Dziś przeżywamy pierwszy
pełny dzień naszego weekendu w Przemyślu, a więc niewykluczone, że jutro
spróbuję coś na ten temat napisać, tymczasem jednak proponuję bardzo poważny
felieton na bardzo poważny temat, który również dziś ukazuje się w najnowszym
wydaniu „Warszawskiej Gazety”. Bardzo proszę.
Wydawałoby się, że od czasu do
czasu w publicznej przestrzeni pojawiają sie osoby, zachowania, czy wypowiedzi,
które zasługuja wyłącznie na splunięcie i ktokolwiek czuje do siebie choćby
minimalny szacunek, widząc to co widzą oczy, czy słysząc to co słyszą uszy
zareaguje wyłącznie w ten sposób, a o tym by poświęcać tego typu zdarzeniom
jakąkolwiek uwagę, mowy być nie może. Tak się też jednak niekiedy dzieje, że
bezczelność tych osób jest tak zjawiskowa, że bez komentarza obyć się nie może.
A zatem, jeśli już za chwilę niektórzy z Czytelników z pogardą uznają, że ich
ulubiony felietonista postanowił zupełnie bez sensu zaniżyć poziom, przyjmę te
ocenę z pokorą, jednak przy tym będę się upierał, że na jakieś zrozumienie
jednak zasłużyłem.
Oto, jak wiemy, skutkiem
niezwykle perfidnej, zorganizowanej przez bardzo wpływowe środowiska żydowskie,
a zakrojonej na międzynarodową skalę akcji defamacyjnej przeciwko polskiemu
państwu oraz narodowi, temat rzekomej odpowiedzialności Polaków za zagładę
narodu żydowskiego podczas II Wojny Światowej od wielu tygodni nie schodzi z
tak zwanej agendy. Oczywiście, już wcześniej wielokrotnie to tu to tam Polska
była oskarżana o przeróżne podłości, czy to podczas okupacji, czy też już
później, pod komunistyczną władzą, jednak były to zawsze incydenty, które nie
miały wpływu na ogólną atmosferę wokół naszego kraju. Dziś, jak się zdaje, ów
atak ma charakter jak najbardziej frontalny, a co ciekawe, również po raz
pierwszy, udział w nim bierze część polskich polityków, dziennikarzy, a nawet
przedstawicieli tak zwanego świata kultury. Oni wszyscy, jakby na zawołanie,
stają na środku sceny i ogłaszają swój wstyd z tej racji, że są Polakami.
Czasem owe głosy robia wrażenie autentycznego obłędu.
Oto własnie udział w tej
przedziwnej debacie zabrał Konstanty Gebert i nie byłby dziwny ani sam fakt
tego występu, ani nawet jego przesłanie, gdyby nie fakt, że mówimy o wypowiedzi
czołowego dziennikarza „Gazety Wyborczej”, nagłośnionej w dodatku przez
oficjalnie ukazujący się tygodnik „Newsweek”. Oto ów Gebert w wypowiedzi dla
wspomnianego tygodnika stwierdził co następuje:
„Powodem, dla którego boimy się ruszyć tego tematu, jest to, że boimy
się, że w końcu wyjdzie, co dziadek robił podczas wojny”.
Gdyby ktoś nie wiedział, jaki
temat Gebert ma na myśli, wyjaśniam: chodzi o polską odpowiedzialność za
Holokaust. Przy okazji wyjaśniam coś jeszcze. Otóż, gdy chodzi nawet nie o
dziadków, ale o rodziców, Konstanty Gebert to syn Bolesława Geberta, współzałożyciela Komunistycznej
Partii Stanów Zjednoczonych , oraz agenta sowieckiego NKWD. I ten oto
człowiek, w wywiadzie dla jednego z ważnych polskich tygodników ogłasza, że
Polacy nie chcą poruszać tematu współpracy z niemieckim okupantem w obawie o
dobre imię swoich dziadków?
Przepraszam bardzo, ale ten
rodzaj bezczelności może świadczyć o tym tylko, że oni albo się już niczego nie
boją, albo zwariowali. Mam nadzieję, że prawdą jest to drugie.
Nasze ksiażki
jak zawsze są do kupienia w księgarni na stronie www.basnjakniedzwiedz.pl. Bardzo
polecam. Zamówienia na moje książki składane pod adresem toyah@toyah.pl będę
realizował dopiero w poniedziałek.
Nie wiem co robił dziadek "Dawida Warszawskiego" ale mój został zamordowany w Katyniu przez kumpli Ozjasza Szechtera ojca Stefana i Adama Michników.
OdpowiedzUsuń