W dwóch ostatnich tekstach – pomijając
naturalnie ów wczorajszy wybryk z Marcinem Matczakiem – przyznałem się do tego,
że po raz pierwszy chyba od czasu, gdy samodzielnie zacząłem oceniać wydarzenia
polityczne, znalazłem się w miejscu, skąd nie jestem w stanie dojrzeć
kompletnie nic, poza osobą prezesa Kaczyńskiego, który, w co nieustannie
wierzę, trzyma nad wszystkim kontrolę. No ale, powtarzam, gdy chodzi o moje
osobiste talenty, czuję się rzucony na liny. Od wczoraj jednak nastrój mi się
znacznie pogorszył, bo nie dość że nie wiem, co się aktualnie dzieje i dokąd to
co się dzieje zmierza, to jeszcze zaczynam sobie wyobrażać scenariusze naprawdę
niewesołe. Zaczynam sobie bowiem wyobrażać Polskę pogrążoną w politycznym, a
przez to każdym innym, chaosie, z którego nie będziemy mieli jakiegokolwiek
sensownego wyjścia. A wszystko w imię jednego i tylko jednego celu: pozbawienia
Prawa i Sprawiedliwości władzy.
Obserwuję wykresy związane z tak zwaną
„pandemią”, widzę, że – pomijając te nieszczęsne kopalnie w Murckach i
okolicach – wszystko się stopniowo uspokaja, a jak donoszą media, już od
kolejnego tygodnia wreszcie będziemy mogli pójść do fryzjera, i myślę sobie, że
tak naprawdę z tego wszystkiego zostało nam tylko jedno zmartwienie, a mianowicie
obawa, że do 5 sierpnia nie uda nam się wybrać prezydenta i znajdziemy się jako
Państwo w czarnej dziurze.
Ja wiem, że może trochę histeryzuję,
jednak chciałbym zwrócić uwagę na coś – i wcale nie mam tu na myśli wystąpień
kolejnych polityków opozycji, czy szaleństw starych sędziów Sądu
Najwyższego,ale wypowiedź jakiej dla portalu onet.pl udzielił niegdysiejszy
oraz niesławny prezydent RP, Bronisław Komorowski. Otóż komentując ostatnie
polityczne rozstrzygnięcia – niewykluczone, że całkiem chwilowe – ów dziwny
człowiek podzielił się z nami następującą refleksją dotyczącą akurat Jarosława
Gowina:
„Nikt nie
zapomina w polityce takich zachowań. Każdy chce ukarać za nielojalność. Czasami
mądrość etapu podpowiada, aby z tym poczekać albo jakoś odłożyć w czasie, ale
ja na miejscu Jarosława Gowina bym się po prostu w ciemnych zaułkach zawsze za
siebie oglądał, czy mu coś nie grozi, jakieś niebezpieczeństwo. I on o tym
doskonale wie”.
Wypowiedź Komorowskiego przeszła albo
niezauważona, albo została potraktowana jako jeszcze jeden wesoły wybryk tego kogoś,
ja jednak mam w stosunku do niej dokładnie trzy uwagi. Po pierwsze, w moim
pojęciu, ona wyjątkowo dobitnie potwierdza znany nam już od dawna fakt, że
Komorowski to zwykły przygłup i w tym temacie nie chce mi się nawet więcej
wypowiadać. Druga rzecz jest taka, że on, sugerując, że przeciwnicy rządu Prawa
i Sprawiedliwości to zwyczajna miejska żulownia, której należy się wystrzegać w
obawie o swoje zdrowie i życie, najwyraźniej już nie kontroluje kierunków. Trzecia natomiast uwaga, jaką chciałem się tu
podzielić, to ta że gdyby to mnie się zdarzyło coś takiego, że ktoś gdzieś poradziłby
mi bym się miał na baczności, bo może mi się przydarzyć jakaś krzywda, to ja
bym ową informację natychmiast zgłosił na policję, jako groźbę karalną. I
jestem pewien, że policja by moje zgłoszenie potraktowała jak najbardziej
poważnie. Mało tego. Gdyby choćby jakimś niezwykłym przypadkiem coś mi się
faktycznie przydarzyło i zostałbym ciężko pobity, lub zwyczajnie zatłuczony na
śmierć, to ów żartowniś – bo jak wiemy, my mamy do czynienia wyłącznie z
żartownisiami, których marzenia realizują już poważniejsi specjaliści od mokrej
roboty – miałby naprawdę ciężkie kłopoty. Podobnie tutaj. Gdyby któregoś dnia
Jarosławowi Gowinowi przydarzyło się jakieś nieszczęście, to ja nie widzę
powodu, by jednym z głównych podejrzanych został sam były prezydent Bronisław
Komorowski. I tu widzimy może jeszcze wyraźniej ciężką tępotę tego człowieka.
Nie o tym jednak chciałem
pisać. To co mnie dziś martwi to znów stan, w jakim oni – a mam nadzieję, że
wszyscy wiemy, kogo mam na myśli – zwyczajnie oszaleli. Mało tego. Rzecz bowiem
w tym, że nie dość że oni oszaleli, to owo szaleństwo zostało potraktowane
przez większość jako część krajobrazu, w jakim żyjemy od pięciu lat. Jak wiele
na to wskazuje, społeczna atmosfera jest dziś taka, że cokolwiek się
ewentualnie wydarzy, a mam tu na myśli również wydarzenia absolutnie kluczowe
dla naszej państwowości, traktowane jest przez tych, którzy wydawałoby się
powinni trzymać rękę na pulsie, jako jeszcze jedna z serii przygód na ich
drodze towarzyskiej i ewentualnie zawodowej.
Jak już parokrotnie tu
podkreślałem, mam wielką nadzieję, że z tego całego nieszczęścia jakoś uda nam
się ostatecznie wyrwać i wszystko wróci na normalne tory. Bo jeśli nie, to ja
nawet nie umiem sobie wyobrazić odpowiedniego obrazka, który by to co nam grozi
nam odpowiednio przedstawił.
Komorowski najwyraźniej lubi takie pogróżki. „Prezydent gdzieś poleci i wszystko się zmieni”
OdpowiedzUsuń@Unknown
UsuńObawiam się że tam kontekst był jednak całkiem niewinny.
Zapewne ta wypowiedź B.Komorowskiego jest jakoś osadzona w kontekście, ale równie dobrze można ją odebrać jako pogróżkę ze strony PO. Ww końcu ich Gowin też zdradził...
OdpowiedzUsuńGdyby pan B.K. był moim ojcem, to grzecznie poprosiłabym go, żeby zechciał nie zajmować stanowiska w żadnej publicznej sprawie. Ale przypuszczam, że nawet jego teść nie miałby na niego wpływu. Pan B.K. jest albo sprzedany albo tylko głupi. Obydwie wersje nie są dla nas dobre. W końcu prawie połowa głosujących go przyklepała. Aż prawie połowa. Niestety.
OdpowiedzUsuń