Gdyby nie ciężkie znudzenie kolejnymi
informacjami dotyczącymi zmagań z koronawirusem z jednej strony, a majowymi
wyborami, które Prezes jeden wie, czy się odbędą, czy nie, prawdopodobnie nigdy
w życiu bym nie usłyszał, że wybitny muzyk, kompozytor, oraz pieśniarz
estradowy Zbigniew Hołdys walczy dziś o to, by się utrzymać przy życiu z prowadzenia w Warszawie
gastronomicznego przybytku o nazwie „Miejsce Chwila”. Tego co on tam oferuje,
mimo pewnych starań, nie udało mi się dowiedzieć, natomiast, właśnie dzięki
wspomnianemu wcześniej znudzeniu, dowiedziałem się, że owo „Miejsce Chwila”
znalazło sie na skraju bankructwa, z tego to mianowicie powodu, że prezes
Kaczyński, a więc ktoś kogo swego czasu Hołdys we własnej osobie nazwał
„chujem”, nie uznał za stosowne umieścić go w grupie beneficjentów programu pod
nazwą „Tarcza Antykryzysowa”. Czemu tak? Bo, jak się okazuje, wprawdzie
gastronomiczny biznes Hołdysa własnie przestał zipać, niemniej jednak on sam
wyciągnął jakieś sumy z innej – jak śmiem
przypuszczać politycznej – działalności i przychód mu się w ten sposób
zrównoważył.
Zajrzyjmy jednak do Onetu, a stamtąd do tak zwanego
„parówkowego” portalu natemat.pl, który uznał za stosowne poinformować świat
cały o nieszczęściu jakie spotkało owego wybitnego artystę w związku z
bezdusznością tego „chuja” Kaczyńskiego:
„Sięgam
do swoich oszczędności, by nie stracić dorobku 10 lat życia. Każda skarbonka ma
jednak dno. Jeśli nic się nie poprawi, zanim do niego dotrzemy, wszystko obróci
się w pył. Ale walczymy. Robimy wszystko, by te 7 osób, które z nami pracują,
nie zostały na lodzie. Są z nami od lat, na umowach o pracę, i nie wyobrażam
sobie, by było inaczej. Mam im powiedzieć, by szukały innej roboty?”
To jednak nie koniec. Pobawmy się w tych
dziwnych czasach dalszą częścią tej kuriozalnej opowieści:
„Miejsce
Chwila jest zbudowana na atmosferze. Personel dobieraliśmy bardzo starannie,
tak by wszystko grało. Nie ścigamy się z nikim na szybkość obsługi. Ważny jest
klimat, przyjaźni ludzie. Tu jest rodzinna atmosfera. Nie chcę tego stracić.
Złożyliśmy wszystkie możliwe wnioski, również na udzielenie kredytu w
kwocie 5 tys. zł. Na razie niestety nie dostaliśmy ani grosza. Okazało się, że
nie łapiemy się na tarczę. Lokal jest częścią mojej firmy, ale ja sam, zupełnie
niezależnie, jako artysta, na początku marca wystawiłem fakturę za coś zupełnie
innego. I w ten sposób wyszło na to, że firma, w tym knajpa, która była
zamknięta od początku miesiąca, miała za duży przychód, by przysługiwała jej
tarcza. Choć nie zarobiła ani centa. Swoją drogą kryterium przychodowe samo w
sobie jest skandaliczne”.
[...]
„Na temat Mateusza Morawieckiego mam bardzo wiele myśli, ale żadna nie jest pozytywna. To mistrz kitu i marketingu, który swego czasu wciskał ludziom kredyty we frankach szwajcarskich , które potem pociągnęły wielu ludzi na dno. Całe szczęście, że nie dałem się w to wtedy wkręcić.
[...]
„Na temat Mateusza Morawieckiego mam bardzo wiele myśli, ale żadna nie jest pozytywna. To mistrz kitu i marketingu, który swego czasu wciskał ludziom kredyty we frankach szwajcarskich , które potem pociągnęły wielu ludzi na dno. Całe szczęście, że nie dałem się w to wtedy wkręcić.
Teraz sprowadza nieatestowane maseczki, które mogą doprowadzić do
tragedii i zakażeń koronawirusem, ale za to robi to największym samolotem , by mieć kolejny telewizyjny obrazek
do swojej propagandy. Na temat tarczy mówi, że uratowała 1,5 mln miejsc pracy,
a przecież to nieprawda. To tylko liczba błagań o ratunek, a nie dostępnych kół
ratunkowych. Małe i średnie firmy toną, a kryteria pomocy są tak zawężone, by
tych kół nie rzucać”.
I teraz coś co z pewnego punktu widzenia
robi wrażenie najciekawsze:
„Żyję
na tym świecie już prawie 70 lat i państwo jakoś nigdy dotąd nie przychyliło
się do mojego punktu widzenia. Gdy miałem kilkanaście lat, milicjanci gonili mnie na długie włosy . Potem już tylko zmieniały się
kwestie sporne”.
Co do przychylania się przez Polskie
Państwo do punktu widzenia Zbigniewa Hołdysa, zamilknę. Gdy chodzi jednak o owe
„kwestie sporne”, to powiem, że moim
zdaniem pan Zbyszek chciał powiedzieć coś takiego bardziej inteligentnego, tyle
że mu nie wyszło i zostajemy z poczuciem pewnego niedosytu. Co do długich
włosów natomiast, to każdy z nas, kto pamięta tamte czasy i nosił jak
najbardziej długie włosy – bo innych wtedy zwyczajnie nie było – wie, że bardziej już tropiono obciętych
krótko na jeża, a dziś po latach efekt tego jest taki, że Hołdys to jest bezczelny idiota, tym większy,
że za idiotów uważa on wszystkich poza sobą.
Jest jednak jeszcze coś, bez czego ów
tekst by pewnie nie powstał. Otóż skarżąc się na to, że ów „chuj” prezes
Kaczyński nie chce go wspomóc finansowo, Zbigniew Hołdys deklaruje co
następuje:
„Zdaję
sobie sprawę, że nie jestem w najgorszej sytuacji. Jeśli okaże się, że nie mamy
za co żyć, wrócę do koncertowania, o ile mi będzie wolno”.
Zapewniając że my PiS Hołdysowi
artystycznie udzielać się pozwolimy, to jednocześnie, skoro, jak sądzę, mi też wolno,
również pozwolę sobie wrócić, tyle że do rozmowy sprzed wielu, wielu lat, kiedy
to ten sam Zbigniew Hołdys, komentując sukces przeboju Phila Collinsa „In The
Air Tonight”, oświadczył – a ja to słyszałem na własne uszy – że gdyby on miał
dostęp do tego typu studia, co ma Collins, to on by takie kawałki robił dzień w
dzień. To był PRL, więc sam rozumiem, że nie było łatwo. Dziś nasi artyści – a
taki Hołdys z pewnością nie jest tu wyjątkiem – mają dostęp do technicznych
możliwości, o jakich Phil Collins w roku 1981 nawet nie śmiał marzyć.
Zapraszam więc całym sercem. kiedy już
wreszcie okaże się, że serce tego „chuja” Kaczyńskiego pozostało zimne jak głaz
i gastronomiczny biznes Zbigniewa Hołdysa upadnie, niech on rzeczywiście wróci
do muzyki i stworzy coś choćby pozornie na miarę tego czegoś. Już się nie mogę
doczekać. Jako pierwszy kupię sobie jego płytę i dam mu się nieco finansowo
odkuć.
https://youtu.be/IeDMnyQzS88
OdpowiedzUsuńZ tego wynika, że ówże Hołdys jako jednolity przedsiębiorca prowadzi kilka (?) przedsięwzięć zarobkowych. Prościej opisując, ma JEDEN kurnik i ileś tam drobiu: kury kaczki, gęsi itd. Od każdego gatunku ma jaja, które wkłada do JEDNEGO koszyka. Od tej chwili kury gdaczą sobie, kaczki kwaczą sobie, gęsi syczą sobie, ale jaja dzielą już JEDEN los, choć ówże jajcarz nagle chciałby inaczej, aby dorwać się do nienawistnych świadczeń.
OdpowiedzUsuńAle jaja!
Zamiast pieprzyć o jakości tarczy powinien zmienić doradcę finansowego. 70 lat? Był czas zmądrzeć.
Pamiętam taki rysunek, na którym jeden klient pubu zwierza się drugiemu: "Miałem zadatki na poetę, byliśmy jednak biedni i nie stać nas było na maszynę do pisania".
OdpowiedzUsuń@2,718
UsuńNew Yorker nigdy nie zawodzi.
... chociaż ostatnio chyba coś się zmienia.
UsuńNie płacz Hołdys,bo tu miejsca brak na twe babskie łzy.
OdpowiedzUsuńA kysz a kysz, biała mysz. A taki Nick Cave, proszę bardzo BAD SEED TEEVEE.
OdpowiedzUsuń