W swojej wspominanej tu już niedawno
książce pod tytułem „The Way Things Ought To Be”, Rush Limbaugh w pewnym
momencie pisze tak:
„Świat nigdy nie widział czegoś takiego jak
Stany Zjednoczone Ameryki. Gdy chodzi o wyższą edukację, gospodarkę, styl
życia, zamożność, formy rządów, oraz osobistą wolność, zostaliśmy obdarowani
przez Boga bardziej, niż jakikolwiek inny kraj”.
A ja sobie myślę, że przede wszystkim
Rush Limbaugh, jako amerykański patriota, ma prawo w to wierzyć, a co więcej
nie ma najmniejszego powodu, by się swojej opinii – nawet jeśli nieco
ryzykownej – wstydzić. Nawet ja, będąc szczerze przekonanym, że świat w całej swojej
historii nie widział czegoś tak pięknego jak Polska, do owej listy
przedstawionej przez Limbaugh z czystym sumieniem mogę dodać jeszcze muzykę,
literaturę, film, sztuki plastyczne, a kto wie, czy nie jeszcze bardziej,
kanapkę Chick-Fil-A, której wprawdzie nigdy nie jadłem, ale jestem pewien, że
jest równie dobra jak Johnny Cash z Dylanem.
Zacząłem się jednak nad ową opinią Rusha
zastanawiać całkiem niedawno, gdy pojawiła się po raz kolejny kwestia
demokratycznej nominacji w walce o to kto spróbuje wyrzucić z Białego Domu
Donalda Trumpa i okazało się, że na placu boju pozostali już tylko Joe Biden i
Bernie Sanders.
W czym rzecz? Otóż, kiedy, jak wiemy, w
roku 2016 Amerykanie ni stąd ni zowąd wybrali prezydentem Donalda Trumpa, cała
tak zwana cywilizowana Ameryka, a wraz z nią może jeszcze bardziej cywilizowany
świat, najpierw pogrążyły się w szoku, a kiedy doszły do siebie, zapłonęły
świętym oburzeniem, że skoro ludzie są w stanie wybrać kogoś takiego jak Trump,
niechybnie nastąpił ostateczny krach demokracji i jeśli natychmiast nie uda się
czegoś wymyślić, nie tylko umrze demokracja, ale w ogóle na Ziemię spadnie
deszcz meteorytów i nastąpi jej koniec. Przyszły kolejne lata, kiedy to z
jednej strony trwało globalne niszczenie wizerunku prezydenta Trumpa, a z
drugiej gwałtowne poszukiwanie sposobu na jego usunięcie z urzędu, czy to drogą
impeachmentu, czy przez znalezienie kogoś, kto go pokona w kolejnych wyborach.
I oto wybory zbliżają się wielkimi krokami, a tu się okazuje, że jedyne co tak
wysławiana przez Rusha Limbaugh Ameryka potrafiła przez te cztery lata z siebie
wyprodukować, to dwóch półprzytomnych niemal 80-letnich starców, w tym jednego
ciężkiego pedofila, oraz jednego komunistę. Efekt jest taki, że Trump zupełnie
spokojnie realizuje swój plan na drugą kadencję, podczas gdy jego służby
propagandowe publikują kolejne zdjęcia, na których Biden małym dziewczynkom
albo wkłada język do ucha, albo łapie je za ledwie co wyrośnięty biust, albo
cytują kolejne marksistowskie mądrości Berniego Sandersa, ewentualnie publikują
wypowiedzi obu staruszków, w których oni już tylko demonstrują mocno zaawansowaną
demencję. A zatem, czy my tu naprawdę musimy uznać, że – było nie było w
sytuacji ciężkiego zagrożenia – Ameryki, a zwłaszcza tej jej części, która
trzyma w garści nie tylko kulturę popularną oraz media, ale również całą elitę
intelektualną, nie było stać na to by znaleźć kogoś lepszego?
Otóż wygląda na to, że tak jest w istocie
rzeczy. Wszystko wskazuje na to, że oni są na dziś pogrążeni w tak strasznym
zidioceniu, że nie stać ich nawet na zmobilizowanie prostych odruchów w ramach
prostej samoobrony. I to nie tylko oni. Popatrzmy bowiem, co się dzieje u nas w
Polsce. Wiosną roku 2015 najpierw Andrzej Duda wysadził z urzędu Bronisława Komorowskiego,
potem jesienią Prawo i Sprawiedliwość zdobyło bezwzględną większość w obu
izbach parlamentu i od pięciu już lat jedynym sukcesem opozycji okazuje się być
wyłącznie skuteczne zjednoczenie się ponad wszelkimi podziałami we wspólnej
nienawiści do Dudy oraz PiS-u, natomiast gdy chodzi o stworzenie konkretnej
oferty, czy to programowej, czy personalnej, oni nie mają nic ponad ów antypis
plus Budkę, Szczerbę, Biedronia, Neumanna, Kosiniaka-Kamysza, Kierwińskiego,
Nitrasa, Bosaka, no i oczywiście Kidawę-Błońską. No i jeszcze ostatnio
koronawirus. Oto wynik jaki oni – ale przecież nie tylko oni, ale cały ów obóz
tak zwanej Polski Mądrej i Nowoczesnej – byli w stanie na koniec uzyskać.
W tym momencie jednak chciałbym zwrócić
uwagę na to, co jest niewątpliwym sukcesem owych sił reakcji zarówno tam jak i
u nas, a mam na myśli sądy. Nie wiem dokładnie, jak się sprawy mają w Stanach
Zjednoczonych, jednak z pojedynczych informacji jakie do mnie dochodzą mogę
podejrzewać, że gdyby prezydenta wybierali tam wyłącznie sędziowie, zarówno
Bernie jak i Biden pokonaliby Trumpa z opuszczonymi rękami. Kiedy natomiast
obserwuję kolejne wypadki u nas w kraju, myślę sobie, że dziś praktycznie całą
robotę za opozycję wykonują sędziowie właśnie. Ale też oni akurat się w
najmniejszym stopniu nie oszczędzają.
Tam się jeńców nie bierze i wygląda na to, że oni prędzej się dadzą
wyprowadzić zza tych swoich stołów na butach, niż zmienią swoje podłe
zachowanie. A pomyślałem sobie o tym teraz niedawno, kiedy to na mocy wyroku
gdańskiego sądu pani Natalia Nitek-Płażyńska będzie zmuszona przeprosić pewnego
Niemca za to, że ten ją nazwał „idiotką,
którą on powinien postawić pod ścianą i rozstrzelać”.
Politycy opozycji powinni się uczyć od
sędzi Małgorzaty Zwierzyńskiej. To się nazywa determinacja w obronie ideałów,
które przecież im wszystkim są bliskie.
@toyah
OdpowiedzUsuńDeterminacja sędzi Zwierzyńskiej, Małgorzaty Zwierzyńskiej, zaprawdę wymaga utrwalenia dla przyszłych pokoleń.
Mam jednak pretensje o utajnianie nazwisk pozostałych sędziów z trzyosobowego składu apelacyjnego w tej sprawie. Czy o nich historia ma zapomnieć?