czwartek, 7 maja 2020

Być jak Jarosław Kaczyński


      Gdyby ktoś dziś chciał mi zwrócić uwagę, że moje wcześniejsze prognozy dotyczące przyszłego rozwoju zdarzeń poszły na marne, to ja oczywiście przyjmuję owe pretensje z wypiętą piersią, niemniej pragnę tym samym oświadczyć, że tym co się stało jestem w pełni usatysfakcjonowany, a jak by tego było mało, twierdzę, że moje prognozy zawarte we wczorajszej notce się doskonale sprawdziły: Jarosław Kaczyński mianowicie okazał się po raz nie wiem który zwycięzcą. Gdy bowiem w pewnym momencie złe głosy zaczęły wieszczyć koniec rządu Prawa i Sprawiedliwości, a Jarosław Gowin został ogłoszony niemal już przyszłym Marszałkiem Sejmu, by nie powiedzieć Premierem, okazało się, że do akcji przystąpił sam Prezes i wszystko niemal w jednej chwili zostało sprowadzone do zwykłej, znanej nam dotychczas, polityki.
       Ja oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, co się musiało stać w szeregach tak zwanej „totalnej opozycji”, w momencie gdy oni wszyscy zostali ściągnięci w trybie awaryjnym do Warszawy, by obalić rząd Prawa i Sprawiedliwości i niemal natychmiast jak zajęli tam swoje miejsca, dowiedzieli się, że to jeszcze nie tym razem. To jednak dziś nie ich stan wzburzenia jest naszym problemem. To bowiem co nas dziś zajmuje, to osoba Jarosława Kaczyńskiego, który – bo nie oszukujmy się, Gowin w tej rozgrywce był zaledwie, nie wiedzieć czemu nagle aż tak agresywnym, pionkiem – jednym szybkim ruchem doprowadził do tego, że wszelkie marzenia o przejęciu władzy poszły się, jak to mówi młodzież, jebać.
        A zatem w ciągu zaledwie kilku sekund, i to jak na ironię w czasie telewizyjnej przedwyborczej debaty kandydatów do urzędu prezydenckiego, okazało się, że wszystko to co wydawało się rzeczywistością, zostało wywrócone do góry nogami. I nie dajmy się oszukać komentarzom jakichś wynajętych nie wiadomo gdzie ekspertów, którzy ogłaszają polityczny i moralny sukces Jarosława Gowina. Sytuacja jest bowiem jednoznaczna: wbrew temu czego oczekiwał Gowin i zgodnie z tym, na co liczyło Prawo i Sprawiedliwość, wybory się jednak odbędą, a co ważniejsze, wszelkie informacje o tym, jak to już za chwilę PiS straci w Sejmie większość, okazały się marzeniami ściętej głowy. Właśnie tak: głowy która właśnie została ścięta.
       A zatem patrząc na ów obcięty łeb, zechcijmy wznieść okrzyk radości z tego powodu, że prezes Jarosław Kaczyński ma się dobrze i owo dobre samopoczucie wykorzystuje również dla naszego wspólnego dobra.




13 komentarzy:

  1. Coraz bardziej jestem przekonany, że PiS zostawił im ten Senat w celach terapeutycznych. Do tego taka sytuacja burzy narrację o wszechwładzy Jarosława Kaczyńskiego a opozycja okopując się na "trzeciej osobie w państwie" została jak Himilsbach z j. angielskim.

    OdpowiedzUsuń
  2. @toyah
    Kaczyński kolejny raz potwierdził, że jest jedyną siłą sprawczą (co nienawistni nazywają dyktaturą). Tylko on jest w stanie zapanować nad tym chaosem, którego wszyscy już mają powyżej uszu (nawet wyborcy opozycji).
    Granie opozycji i jej mediów na chaos i destrukcję obróciło się przeciwko nim, bo ludzie już naprawdę chcą spokoju. Senat został ośmieszony, a przy okazji to nadymanie się Grodzkiego i porzucenie jakichkolwiek pozorów odebrało mu resztkę wiarygodności. Przecież wystarczyłoby, żeby od razu podjął konsultacje nad ustawą i przegłosował po dwóch/ trzech tygodniach. Nic by to specjalnie nie zmieniło, a pozwoliłoby mu zachować twarz poważnego polityka. On jednak musiał zaznaczyć swoją ważność i na końcu spanikować, zarządzając głosowanie, kiedy 13 senatorów PiSu było nieobecnych.
    Przy okazji tego zamieszania kilku polityków zostało totalnie skompromitowanych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @orjan
      Niestety, tak jak to sformułowałem w odpowiedzi Orjanowi, słowo "kompromitacja" jest również niczym innym jak nic nie znaczącym cieniem cienia.

      Usuń
  3. Chyba tu jest lepsze miejsce na mój komentarz spod poprzedniego felietonu więc przeklejam i uzupełniam.

    1) Przeklejam:

    @toyah

    Okazuje się, że moja intuicja nie zawiodła: Gowin względem opozycji okazał się DE FACTO prowokatorem.

    Czy miał taki zamiar od razu, czy też zamiar dojrzał dopiero "pod wpływem", to dla opozycji nie ma żadnego znaczenia, bo jak w tej przyśpiewce góralskiej:

    "W Zakopanem, mieście równem,
    zabił juhas bacę gównem.
    Cy go zabił, cy nie zabił
    W każdym razie go osłabił."

    2) uzupełniam

    Czy takie same efekty powstały w PiS? Na pewno nie, a to dlatego, że na zdrowy rozum są tylko dwie możliwości:

    a) J. Kaczyński od początku był z J. Gowinem umówiony i z jego pomocą (mniejsza,czy świadomą) przeprowadził coś, co wojskowi nazywają "rozpoznanie bojem", albo zależnie od potrzeby "uderzeniem uprzedzającym". No i jak mówi poeta:

    "Profesura chamstwa w Senacie
    Podciągnęła pod szyję gacie.
    I tak została."

    b) J. Gowin rzeczywiście fiknął, ale jeśli nawet tym razem odfiknął, to w następne fikanie nikt już nie uwierzy, choć skłonność fikania każdy weźmie pod uwagę:

    https://www.youtube.com/watch?v=82EQeAVwSAo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @orjan
      To, że akcja Gowina była w pełni zamierzona wcześniej, to nie jest wcale taka znowu nieprawdopodobna hipoteza.

      Usuń
    2. w sensie - zamierzona przez J. Kaczyńskiego.

      Usuń
  4. @crimsonking, @Ginewra
    Biorąc pod uwagę, że Senat praktycznie jest niemal bezwolny wobec decyzji Sejmu, to nie duża strata.

    Tak sobie myślę że to, odpuszczenie właściwie, głosowania w Senacie takie całkiem przypadkowe wcale nie było(aż 13 głosów?).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Mateusz

      Tego się nigdy nie dowiemy. W każdym jednak razie, jeśli to prawda, że Grodzki obiecał klubom, że głosowanie odbędzie się nazajutrz, to podczas "znienackiego" głosowania nie jest interesująca nieobecność tych 13-tu od PiS. Interesująca jest 100% obecność tzw. opozycji.

      W tym mamy dowód na oszustwo przeciwko grupie senatorów i dowód - co do samej istoty - na bolszewicki pucz w Senacie.

      Gratuluję stronnikom opozycji!


      Usuń
    2. @All

      Wydaje mi się, że u zbiegu WCZEŚNIEJ wyznaczonego terminu wyborów z wybuchem pandemii PiS jednak popełnił istotny błąd serwując i podtrzymując narrację, że "przede wszystkim bezpieczeństwo wyborców".

      Jak to jest, że śpiewamy: ... Dla Ojczyzny ratowania wrócim się przez morze ... i zarazem godzimy się, aby wszyscy obywatele porzucili DOBROWOLNY obowiązek wobec Polski? Także ci, którzy porzucić nie chcą.

      Z jednej strony godzimy się, aby tysiące obywateli pracowało dla innych (transport, sklepy, już o służbie zdrowia nie wspominając), a z drugiej strony zakładamy, że nie znajdą się chętni do obsadzenia komisji wyborczych, ani chętni przyjść zagłosować w zwykłym trybie plus maseczka i rękawiczki.

      Czy ktoś sprawdził ilość złożonych deklaracji do komisji wyborczych. Dlaczego pozwolono jakimś platfusim watażkom samorządowym na sabotaż obowiązku organizacji wyborów? Odbędą się, czy nie odbędą, ich psim obowiązkiem było wybory przygotować wg normalnego trybu na 10 maja.
      To samo dotyczy PKW, która zwolniła się od obowiązku, bo może wejdą przepisy o głosowaniu korespondencyjnym, a może wybory się nie odbędą. To tu a nie w działaniach PiS powstał pełzający organizacyjny burdel skutkujący w końcu niezdolnością dotrzymania terminu 10 maja.

      Wyżej użyłem określenia "dobrowolny obowiązek". To wcale nie jest oksymoron, bo chodzi o obowiązek obywatelski, który obywatel SAM SOBIE może narzucić, a jeśli sobie nie narzuci, bo się boi, czy nie chce, to wolna wola i proszę bez pretensji.
      Gdy Polsce chwilowo nic nie trzeba, to i tak wszyscy "jak Czarniecki do Poznania ..."

      Wybory byłyby ważne bez względu na frekwencję i potrzebowała ich Polska. Proszę tak dalej, to zobaczymy dokąd sobie od nas pójdzie. Tej szkody nie da się załatać jakimś porozumieniem.

      Usuń
    3. @orjan
      Ogólnie rzecz biorąc zgoda, natomiast nie do końca się zgadzam z owym "psim obowiązkiem". Przepraszam Cię bardzo, ale kogo obchodzi jakiś psi obowiązek? On od wielu już lat jest wyłącznie pustym frazesem.

      Usuń
    4. @toyah

      Moim zamiarem było skonfrontować, że wobec ciągłości Państwa jako stawki wyboru Prezydenta RP wyborcy mają dobrowolny obowiązek (wyjaśniłem), ALE wszelkie organy władz samo, czy rządowych oraz parlamentarzyści mają psi obowiązek.

      Do czego zaś poczuwają się ci zobowiązani pochodzący z poręki opozycji i gdzie mają swoje konstytucyjne obowiązki, to właśnie zobaczyliśmy po przeciwnej stronie ich psiej miski.

      Gdziekolwiek oni mają Polskę, to - frazes, czy nie frazes - określenia "psi obowiązek" nie stosuje się w języku polskim wobec ludzi rzeczywiście honorowych, bo tych napominać nie trzeba. Natomiast od samozwańczych człowieków honoru wymagać nie warto; groch o ścianę.

      Usuń
    5. @orjan
      "...to podczas "znienackiego" głosowania nie jest interesująca nieobecność tych 13-tu od PiS. Interesująca jest 100% obecność tzw. opozycji."

      To troche zmienia postać rzeczy, ale tym bardziej potwierdza, że JK świetnie to wszystko rozegrał.

      Usuń
  5. Miałam się nie odzywać, bo nie lubię gadać o "oczywistych oczywistościach":) Ale muszę:) Poglądy Orjana oceniam 1000%/100%, a jak się nie da to tylko 100/100.
    psssyt.
    z przyjemnością Cię czytam Toyahu
    pisz:)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...