Zbliża się kolejny weekend, do
kiosków trafia kolejny numer „Warszawskiej Gazety”, a ja dziś dla tych z nas,
którzy albo owego tygodnika nie kupują, albo kupić nie mogą, przedstawiam swój
najnowszy felieton. Pierwszy w ogóle, który red. Bachurskiemu się nie spodobał,
o czym on sam mnie uczciwie poinformował.
Wszyscy chyba jesteśmy pod wrażeniem
filmu Sylwestra Latkowskiego o pedofilskich praktykach, jakie przez całe osiem
lat rządów tak zwanego „układu trójmiejskiego” miały miejsce w pewnym sopockim
klubie. Jesteśmy pod wrażeniem tego, cośmy tam obejrzeli, nawet jeśli część z
nas wszystko to wiedziała już dużo wcześniej, a nawet jeśli do samego Latkowskiego
mamy najbardziej uzasadnione zastrzeżenia. To wszystko bowiem, czego po raz
niechby i kolejny dowiadujemy się na temat procederu sprzedaży dzieci osobom z
pozycją oraz pieniędzmi, będzie musiało na nas robić wrażenie za każdym razem
jak ów temat będzie wracał; tym bardziej gdy będzie wracał całkowicie
bezkarnie.
To jednak na co ja bym chciał zwrócić
uwagę, to nie zepsucie konkretnych osób i instytucji, oraz wspomnianą
bezkarność jednych i drugich. Moim zdaniem bowiem to co się tam stało – a
jestem głęboko przekonany, że się stało rzeczywiście, i do tego by to wiedzieć Sylwester
Latkowski nie jest mi wcale potrzebny – to nie tyle wynik owego zepsucia, ale
pewnej bardzo ciemnej strony ludzkiej natury i współczesnej cywilizacji, która
udziela owej czerni powszechnego wsparcia.
O co mi chodzi, już wyjaśniam na
przykładzie pewnego dość już starego filmu pod tytułem „8 mm”. Rzecz polega na
tym, że Nicolas Cage jest prywatnym detektywem, który zostaje wynajęty przez
pewną bogatą wdowę, do zbadania historii pornograficznej taśmy, którą ta znalazła
w sejfie zmarłego męża. Otóż na owej taśmie przedstawione jest coś co robi
wrażenie autentycznego morderstwa i ona chce wiedzieć, czy owo morderstwo miało
faktycznie miejsce, czy stanowiło wyłącznie realistyczną inscenizację. Wyrusza
więc Cage w miasto, zaczynając od zwykłych seks shopów, by następnie schodzić
coraz niżej w głąb owego przemysłu, z jedną ofertą: Ile trzeba zapłacić i komu
nie za zwykły seks, nie za udawaną przemoc, nie za udawane tortury, nie
wreszcie za udawane morderstwo, ale za morderstwo prawdziwe? A przesłanie owego
filmu jest takie, że jeśli tylko pojawi się odpowiedni klient z odpowiednimi
pieniędzmi, dostanie wszystko czego chce. Od momentu bowiem gdy zaistnieje rynek
obsługujący ludzi uzależnionych od seksu, ten sam rynek w sposób wręcz
automatyczny musi ową ofertę coraz bardziej uatrakcyjniać i nie ma ludzkiego
sposobu, by w pewnym momencie przy ladzie nie pojawił się klient, który
wszystko co dotychczas było na półce, przebije.
Otóż moim zdaniem nie ma też takiego
sposobu, by skoro ktoś kiedyś wpadł na pomysł projektu o nazwie „Zatoka Sztuki”
i zaczął go z sukcesem realizować, którykolwiek z jego uczestników nagle
zaprotestował i powiedział: „Przepraszam, ale to już jest przesada”. A zatem
powtarzam – ja nie potrzebuję Latkowskiego z jego filmem, by wiedzieć, że jeśli
w ofercie tego klubu była zabawa na całego, to ta zabawa musiała być powszechna
i na całego. A całe oburzenie prezydenta Karnowskiego jest dla mnie jeszcze
śmieszniejsze niż ta jego głupia fryzura.
Jako rodowity gdańszczanin mogę tylko powiedzieć,że w Trójmieście wszyscy wielbiciele sobotniego imprezowania i nie tylko oni doskonale wiedzieli co się dzieje w tym kurwidołku.Karnowski z pewnością nie wiedział.bo podobno w tym czasie mył swoją trwałą.
OdpowiedzUsuń