Nie wiem, jak do tego doszło, ale mimo
że rodzinnie jesteśmy tu związani wystarczająco mocno, od pewnego czasu
utrzymujemy dodatkowy kontakt przez aplikację o nazwie Messenger. Tych
Czytelników, którzy nie interesują się tego rodzaju nowinkami chciałbym
poinformować, że pomysł polega na tym byśmy połączeniem internetowym, przez
adres „Rodzinka”, moja żona, nasza młodsza córka, ja, syn z synową, oraz – last
but not least – córka starsza utrzymywali stały internetowy kontakt,
przekazując sobie wszelkie nasze możliwe myśli na bieżąco, a w ten sposób przy
okazji informowali się wzajemnie, że żyjemy i mamy się dobrze.
Gadamy sobie więc od długich miesięcy, na
tyle intensywnie, że ja akurat nie jestem nawet w stanie za tym nadążać, ale
powiem szczerze, że moment, gdy znajdę chwilę, by przestudiować wszystkie wpisy
z minionych kilku godzin, to jest to dla mnie radość nieporównywalna z niczym
innym. I oto, proszę sobie wyobrazić, że syn mój zapoznał nas wczoraj pod
wieczór z tekstem wrzuconym zupełnie gdzie indziej przez poetę – moim zresztą
zdaniem nadzwyczaj utalentowanego – Adama Zagajewskiego, tym razem już jednak
nie wierszem, w czym on bywa naprawdę wielki, lecz diagnozą ściśle polityczną o
następującej treści:
„Podłości
nie da się mierzyć jak temperatury czy odległości, gdyby jednak istniał
podłościomierz, to ostatnie działania naszej szanownej rządzącej partii
znalazłyby się na samym skraju pomiarów”.
Jeśli ktoś liczy na to, że ja w tym
momencie użyję wszystkich swoich umiejętności, by zwrócić uwagę temu
nieszczęśnikowi o jednym jedynym talencie, jak bardzo się zagubił w labiryncie
swojej inteligencji, jest w dużym błędzie. Ja nie widzę najmniejszego sensu, by
komuś takiemu jak aktor, piosenkarz, literat, czy choćby profesor uniwersytetu
tłumaczyć cokolwiek, a więc nie zamierzam też wskazywać Zagajewskiemu na postne
miejsca w jego myśleniu. Chcę natomiast w dalszym ciągu kontynuować temat
Messengera i naszych rodzinnych relacji. Otóż chwilę przed tym jak syn mój
wrzucił cytat z wypowiedzi Zagajewskiego, na spacer z naszym psem udała się
nasza córka i, jak rozumiem, w reakcji na owo doniesienie napisała co
następuje:
„Znów
cały księżyc widać, mimo że jest kawałek”.
O co mi chodzi? Otóż moim zdaniem,
niezależnie od tego, czy Jarosław Gowin zdoła przepchnąć przez tę scenę –
jakiekolwiek by one były – swoje projekty, efekt będzie taki jak zawsze: oni
będą coraz bardziej pogrążeni w swoim obłędzie, natomiast my, konsekwentnie jak
najbardziej realizując swoje marzenia, będziemy każdego wieczora patrzeć w
niebo i sprawdzać, czy Księżyc jest wciąż na swoim miejscu. I w tym leży nasza
przewaga. Im natomiast pozostaje już tylko wieczna wściekłość.
@toyah
OdpowiedzUsuńCiekawe co go "siekło". Jeśli od poety nie wymagamy, aby "różnił się pięknie", to przynajmniej niech on sam nie będzie podły.
@orjan
UsuńMoim zdaniem on bardzo liczy na to że dostanie Nobla. Przede wszystkim jego nazwisko pojawia się tam już od pewnego czasu. A poza tym on wie, że zaangażowanie w walkę z polskim faszyzmem przynosi dobre efekty. Vide Szymborska i Tokarczuk. Jedyne co w tym dobre, to to, że jeśli on tego Nobla dostanie, to wreszcie będzie to zasłużone. To jest wspaniały poeta.
@toyah
OdpowiedzUsuńPo chwilowym namyśle, zmieniam powyżej ostatni przymiotnik na "zacietrzewiony".
Koguty cietrzewia, mianowicie, zbierają się na platfo..., sory, na terenie otwartym i szybko tam biegają po ziemi, wydając głośne okrzyki, po których następują długie modulowane odgłosy (tzw. bełkotanie i czuszykanie).
Rozkładają wachlarzowato ogon, unosząc go prostopadle do ziemi, opuszczają skrzydła, wyciągają poziomo szyję i stroszą pióra. Co jakiś czas w tej postawie podskakują, podfruwają lub wzlatują.
Taka postawa nadaje im potężniejszą sylwetkę, niż mają w rzeczywistości. Próbują w ten sposób przestraszyć rywali, ale i zaimponować kurom.
(na odpowiedzialność ciotki Wiki)
@toyah
OdpowiedzUsuńZresztą, bo ja wiem, może chodzi o głuszca? Głuchy to on nie jest, tylko w finale tokowania przestaje słyszeć co się wokół dzieje i stając się wtedy łatwą ofiarą. Z tego nawet Darwin nie wyleczy.
W miejscach, w których występowanie cietrzewia pokrywa się z występowaniem głuszca, są spotykane skrzekoty – bezpłodne mieszańce tych gatunków. Nazwa osobnicza wszystko wyjaśnia.