Przyznaję, że za pomysłem na dzisiejszą notkę stoją względy obrzydliwie
partyklularne, a związane z tym, że wczoraj po raz drugi w życiu – pierwszy raz
to było wtedy, gdy rodziła sie moja młodsza córka i obsługa porodu mnie do tego
zmusiła – założyłem sobie na twarz tak zwaną „maseczkę”. Założyłem, to mało
zresztą powiedziane; ja nie dość że ją założyłem, to przez okres dwa razy po
godzinie usiłowałem w niej paradować po okolicy. I oto, proszę sobie wyobrazić,
po raz pierwszy od wielu, wielu lat dostałem cholery na władzę, którą w taki
czy inny sposób popieram od roku 1990. Rzecz w tym, że mnie ta maseczka przede
wszystkim odbiera oddech, następnie kompletnie nie do zniesienia grzeje w
twarz, a jak by tego było mało, sprawia że okulary mam nieustannie zaparowane.
Krótko mówiąc, ja w tej maseczce z jednej strony nie jestem sobie w stanie
wyobrazić, bym potrafił realizować na co dzień zalecenia podstawione przede mną
przez mój rząd, a z drugiej mam wręcz desperacką nadzieję, że z tym swoimi
fanaberiami należę do na tyle drobnej mniejszości, by nasza władza to co się
może już niedługo stać wytrzymała.
Szykuję
się więc do kolejnego wyjścia na ulicę w zaciągniętej na usta i nos maseczce, a
jednocześnie widzę i słucham ministra Szumowskiego, jak do mnie mówi, że mam
się przygotować na to, że przez może i najbliższe dwa lata nie będę mógł jej z
twarzy zdjąć, a za to poświęcenie on mi gwarantuje, że prawdopodobnie już nigdy
nie będzie tak jak było przed epidemią. A w tej sytuacji, przepraszam bardzo,
ale ja mam naprawdę wielką trudność, by zachować dotychczasową lojalność i nie
wracać do moich refleksji sprzed tygodnia, kiedy to nieustannie zadręczała mnie
myśl, że ta cała pandemia, to prawdopodobnie jakiś projekt, którego żródła i
celu nie znamy.
Mam
nadzieję, że się dobrze rozumiemy. Ja jestem jak najbardziej otwarty na to by
popierać ten rząd z całych swoich sił, ale naprawdę byłoby mi znacznie łatwiej,
gdyby minister Szumowski – zwłaszcza w sytuacji gdy faktycznie wspomnianych
wątpliwości z biegiem czasu wcale nie ubywa – na pytanie, kiedy będziemy mogli
żyć normalnie, znalazł sposób by nam powiedzieć parę miłych słów, zamiast
ograniczać się do informacji, że mamy przestać marzyć i się pogodzić z tym, że
lepiej już było. Bo z tymi zaparowanymi okularami i szmatą, która uniemożliwia
oddychanie nie bardzo jestem w stanie zachowywać lojalność.
A teraz
pozwolę sobie przedstawić tekst, przyznaję, że dość długi, który znalazłem na
Facebooku, tekst, przyznaję, że budzący pewne wątpliwości, niemniej uważam, że
byłoby bardzo dobrze, gdyby nie tylko minister Szumowski, ale i może sam
Premier, czy Prezydent mieli świadomość dyskusji, jaka się tu i ówdzie toczy i
jej nie lekceważyli, nawet jeśli jest fałszywa i głupia. Bo ona tak czy inaczej
trwa, i jeśli cała ta gadka o tym, jak to będziemy się musieli nauczyć nowego
życia, jest na poważnie, to owa dyskusja ją bardzo skutecznie przykryje a
następnie równie skutecznie zadusi. Proszę zatem o uwagę:
Każdego dnia w Polsce na raka umiera 270
osób. Każdego roku 100 tys. Polaków zapada na choroby onkologiczne. Na świecie
to 10 milionów ludzi. To jest realna epidemia, o której media i politycy nie
mówią tak głośno. Co więcej, każdego roku grypa zabija na świecie 600 tys.
osób. W samej Polsce w tym roku odnotowaliśmy 150 ofiar i 3 miliony chorych.
Gruźlica zabija rocznie na świecie prawie 2 miliony ludzi, malaria 1,2 mln,
AIDS ponad 1 mln, cholera ponad 100 tysięcy. Obecne „straszydło w koronie” nie
mieści się nawet w pierwszej setce największych zagrożeń dla zdrowia i życia
człowieka.
Tak naprawdę nie wiemy, czy w Polsce
ktokolwiek umarł w związku z zakażeniem koronawirusem. Brak brak publikacji
medycznych na ten temat. W mediach podano, że osoby, które zmarły, chorowały na
poważne schorzenia, a do szpitala trafiały w ciężkim stanie. Media w Wielkiej
Brytanii poinformowały, że wśród ofiar śmiertelnych w kraju nie było osób
nieobciążonych innymi chorobami. We Włoszech opublikowano analizę, z której
wynika, że jedynie w przypadku 1,2% zmarłych nie wiadomo, by chorowali na inne
choroby.
[Gdy chodzi o Włochy] ogólna liczba zgonów w 2020 roku, do 21 marca włącznie, wynosi 135 589.
Jeśli podzielimy liczbę zgonów przez 81 dni, które upłynęły od 1 stycznia, daje
nam to 1 674 zgony dziennie, 50 218 miesięcznie. W 2018 roku w miesiącu umierało
średnio 52 tys. osób. Średnia miesięczna w 2020 roku to tylko 50 tys. (i to w
trakcie pandemii).
Zastanawia brak informacji w mediach o
liczbie zgonów na inne choroby i z przyczyn naturalnych. Można więc odnieść
wrażenie, że Włosi przestali umierać na inne choroby i z przyczyn naturalnych.
Umierają już tylko na koronawirusa. W liczbie zgonów nie widać żadnej wartości
dodanej (tych 4,5 tys., które mamy teraz). Spójrzmy na inne źródło. Jak się
okazuje, we Włoszech średnia wieku ofiar to 79 lat. Prawie wszystkie ofiary,
czyli 98%, miały poważne choroby współistniejące. A przecież ludzie ciężko
chorzy i bardzo starzy zawsze umierali – głównie na jakieś infekcje. Ten wirus
jest potencjalnie groźny, tak jak każda inna infekcja, dla osób z deficytem
immunologicznym.
Według szacunków ICL nawet 80% wszystkich
zakażonych nie ma żadnych objawów COVID-19. Największa liczba zainfekowanych
zakaża się właśnie od osób bezobjawowych. Nie ma szans na powstrzymanie
transmisji wirusa obecnie stosowanymi metodami. Podsycająca panikę powszechna
izolacja doprowadzi do destrukcji państwa i ogromnych szkód gospodarczych. Ten
wirus nie jest groźny dla osób ze zdrową immunologią.
Dlatego bardziej niż wirusa, powinniśmy
bać się paniki i załamania gospodarki. Powszechna izolacja nie tylko sprzyja
panice, ale jest błędem. Nie ma szans na osiągnięcie zakładanych celów. Za to
gwarantuje rozmontowanie państwa oraz spowodowanie ogromnych szkód w
gospodarce, a tym samym tragedie wielu ludzi. Kolejne decyzje rządu nakręcają panikę.
Fatalną rolę wypełnia tu GIS.
Należy zatem natychmiast zamienić
dotychczasową strategię na izolację selektywną, skierowaną do osób zagrożonych.
Osoby te należy wyselekcjonować na podstawie kryteriów opisowych: wiek powyżej
80 lat, pacjenci po przeszczepie, po leczeniu onkologicznym w ciągu ostatniego
roku itp. Dodatkowo należy wykorzystać metody oceny odporności komórkowej u
tych osób, takie jak wskaźnik CD4/CD8. Wobec tych osób należy wdrożyć etapowo
kolejne stopnie izolacji, aż do pełnej izolacji. W szczególności osoby mające
jakikolwiek kontakt z tymi osobami powinny być badane testem na obecność
koronawirusa. Takie działanie będzie znacznie bardziej efektywne.
W całej tej retoryce wokół wirusa mamy
dwa główne cele. Pierwszy, by chronić ludzi, dla których ta infekcja (jak
również inne) może być groźna, przez zmianę strategii na izolację selektywną
oraz zintensyfikowanie działań Systemu Opieki Zdrowotnej w stosunku do tych
osób.
Drugi to minimalizowanie szkód
gospodarczych. Niewiele pomogą dotacje i źle zaadresowane ulgi. Jedyna szansa
na skuteczną obronę przed katastrofą gospodarczą to natychmiastowy powrót
zdrowych ludzi do pracy i normalnego życia. Pomoc państwa powinna im to
ułatwiać. Jednak aby cele te zostały zrealizowane, niezwykle ważne jest
zwalczanie dezinformacji i paniki.
A ja już
tylko, łapiąc się tej myśli jak pijany płotu, mam tylko życzenie, by już jak
najszybciej było po majowych wyborach, bo wierzę, że już na drugi dzień po
ogłoszeniu wyników wszyscy cudownie ozdrowiejemy. Przynajmniej tu. Ameryka
będzie musiała jeszcze kilka miesięcy poczekać.
W pełni zgadzam się co maseczek i problemów z nim związanych, szczególnie dla noszących okulary. I mam takie samo odczucie, że od wieczora chodzi mi myśl aby zbierać podpisy pod obywatelską ustawą o tym, aby chodzenie maseczek co do zasady było wyborem, a nie obowiązkiem obywatela, chociażby z uwagi braku pewnych i sprawdzonych wieści przed czym maseczka chroni.
OdpowiedzUsuńdruga refleksja: Pan Minister Szumowski zachowuje się jak lekarz - to znaczy daje zalecenia, nie patrząc na możliwość ich realizowania (proszę brać leki o 9, 13 i 17 - a człowiek bierze tylko o 10 i 18 i jakoś idzie...; proszę brać trzy tabletki - a człowiek bierze dwie, bo trzech nie jest w stanie). Jedyną komplikacją jest to, że przy zaleceniach do indywidualnego pacjenta - lekarz nie ma możliwości administracyjnego czy karnego ich wyegzekwowania. Przy stanie pandemii i będąc ministrem lekarzem taką możliwość już ma.
Co do samej pandemii, mi po głowie chodzi, że może ktoś na świecie stwierdził, że musi być dokonany reset. Dotychczasowe resety dokonywały się za pomocą wojny, to tym razem wymyślili, że zamrożą ludzi i gospodarkę w domach w ramach operacji "Anna Kwarant". I jak ma być w domu albo mają mi bomby latać nad głową - to chyba to pierwsze.
W tym całym jedna rzecz mnie niepokoi. Morawiecki jest ostatnio bardzo smutny i nie widzę w nim tej pewności. A to powoduje we mnie tęsknotę za Premier Szydło.
@toyah
OdpowiedzUsuńPorównania onkologiczne, a tym bardziej "drogowe", są oczywiście nietrafione. Mają one zakres wyłącznie ilościowy (ile śmierci tu, a ile tam), a przecież nie o to chodzi. Tak, czy siak, ludzi przecież wystarczy!
Istota różnicy polega na tym, że ten koronawirus jest zakaźny. Przez to on rozrywa więzi społeczne, a skutkiem tego także gospodarcze, samym już swoim zagrożeniem. A gdy się intensywnie przydarzy, to w ogóle wyrywa człowieka od bliskich; już ich nie zobaczy, a oni jego. Przy raku tego nie ma.
Te okoliczności, plus sterroryzowanie nowością oraz oczekiwaniem na procedury lecznicze, a także brak (czas!) obserwacji, jakie na zdrowiu przyniesie skutki ciągnione, nadają koronawirusowi zupełnie inną jakość, choć należałoby powiedzieć "gorszość". A skąd niby JUŻ wiadomo, że ludzi wystarczy wobec nieznanych skutków ciągnionych?
Być może za parę lat dowiemy się, że te maseczki, itd., to była gruba przesada. Jednak trzeba do tego czasu dożyć. Na wszelki wypadek ostrożnie. Tym bardziej, że nadal nie ma pewności, skąd się ten wirus wziął, a zwłaszcza dlaczego.
@orjan
UsuńTo prawda. Rak i auta to demagogia. Natomiast nie jest demagogią AIDS. Zapraszam jutro. Będziemy drążyć skałę.
No właśnie.Co się stało ze wszystkimi chorymi?Czyżby nie zarażali,a może wszyscy są objęci kwarantanną.Może AIDS przestał być użyteczny.
Usuńpan minister Szumowski realizuje instrukcje, po tym, co widzę, co dzieje się w innych krajach, trudno mieć jakiekolwiek nadzieje, że nasz rząd jest samodzielny.
OdpowiedzUsuń@bozenan
UsuńTrudno by był samodzielny. Ciekawe - i przy okazji całkowicie nowe - jest to, że tu żaden rząd nie jest do końca samodzielny. To jest gabinet luster. Nie uciekniesz
@bozenan
OdpowiedzUsuńO samodzielność rządu wobec tej epidemii ja bym się nie martwił. Gdybym zaś miał tę samodzielność opisywać, to najbardziej pasują mi analogie militarne.
Oto pojawił się napastnik znacznie bardziej nieuchwytny, niż zielone ludziki. Pojawił się znienacka, a wtedy nie ma obrony, która od razu sobie poradzi. Wobec nowego nigdy nie ma szansy uprzedniego przygotowania się, zgromadzenia środków, itd. Na tej zasadzie byle żul z pałką osiągnie zza winkla chwilową przewagę nad dowolnym Pudzianowskim. Rzecz w tym, czy tylko chwilową.
Samodzielność polskiego rządu polegała zwłaszcza na tym, że - wyjątkowo na tle innych unijnych rządów - napaść wytrzymał przy niedoborze sił i środków. Po to, aby - co już widać - zmobilizować siły i środki. Działał przy tym - tu też na tle państw unijnych wyjątkowo - w warunkach politycznie mu wrogich wewnątrz i na zewnątrz.
Jeśli więc samodzielność nie przejawia się w konsekwentnym działaniu mimo niedoborów i mimo wrogiego otoczenia, to jak ma się jeszcze przejawić?
Niebawem zresztą, już w maju, okaże się, czy sama Polska będzie samodzielna. Gdyby bowiem skutkiem braku wyborów powstała konstytucyjna próżnia, to z pewnością jakieś ręce wyciągną się w kierunku Polski.
Ruscy na pewno tego nie przegapią. Biurokracja unijna też nie. Moim zdaniem Unia zażąda faktycznego protektoratu nad Polską twierdząc, iż jest niewłasnowolna a Putin w zamian swojej zgody dostanie coś na Ukrainie, lub na Białorusi.
Na tutejszej szachownicy zawsze właśnie tak kończyły się targowickie burdy. Ku niedowierzaniu i zaskoczeniu aktualnych targowiczan, oczywiście.