Proszę sobie wyobrazić, że wczoraj, kiedy
już szykowałem się do spania i jeszcze na koniec dnia wkładałem swoją ulubioną
szklankę do zmywarki, obudziła się moja żona, weszła do kuchni, niemal z
zamkniętymi oczami zerwała kartkę z kalendarza odsłaniając kolejny dzień, a tam
nagle naszym oczom ukazała się data 22 kwietnia, cała na czerwono. Co za
cholera, co to za święto, zawołaliśmy oboje, a tu jak byk stoi informacja, że
oto na dziś został ogłoszony... Międzynarodowy Dzień Ziemi.
W tej zatem sytuacji, aby uczcić jakoś to
święto, proponuję machnąć ręką na całą tę zarazę i zajrzeć do książki wspominanego
tu ostatnio parę razy Rusha Limbaugh „The
Way Things Ought To Be”. Tłumaczenie moje:
„W
pewnym sensie, to co robię, to atak na religię. Wielu z nich zastąpiło bowiem
tradycyjną religię czymś co nazywam świeckim ekologizmem. Niektórzy z nich modlą
się nawet do bogini Ziemi, Gai. W trakcie spotkań, tworzą wokół siebie
atmosferę prawdziwego odrodzenia. Niedawno, podczas obchodów Dnia Ziemi w nowojorskim
Central Parku zebrało się 750 000 ludzi. Rzucali Freesbee, puszczali
latawce, no i słuchali jak Tom Cruise naucza ich, by segregowali śmieci i
powstrzymali wielkie korporacje przed niszczeniem środowiska...
Przepraszam bardzo...
Czy to przypadkiem nie Tom Cruise nakręcił film, podczas którego
zniszczył 35 specjalnie na tę okazję tuningowanych samochodów, zużył tysiące
litrów benzyny i spalił dziesiątki opon? Gdybym miał okazję, zapytałbym Toma
Cruise’a: ‘Panie Cruise, większość ludzi przez całe swoje życie nie posiada 35
samochodów, a pan właśnie zmarnował 35 samochodów dla jednego filmu. I mówi pan
teraz ludziom, by nie zanieczyszczali planety? Zamknij się pan’.
A co powiemy na owo zdarzenie, które miało miejsce podczas kręcenia tego
samego filmu? Na ekranie widzimy, jak Cruise pędzi o świcie swoją wypasioną bryką
po nadmorskiej plaży, wśród mew i innych ptaków szukających wokół rozrzuconego pożywienia.
Gdy Cruise nadjeżdża swoim autem, ptaki, aby uniknąć śmierci, majestatycznie unoszą
się w niebo, ten z rykiem silników pędzi przed siebie, a wiatr rozwiewa jego
hollywoodzką grzywę. W celu uzyskania tej wspaniałej sceny, na całej długości
plaży porozrzucano wcześniej ziarno, tak by ptaki w odpowiednim momencie usiadły
na ziemi. Udało się. Mewy zaczęły jeść, Cruise odpalił silnik i popędził w ich
kierunku. Jedna rzecz nie wyszła: ptaki nie odfrunęły majestatycznie, lecz
zostały rozjechane przez Cruise’a i jego tuningowaną brykę. Masowe morderstwo
na Daytona Beach. No cóż, przynajmniej intencje mieli dobre”.
No tak...
OdpowiedzUsuń@Mateusz
OdpowiedzUsuńObawiam się, że nie skumałem.
Z tym zwalczaniem koronowirusa mogą być problemy. Zgodnie z przekazem stacji radiowej,którą miałem nieprzyjemność słuchać dzisiaj i wynurzeń jakiejś istoty z Greenpeace,zaproszonej do audycji, to "Matka Ziemia" straciła cierpliwość i obdarzyła nas wirusem nie mogąc dłużej znosić ran,które jej zadajemy.Prowadzący program uderzył w wysokie tony i dramatycznym głosem pytał co możemy zrobić,aby udobruchać "Matkę Ziemię".Może faktycznie niech ten wirus dokończy dzieła i jako ostatni zgasi światło.
Usuń@Dariusz
UsuńOfiary z ludzi?
Prawie do tego doszli.
Usuń@toyah
OdpowiedzUsuńKiedyś ukułeś frazę: "Cały istotny przekaz jest w sferze pop".
Proszę bardzo, fragment filmu:
https://youtu.be/qU-5pe98DwM?t=19
Pewnie jakby pogrzebać to i więcej by się znalazło wytworów popu w temacie.