Plan miałem taki, by dziś wrzucić tu
swój najnowszy felieton dla „Warszawskiej Gazety”, jednak stało się tak, że
żona moja wczoraj przełamała się i wyszła z domu, by zrobić zakupy w pobliskim
Auchanie, a po powrocie do domu, w stanie ciężkiej depresji spowodowanej tym co
tam zobaczyła, podjęła postanowienie, że przez najbliższe dwa tygodnie, zgodnie
z zaleceniem ministra Szumowskiego, nie ruszy się z miejsca. Kiedy jakoś doszła
do siebie, zajrzała do Internetu, przestudiowała stan wirusa na świecie, no i
jak co dzień ostatnio załamała ręce nad biednymi Włochami. W dodatku, nasze
dziecko, które szczęśliwie tu z nami mieszka, znalazło w tej samej Sieci relację
na żywo z Bergamo, skąd ostatnio zamordowani przez tę zarazę ludzie wywożeni są
w wojskowych konwojach, no i w tym momencie padło to pytanie, które, jak się
nagle okazuje, na to by zostać zadane czekało długo za długo, a mianowicie,
jaka to część włoskiego społeczeństwa padła dotychczas ofiarą owego
nieszczęścia.
Tu muszę na chwilę przerwać swoją
opowieść i wprowadzić pewną dygresję. Otóż podczas gdy ja z matematyki zawsze
byłem tak ułomny, iż to że z powodu jakichś właśnie ujawnionych braków w
wykształceniu, jestem nagle zmuszony do zdawania matury z owego przedmiotu,
stanowi mój najstraszniejszy i najczęściej powtarzający się senny koszmar obok
dość powszechnie popularnego błąkania się po ulicach w samej tylko kusej
koszuli na grzbiecie, żona moja nie dość, że od wczesnych lat dziecięcych z
matematyki była mistrzem, to w dodatku takich lewusów matematycznych jak ja,
traktuje z zimną i niewzruszoną pogardą.
I oto, proszę sobie wyobrazić, kiedy
dziś zaczęliśmy się użalać na temat tych nieszczęsnych Włoch i moje dziecko
znad swojej komórki zapytało, jaki to procent całego społeczeństwa tam już
został zarażony, moja żona odpowiedziała w zamyśleniu, że chyba jeszcze nie
jest tak najgorzej, bo chyba 10% jeszcze nie przekroczono...
Wszyscy oczywiście przyjęliśmy to
wyliczenie ze smutną zadumą, jednak mijały godziny, a ja wciąż myślałem o tych
10 procentach, drapałem się w moją tępą matematyczną pałę i wreszcie siadłem do
kalkulatora, przypomniałem sobie, w jaki sposób się wylicza procenty, zajrzałem
do Sieci, sprawdziłem najświeższe włoskie dane, przeprowadziłem odpowiednie
obliczenie i proszę sobie wyobrazić, że wyszło mi – zapewniam, że sam
parokrotnie wynik sprawdzałem, następnie przekazałem go żonie do sprawdzenia,
która również liczyła ów procent kilkukrotnie, zarówno na kalkulatorze, a
wreszcie już z czystej desperacji przy pomocy ołówka i kartki – i wyszło nam wspólnie, że dziś stan epidemii we
Włoszech, a więc kraju najbardziej na świecie zakażonym, sprowadza się do 0,07
procenta społeczeństwa. Gdyby ktoś myślał, że ja coś pomyliłem, powtarzam
głośno, powoli i wyraźnie: do dziś we Włoszech na spowodowane koronawirusem
zapalenie płuc zachorowało siedem setnych społeczeństwa, natomiast cała reszta
śpiewa piosenki z balkonów i ma zakaz wychodzenia na ulicę.
Dlaczego ja piszę o Włoszech, a nie o
Polsce? Z dwóch powodów. Przede wszystkim, wedle wszelkich dostępnych danych,
to Włochy są dziś krajem dotkniętym przez ów wirus w stopniu najwyższym, więc
to na nich powinniśmy patrzeć, skoro jak wiemy należy dmuchać na zimne. Poza
tym, ja trochę boję się przedstawiać opinie na temat stanu epidemii w Polsce,
bo wiem bardzo dobrze, że wśród nas jest wielu, którzy gotowi są mnie wyśmiać,
sugerując, że zakażonych jest znacznie znacznie więcej, tyle że z powodu braku
testów i przez typowe dla obecnej władzy nieustanne łgarstwa, wciąż się czujemy
w miarę niezagrożeni. No ale skoro już się zająłem Włochami, to wszystkim tym,
którzy dziś i Polsce życzą takiego samego rezultatu, by tylko ów koronowirus w
końcu zadusił jednocześnie Prezydenta, Rząd i Prezesa – a że tacy są, to wiem z
osobistego doświadczenia – chciałbym
przekazać, że wedle tych samych co wcześniej danych, w Polsce zarażona została
0,001 % społeczeństwa, czyli słownie jedna tysięczna.
A skoro powiedzieliśmy już i to, pragnę
dodatkowo wszystkich tych wesołków poinformować, że wedle oficjalnych danych,
każdego dnia w Polsce z powodu nowotworów umiera ponad 300 osób, a zatem skoro
oni już się aż tak zaangażowali, niech może się bardziej zdadzą na tego raka.
No ale żeby nie kończyć w tak marnym
nastroju, chciałbym zadać pytanie, które mnie jednak z każdą chwilą coraz
bardziej gnębi: o co tu do ciężkiej cholery chodzi? Ja wiem, że pierwszą
narzucającą się odpowiedzią jest popularne: jeśli nie wiadomo o co chodzi, to
znaczy, że chodzi o pieniądze. Mnie to jednak nie zadowala. Ja nadal chcę
wiedzieć, o co tu do ciężkiej cholery chodzi. I mam nadzieję, że przynajmniej
któryś z Czytelników, zanim jutro znów wyjdę z psem z domu i znów zobaczę, jak
Polskę praktycznie zwinięto, mi to zechce wytłumaczyć. A ja, póki co, będę się w dalszym ciągu zajmował czytaniem wierszyków.
Statystyka to takie coś pomiędzy prawdą i nieprawdą. Jak się policzy w danym okresie z ogólnej liczby zarażonych ilość wyleczeń i zgonów tej samej grupy to wyjdzie kilkadziesiąt procent. Z tą matematyką mam podobne koszmary czy mary .
OdpowiedzUsuń@Pavel
UsuńTo przedstaw mi proszę rachunek, z którego wyjdzie kilkadziesiąt procent zarażonych.
No podają takie statystyki, że 4 tysiące zostało wyleczonych, a 3 tysiące zmarło. Ja wiem, ze takie wyliczenia są do kitu ale idą w świat .
UsuńA ja się tak zastanawiałem, czemu pomysłodawcę tego przekrętu niezależny sąd kazał wypuścić
OdpowiedzUsuń@toyah
OdpowiedzUsuńSytuacja w Polsce jest z wielu przyczyn wyjątkowa na tle bratnich państw unijnych pierwszej prędkości.
Na plan pierwszy wysunąłbym wyjątkowo niskie prawdopodobieństwo istotnego okłamywania polskiego społeczeństwa o dzisiejszym stanie rzeczy wraz z optymizmem płynącym z widocznie większej dojrzałości społecznej Polaków. Obu tych ocen nie zamierzam udowadniać, bo koń jaki jest ... itd.
Natomiast z Włoch i z innych bratnich państw pierwszej unijnej prędkości oglądamy w zasadzie tzw. czeski film ("Nikt nic nie wie").
Nie żebym budował tu jakąś teorię szczegółową, ale NA PRZYKŁAD uderzające jest, że obraz społeczeństwa włoskiego w jego starciu z koronawirusem zupełnie pomija, co w tym zakresie dzieje się z nachodźcami. Wyjechali, czy co?
Przecież, zwłaszcza na północy Włoch, do niedawna było ich sporo. Czy włoskie służby zdrowia w ogóle się nimi zajmują, udzielają opiekę? Czy są w tym kierunku gromadzone jakieś dane stanu ich zdrowia, itd.
Z drugiej strony, jak oni sami dostosowują się do wymagań i zarządzeń epidemicznych. Brak nawet najprostszych informacji, bo gdy wiemy, że np. kościoły są raczej puste, to czy cokolwiek w tym temacie wiemy o meczetach?
Usilnie podkreślam, że nie wskazuję tu niczego dyskryminacyjnego, a wyłącznie brak, a może nawet cenzurę informacji, które OCZYWIŚCIE powinny być dostępne. Z tej właśnie przyczyny, wszelkie nasze obrachunki sytuacji włoskiej czy w innych państwach są tylko sztuką dla sztuki bez względu na prawidłowość obliczeniową, bo obejmują tylko fragment tamtejszej rzeczywistości.
W Polsce nie ma tego rodzaju niepewności, a już na pewno takiej jej skali. Stąd nawet specjalistyczne porównania są z góry chybione. Obiektywnie zaś biorąc opanowanie sytuacji w Polsce musi być pewniejsze.
I tak trzymać!
Krótki komentarz, dwie kwestie. Po pierwsze bardzo dobrze Pan policzył, a tu jest to pokazane od razu, nie trzeba samemu się męczyć: https://www.worldometers.info/coronavirus/#countries
OdpowiedzUsuńOstatnia kolumna to ilość zachorowań na 1 mln populacji. W tej chwili jest to dokładnie 0,0778%.
A druga sprawa to taka, że to nie jest prawdziwy wymiar epidemii, a tylko zbadane i potwierdzone przypadki. I to nie chodzi nawet o to, czy dany rząd robi więcej czy mniej testów, bo wszystkich tak czy inaczej nie sprawdzą. Także w rzeczywistości może to być już między 0,5 a 1%.
Jeszcze ciekawostka - wg oficjalnych danych w Chinach zaraziło się 56 osób na 1 mln , czyli 0,0056%. Ponad 10x mniej niż we Włoszech, mimo 3x dłuższego czasu. To jest dopiero zagadka.
@marcin d.
OdpowiedzUsuńPolecam to. Przynajmniej warte uwagi.
https://youtu.be/ZXdG2hXaa7w
Zajrzałem. Ale nazwa kanału "Prawda istnieje" oraz odwoływanie się do tzw. Qanona... Trump dysponuje armią amerykańską i walczą razem z rządem światowej władzy (bankierów). No.. nie :-)
Usuń@marcin d.
OdpowiedzUsuńA ja mam tak, że im bardziej spiskowe teorie są powszechnie wyszydzane, tym bardziej je śledzę.