środa, 22 kwietnia 2020

Międzynarodowy Dzień Ziemi, czyli o segregacji koronawirusa


      Proszę sobie wyobrazić, że wczoraj, kiedy już szykowałem się do spania i jeszcze na koniec dnia wkładałem swoją ulubioną szklankę do zmywarki, obudziła się moja żona, weszła do kuchni, niemal z zamkniętymi oczami zerwała kartkę z kalendarza odsłaniając kolejny dzień, a tam nagle naszym oczom ukazała się data 22 kwietnia, cała na czerwono. Co za cholera, co to za święto, zawołaliśmy oboje, a tu jak byk stoi informacja, że oto na dziś został ogłoszony... Międzynarodowy Dzień Ziemi.
      W tej zatem sytuacji, aby uczcić jakoś to święto, proponuję machnąć ręką na całą tę zarazę i zajrzeć do książki wspominanego tu ostatnio parę razy  Rusha Limbaugh „The Way Things Ought To Be”. Tłumaczenie moje:
      W pewnym sensie, to co robię, to atak na religię. Wielu z nich zastąpiło bowiem tradycyjną religię czymś co nazywam świeckim ekologizmem. Niektórzy z nich modlą się nawet do bogini Ziemi, Gai. W trakcie spotkań, tworzą wokół siebie atmosferę prawdziwego odrodzenia. Niedawno, podczas obchodów Dnia Ziemi w nowojorskim Central Parku zebrało się 750 000 ludzi. Rzucali Freesbee, puszczali latawce, no i słuchali jak Tom Cruise naucza ich, by segregowali śmieci i powstrzymali wielkie korporacje przed niszczeniem środowiska...
      Przepraszam bardzo...
      Czy to przypadkiem nie Tom Cruise nakręcił film, podczas którego zniszczył 35 specjalnie na tę okazję tuningowanych samochodów, zużył tysiące litrów benzyny i spalił dziesiątki opon? Gdybym miał okazję, zapytałbym Toma Cruise’a: ‘Panie Cruise, większość ludzi przez całe swoje życie nie posiada 35 samochodów, a pan właśnie zmarnował 35 samochodów dla jednego filmu. I mówi pan teraz ludziom, by nie zanieczyszczali planety? Zamknij się pan’.
      A co powiemy na owo zdarzenie, które miało miejsce podczas kręcenia tego samego filmu? Na ekranie widzimy, jak Cruise pędzi o świcie swoją wypasioną bryką po nadmorskiej plaży, wśród mew i innych ptaków szukających wokół rozrzuconego pożywienia. Gdy Cruise nadjeżdża swoim autem, ptaki, aby uniknąć śmierci, majestatycznie unoszą się w niebo, ten z rykiem silników pędzi przed siebie, a wiatr rozwiewa jego hollywoodzką grzywę. W celu uzyskania tej wspaniałej sceny, na całej długości plaży porozrzucano wcześniej ziarno, tak by ptaki w odpowiednim momencie usiadły na ziemi. Udało się. Mewy zaczęły jeść, Cruise odpalił silnik i popędził w ich kierunku. Jedna rzecz nie wyszła: ptaki nie odfrunęły majestatycznie, lecz zostały rozjechane przez Cruise’a i jego tuningowaną brykę. Masowe morderstwo na Daytona Beach. No cóż, przynajmniej intencje mieli dobre”.
       No i to tyle na dziś. Teraz już spokojnie możemy zająć się zwalczaniem koronawirusa



6 komentarzy:

  1. @Mateusz
    Obawiam się, że nie skumałem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym zwalczaniem koronowirusa mogą być problemy. Zgodnie z przekazem stacji radiowej,którą miałem nieprzyjemność słuchać dzisiaj i wynurzeń jakiejś istoty z Greenpeace,zaproszonej do audycji, to "Matka Ziemia" straciła cierpliwość i obdarzyła nas wirusem nie mogąc dłużej znosić ran,które jej zadajemy.Prowadzący program uderzył w wysokie tony i dramatycznym głosem pytał co możemy zrobić,aby udobruchać "Matkę Ziemię".Może faktycznie niech ten wirus dokończy dzieła i jako ostatni zgasi światło.

      Usuń
    2. @Dariusz

      Ofiary z ludzi?

      Usuń
  2. @toyah
    Kiedyś ukułeś frazę: "Cały istotny przekaz jest w sferze pop".
    Proszę bardzo, fragment filmu:
    https://youtu.be/qU-5pe98DwM?t=19

    Pewnie jakby pogrzebać to i więcej by się znalazło wytworów popu w temacie.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...