem, ale czy to by nie było piękne, gdyby nagle się okazało, że
jakimś cudem i on i jego kolega z protestu, Adrian Glinka, okazali się gejami i
już w przyszłym roku nowowybrany prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski mógł obu
bohaterom owych 40 dni najpięknieszej w historii świata demonstracji
determinacji oraz siły ducha udzielić błogosławieństwa? I niech mi tylko ktoś
powie, że ja w tym momencie przekraczam granice, to ich natychmiast oskarżę o
homfobię, a jak wiemy od homofobii gorszy jest już tylko antysemityzm.
***
No własnie. Antysemityzm. Aby
pokazać, że i w „Polsce Niepodległej” można znaleźć dobre słowa na temat
zasług, jakie mają dla Polski oraz narodowej świadomości Polaków nasi starsi bracia w wierze, chciałem zwrócić
uwagę na naprawdę wspaniały gest, jaki uczyniło niedawno muzeum Polin,
wystawiając w okolicach Dworca Gdańskiego w Warszawie portrety
najwybitniejszych synów żydowskiego narodu, w tym znanego nam wszystkim
Zygmunta Baumana. Ponieważ moja wiedza historyczna jest, choć odpowiednio
dogłębna, to bardzo ograniczona, poza bratem redaktora Michnika oraz Heleną
Wolińską nie potrafię wymienić zbyt wielu bohaterów tamtych czasów, którzy w
ramach czystek roku 1968 zmuszeni zostali do opuszczenia tak ukochanej przez
siebie Polski. Uważam jednak, że to bardzo dobrze, że kierownictwo Muzeum
zdecydowało się na tego rodzaju projekt. Są bowiem chwile, kiedy nie ma nic
ważniejszego od budowania historycznej świadomości Narodu.
***
Żeby nie kończyć w nastroju aż
tak podniosłym – w końcu pamiętajmy, że niniejsza rubryka to tak naprawdę ledwie
chwila zabawy i wiosennego oddechu – spójrzmy, co się przydarzyło sławnemu tu i
uwdzie posłowi Platformy Obywatelskiej, niejakiemu Brejzie. Otóż w pobliżu miejsca zamieszkania
wspomnianego posła odbywał się jeden z wielu ostatnio w całym kraju remontów i
w ramach owych działań ustawiono na miejscu budkę o popularnej nazwie toi-toi.
Którejś nocy do budki zawitał znajdujący się w potrzebie anonimowy obywatel i
podczas standardowych czynności zaprószył tam ogień. Zaraz po oddaleniu się
obywatela z miejsca incydentu, budka zajęła się ogniem, a nastepnie spłonęła.
Nie minęły dwa dni, jak poseł Brejza powiadomił prokuraturę o próbie podpalenia
kamienicy, w której ów wybitny obywatel mieszka z żoną i z dziećmi, a Platforma
Obywatelska zwołała konferencję prasową, na której ogłosiła, że rząd Prawa i
Sprawiedliwości, by zachować władzę, ucieka się do tak podłych zachowań, jak
usiłowanie mordu na najbardziej prominentnych przedstawicielach opozycji.
Ktoś powie, że ta rubryka
naprawdę nie mogła upaść niżej, skoro uznała, że odpowiedni poziom rozrywki
zapewni nam poseł Platformy Obywatelskiej Brejza i stojący pod kamienicą, w
której ów mieszka, toi-toi. Ponieważ jestem otwarty na każdy przejaw, choćby i
niesprawiedliwej krytyki, poprawiam się w jednej chwili i zamykam dzisiejsze
refleksje osobą byłego Prezydenta Rzeczypospolitej, laureta Pokojowej Nagrody
Nobla, bohatera naszej walki o niepodległość, zbawcy Narodu, samego Lecha
„Bolka” Wałęsy. Otóż wspomniany Wałęsa, w jednej z ostatnich wypowiedzi dla
mediów ogłosił, że ponieważ jest już starszym panem i jego dni są coraz
bardziej policzone, on powoli szykuje się do ostatniej wyprawy, tam gdzie
będzie mógł „pomóc Panu Bogu w Jego ciężkiej pracy”. Że co? Znowu przesadziłem?
Przepraszam bardzo, ale czasy takie, że każde słowo robi wrażnie przesady.
Proszę nie mieć pretensji do mnie.
Zapraszam
wszystkich do kupowania moich książek, które są dostępne albo na stronie www.basnjakniedzwiedz.pl,
albo tu u mnie, pod adresem k.osiejuk@gmail.com. Zachęcam uczcieiwie i
szczerze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.