Pisząc dzisiejszą notkę,
czuję się wyjątkowo głupio, jako że mam świadomość, że już za chwilę część
czytelników uzna, że to, co oni na mój temat podejrzewali, a więc to, źe jestem
skończonym idiotą, okazało się wreszcie prawdą. No ale służba nie drużba, pisać
trzeba, a ponieważ po doświadczeniu zupełnie realnego obłędu, jakiego byłem
świadkiem obserwując dyskusję na temat Stanleya Kubricka i jego, już nawet nie
filmów, ale związków z wojskiem, londyńskim City, no a przede wszystkim może ze
słynną mistyfikacją z rzekomym lądowaniem Amerykanów na Księżycu, jestem do
tego stopnia wypalony, że nie przychodzi mi do głowy żaden neutralny temat,
niech już wiec dojdzie do owej kompromitacji.
A zaczęło sie wszystko w
miniony czwartek, kiedy to otrzymałem serię telefonów z nieznanego mi numeru,
na tyle natarczywą i powtarzającą się
tyle razy, że ostatecznie uznałem, że to nie może być ani bank z kolejną
ofertą, ani Radio Zet z propozycją wzięcia udziału w grze o 500 tys. zł, ani
nawet któraś z owych firm, która za pojawienie się na prezentacji pościeli, lub
garnków, pragnie mi podarować nowoczesny odkurzacz, I ciekawość zwyciężyła.
Odebrałem więc telefon i okazało się, że dzwoni do mnie firma o nazwie Instytut
Zdrowia Św. Barbary z zaproszeniem na darmowe zabiegi rehabilitacyjne, które
oni organizują dla starców w moim wieku, cierpiących na reumatyczne bóle
stawów. Walka trwała kilka dobrych minut, jednak ów młodzieniec, który do mnie
zadzwonił był tak zdesperowany, że mu w końcu uległem i umówiłem się na
spotkanie, licząc na to, że nawet jeśli nic z tego nie wyjdzie, przynajmniej
się dowiem, w co oni grają.
Polazłem tam na drugi dzień,
zastałem bardzo eleganckie pomieszczenie, z bardzo miłą obsługą i od razu
zostałem poproszony do gabinetu, gdzie jakaś dziewczyna przypięła mi coś do
palca, żeby zbadać krążenie krwi, czy coś w tym kierunku, poinformowała, że
wynik będzie za pół godziny, a teraz mam się udać do sali obok, gdzie zostanie
wykonane badanie tak zwanego pola magnetycznego. Wszedłem do owego pomieszczenia,
gdzie stały cztery specjalne fotele, na dwóch z nich dwie starsze panie, jakiś
młody byczek kazał mi się położyć i sobie poszedł. Na ścianie przed nami był
ekran, a na ekranie niejaki Jerzy Zięba opowiadał o tym, jak to lekarze nas
karmią różnego rodzaju tabletkami, doprowadzając nas do raka i innych śmiertelnych
chorób i
że jeśli chcemy żyć długo i w zdrowiu, to powinnismy sobie kupić jego
książkę o ukrytych terapiach, która na amerykańskim Amazonie idzie po 1000
dolarów, a u niego kosztuje jedyne cztery dychy. Kiedy Zięba skończył o cenach,
byczek wrócił, wyłączył Ziebę, a zamiast tego, zwracając się do nas w trzeciej
osobie, zaczął nam pokazywać zdjęcia ludzi w ostatniej fazie raka i
poinformował, że też tak będziemy mieli, jeśli nie wykupimy u nich za 230 zł.
miesięcznego abonamentu na prywatną opiekę lekarską w przeróżnych sieciach
gabinetów na terenie całego kraju, bez kolejek i z pełną obsługą, a potem kazał
mi wrócić do pani od palca, która mi zapowiedziała, że jeśli nie podpiszę z
nimi umowy w tej chwili, to w każdym innym terminie abonament będzie już kosztował
aż 390 zł. Na to ja jej powiedziałem, że to w takim razie nie skorzystam, na co
ona z kolei powiedziała, że to do widzenia, oczywiście skutecznie zapominając o
wynikach pola magnetycznego, że już nie wspomnę o tym palcu. I tyle.
A ja dziś siedzę tu w domu,
czerwienię się ze wstydu na wspomnienie chwil, kiedy to jak ostatni kretyn
leżałem na tym fotelu, a ten mądrala pytał mnie: „No i co, jest zadowolony z
NFZ-u?”, a ja mu odpowiadałem: „Bardzo”; on mnie pytał: „A jak długo musi
czekać na wizytę u specjalisty?”, a ja mu na to: „Normalnie, tydzień, najwyżej
dwa”; on do mnie: „I dużo musi przyjmowac lekarstw?”, na co ja: „Jak każdy
grubas. Trzy na nadciśnienie” i dziś żałuję tylko, że z tego wszystkiego nie
zapytałem go, czy lekarze, z których usług miałbym korzystać za te 230 zł., nie
wypisują recept. Trudno. Pozostają domysły.
Nam wszystkim natomiast wypada zastanowić
nad tym, co przed nami, w sytuacji gdy faktycznie państwowa służba zdrowia
powoli zaczyna oddawać pole różnego rodzaju cwaniakom i to na tym szczególnym
poziomie, gdzie na zachętę zaczyna się od tego czarownika Zięby, a kończy na
prywatnych gabinetach, gdzie niewykluczone, że recepty na tabletki wprawdzie
nie dostaniemy, natomiast będziemy mogli sobie kupić dwa super garnki za jedyne
2,5 tys. złotych, plus najnowszą książkę Jerzego Zięby o ukrytych terapiach.
Zachęcam, jak
nakazuje tradycja, do kupowania moich książek. Albo normalnie, w księgarni pod
adresem www.basnjakniedzwiedz.pl,
ewentualnie, i to już z osobistą dedykacją, u mnie osobiście, kontaktując się mailowo
na toyah@toyah.pl.
Gratulacje, super tekst.
OdpowiedzUsuń("Nawet jeśli nic z tego nie wyjdzie, przynajmniej dowiem się, w co oni grają.") :-))
@Her Man
UsuńCieszę się bardzo, że tu jesteś.
Uśmiałam się. Zawsze dziękowałam grzecznie za propozycję mówiąc, żem niezainteresowana ofertą, ale po takiej rekomendacji nie wypada mi nie skorzystać, póki co nie ma czasu na zdrowie, ale może po świętach:)
OdpowiedzUsuńp.s.
Marki i dolary dały w kość starym zdjęciom, wyciągnięte, dawno zapomniane, ożyły, zrobiłam sobie top listę, ale to nie na teraz, na razie tylko dwa numery
- Świecie nad Wisłą - podstawówka, niesamowite czasy
- Afryka - prawie rok bez Taty, nasze listy trzyma do dziś, i zdjęcie, o które prosił, czyli my i nasze wielkie psisko Apis
no nie wytrzymam, jak nie dorzucę "Ojca chrzestnego" i "Stu lat samotności". Jest tego bardzo dużo. Toyah - dziękuję.
@Jola Plucińska
UsuńNo, co mam powiedzieć? Warto było.