Po tym jak opublikowałem wczoraj tekst o
Międzynarodowym Dniu Ziemi, zgłosił się do mnie na Facebooku kolega Kula i
poinformował mnie, że z pomysłem owego święta wyszedł Żyd z Filadelfii
nazwiskiem Ira Einhorn, swego czasu nadzwyczaj celebrowany działacz ekologiczny
oraz zabójca swojej byłej dziewczyny, obecnie odsiadujący karę dożywotniego
więzienia. Dotychczas jedyny Einhorn, o jakim słyszałem, miał na imię Larry i
zapadł mi w pamięć przez to, że w roku 1964, wspólnie ze swoim kumplem o
nazwisku Richie Victor, wykupił z dwóch amerykańskich hoteli pościel w której
spali Beatlesi, z tą myślą, że potną ją na drobne kawałki, następnie sprzedadzą
je po dolarze za sztukę i zbiją na tym fortunę. Z planu nic nie wyszło, bo pościeli ze śladami spermy Johna, Paula, George'a i Ringo nikt nie chciał od nich kupić, ja jednak, jak
mówię, o tym zabawnym planie usłyszałem i od razu sobie to nazwisko
skojarzyłem. Sprawdziłem więc naturalnie owego Irę i od razu dowiedziałem się
dwóch rzeczy. Przede wszystkim on już nie odsiaduje dożywocia, bo dopiero co,
ledwie parę tygodni temu, wykitował, a po drugie, wcale nie ma pewności, czy to on
był faktycznym pomysłodawcą i organizatorem wspomnianego wcześniej eventu. Sam wprawdzie utrzymywał, że tak to właśnie było, jednak jego znajomi twierdzą, że to
nieprawda. Ponieważ zatem on, jako porządny psychopata, może równie dobrze
zmyślać, a oni z kolei, mogą próbować się od niego dystansować, bo co to w
końcu za zaszczyt paradować z psychopatycznym mordercą na sztandarach, sprawstwo
kierownicze tego idiotyzmu będzie musiało pozostać nieustalone.
Wiemy natomiast masę innych rzeczy i one
powinny nas zdecydowanie zaciekawić. Otóż ów Einhorn urodził się w roku 1940
i w latach 60-tych, jako student na
Uniwersytecie Pensylwanii, jak wiele jego koleżanek i kolegów zaangażował się w
komunizm, również o profilu ekologicznym. Co on tak dokładnie wyrabiał ani nie wiem, ani
wiedzieć nie potrzebuję, natomiast domyślam się, że musiało mu iść bardzo
dobrze, skoro wkrótce został zatrudniony na Uniwersytecie Harvarda na
stanowisku wykładowcy w Instytucie Nauk Politycznych, a wielu historyków do
dziś twierdzi, że dla owego ruchu Einhorn był postacią niemal tak ważną jak
Jerry Rubin, Abbie Hoffman, Timothy Leary, czy Allen Ginsberg.
Na początku lat 70-tych związał się z prześliczną dziewczyną z Texasu, niejaką Holly Maddux, która po pięciu latach, w roku 1977,
od niego odeszła, a gdy zwabiona przez niego, wróciła na chwilę, by zabrać
swoje rzeczy, zniknęła i nikt jej nie widział do czasu aż 18 miesięcy później
mieszkanie Einhorna zaczęło tak cuchnąć, że sąsiedzi wezwali policję, która w
kufrze w garderobie odkryła jej rozczłonkowane i rozkładające się ciało.
Einhorn z miejsca oczywiście zaczął twierdzić, że został bezczelnie wrobiony
przez CIA, mimo to został aresztowany i oskarżony o morderstwo. I w tym
momencie zaczęły się dziać rzeczy naprawdę ciekawe. Najpierw adwokat wynajęty
przez korporacje, które przez całe lata Einhorna utrzymywały, finansując jego
nauczania, wywalczył dla Einhorna zwolnienie za kaucją w wysokości $40000, którą
zapłaciła niejaka Phyllis Lambert, kobieta, swoją drogą, warta osobnej uwagi, a ten tuż przed rozpoczęciem procesu, korzystając z pomocy pewnych bardzo
ustosunkowanych osób, które traktowały go jako swojego guru, w roku 1981 zwiał do Europy.
Przez kolejne 17 lat kręcił się Einhorn
tu i ówdzie, w pewnym momencie poznał nawet pewną Szwedkę, z którą się ożenił,
no a kiedy wreszcie w roku 1996 sąd w Pensylwanii skazał go zaocznie na
bezwzględne dożywocie, zaledwie rok później został odnaleziony przez FBI we
Francji, gdzie mieszkał pod nazwiskiem Eugène Mallon, tam go aresztowano, a władze
amerykańskie zwróciły się z prośbą o ekstradycję. I wtedy okazało się, że
Francja nie wyda Stanom Einhorna, ponieważ choć on został skazany zaledwie na
dożywocie, francuski sąd obawia się, że po powrocie wyrok zostanie zmieniony na
karę śmierci, a na to Francja, jako kraj cywilizowany zgodzić się nie może. Na
wszelki wypadek jednak, Einhorn szukał kolejnych zabezpieczeń i ostatecznie
zwrócił się o ratunek do Eurpejskiego Sądu Praw Człowieka, który zadecydował,
że ponieważ w momencie gdy sąd w Pensylwanii wydawał wyrok, Einhorn był na sali
nieobecny i nie mógł się bronić, proces powinien być przeprowadzony od
początku, a decyzję tę oficjalnie zatwierdził sąd w Bordeaux i prośbę o
ekstradycję oddalił.
W odpowiedzi na ów wyrok, 35 członków
Kongresu zwróciło się do prezydenta Chiraca o spowodowanie ekstradycji Enhorna, ten jednak odpowiedział, że zgodnie z francuskim prawem, on nie jest w stanie w
żaden sposób naciskać na sądy i Einhorn ma pozostać wolny. Tu determinacja
Amerykanów by ściągnąć Einhorna do kraju była tak wielka, że w roku 1998 władze
stanowe w Pensylwanii przegłosowały specjalną ustawę, zgodnie z którą Einhorn
będzie mógł po powrocie do Stanów wnieść o nowy proces. W tym zatem momencie obrońcy
Einhorna ogłosili, że nowa ustawa jest niezgodna z amerykańską konstytucją i ponownie
wnieśli o oddalenie wniosku o ekstradycję. Tym razem jednak francuski sąd musiał przyznać, że nie jest w
mocy oceniać praw obowiązujących w obcych państwach i sprawa Einhorna pozostała w zawieszeniu. W tym momencie zainterweniowała francuska Partia Zielonych i
zakomunikowała, że skoro nowa ustawa nie może zostać zakwestionowana, to
Amerykanie muszą zagwarantować, że kiedy Einhorn wróci do kraju, oni się z niej
nie wycofają. Ostatecznie jednak najpierw premier Jospin, a potem francuska Rada
Stanu zdecydowały, że nie będą się wtrącać w amerykańskie prawo i postanowiono
Einhorna Ameryce wydać. Ten jeszcze postanowił wykonać swój najlepszy numer,
podrzynając sobie gardło i po raz drugi, tym razem, jako człowiek poraniony apelując do Europejskiego Sądu Praw Człowieka, jednak na próżno i wreszcie 20
lipca 2001 roku pofrunął Einhorn do Stanów.
Zgodnie z obietnicą, stanął ponownie
przed sądem tłumacząc, jak to CIA podrzuciło mu trupa jego dziewczyny za to, że
ten chciał ujawnić pewne bardzo niewygodne dla rządu Stanów Zjednoczonych
fakty, i po miesiącu procesu plus dwóch godzinach narady, 17 października 2002 roku,
ława przysięgłych ponownie uznała Einhorna winnym i skazała go na bezwzględne
dożywocie.
I
tu jest coś być może w tym najciekawszego. Otóż, po to zapewne, by wynagrodzić
Einhornowi wszystkie doznane przykrości, no a przede wszystkim ów nadzwyczaj
surowy wyrok, skierowano go do odbycia kary do średnio ciężkiego więzienia SCI
Houtzdale, gdzie spędził pierwsze 14 lat, a potem przerzucono go do nadzwyczaj
łagodnego ośrodka o nazwie SCI Laurel Highlands, gdzie jeszcze przez kolejne cztery
lata sobie poużywał życia, by wreszcie kopnąć w kalendarz. Jak się zdaje, nawet nie na
koronowirusa.
Do końca życia nie przyznał się do
zamordowania Maddux, twierdząc, że nie ma pojęcia, jak to się stało, że ona
rozkładała się u niego w garderobie przez 18 miesięcy, a on nic nie zauważył.
Widocznie on jak najbardziej słusznie poświęcił całe swoje młode życie na śledzenie nielegalnych działań rządu USA, mających na celu robienie z porządnym obywatelem, co mu przyjdzie do głowy.
Jedyna rozsądna rzecz,która mu wyszła w życiu to odwalenie kity.Szkoda,że tak późno.Zaiste dziwna nacja.
OdpowiedzUsuń