Dziś, jeśli
można, proponuję, by ci z nas, którzy nie mieli jeszcze okazji zaopatrzyc się w
najnowszy numer „Polski Niepodległej”, poczytali sobie kolejną serię moich
krótkich kawałków do śmiechu. Ja zdaję sobie sprawę z tego, że to nie jest nic szczególnie
poważnego, w dodatku pełne starych i nieco już zużytych tematów, jednak
ponieważ jest to forma bardzo popularna w niemal wszystkich czasopismach od
lewej do prawej, mam nadzieję, że przynajmniej niektórzy znajdą tu i tym razem
odrobinę satysfakcji.
Przyznaję ze wstydem, że absolutnie się nie spodziewałem tego, jak bardzo
może eskalować owa polsko-żydowska awantura, którą przyszło nam przeżywać. Co
ciekawe, gdy chodzi o świat, to mam wrażenie, że moje prognozy własciwie się
sprawdziły i poza jakimiś incydentalnymi demonstracjami, głównie w Internecie,
nie dzieje się nic. Gdy chodzi jednak o Polskę, to temperatura już tylko
rośnie. Wygląda na to, że polska polityka znalazła się w takim miejscu, gdzie
poza tym Żydem i tym szmalcownikiem, którymi obie strony się leją po łbach,
innych tematów już nie ma. Zupełnie jakby politycy wszystkich partii uznali, że
to jest dopiero temat, który zapewni wyborcze zwycięstwo. Przewidywalność tej
konfrontacji jest tak wielka, że ja już dziś, kiedy pisze ten tekst, wiem
doskonale, jakiemu tematowi będą poswięcone dzisiejsze „Wiadomości”. Oto na
portalu tvn24.pl, jako pierwszy news, pojawił się wybór donosów pisanych na
żydowskich sąsiadów przez jakieś ówczesne męty i skutecznie przechwyconych
przez polskich pracowników poczty, anonsowany wielkim tytułem „’Szanowny Panie
Gistapo’. Donosy Polaków”. Wprawdzie już chwilę później ta banda durniów
zorientowała się, że pod tym mułem jest już tylko skaliste dno i w panice
zmienili tytuł na „Donosy Polaków na Żydów, które nie dotarły. Dzięki Polakom”,
no ale stało się i już nie ma wyjścia. Jest temat, są kolejne okazje uzyskania
paru procent. My oczywiście się cieszymy, bo miło jest widzieć, jak przeciwnik
traci rozum, i pewnie sprawę można by było zamknąć, gdyby nie fakt, że na tym
poziomie naprawdę nikt nie jest dyskryminowany.
***
Oto wspomniany TVN24 zatrudnił ludzi, by przejrzeli gazety z minionych 20
lat i znaleźli coś na Stanisława Janeckiego. Może zresztą nie chodziło akurat o
niego, tylko on się trafił jako pierwszy, no i mamy autentyczną aferę. Otóż,
jak się okazuje, jeszcze w roku 2001, Janecki wspólnie ze znanym nam skądinąd
Sławomirem Macem opublikowali na łamach „Wprost” tekst, w którym najpierw wymieniają
wszelkie możliwe podłości, jakie Polska i Polacy uczynili Żydom, a następnie
wzywają każdego z nas, bysmy padli przed Żydami na kolana i błagali ich o
wybaczenie. Intensywność tego antypolskiego paszkwilu jest tak wielka, że
najlepiej byłoby go tu dać w całości, ponieważ jednak jest to niemożliwe,
proponuję pierwszy lepszy fragment: „Przepraszamy za to, że gdy płonęło
warszawskie getto, po stronie aryjskiej kręciły się karuzele, a niektórzy
śpiewali: ‘Hitler kochany, Hitler złoty nauczył Żydów roboty’. Przepraszamy za
to, że katolicka Caritas pomagała w getcie głównie tym Żydom, którzy się
przechrzcili.
Dlaczego Polacy nie pomagali
Żydom na większą skalę? Przecież kara śmierci groziła nie tylko za ukrywanie
Żydów, ale też na przykład za nielegalny ubój prosiaka, słuchanie radia,
niezarejestrowanie krowy, a nawet pokątny wypiek bułek. Kara śmierci groziła
każdemu zaangażowanemu w działalność podziemnego państwa, czyli kilku milionom
ludzi. Czy walka o życie żydowskich współobywateli nie była równie ważna jak
działalność dywersyjna czy wydawnicza Armii Krajowej?
Gdyby Polacy pomagali Żydom
tak powszechnie jak konspirowali, związane z tym ryzyko znacznie by się
zmniejszyło. Nie denuncjowano by się nawzajem, a gestapo byłoby bezradne.
Przykładem niech będzie Holandia, gdzie niemal w każdym domu ukrywał się Żyd.
Ale w Polsce konspirowanie było chwałą, ukrywanie Żydów - niekoniecznie. Nawet
długo po wojnie”.
Ja zawsze wiedziałem, że ten
Janecki to poważna głowa. Na miejscu tych nowojorskich fundacji, ja bym go
zatrudnił na copywritera.
***
Oczywiście, już sam ów tekst odpowiednio kompromituje zarówno Janeckiego,
jak i przy okazji całe to towarzystwo, tak chętnie występujące pod nazwą
„dziennikarze niepokorni”, jednak pojawia się tu jeszcze jeden element, wydaje
się, że jeszcze bardziej dla Janeckiego zawstydzający, a mianowicie jego
związki ze wspomnianym Sławomirem Macem, poza „Wprostem”, również felietonistą
pisma o bardzo fikuśnej nazwie „Dos Jidisze Wort”, współpracownikiem niesławnych
„Faktów i Mitów”, autorem scenariuszy do filmów pornograficznych, oraz partnerem
niejakiej Pauliny Kaczanów, znanej swego
czasu tu i ówdzie jako „seksualna rekordzistka świata”. Oto nagle się
dowiadujemy, że ten oto ciekawy człowiek, przez lat był jednym z najbliższych
współpracowników „naszego”, jak najbardziej, Stanisława Janeckiego, pod czujnym
okiem ich wówczas szefa, również dziś „naszego” jak jasna cholera Marka Króla.
Co słychać u Maca, gdzie on aktualnie przebywa i co porabia, pozostaje zagadką,
natomiast pod ręką jest z całą pewnością Król. Należy się spodziewać, że jeśli
owa antypolska awantura jeszcze potrwa jakiś czas, to TVN i na niego coś nam
znajdzie. Nie sądzę, żeby mieli z tym jakiekolwiek kłopoty.
***
Swoją drogą, to bardzo ciekawe, że prezes Kaczyński nie dość, że toleruje
to towarzystwo, to nieustannie jeszcze demonstruje wobec niego kolejne
przyjazne gesty. A ci, zupełnie jakby uznali, że z każdej strony są już tak
zabezpieczeni, że mogą sobie robić co im żywnie podoba i nikomu nic do tego.
Ledwo zdążyliśmy się przywyczaić do tego, że jedną z głównych gwiazd naszego
prawicowego dziennikarstwa została Magdalena Ogórek, jak grom z jasnego nieba
spadła na nas wiadomość, że Telewizja wPolsce.pl braci Karnowskich, jako
współprowadzącą ich flagowy program „Wieczór z”, zatrudniła samą Aleksandrę
Jakubowską, rzecznika prasowego w rządzie Józefa Oleksego i Włodzimierza
Cimoszewicza. Poproszony o wyjaśnienie tego zagrania, Michał Karnowski
oświadczył, że gdy chodzi o relację między nimi, a Jakubowską, „zgadzamy się w sprawach fundamentalnych”.
Ja wiem, że atmosfera zrobiła się na tyle poważna, że nie bardzo wypada sobie
stroić żartów, dlatego nie zapytam, które to sprawy, z punktu widzenia
Karnowskiego funkcjonują tam u nich, jako fundamentalne, jednak nie mogę się
powstrzymać przed refleksją, że teraz to już tylko możemy czekać aż
felietonistą tygodnika „Sieci” zostanie Włodzimierz Czarzasty. Ja go już od
dłuższego czasu podejrzewam, że on nie bardzo lubi Donalda Tuska. A więc swój
chłop.
***
No właśnie – Tusk. Nie było go tu już dość długo i trzeba uznać, że trudno
o lepszy moment, by sobie popatrzeć, co tam u niego. W końcu, w sytuacji, gdy z
celebrytów aktywny pozostaje już tylko i wyłącznie aktor Pieczyński, dobrej
zabawy potrzebujemy jak kania dżdżu. Kiedy zatem ten śmieszek na chwilę
zawiesił swoje zwykłe zajęcia, polegające na wrzucaniu na Twittera kolejnych
swoich zdjęć, gdzie wymienia się uśmiechami z europejskimi politykami i
wypowiedział się na temat polsko-żydowskiego kryzysu, wszyscy przez chwilę
zamarliśmy w bezruchu, licząc na to, że może on się nam jednak jakoś uaktywni i
rozrusza nieco tę łajbę, na której przyszło nam się wspólnie znaleźć, tymczasem
on popisał się tylko tym idiotycznym żartem, że to niby, jako pierwsi, przed
wymiarem sprawiedliwości powinni stanąć autorzy nowelizacji ustawy o IPN, bo to
oni „skutecznie jak nikt dotąd”
wypromowali na cały świat nazwę „polskie obozy pracy”, po czym znów wrócił do swojej
codziennej aktywności, zamieszczając kolejne zdjęcie, tym razem z Manuelem
Macronem. No ale nadzieja umiera ostatnia. Jak słyszymy swój start w wyborach
na prezydenta Gdańska „choćbym nawet miał
kandydować zza krat” zapowiedział Paweł Adamowicz. Głos zabrał już sam Lech
Wałęsa, deklarując się przeciwko. Szanowny Panie Królu Europy, czy możemy
prosić o komentarz?
***
A jednak, niemal rzutem na taśmę, udało się nam trafić na prawdziwy hit. Oto
ktoraś z lokalnych żydowskich fundacji z Bostonu opublikowała na youtubie spot,
w którym różni ludzie, powtarzając w kółko frazę „polski holocaust”, apelują do
rządu Stanów Zjednoczonych o zerwanie wszelkich relacji z Polską. Jako jeden z pierwszych
na ów spot zareagował oczywiście naczelny „Newsweeka” Tomasz Lis, ogłaszając z
radością, że „za chwilę to będzie
kampania globalna” i zaczął jak oszalały ów filmik rozsyłać gdzie się da.
Kiedy po kilku godzinach okazało się, że ani sama akcja, ani jej treść, pomijając
Lisa, nie spodobały się nikomu, nie wyłączając z tego wszystkich możliwych organizacji
żydowskich, które skutecznie oczywiście zażądały usunięcia go ze strony, Lis
natychmiast zmienił ton i ogłosił, że film ów jest jednak „paskudny i wredny”. Oczywiście miło jest widzieć, że tam się
jeszcze coś w tych łbach kotłuje, z drugiej strony strach pomyśleć, co to
będzie, kiedy z tego stresu im już nawet i tego zabraknie, zamienią się w
zombie i spróbują nas podejść od tej strony.
Tradycyjnie,
zapraszam wszystkich do naszej ksiegarni pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl, gdzie są do kupienia również i moje książki. Być
może najlepszą z nich, „Marki, dolary, banany i biustonosz marki Triumph”,
można również zamawiać bezpośrednio u mnie pod adresem toyah@toyah.pl.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.