Dyskutowaliśmy tu wczoraj trochę na temat
problemów, jakie liberalna demokracja przeżywa na całym świecie, w tym przede
wszystkim może u nas w Polsce, jednak należy uczciwie zauważyć, że mimo pewnego
kryzysu pojawiają się budzące nadzieję jaskółki. Oto, jak część z nas z
pewnością miała okazję zauważyć, polska kinematografia, tym razem pod kulturalnym
mecenatem ministra Glińskiego, odniosła kolejny wielki sukces i Nagrodę Grand
Prix Jury na filmowym festiwalu w Berlinie przyznano filmowi Małgorzaty
Szumowskiej pod tytułem „Twarz”. Ów obraz nie miał jeszcze swojej polskiej
premiery, więc nie wiadomo, jak przyjmie go nasza wyrobiona publiczność,
niemniej to co już wiemy na pewno to to, że opowiada on prawdziwą historię pewnego
Jacka, który pragnie wyjechać do pracy do Anglii, ale pod naciskiem rodziny,
która uważa, że jego patriotycznym obowiazkiem jest zostać w kraju, podejmuje
pracę na miejscu. Podczas budowy wielkiej figury Jezusa Jacek ulega ciężkiemu
wypadkowi i po pionierskim zabiegu przeszczepu twarzy przeżywa prawdziwą
gehennę w postaci prześladowań ze strony dzikiego polskiego społeczeństwa, które
judzone przez miejscowego proboszcza, uważa, że wypadek był karą za słuchanie
piosenek Metalliki. Choć, jak widzimy, fabuła owego arcydzieła jest oczywiście sama
w sobie fascynująca, to jednak, jak donoszą media: „nie sama historia jest tutaj najważniejsza. Opowieść o Jacku jest jedynie
pretekstem do ukazania prawdziwej
twarzy współczesnej Polski i Polaków. Zdaniem recenzentów,
jest to obraz ukazujący obłudę religijności w społeczności przesiąkniętej
zabobonami i panicznym lękiem przed obcymi [i stanowiący] metaforę przesiąkniętego konsumpcjonizmem,
katolicyzmem, bigoterią i nietolerancją kraju, który zmierza w bardzo złym
kierunku”.
Jestem oczywiście bardzo dumny
zarówno z wielkiego osiągnięcia Szumowskiej i jej ekipy, jak i z dokonań rządów
Prawa i Sprawiedliwości, którego liczne sukcesy w tak piękny sposób inspirują
dzieła naszych artystów, jednak chciałbym zaapelować byśmy nie spoczęli na
laurach i poszli za ciosem, dając światu kolejne dowody tego, że Dobra Zmiana to
nie tylko sukcesy gospodarcze i sportowe, ale również artystyczne. Ponieważ
uważam, że należy zawsze zaczynać od siebie, proponuję by następny sfinansowany
przez Polski Instytut Sztuki Filmowej film również odpowiadał na nasze
współczesne dylematy, traktując o sprawach nam najbliższych. Oto całkiem
niedawno magazyn „Wysokie Obcasy” opisał historię młodej kobiety, która
znalazła się w tragicznej wręcz sytuacji z tego powodu, że musi dzielić łóżko z
człowiekiem, który jest polskim nacjonalistą i członkiem ONR-u. Mam zatem
pomysł na autentycznie fascynujący scenariusz kolejnego filmu, który podczas
przyszłorocznego berlińskiego festiwalu będzie miał dużą szansę zdobyć nawet i
Złotego Niedźwiedzia. Proszę posłuchać.
W małym miasteczku w
południowo-wschodniej Polsce mieszka sobie inteligentna, świetnie wykształcona
socjolożka imieniem Andżela, która jest romantycznie sterroryzowana przez
swojego chłopaka, Jarka, przywódcę klubu kibica lokalnej drużyny piłkarskiej, a
jednocześnie lidera miejscowego oddziału ONR. Chłopak, wykorzystując swoje
manipulacyjne zdolności, nie dość, że zmusza kobietę do uczestnictwa w
niedzielnej Mszy Świętej, to jeszcze każe jej chodzić na partyjne spotkania i brać
udział w nacjonalistycznych marszach przeciwko imigrantom. Któregoś dnia, pod
pretekstem udania się do lasu za miastem na niedzielny piknik, Jarek zmusza
Andżelę do udziału w obchodach urodzin Hitlera i jedzenia tortu w kształcie
swastyki. Andżela jest załamana i po powrocie do domu postanawia zwrócić się o
pomoc najpierw do najbliższej rodziny, a następnie sąsiadów, przyjaciół Jarka,
a wreszcie nawet do samego księdza proboszcza miejscowej parafii. Niestety
kolejne próby zwrócenia uwagi na nieszczęście, które ją spotkało, za każdym
razem tylko pogłębiają dramat kobiety. Rodzina Andżeli, w obawie o swoje
bezpieczeństwo, nie chce konfliktu z ONR-owcami, sąsiedzi okazują się członkami
Prawa i Sprawiedliwości, natomiast ksiądz obiecuje Andżeli, że porozmawia z
Jarkiem, jednak pod warunkiem, że ta zgodzi się spędzić z nim noc na plebanii.
Zdesperowana Andżela z miłości do Jarka zgadza się na seks z księdzem, jednak
nieszczęśliwie zachodzi w ciążę. Ksiądz, aby uniknąc kłopotów daje Andżeli
pieniądze na zabieg, jednak tu okazuje się, że nie ma w okolicy ani jednego
lekarza, który zgodziłby się przerwać niechcianą ciążę. Część z nich tłumaczy
odmowę klauzulą sumienia, a część strachem przez zemstą ze strony CBA. Kiedy
wydaje się, że przed Andżelą nie ma już szans na ratunek, w miasteczku pojawia
się młoda syryjska uchodźczyni, ginekolożka o imieniu Madżida , której udało
się przedrzeć do Polski z Włoch przez Węgry i Słowację. Andżela poznaje Madżidę
na jazzowym koncercie w miejscowym klubie, opowiada jej o swoich kłopotach, a ta
zgadza się przeprowadzić zabieg przerwania ciąży. Kobiety się zaprzyjaźniają i
któregoś dnia Madżidża zdradza Andżeli, że jest lesbijką. Andżela zakochuje się
w niej bez pamięci, niestety wiadomość o ich związku błyskawicznie dociera do
Jarka. Kiedy ten dowiaduje się, co się stało, rozpuszcza plotkę, ża Madżidża
jest muzułmańską terrorystką, co zmusza kobiety do ucieczki do Warszawy, gdzie
znajdują schronienie w mieszkaniu warszawskiego korespondenta gazety „Jerusalem
Post” imieniem Natan. Po wielu emocjonujących perypetiach, gdzie Andżela i
Madżidża mają przeciwko sobie całą potęgę represyjnego państwa, obu kobietom udaje
się pod osłoną nocy zbiec do Rzeszowa, gdzie niezauważone wsiadają do samolotu
i odlatują do Berlina, by tam rozpocząć nowe życie.
I jak, ministrze Gliński? Może
być? Może Pan nawet zlecić tę robotę swojemu bratu. Jestem pewien, że on,
podobnie jak my, da radę.
Zapraszam
wszystkich do księgarni pod adresem www.basnjakniedziwedz.pl,
gdzie można kupować nasze książki. Resztka nakładu „Marek, dolarów, bananów i
biustonosza marki Triumph” jest u mnie w domu. Zainteresowanych proszę o
kontakt pod adresem toyah@toyah.pl. Szczerze polecam.
I śmieszno i straszno?... Nie, i straszno i straszno! Jak tu nie przeklinać?
OdpowiedzUsuńZnikąd pomocy. Jak żyć?
@Sławomir Kuglarz
OdpowiedzUsuńJak to jak? Świadomie i z pogodą ducha.
Drogi Toyahu, a ja gorąco polecam Ci serial, który męczę w HBO. To ich produkcja pokazująca liberalną rodzinę byłych hippisów po latach. Nazywa się to "tu i teraz" i, mimowolnie, jest rewelacyjnym zapisem tej całej patologii. Na razie tylko 4 odcinki ale gorąco polecam.
OdpowiedzUsuń@Piotr Oleś
OdpowiedzUsuńOkay. Dzięki.
O matko! Czy będzie dalszy ciąg?Co za wzruszająca historia i jaka życiowa,jak z Holyłudu.
OdpowiedzUsuńZdaje Ci się. To jest kino europejskie, a nie Hollywood.
UsuńŚwietny scenariusz Toyahu aż, boję się, że ktoś ukradnie Twój pomysł.
OdpowiedzUsuń@Margherita
OdpowiedzUsuńAleż ja bym bardzo chciał, żeby oni go sobie wzięli. Nie mam nawet nic przeciwko temu, jeśli pod nim podpisze się reżyser Szumowska.
Obawiam się,że "talent"tej Pani przerasta naszą wyobraźnie.
UsuńMało oryginalne. Gutek film od dawna reklamuje film o mieszanej rodzinie - jakaś chyba niemka z imigrantem,zakochani, szczęśliwi, mają syna i stanowią sól ziemi, a tu nagle berliński nacjonalista podkłada im bombę i facet ginie. Sam trailer zrobił na mnie kolosalne wrażenie, zwłaszcza, że tego samego dnia był atak terrorystyczne, kolejny, w Europie.
OdpowiedzUsuńPoza tym, koncert jazzowy w południowo wschodniej Polsce?? Przesadziłeś
@bozenan
OdpowiedzUsuńNie widzę podobieństwa. Co do jazzu, zapewniam Cię, że byś się zdziwiła.
Odczuwałem uczucia ambiwaletne. Podziw dla Autora za inwencję - nie pierwszy zresztą raz, i strach pomieszany z obrzydzeniem, że to może się naprawdę stać kanwą jakiegoś dzieła.
OdpowiedzUsuńJest luka w scenariuszu. Nie wiemy, czy Madżidża dokonała tej aborcji, czy raczej obie zakochane panie uznały, że skoro chcą być razem i pewnie będą chciały mieć dziecko z in vitro, to właściwie można zachować to, które już jest Proszę autora o rozstrzygnięcie tej kwestii.
OdpowiedzUsuń@pani Jola
UsuńNie, no jest wyraxnie napisane, że Madżidża zgodziła się dokonac zabiegu. Pewnie, że mogły mieć dziecko poczęte naturalnie, jednak co in vitro, to in vitro.