Sytuacja na froncie walki z koronawirusem rozwija się
częściowo zgodnie z zapowiedziami, a jednocześnie wciąż jesteśmy zaskakiwani
kolejnymi doniesieniami, z każdym dniem coraz bardziej ponurymi. Ja, tak jak dotychczas, zachowuję spokój i
jeśli coś mnie naprawdę martwi to to, że mimo wszelkich nadziei, nie uda się
owej zarazy powstrzymać w na tyle krótkim terminie, byśmy wszyscy nie popadli
jednak w jakąś niedobrą depresję. No i jeszcze coś. Bardzo bym chciał, by to
zło, jakie na tym tle się nam bardzo bezwstydnie rozpanoszyło, zostało w jakiś odpowiednio
spektakularny sposób pokonane. I to nie tylko tu u nas w Polsce, ale na całym
świecie. Gdzie, choćby na przykładzie pogadanki jakiej udzielił niedawno
Amerykanom Rush Limbaugh, widzimy, że w gruncie rzeczy ono – to zło – wszędzie
jest bardzo takie samo i posługuje się równie bardzo takimi samymi jak to nasze
metodami. Proszę, oto ów tekst, przetłumaczony przeze mnie specjalnie dla
Czytelników tego bloga.
Wiecie co? Kiedy oglądałem wszystkie te
relacje i nieustanne próby wywołania paniki – a to jest właśnie to z czym mamy
dziś do czynienia – przyszło mi w końcu do głowy bardzo dobre porównanie. Otóż
koronawirus jest jak huragan na kilka dni przed uderzeniem.
Odnajdźcie w swojej pamięci dowolny
huragan z tych z którymi mieliśmy ostatnio do czynienia – niech będzie Katrina,
obojętnie – a następnie przypomnijcie sobie, w jaki sposób relacjonowały to co
się dzieje media. „On zniszczy wszystko co napotka na swojej drodze. Wszystko
rozniesie w pył! To będzie piąta kategoria. A to oznacza totalną destrukcję”.
Nikt nie zna siły z jaką uderzy, są tylko przewidywania. Nikt nie wie, gdzie
uderzy. Nikt nie wie, kiedy. Nasze możliwości prognozowania są lepsze niż
kiedyś, ale to z czym mamy do czynienia to wciąż zaledwie wróżenie z fusów,
szczególnie im dalej od lądu ów huragan się znajduje. Media jednak wiedzą, że
zapewni on więcej kliknięć, więcej odsłon, większe i bardziej tłuste nagłówki,
a to z kolei znacząco zwiększy zainteresowanie opinii publicznej. I to otworzy
ludziom oczy i będą wiedzieć, że za wszystko to będzie można winić Trumpa,
przynajmniej tak długo, aż już się dłużej nie da. Oni już wiedzą i aż się
ślinią w obliczu perspektywy, że to on okaże się odpowiedzialny.
Nadchodzi
huragan. Już pierwsze fale zaczynają atakować wybrzeże. A oto mamy dowód!
Reporterzy są już na plażach, powiedzmy Północnej Karoliny i pokazują nam
bardzo wyraźnie, że fale osiągnęły już wysokość 15 centymetrów powyżej normy. „Widzicie?
Nadchodzi! Nadchodzi! Będzie wielka powódź, jak nie tu, to tam. Już się
dowiadujemy o pierwszych szkodach, a to nam zwiastuje wielkie nieszczęście”.
Specjaliści od gównoburzy są już na miejscu. Ich kamery skierowane są na
zachód, na wschód, w każdą stronę, z której może nadejść huragan, choćby
najmniejszy jego ślad.
I z tym samym dokładnie mieliśmy do
czynienia w przypadku przesłuchań odnośnie impeachmentu
Wszystko co do nas dochodziło to plotki.
Niekończący się ciąg spekulacji.
I to samo gdy chodzi o kwestię spisku
Trumpa z Rosją. Nigdy nie otrzymaliśmy jakichkolwiek dowodów, nawet strzępków
dowodów, a mimo to przypomnijmy sobie, co nam mówiono. Trump tonie! No i te
nieustanne doniesienia od anonimowych źródeł z CIA, że jest już tylko kwestią
czasu, jak ostateczne dowody zostaną ujawnione. Oparte wyłącznie na plotkach
dowody wciąż jeszcze przed rozpoczęciem przesłuchań, nieprzerwany ciąg
spekulacji. I nie inaczej było z raportem Muellera.
Koronawirus stanowi dziś dla
dziennikarzy zajmujących się wyłącznie kreowaniem medialnej gównoburzy dokładnie
taką samą szansę, tak samo doskonałą jaką stwarzał huragan, na to by można było
zaatakować ludzi, którzy nie wierzą w zmiany klimatu powodowane przez człowieka.
Podobnie jak rozdmuchiwano skalę huraganu, kłamano na jego temat zanim
ktokolwiek poznał jego pełną siłę oraz kształt, a wszystko wyłącznie po to, by siać
propagandę, używa się dziś koronawirusa do propagowania informacji, że:
A. Donal Trump nie interesuje się naszym losem i dba
tylko o siebie;
B. Donald Trump jest niekompetentny;
C. Donald Trump traktuje problem zbyt lekko;
D. Umrzecie i będzie za to odpowiedzialny Donald Trump;
E. A to stanowi nowy początek dla Demokratów!
I
to jest szansa dla Demokratów, tak jak szansą dla Demokratów
był impeachment, jak
szansą dla Demokratów było przesłuchanie Muellera, jak szansą dla Demokratów
był olbrzymi huragan; dla Demokratów i dla całej tej bandy od zmian klimatu. No
i teraz koronawirus stanowi te samą dokładnie okazję.
Taki jest ich stały schemat. I takie są
media tworzące ową histerię. To jest ich pełna definicja. Macie to wszystko
przed oczami. Ich problemem natomiast jest to, że się mylili niezmiennie przez
cały okres kadencji Trumpa. Mylili się w kwestii swojej każdej najbardziej ponurej
prognozy, a owe prognozy stawiali niezmiennie z dramatycznie absurdalną
pewnością siebie.
Przedstawiali te prognozy, korzystając z
nieujawnionych źródeł i przy ich pomocy dowodząc, że „Trump tonie”, no i
gwarantując niezmiennie, że już za chwilę pojawią się dowody na współpracę
Trumpa z Rosją i że Trump faktycznie kłamał. „Kto wie, czy on nawet nie był
rosyjskim szpiegiem?” To nie ustawało nawet na chwilę. Nawet wtedy, gdy dowody
jednak nie zostały dostarczone; nawet wtedy, gdy już przestały być zapowiadane.
Nawet wtedy, gdy dowody stały się
niewidzialne, oni nas wciąż zapewniali, że w końcu okaże się, że jest zupełnie
odwrotnie w stosunku do tego, co się już okazało. Wszystko jest winą Trumpa
jeszcze zanim zostaną przedstawione jakiekolwiek fakty. A gdy już fakty zostaną
dostarczone i okaże się, że media się fatalnie myliły, okaże się, że
odpowiedzialnych zwyczajnie nie ma. Nikt się nigdy nie przyzna do tego, że to
on pomógł stworzyć ów tak straszny informacyjny chaos.
Nawet huragany są przypisywane Trumpowi,
choćby przez to, że nie wierzy on w to, że to człowiek jest odpowiedzialny za
zmiany klimatu. Nawet zanim okaże się, że wartość zniszczeń nie przekroczyła
marnego dolara, to i tak będzie można za to obciążyć Trumpa. A wtedy, kiedy ich
zapowiedzi końca świata spektakularnie zawiodą, oni natychmiast wyruszą by
szukać kolejnego zdarzenia, które da im nadzieję na to, że może tym razem uda
się Trumpa zatopić.
Pamiętacie może, co mówiłem po tym jak
impeachment nie wypalił? „Moi Drodzy, pozostało jeszcze 10 miesięcy. Będzie
jeszcze coś. Będzie jeszcze wiele takich ‘jeszcze cosiów’, które wyskoczą na
nas między dziś a dniem wyborów i które zostaną wykorzystane dokładnie tak
samo”. No i proszę! Oto mamy: Koronawirus.
„Panie Limbaugh, czy chce
pan powiedzieć, że koronawirus nie jest...?” Nie, nie chcę. Proszę nie
przypisywać mi czegoś, czego nie powiedziałem. Ja mówię dokładnie to co chcę
powiedzieć i uwielbiam słuchać tego co mówię, ponieważ mam rację. A ja
uwielbiam mieć rację.
Jakie to wszystko identyczne i zarazem przewidywalne. Trzymajmy się mocno i zdrowo bo Borys Budka tuż za rogiem.
OdpowiedzUsuńJa bardzo wiele Ci zawdzięczam. Dzięki Tobie odkryłem panią Peggy Noonan, jej wspaniałą jasność. Teraz też mam wrażenie obcowania z tym samym; nawet wyraźniej - choć niewykluczone, że to bombowe tłumaczenie dodaje panu Limbaughowi osobnego blasku. Tak się domyślam.
OdpowiedzUsuńOn pisze; musi tak być. To niemożliwe, żeby ktokolwiek mówił z taką precyzją i wdziękiem.
A Tobie bardzo, bardzo dziękuję i serdecznie pozdrawiam,
Her Man
@Her Man
UsuńDziękuję Ci za obecność i dobre słowo.