Wczoraj na lekcji czytaliśmy kolejny
fragment z książki Rusha Limbaugh „The Way Things Ought To Be”, tym razem jego
refleksje antyaborcyjne, i to co się nam trafiło zrobiło na nas takie wrażenie,
że przetłumaczyłem kilka z tych zdań i zdecydowałem się je dziś tu zamieścić.
Polecam. Całkowicie w oderwaniu od bieżących kontekstów i bez szczególnych
intencji. Tylko przez to, że uważam ten tekst zwyczajnie za bardzo mocny. I
tyle.
Czemu radykałom walczącym o prawo wyboru
tak bardzo zależy na tym, by kobiecie, która decyduje się nie przerywać ciąży,
jej prawo wyboru wybić z głowy? Wyobraźmy sobie jedną z nich, jak udaje się do
kliniki prowadzonej przez organizację Planned Parenthood po to by dokonać
aborcji. Tuż przed wejściem zostaje zatrzymana przez aktywistów Operation
Rescue, którzy informują ją, że mają przygotowane dla niej schronienie, gdzie
może zamieszkać i otrzymać wszelką potrzebną opiekę. Może urodzić swoje dziecko
i nawet jeśli zdecyduje się je oddać do adopcji, ono przynajmniej będzie żyło.
A zatem czemu w tego typu sytuacji radykalne feministki wpadają w aż taką
wściekłość? Jakie interesy są zagrożone? Po co dostawać aż takiej cholery, gdy
kobieta chcąca przerwać ciążę zmienia zdanie, a rzekomą wartością jest prawo
wyboru?
Otóż pierwszym powodem owej irytacji jest
to, że aborcja to paliwo napędzające ich polityczne interesy. To ona stanowi sakrament feministycznej religii. W
tym zatem tkwi definicja i faktyczny interes feminazistów, czyli radykalnych
feministek, których celem jest dopilnowanie, by przeprowadzano tak dużo
aborcji, jak to tylko jest możliwe. Oto główny sposób na zachowanie władzy. Drugim z powodów, dlaczego
one się aż tak denerwują, są pieniądze. Ile razy wzbudzane są jakiekolwiek
publiczne kontrowersje, powinniśmy zawsze w tle szukać ewentualnych pieniędzy.
Wspomniałem kiedyś, że pogoń za pieniądzem stanowi bardzo często wytłumaczenie,
czemu ludzie mają takie a nie inne poglądy. Aborcja to w naszym kraju naprawdę wielki
biznes. Pomyślcie tylko: 1,5 milionów aborcji rocznie, powiedzmy że każda po
300 dolarów, a to w sumie rok rocznie daje 450 milionów dolarów. Mówimy o
naprawdę wielkich pieniądzach, które zarabia się na przerywaniu ciąży.
Kiedy na początku lat 80. Francuzi wymyślili tabletkę RU-486, przeciwko
niej protestowali nie tylko przedstawiciele ruchów pro-life. Również swoje
wątpliwości wyrażało wielu proaborcyjnych działaczy, często nawet występując bezpośrednio
przeciwko wprowadzaniu jej do sprzedaży. Czemu? A temu mianowicie, że owa
tabletka wyprowadziła aborcję, a przy tym też ogromne pieniądze, z aborcyjnych klinik
i zamknęła ją w prywatnej przestrzeni ubikacji. I to wtedy dopiero, gdy
działacze zorientowali się, że walka z ową francuską tabletką szkodzi ich
publicznemu wizerunkowi, zdecydowali się zmienić front.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.