piątek, 11 marca 2011

O męstwie wyśmianym i wyszydzonym

Przy okazji wczorajszych, jakże szyderczych – i to w obie strony – obchodów urodzin Chucka Norrisa, przypomniała mi się Peggy Noonan. Wspominałem już o niej parę razy na blogu, dziś tylko przypomnę. Noonan jest wybitną amerykańską autorką, publikującą regularnie w Wall Street Journal, której książki były wielokrotnymi bestsellerami. Od strony ideologicznej Peggy Noonan jest konserwatystką i katoliczką. W latach prezydentury Ronalda Reagana była szefem grupy zajmującej się jego publicznymi wystąpieniami, a więc, krotko mówiąc, pisała mu przemówienia. Czytam chętnie teksty Peggy Noonan i uważam, że trudno znaleźć publicystyczny styl tak mocny, tak piękny i tak poruszający. Jeśli ktoś zna język angielski, polecam. Wszystko jest dostępne w Internecie.
Po ataku na World Trade Center, Peggy Noonan opublikowała w Wall Street Journal cykl poświęconych temu wydarzeniu felietonów, z których jeden poświęciła strażakom ratującym ludzi z ognia i spod gruzów. Zatytułowała go „Witaj w domu, Duke”. Duke to popularny przydomek, jakim ludzie, którzy go cenili i szanowali, obdarzali Johna Wayne’a – aktora. Pomysł felietonu był taki, ze Peggy Noonan, wraz z grupą innych nowojorczyków, stoi na chodniku w Nowym Jorku i patrzy na ciężarówki przejeżdżające obok i wiozące z całodziennej zmiany umordowanych pracą strażaków. I nagle widzi, że wszyscy – dosłownie wszyscy – patrzą na tych strażaków jak na gwiazdy. Jak na swoich bohaterów. Jak na ludzi, których można tylko w milczeniu podziwiać. Dlaczego? Bo oni całą swoją postawą, wyglądem, kontekstem w jakim się znaleźli symbolizują prawdziwe męstwo. A więc coś, co przez całe lata współczesny świat najpierw wyśmiewał, a o czym później zapomniał.
Patrzy więc Noonan na przejeżdżające ciężarówki i dzieli się z nami refleksjami na temat tego, do czego współczesność doprowadziła nasze czasy i nas samych. Jak bardzo zniszczyła w nas szacunek dla bohaterstwa i waleczności. Rozmyśla nad tym upadkiem, a jednocześnie, rozglądając się wokoło, i widząc reakcje innych ludzi, ma silną nadzieję, że ta ofiara nie poszła na marne, bo dzięki niej nagle ludzie zrozumieli prawdziwą hierarchię. Że, oczywiście, każdy ma swoją rolę do spełnienia, ale to co – gdy przyjdą czasy prawdziwie złe – może stanowić jedyny ratunek to, jak sama mówi, prawdziwi mężczyźni. W ostateczności trzeba się będzie odwołać do „męskich mężczyzn”. Soli tej ziemi. Przez ostatnie lata, wykpiwanych, lekceważonych i brutalnie sparodiowanych. No i, schodząc do poziomu kultury masowej, Woła – Witaj w domu, Duke.
Przypomniała mi się Peggy Noonan z tym Johnem Waynem, kiedy wczoraj, grupa warszawskiej młodzieży, pod kierunkiem pewnego discopolowego menela, zorganizowała owo szydercze spotkanie, gdzie zarówno bronią, jak i przedmiotem kpin, został uczyniony ten Chuck Norris. Oczywiście nie poszło ani o jego filmy, ani o niego samego, ale o popularny przekaz, jaki się za Norrisem ciągnie przez ostatnie lata, kiedy zapytać kogokolwiek z nich o opinię na temat na przykład amerykańskiego kina. Chuck Norris dla przeciętnego idioty jest zaledwie hasłem, zaledwie żartem stanowiącym klucz do salonów i tak zwanego lepszego towarzystwa. Klucz, wydawałoby się już bardzo zużyty, wręcz zardzewiały, ale wystarczająco skuteczny, szczególnie gdy i tak już wszystkie drzwi są pootwierane na oścież. A więc z jednej strony śmiano się wczoraj z Chucka Norrisa, z drugiej śmiano się z ofiar smoleńskiej rzezi, a z boku dobiegały tylko skromne informacje o tym, że Chuck Norris, oprócz tego że jest aktorem, jest też człowiekiem, i to nie byle jakim. A wraz z tymi informacjami, być może równie skromne sugestie, ze jeśli spojrzeć na kino, jak na rozrywkę, w dodatku rozrywkę niosącą jakąś naukę na temat dobra i zła, i walki owego dobra ze złem – to akurat Chuck Norris pełni swoją rolę całkiem dobrze.
I pomyślałem wtedy o tamtym tekście Peggy Noonan, gdzie pisze ona tak:
„Może się wydawać, że mówię o konflikcie klas. Że oto inteligencja na nowo doceniła klasę robotniczą z Lodi w New Jersey, czy z Astorii w Queens. Ja jednak próbuję tylko opowiedzieć o prawdziwym męstwie, które – owszem – niekiedy jest bezpośrednio związane z tak zwanymi kwestiami klasowymi, jednak w żaden sposób nie jest tym samym.
Oto co chcę powiedzieć: Pewnego razu, jakieś dziesięć lat temu można było przeczytać w jednym z tabloidów informację o pewnym młodym małżeństwie, które udało się w podróż poślubną do Australii, czy może Nowej Zelandii. Pływali sobie któregoś dnia w oceanie, blisko brzegu, gdy nagle pojawił się rekin i ruszył prosto na dziewczynę. Czy wiecie, co zrobił mężczyzna? Walnął rekina w głowę. Walnął go raz, drugi raz i trzeci. On nie wygłosił dowcipnej uwagi na temat rekina, nie podzielił się z nami pełnymi współczucia refleksjami na temat losu rekinów – on go zwyczajnie zdzielił w łeb. A więc rekin puścił; dziewczynę i zajął się chłopakiem. No i go zabił. Dziewczyna ocalała i opowiedziała tę historię bohaterstwa swojego męża. Człowieka, który postanowił znokautować rekina. Czytałem tę historię i sobie myślałam – oto, czym jest prawdziwa mężczyzna. Człowiekiem, chce znokautować rekina”.
I pisze dalej Peggy Noonan:
„Nie wiem, czym się zajmował tamten mężczyzna, z czego żył, ale wiem, że posiadał on bardzo staroświeckie wyobrażenie, co to znaczy być mężczyzną i wydaje mi się, że to własnie wyobrażenie zaczyna na nowo odżywać, i znów staje się modne właśnie ze względu na tych, którzy ratowali nas 11 września. I że to odrodzenie jest bardzo dobre dla naszego kraju”.
Swój felieton kończy Noonan następującą refleksją:
„Byłam jeszcze dzieckiem, kiedy John Wayne był dla nas bohaterem i symbolem męstwa. Był silny i milczący. Ale pamiętam też czasy późniejsze, kiedy zamordowali Johna Wayne’a tysiącem pchnięć. Wielu brało w tym udział. Nie tylko feministki, ale też zieloni, komuniści, intelektualiści, inni. I był też wśród nich Woody Allen. On też tam przyszedł. Ze swoim śmiechem, szyderstwem i uwielbieniem dla własnej lękliwości i kompleksów. On doprowadził do tego, że lęki i kompleksy stały się modne i w gruncie rzeczy podziwiane. To Woody Allen sprawił, że to co się stało naprawdę fajne, to nie to że ktoś potrafił zabić rekina, ale to, że ktoś zwiał przed rekinem wrzeszcząc i piszcząc ze strachu. No i to, że on sam umiał taką ucieczkę w zabawny sposób skomentować.
Ale stało się też tak, że kiedy zabiliśmy Johna Wayne’a, wiecie, kto nam pozostał? Ta ofiara z starych filmów Johna Forda – Barry Fitzgerald. Mały, nerwowy plotkarz z sąsiedztwa Barry Fitzgerald, który tylko gadał, i nic nie robił.
I to nie był postęp. To nie było dobre.
Tęskniłam za Johnem Waynem.
Jednak dziś, myślę, że on wrócił. Myślę, że wrócił do nas 11 września. Myślę, że wrócił w bardzo dobrym stylu. I to w samą porę.
Witaj w domu, Duke”
W jaki sposób to co pisze Peggy Noonan ma sens w naszej sytuacji? Uważam że ma sens jak najbardziej. A to z tego powodu, że – o czym jestem przekonany – za tym, czego jesteśmy świadkami stoi tak naprawdę nowoczesna i jakże modna pogarda dla męstwa. I to na całej naszej przestrzeni. Poczynając od 10 kwietnia, kiedy to zła ręka sprokurowała tę straszną śmierć, przez te nieustanne szyderstwo, które nas otacza, gdy my w osłupieniu nie możemy oderwać wzroku od tej białoczerwonej, tak strasznie zdemolowanej szachownicy, a kończąc na wczorajszych urodzinach Chucka Norrisa, których symboliczną wartość rozumie każdy – od lewa do prawa. Nawet najbardziej skromny idiota z dyplomem.
Ale myślę, że wspomnienie Peggy Noonan jest tez dobre i dla nas samych. Bo i my też mamy tu swoje za paznokciami. A co to takiego, to może się dopiero okazać, kiedy wśród komentarzy pod tym wpisem pojawi się parę, zaczynających się najpierw oczywiście od słów: „Pełna zgoda, tyle że…”, a dalej już z takimi popisami elokwencji, jak: „Pamiętaj jednak, że z tym zamachem na World Trade Center to nie taka prosta sprawa” – i tu odpowiedni link; albo „Bez przesady. Woody Allen nakręcił jednak parę dobrych filmów”; albo „Ta historia z rekinem wydaje mi się bardzo naciągana”; lub wreszcie: „Przepraszam za off-topic, ale całe szczęście, że Jaruzelski ostatecznie nie jedzie na beatyfikację”.

37 komentarzy:

  1. U nas podobne szkody wyrządził swoją tfurczością Gombrowicz i jego pomioty.

    W ukształtowanym chlewie moralnym trzeba coraz silniejszych podniet i to jest przyczyna tamtejszej selekcji negatywnej.

    Tutaj na początku były łajzy ale przynajmniej formatu jak Gombrowicz. A dzisiaj jaki jest format? Tarasowy?

    Identycznie w NYC. Najpierw Woody, teraz nic.

    To by potwierdzało prawdziwość, że nie ma automatycznej transmutacji g...a w złoto. A kamień filozoficzny (tj. kulturę) Gombro i Woody sami odrzucili w g...o.

    Oni to uczynili dla pozbycia się konkurencji, której sprostać nie byli w stanie tam, skąd prawdziwa twórczość wyrasta. Sami niosąc resztki kultury coś dzięki temu stworzyli. Lecz ich następcy, już na ich tfurczości ukształtowani, zdolni są tworzyć tylko tandetę i śmieci. I tylko to po nich zostanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. @toyah
    to normalne, że tęsknimy za "prawdziwymi mężczyznami", bohaterami. Kiedyś o takich opowiadały bajki - przekazy ludowe, potem teatr i filmy. Dzięki takim "znakomitym" artystom i reżyserom jak Woody Allen - zakompleksiałym indywiduum - mit bohatera jest ośmieszany. To powoduje, ze wszędzie króluje chamstwo i pogarda wobec innych ludzi.
    Wg mnie jest to wynik zakłócenia relacji kobieta - mężczyzna i odwracanie roli mężczyzny i kobiety. Zniewieścienie mężczyzn, maskulinizacja kobiet.
    I tak nie ma komu dać w mordę "rekinowi"....

    OdpowiedzUsuń
  3. @Toyah
    Nie zachwyca mnie, że w naszej kulturze wzorzec bohatera tworzą film i media, a nieco dawniej literatura. Ja jestem za Wołodyjowskim, Wayne'm i Eastwoodem, oni za Allenem. I niewiele z tego według mnie nie wynika, bo człowiek naprawdę kształtuje się z tego, co dają mu ojciec i matka. Zwłaszcza ojciec. A ojciec i ojcowstwo za sprawą tych samych mediów są w zaniku.

    OdpowiedzUsuń
  4. @orjan
    Czy są już jacyś następcy Allena? To chyba będą twórcy polskich komedii. Nawet to samo niechlujstwo.

    OdpowiedzUsuń
  5. @raven59
    Ciekawe, że na to uwagę zwróciła kobieta. Ciekawe też, że kobieta pisała przemówienia Reaganowi.

    OdpowiedzUsuń
  6. @Marylka
    Owszem. Przede wszystkim rodzina. Jednak wpływu kultury też nie można bagatelizować.

    OdpowiedzUsuń
  7. @toyah

    1) "Ciekawe, że na to uwagę zwróciła kobieta."

    Bo kobiety są najbardziej pokrzywdzone. O ciuchach może i najlepiej gaworzy się z gejem, ale czy kobiece pragnienia kończą się na ciuchach? A tu rekiny ...

    2) "Ciekawe też, że kobieta pisała przemówienia Reaganowi."

    Bo Ronald był dżentelmenem rodem jeszcze z kultury rycerskiej, a ci szanowali kobiety z uwzględnieniem ich zdolności.
    Natomiast u przodków Woody'ego nawet tańczyć nie miały prawa. No, chyba, że prostytutki.

    OdpowiedzUsuń
  8. @toyah
    to już zaczyna się robić śliski temat, nie chcę narazić się, po prostu bywają kobiety "z jajami" ale pozostające kobietami.

    OdpowiedzUsuń
  9. @Marylka, Orjan
    Wołodyjowski, Wayne i Eastwood, Reagan to prawdziwi mężczyźni i jacy potrafili być wobec kobiet..
    A Allen - z tymi przodkami "tys prowda", w domu modlitwy nawet siedzą osobno...

    OdpowiedzUsuń
  10. @Toyah
    Nie bagatelizuję, ona ma wpływ na różne wybory ludzi, ale przede wszystkim tych ludzi, którzy nie mają naturalnych wzorców. Jeśli kocham Clinta Estwooda, to dlatego, że widzę w nim coś z mojego Taty, a nie dlatego, że chciałabym, żeby mój Tata był taki jak on. Autorka, którą przytoczyłeś, pięknie napisała, ale po chwili pomyślałam, że zamknęła wszystko w symbolach, a powinna była znaleźć jednak nazwisko tego realnego bohatera, co dał w łeb rekinowi i jego imię umieścić w puencie. A jakoś jej się nie chciało.

    OdpowiedzUsuń
  11. @raven59
    Tego, że siedzą osobno bym im nie wytykała. To dla obyczajności, a nie żeby je poniżyć.

    OdpowiedzUsuń
  12. @Marylka

    A czyja obyczajność jest chroniona?
    Męska, czy żeńska?

    OdpowiedzUsuń
  13. @Marylka, orjan
    pewnie żeńska...,
    ale żeby tak w Domu Bożym kobiety trzeba było chronić?

    OdpowiedzUsuń
  14. @orjan
    Co do pokrzywdzonych kobiet: feministki głoszą to samo, tylko że z tego powodu, że mężczyźni są wciąż za mało kobiecy. A tu statystyki pokazały, że nici z ich propagandy. Wczoraj oglądałam w tv taki sabat feministyczny i damy te były zrozpaczone, bo okazało się, że osiemdziesiąt parę procent kobiet w Polsce nie widzi problemu z krzywdą kobiet.

    OdpowiedzUsuń
  15. @orjan, raven59
    Ja nie żartuję ze zwyczajów innych, żeby nie upodobnić się do Allena. No i zwyczaje są lepsze od braku zwyczajów, a obyczajność od nieobyczajności. U nas tradycja była taka (a czasem wciąż jest), że właśnie Dom Boży był częścią życia towarzyskiego i okazją do flirtów. U nich mniej tolerancji dla tych ludzkich słabości.

    OdpowiedzUsuń
  16. @Marylka

    Ależ oczywiście! Cokolwiek jest lepsze od nihilizmu, relatywizmu i od Allenacji.

    OdpowiedzUsuń
  17. @Marylka
    pewnie nie powinniśmy z tego żartować ale mnie nigdy nie przyszło podrywać w Domu Bożym

    OdpowiedzUsuń
  18. @Marylka
    Z tego co ona pisze, wynika, że ona nie wie nawet, czy to prawda. Wspomina to zdarzenie w oparciu o jakieś plotki sprzed lat z tabloidów. A więc, masz rację. Tu chodzi o symbole. Dlatego też na końcu wyraziłem obawę przed tym, że ktoś nagle mi napisze, że to z tym rekinem, to jakaś ściema.
    Ty z kolei piszesz, że jej się czegoś zrobić nie chciało. Ponieważ ona jest dla mnie wzorem pisarskim i ideowym, czuję tu jakąś niesprawiedliwość.

    OdpowiedzUsuń
  19. @Marylka
    Co do tych procentów i krzywdy, wydaje mi się, że tu jest pełna demokracja. Bo jestem pewien, że tak samo 80 procent mężczyzn nie widzi krzywdy mężczyzn, podobnie jak 80 procent ludzi nie widzi krzywdy ludzkiej.
    Wiesz o co mi chodzi? 80 procent niestety... jak by tu powiedzieć? Wciąż można tylko mieć nadzieję.

    OdpowiedzUsuń
  20. @Marylka, orjan, raven59
    A ja się z Marylką zgadzam. To jest podział bardzo zdrowy. Właśnie jest tak, jak mówi Marylka: zwyczaj jest lepszy niż brak zwyczajów, a obyczajność lepsza od nieobyczajności.

    OdpowiedzUsuń
  21. @raven59
    A mi, owszem. Moją żonę. Ale to było w kościele akademickim. Tam wszyscy siedzą na kupie.

    OdpowiedzUsuń
  22. @Toyah
    Przepraszam za gadulstwo, to dlatego, że ostatnio raz na parę dni mogę się dorwać do internetu. Chciałam tylko jeszcze napisać, że dla mnie męstwo to bracia Kaczyńscy. Jarosława poznałam w 89 roku w trakcie tego wszystkiego, co o nim wypisywali w GW. I pierwsze, co o nim pomyślałam, gdy go usłyszałam i zobaczyłam, to że jest to mężny człowiek i dlatego go zwalczają i wyśmiewają.

    OdpowiedzUsuń
  23. @Toyah
    Taka mi refleksja przyszła do głowy, nie myślę, żeby ją deprecjonowała. Przy okazji, chciałabym poznać więcej tego, co pisze.
    Czy wiesz, że mnie przyciągnęły do Twojego bloga na s24 właśnie te portrety tych dwojga realnych ludzi? Jakoś tak mam, że bohaterowie filmowi mnie nie wzruszają. Mam głód prawdziwych.

    OdpowiedzUsuń
  24. @Toyah
    Już wiecej nie bede, i tak muszę wyjść od godziny. Z tymi procentami 100 procent zgody. Już kiedyś o tym mówiliśmy, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  25. @Marylka
    Tak jest. Tak jak pisze Noonan (jak ja bym chciał, żeby wszyscy mieli okazję poczytać jej teksty). "Manly man, and gentleman".

    OdpowiedzUsuń
  26. @Marylka
    Kiedyś tu wkleiłem moje tłumaczenie jej tekstu o starym i schorowanym Janie Pawle II, "Ofiarna dusza" - http://toyah1.blogspot.com/2010/04/o-swiadectwie-pamieci-o-znaczeniach-i-o.html

    OdpowiedzUsuń
  27. Bardzo ciekawy wpis. Dziękuje.

    OdpowiedzUsuń
  28. Toyahu

    W świecie popkultury i dekadencji prawdziwe męstwo jest niemodne, a nawet wyśmiewane. Wystarczy spojrzeć na takiego Wojewódzkiego - pięćdziesięciolatka pozującego na infantylnego nastolatka. To jest, niestety, wzorzec dla młodzieży, a nie na przykład młodszy od tego pajaca Mariusz Kamiński (uważany pewnie za zgreda).
    Bo tu jeszcze ważny jest odpowiedni look - najlepiej metroseksualny.

    Na tle tego całego badziewia i popkulturowych wzorców ogromne wrażenie zrobili na mnie synowie poległych w Smoleńsku J. Kurtyki i M. Płażyńskiego. Młodzi przecież jeszcze chłopcy zachowują się godnie i mężnie. Nie mam wątpliwości, że to efekt wychowania domowego i bezpośrednich ojcowskich wzorców.
    Z tego, co słyszę, wczoraj na Krakowskim Przedmieściu też było dużo młodych ludzi (nie mam oczywiście na myśli tarasowców, tylko tych z drugiej strony). Dlatego myślę, iż można mieć pewną nadzieję, że 50-letnie pajace w kostiumie nastolatków znudzą się wszystkim i przestaną kształtować wzorce zachowań.

    OdpowiedzUsuń
  29. @Maciek
    Cieszę się, że jesteś i że Ci się podobało.

    OdpowiedzUsuń
  30. @Ginewra
    Jak się okazuje - i o tym też napisałem najnowszy tekst - jest lepiej niż sadziłem.

    OdpowiedzUsuń
  31. Dobra ta Noonan. No i trzeba przyznać, że ostatnie lata (po 11/9?) kino amerykańskie mocno obfitowało w różnego rodzaju ekranizacje komiksów i ich wielkich bohaterów. Ameryka chyba tego potrzebowała po tamtych dramatycznych wydarzeniach. My po Smoleńsku też potrzebujemy. No i na szczęście, niezawodny A. Wajda niedługo da nam takiego bohatera Wałęsę-Szyca. Nie jest więc źle.

    OdpowiedzUsuń
  32. Drogi Tayahu serdeczne dzięki za wszystkie Twoje teksty, a szczególnie te wyjątkowo aktualne, refleksyjne, pouczające, ubogacające i ujmujące. Ten "Ofiarna dusza" jest wg. mnie wśród nich perełką.
    W nawiązaniu, do ostatniej naszej narodowej tragedii z 10.04.2010 roku i aktualnej dramatycznej sytuacji w Japonii.
    Uważam, że J. Kaczyńskiemu i nam, także ratownikom tam w Japonii dopiero jest potrzebne "męstwo" i wiele łask Bożych, także innych cnót i uzdolnień.
    Rzeczywiście "wszyscy się gubimy w naszych ambicjach, ideach i całym tym rozgardiaszu". Jednak jest taka cnota, która czyni łatwym nawet to, co wymaga największego trudu i wysiłku, a nawet heroicznej ofiary i poświęcenia.
    Pozwala ona duszy zawsze zachować konieczną równowagę, a rozumowi daje światło, woli zapewnia odwagę, roztropność i niezłomność - nazywa się opanowanie.
    Czy ofiara i cierpienie śp. JPII także, tych wszystkich wcześniej i ostatnio zamordowanych, także wielu żyjących Polaków, oraz innych ludzi na świecie -"Coś nam mówi"?......

    OdpowiedzUsuń
  33. Bardzo dobry tekst.Dziekuje.

    OdpowiedzUsuń
  34. @Obliveon
    Bardzo dobra. Wybitna.

    OdpowiedzUsuń
  35. @Zibik
    Oczywiście, że jest perełką. W końcu to Noonan.
    Mam ochotę niekiedy ją tylko tłumaczyć i tu wklejać.

    OdpowiedzUsuń
  36. @tobiasz11
    Proszę uprzejmie. Do usług.

    OdpowiedzUsuń
  37. Toyahu wg. mnie pomysł świetny z tłumaczeniami Noonan, czy innych świadomie wybieranych tekstów, lecz z jednym zastrzeżeniem, że nie zrezygnujesz z własnych tekstów autorskich.
    Mam przekonanie, że to, co dotychczas czynisz + ewentualne tłumaczenia będzie zdecydowanie lepsze, bo będziesz korzystał z własnych obserwacji, doświadczeń i uzdolnień edytorskich, także dobrych, właściwych inspiracji, najlepszych wzorców.
    Gratulować, że nadal "masz ochotę" uważnie obserwować, czytać, także tłumaczyć i pisać własne autorskie teksty, a nawet odpowiadać na komentarze.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...