Trochę
musieliśmy tym razem poczekać, ale wreszcie mamy bardzo dobry moment, by
wrzucić tu najświeższy zestaw moich krótkich kawałków dla „Polski
Niepodległej”. Oczywiście głównie o koronawirusie, no bo jakże inaczej.
Zapraszam.
Z prawdziwą radością pragnę poinformować czytelników
„Polski Niepodległej”, że wbrew powszechnym obawom ogromnej większości
polskiego społeczeństwa, redaktor Tomasz Lis niemal całkowicie wyzdrowiał i
poza lekkim paraliżem fragmentu ust, czuje się znakomicie i z naturalną dla siebie
swadą bierze udział w publicznej debacie. Oto korzystając z okazji, jaką daje
panująca w Polsce zaraza, spowodowana przez tak zwany koronawirus, postanowił ów
mąż skomentować nadzwyczajną wręcz popularność, jaką zdobył wśród Polaków
minister zdrowia Łukasz Szumowski ogłaszając, że „zachwyty nad ministrem Szumowskim to dowód dramatycznego obniżenia
naszych oczekiwań”. Przyznać przy tym trzeba, że znalazł pan redaktor jednocześnie
miejsce, by pana ministra skomplementować, przyznając, że Szumowski, mimo iż
reprezentuje zdegenerowaną władzę pisowską, przynajmniej „nie wygląda na aroganckiego, kłamliwego buca”. Ups!
***
Osobiście mam wątpliwości, czy to Tomasz Lis akurat
ma najpełniejszy mandat do tego, by decydować o tym, kto wygląda na buca i kto
owym bucem jest lub nie, no ale załóżmy, że demokracja daje prawo głosu nawet
takim aroganckim i kłamliwym bucom, jak Lis, więc może machnijmy na niego już w
tym momencie ręką i przejdźmy do sedna. Otóż, jak wiele ostatnio na to wskazuje,
przedstawiciele tak zwanej „totalnej opozycji” wobec tego co się aktualnie
dzieje, stracili kompletnie głowę, a wraz z nią podstawowy instynkt
samozachowawczy. Żeby w sytuacji gdy społeczeństwo podąża za każdą kolejną
decyzją władz jak za panią matką, notowania prezydenta, rządu, a w tym przede
wszystkim ministra Łukasza Szumowskiego przebijają kolejne szklane sufity, w
dodatku termin wyborów prezydenckich zbliża się wielkimi krokami, w sposób tak
nieprzytomny władzę i jej przedstawicieli atakować, trzeba faktycznie
zwariować. Można by było próbować to szaleństwo jakoś usprawiedliwiać, gdyby
opozycja miała do zaproponowania jakiś alternatywny program – nie koniecznie
nawet mocny i szczególnie wiarygodny, ale program – natomiast tu nie ma nic
poza profilem Romana Giertycha na Twitterze.
***
Ów wybitny polityk zabrał głos w kwestii obecnych
szans Andrzeja Dudy na drugą kadencję, oraz odłożenia wyborów prezydenckich na
czas po epidemii. Najpierw więc zapowiedział, że w obliczu kompletnej porażki
rządu w walce z koronawirusem, oraz zablokowania coniedzielnej kościelnej
propagandy, Andrzej Duda nie wejdzie nawet do drugiej tury, następnie zażądał,
by ów rzekomo katastrofalny dla Prezydenta majowy termin został przesunięty, by
w końcu antykryzysowy pakiet premiera Morawieckiego podsumować w następujący
sposób:
„Patologiczny
kłamca nie może być dobrym przywódcą w czasie największej klęski jaka
nawiedziła Polskę od wielu dziesięcioleci. Tyle nakłamał, że teraz nikt mu nie
wierzy”.
Wszyscy pewnie się w tym momencie zastanawiamy, jaki
to niezwykły plan zagnieździł się w giertychowej głowie, a ja – starając się
zachować resztki dla niej szacunku i próbując odnaleźć w tych zaskorupiałych
tunelach choć ślad sensu – myślę sobie, że on musi bardzo liczyć na to, że
faktycznie, zgodnie z najbardziej czarnymi prognozami, zanim minie epidemia,
umrą dziesiątki, a przy szczególnie pomyślnych dla demokratycznej opozycji
wiatrach, setki tysięcy Polaków, i wtedy wraz z owymi wiatrami przeminie nie
tylko Duda, ale w ogóle cała władza Prawa i Sprawiedliwości. Jeśli mam rację,
to przyznaję, ten Giertych wciąż jednak coś tam sobie kalkuluje.
***
A to przecież tam się jednak ostatnio nie zdarza
zupełnie. No bo, zastanówmy się, jaki rodzaj myślenia stał za pomysłem, by
kandydatce Koalicji Obywatelskiej w wyborach prezydenckich, Małgorzacie
Kidawie-Błońskiej najpierw kazać do półki z książkami przyczepić zdjęcie
przodka, następnie usiąść za biurkiem przed laptopem, z owym zdjęciem w tle,
oraz wygłaszać orędzie do narodu? Mało tego. Jakaż to bowiem przenikliwość sprawiła,
że już na samym początku owego wystąpienia ktoś tuż obok kandydatki z hałasem
spuścił wodę w ubikacji i w ten sposób sprawił, że resztę orędzia większość
internautów oglądało krztusząc się ze śmiechu, w przekonaniu, że już za
chwilę okaże się, że to akurat nie, jak się roi mecenasowi Giertychowi,
prezydentowi Dudzie, ale kandydatce Kidawie właśnie przyjdzie marzenia o władzy
odłożyć na półkę już po pierwszej turze wyborów?
***
Swoją drogą, to jest coś zupełnie niezwykłego, że
wśród najtęższych umysłów opozycji nie znalazł się taki, który by zorganizował
wokół epidemii akcji, dzięki której może nie koniecznie udałoby się odzyskać
utracone przez minione błędy pozycje, ale przynajmniej nie utracić tego, co z
czasów dawnej światłości pozostało. Pojawiają się głosy, że wszystko przez
Tuska, bo to on akurat, jako naturalny lider i przywódca, w dodatku człowiek z
owym handikapem w postaci stanowisk w unijnych strukturach, był naturalnym
kandydatem do rozniesienia Andrzeja Dudy na strzępy. Otóż nie. Wystarczy się
dziś bowiem Tuskowi nieco uważniej przyjrzeć, by się zorientować, że on już
dawno padł ofiarą zupełnie innego wirusa, który nie atakuje ani serca, ani
płuc, ani nawet wątroby, lecz sam mózg i gdyby on tu tylko spróbował się choćby
na moment zaangażować, sam Borys Budka rzuciłby mu się do gardła i w obronie
Konstytucji przegryzł mu gardło.
***
A tymczasem to było takie proste. Doprawdy trudno
sobie wyobrazić lepszą okazję do przeprowadzenia skutecznej kampanii wyborczej
niż tego rodzaju kryzys, z jakim się dziś musimy mierzyć. Wystarczyło zgłosić
chęć współpracy z rządem i prezydentem w akcji ratunkowej, wezwać najbardziej
oszalały z nienawiści antypis do tego, by się dyskretnie zamknął, a następnie, dzień
po dniu, konsekwentnie i cierpliwie, zgłaszać wszelkie możliwe uwagi dotyczące
sprawniejszego zarządzania kryzysem, wynikające oczywiście z naturalnej troski
o to by Polska wyszła z tego wszystkiego z tarczą, jako dumny europejski kraj
dumnych i odpowiedzialnych obywateli. A w momencie gdy doszłoby już do wyborów,
stanąć z podniesioną głową i pokazać, jak to w sytuacji próby, okazało się, że
i Budka i Kierwiński i Sikorski i Kidawa i Neumann potrafią wykazać się
profesjonalizmem, spokojem, no a przede wszystkim patriotyzmem. Tymczasem tu
jak nie Kidawa, to Nitras, a jak nie Nitras, to Giertych, a jak nie oni
wszyscy, to jeden z bardziej wymownych propagandzistów Koalicji Obywatelskiej
na Twitterze, niejaki Tomasz Urbaś:
„PiSowcy mogą
zdominować gospodarkę przez wrogi wykup firm i nieruchomości nawet za 200 mld
zł podczas wywołanego przez Kaczyńskiego kryzysu gospodarczego. Nie mają kasy?
Inżyniera finansowa i wykorzystanie instytucji państwowych już im dają taką
możliwość...Wprowadzenie przez PiS de facto stanu wyjątkowego na czas
nieokreślony (!) pod pozorem stanu zagrożenia epidemią, to obostrzenia
regulacyjne, które wywołają kryzys i zniszczą przedsiębiorców, aby przejąć ich
majątki w drodze gospodarczego zamachu stanu”.
No, a wszystko to z odgłosem spuszczania wodą w
ubikacji na dworku Małgorzaty Kidawy-Błońskiej w tle.
***
Strasznie monotematyczna zrobiła nam się ta
dzisiejsza Tablica, no ale co robić skoro, poza starciem między koronawirusem i
polityką, tak naprawdę nie ma nic innego. Nawet, jak się zdaje, prokuratura
chwilowo zawiesiła śledztwo w sprawie łapówek przyjmowanych przez
niegdysiejszego dr Grodzkiego, a TVP Info dyskretnie wycofała się z
przedstawiania kolejnych występków tak zwanej Kasty. Zostali więc nam już tylko
minister Szumowski i zespół dzielnych lekarzy z jednej strony plus banda jakichś
ponurych niedobitków z drugiej, których dziś chyba najprzedniejszym
przedstawicielem pozostanie radiowy dziennikarz Wojciech Mann, który całkiem,
jak sądzę, zupełnie bezwiednie podsumował stan owych umysłów, najpierw wlewając
w siebie flaszkę czegoś ewidentnie niezdrowego, następnie bełkocąc coś do
kamery, a w końcu publikując w Sieci ów niezwykły wręcz bełkot:
„Dobry
wieczór, bonsoir, good evening, guten abend. Krótko
mówiąc, dobry wieczór. Gdybym w tej chwili miał się odnieść
do sytuacji, jaka panuje, to musiałbym to zrobić skrótowo.
Brzmiałoby to, powiedzmy sobie otwarcie: w dupie to mam”.
***
I tak to chyba faktycznie
jest. Oni w istocie rzeczy mają to wszystko już od pewnego czasu głęboko w
swoich brązowych dziurach i inaczej nie będzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.