Ponieważ wczoraj na Szkole
Nawigatorów niemal przez cały dzień trwała awaria i swój tekst z tłumaczeniem
tekstu o naszym wiecznym umieraniu mogłem tam zamieścić dopiero wieczorem,
pomyślałem sobie, że nic nie zaszkodzi, jeśli on tam jeszcze dziś sobie
powisi, a w międzyczasie tu, na naszym blogu, zrobimy sobie małą przerwę i ja tylko wrzucę pewien dość przewrotny obrazek, który nam posłuży jako swego
rodzaju suplement do wczorajszych refleksji
i być może przy okazji zechce nam dać chwilę oddechu po tamtych
smutkach. Tymczasem, okazało się, że oto zmarł Stephen Hawking, człowiek, który w pewnym momencie swojego życia uznał, że jego głowa jest w stanie pomieścić cały świat, a ja sobie pomyślałem, że on z całą pewnością musiał sobie kalkulować, że gdy chodzi akurat o niego, to on ma w sobie to coś, co sprawia, że każda śmierć, która się do niego zbliży, natychmiast ginie, jak przysłowiowa mucha. Proszę zatem rzucić okiem. Czyż to nie jest coś, co niektórzy niektórzy z nas mogą autentycznie uznać za podnoszące na duchu?
Gdyby ktoś nie znał
angielskiego, to już pędzę z wyjaśnieniem. Otóż ta śmierć mówi do swojej
koleżanki: ‘I nawet nie pomyślisz, że tobie też się to w końcu przydarzy”.
Przypominam, że
moje książki są do nabycia ostatnio i tu, pod adresem toyah@toyah.pl, ale i też w księgarni pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl. Zapraszam gorąco i szczerze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.