Poświąteczny brak
odpowiedniej inspiracji, który często zostawia mnie z wyrzutami sumienia, tym
razem ma szczęśliwe zakończenie, ponieważ trafiłem na swój tekst jeszcze z grudnia
2012, który, jak dziś widzę, powinien był się jak najbardziej znaleźć w mojej książce o
TymKtóryNiePrzepuszczaŻadnejOkazji, a mi jakimś cudem umknął. Przypominam go
więc dziś i jestem pewien, że zdecydowanie słusznie.
W pierwszej
chwili, tuż po tym jak dotarła do mnie ta wiadomość, sądziłem że to co się
stało jest zdarzeniem na tyle dramatycznym i w pewnym sensie bezprecedensowym,
że przynajmniej Internet, a więc miejsce choćby pozornie jeszcze nie skażone
ową okropną rutyną i obojętnością, zareaguje na to wystarczająco mocno, by moje
słowa okazały się niepotrzebne. Tymczasem, o ile dobrze zaobserwowałem
sytuację, wokół panuje wręcz idealna cisza. Tak jakby większość z nas, którzy
przecież jakoś się interesujemy światem, uznała że są sprawy ważne i
ważniejsze, i tak jak zawsze skupiła się na tym, co tak naprawdę pozostaje –
dziś przynajmniej – bez najmniejszego znaczenia. A więc standard.
Jak być może części przynajmniej z nas
wiadomo, żona księcia Williama zaszła w ciążę, w związku z tym prawdopodobnie,
poczuła się źle, no i została zabrana do szpitala. Kiedy sobie tam spokojnie
zdrowiała, gdzieś w Australii dwoje radiowych dziennikarzy – pan i pani –
uprawiających rodzaj sztuki zbliżony do tego co znamy z występów Kuby
Wojewódzkiego i Michała Figurskiego, postanowiło wykonać żart sprowadzający się
do tego, że oni zadzwonią do owego londyńskiego szpitala, i mówiąc piskliwym
głosem, przedstawią się jako Królowa i spytają o zdrowie Księżnej. Trafili na
jakąś pielęgniarkę, która, nie podejrzewając niczego, przełączyła ich na
odpowiedni oddział, no i tyle wszystkiego. Okazało się, że Księżna czuje się
lepiej i w ogóle jest strasznie śmiesznie. Zwłaszcza że podczas gdy pani
radiowiec udawała Królową, pan radiowiec udawał jednego z psów Królowej, i
zabawnie szczekał.
I wszystko byłoby świetnie, gdyby nie to,
że kiedy już prowokacja wyszła na jaw, pielęgniarce zrobiło się tak wstyd, że z
tego wstydu popełniła samobójstwo… Ups!
Ktoś
– a ja, znając się trochę na ludziach, podejrzewam, że takich głosów będzie
wcale niemało – powie, że ona musiała być jakaś głupia. Zwłaszcza że, jak
wynika z relacji, władze szpitala nie miały do niej za tę jej naiwność
jakichkolwiek pretensji, no i w ogóle problemem od początku było tylko tych
dwoje cymbałów. A jednak stało się tak – trzeba to powtórzyć – że
prawdopodobnie jej się zrobiło tak wstyd, że nie wytrzymała, no i uznała, że
dalej z tym już nie może żyć. Czemu ona tak to sobie wymyśliła? Oczywiście
mogło pójść o to, że ona zdała sobie sprawę z tego, że tą swoją naiwnością
sprawiła kłopot nie komuś tam przypadkowemu, ale rodzinie królewskiej. Mogło
też być tak, że ponieważ ona pochodziła z Indii, i to jak się zdaje z bardzo świeżego
zaciągu, a więc nie miała zbyt dużo czasu, by nauczyć się nowej cywilizacji i
zapomnieć co to wstyd, ten żart przeżyła znacznie gorzej niż zdarzyłoby się to
nam. Mogło też pójść jeszcze o coś innego, o czym my akurat nigdy nie będziemy
mieli pojęcia, ale cokolwiek ją pchnęło do tego fatalnego kroku, dla nas dziś
nie ona jest problemem. Problemem nawet nie są ci durnie gdzieś z Australii.
Problemem jest świat, gdzie nawet nie przez czyjąś złą wolę, czy jakąś bardzo
porażająca głupotę, ale przez jego ni stąd ni zowąd naturalny jak się okazuje
zupełnie charakter, wszystko co łagodne i wrażliwe zostaje wystawione już nie
tylko na pośmiewisko, ale zwyczajnie na bezpośredni i śmiertelny atak.
A ja się już tylko obawiam, że jeśli ten
kierunek rozwoju społeczeństw zostanie zachowany, przeżyją tylko ci, którzy
będą się potrafili przystosować choćby w takim stopniu, który im pozwoli
zachować odpowiednio grubą skórę. Reszta zostanie powoli wyeliminowana. Zabita
śmiechem. Zwyczajnie śmiechem.
Dobrze, że przypomniałeś ten tekst. Ciężko właściwie tu coś dodać.
OdpowiedzUsuńKsiążka była dla mnie wyjątkowo mocna i przejmująca. Sam ten krótki tekst o kolczykach jest bezcenny. Już po przeczytaniu Przedmowy księdza Krakowiaka z tą zupełnie niezwykłą wyliczanką pytań wiadomo było, że tak własnie jest .
OdpowiedzUsuń