Pamiętam do dziś jak w czasach, których
dziś już mało kto pamięta, rozbił się autokar wiozący pielgrzymów do Lourdes, a
może do Fatimy i wszyscy uczestnicy owej pielgrzymki zginęli. Był to czas,
kiedy jeszcze był z nami prezydent Lech Kaczyński i to jego decyzją wprowadzona
została w całym kraju żałoba. Pamiętam przy tym jednak, jak to w reakcji na ową
decyzję pojawiły się głosy, że trzeba być idiotą jak ten Kaczyński, by urządzać
narodową żałobę z okazji śmierci 20 osób, podczas gdy każdego dnia znacznie więcej
ginie w wypadkach na drogach i pies z kulawą nogą o nich nie myśli.
Pamiętam jak wówczas czułem całym sobą,
że jest coś nie w porządku w tych kalkulacjach i że za nimi w znacznie większym
stopniu stoi nienawiść do Lecha Kaczyńskiego niż zwykły ludzki rozsądek,
niemniej nie udało mi się sformułować odpowiedniej oceny tego przedziwnego
zjawiska. I oto dziś kiedy wszyscy, zgodnie z zaleceniem szczęśliwie nam
panującego Prawa i Sprawiedliwości, siedzimy wszyscy w domach i z niepokojem
czekamy na dalszy rozwój koronawirusowych wypadków, uzmysłowiłem sobie, że
chyba już wiem, czym był spowodowany tamten mój niepokój. Otóż, jak się
dowiedziałem, ledwie co wczoraj, na skutek wspomnianej wcześniej zarazy w ciągu
jednego dnia zmarło we Włoszech 889 osób, i słysząc to, uświadomiłem sobie
nagle, że to jest mniej więcej tak jakby jednego dnia rozbiły się cztery duże
samoloty. Z tego co wszyscy wiemy, samoloty się raczej nie rozbijają, a jeśli
tak, to niezwykle rzadko, a zatem, ile razy do tego rodzaju zdarzenia dojdzie,
cały świat jest mocno poruszony. I w tym momencie pojawia się pytanie: 200
osób, 400 osób, 800? A cóż to takiego w sytuacji gdy w samej Polsce każdego
dnia, dzień w dzień, 300 osób umiera na raka, a kto wie ile jeszcze osób ginie
w wypadkach drogowych, z powodu zwykłej grypy, starości, czy popełnia z
rozpaczy samobójstwa? I tu nagle sobie zdałem sprawę z tego, że życie sobie
płynie, ludzie rodzą się i umierają, bilans w ten czy inny sposób się utrzymuje
i jesteśmy w stanie ów stan rzeczy zaakceptować, o ile nie wydarzy się coś
szczególnego, a więc jeśli nie nastąpi kolejna katastrofa w kopalni i w jej
wyniku umrze trzech górników, czy jeśli na świat nie spadnie zaraza i każdego
dnia zacznie umierać mniej więcej tyle samo osób, co również każdego dnia
umiera z powodu choćby wielopostaciowego glejaka mózgu.
I w tym momencie zdałem sobie też sprawę
z tego, że to o czym mówimy, to coś, co nam ni stąd ni zowąd zostało dodane i
to wystarczy, byśmy uznali, że tym razem jednak zupa była za słona, a herbata
za słodka. Do czego zmierzam? Otóż bardzo mi by dziś zależało, by udało nam się
wreszcie ogarnąć całą tę arytmetykę koronowirusa, w takim kształcie, w jakim
ona realnie funkcjonuje. Problem bowiem polega na tym, że w takich dajmy na to
Niemczech, gdzie sytuacja jest naprawdę krytyczna, dotychczas zachorowało na
korowirusowe zapalenie płuc 57695 osób, z czego niemal siedem tysięcy wczoraj i
z czego 433 osoby zmarły, a cały świat staje wobec tego wydarzenia na baczność
i nikt nawet nie pomyśli, że w tym samym czasie grubo ponad 80 milionów Niemców,
podobnie jak my tu w Polsce, spędza czas w domu i już nie może się doczekać aż
ten cały cyrk się wrreszcie skończy i będzie można wrócić do normalnego życia.
Bo tak naprawdę największy problem –
pomijając oczywiście wszystkie nieszczęścia związane z tym, że na pewien czas
nasz świat musiał się faktycznie zatrzymać – polega na tym, że my nie mamy
bladego pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi. Bo że tu w tym wszystkim istnieje
drugie, a kto wie czy nie trzecie dno, wie każdy z nas, o ile tylko w pewnym
momencie uda mu się zrzucić z twarzy tę śmieszną maseczkę i równie śmieszne i
niedorzeczne rękawiczki z rąk. Bo coś tu się zdecydowanie dzieje, skoro cały
świat staje w miejscu wobec tego, że we Włoszech na 70 milionów mieszkańców 100
tysięcy zapada na nowy rodzaj grypy, z czego 10 tysięcy umiera, a reszta siedzi
zamknięta w swoich mieszkaniach i od czasu do czasu wychodzi na balkon, by
zagrać na gitarze i zaśpiewać jakąś piosenkę.
Pisałem
tu już nieco na ten temat, ale ponieważ żyję jak każdy z nas i jestem otoczony
światem, którym otoczeni jesteśmy wszyscy, zauważam, że ostatnio doszedłem do
miejsca, gdzie ów koronawirus śni mi się po nocach. A to świadczy o tym, że ten
dziwny projekt – bo tego że mamy do czynienia z projektem jestem dziś niemal
pewien – pochłonął również i mnie. A jednak, jak widać, wciąż walczę i być może
w jednym z ostatnich już odruchów chciałbym zwrócić uwagę wszystkich z nas na
to, że choć z tej przyczyny, że we Włoszech zmarło właśnie, zupełnie
nadprogramowo, 889 osób, jest nam oczywiście wszystkim tak samo przykro, jak z
tej przyczyny, że gdzieś na końcu świata z powodu głodu zmarło parokrotnie
więcej ludzi takich samych jak my, nie istnieje najmniejszy powód ku temu byśmy
nie zaczęli sobie zadawać pytania, o co tu w tym wszystkim chodzi. Bo że w
sytuacji gdy mamy do czynienia z czymś w skali historycznej autentycznie
drobnym, czyjąś tajemniczą decyzją cały świat staje w miejscu i wszelkie
pytania próbujące kwestionować ową zmowę są ściśle zakazane, ja nie mogę jednak
nie zadać tego pytania po raz już kolejny: co tu się dzieje?
I powiem zupełnie uczciwie, że nie jest
moją winą, że w sytuacji gdy już naprawdę nie ma na kogo liczyć, pozostaje się
uciec do starych dobrych teorii spiskowych. A tu nagle wszystko się nam ładnie
otwiera i pojawia się wraz z tym teoria, że podczas gdy sam wirus jest
oczywiście autentyczny i ktoś go faktycznie uznał za stosowne wypuścić, to cała
ta panika, sprawiająca że, jak już wspomniałem, cały świat stanął, stanowi
zupełnie osobny projekt, którego celem jest zapewnienie sobie wystarczająco
dużo miejsca na przeprowadzenie akcji oczyszczenia naszego świata z tego całego
chłamu, który doprowadził do tego, że nasze czasy stały się niekiedy naprawdę
trudne do zniesienia.
My tu w Polsce jesteśmy w sytuacji
wręcz komfortowej, szczególnie po fali najnowszych wydarzeń, natomiast dziś od
siebie, jeśli mogę coś zaproponować, bardzo kibicujmy Donaldowi Trumpowi, by
dzielnie dotrwał do jesiennych wyborów i je odpowiednio zdecydowanie wygrał.
Juz takie zahamowanie gospodarki widzielismy w 89/90 roku w Polsce.
OdpowiedzUsuńMoze ktoś postanowienia powtórzyć eksperyment na szersza skale.
@Tom cz
OdpowiedzUsuńMożliwości odpowiedzi jest mnóstwo.
„… pojawia się … teoria, że … cała ta panika, sprawiająca, że … cały świat stanął, stanowi zupełnie osobny projekt ...”
OdpowiedzUsuńGdy w I WŚ rozpoczęto stosowanie gazów bojowych, to truciciele dość szybko zaliczyli wpadkę, gdy nagle wiatr się odwrócił i sami się potruli. O ile bowiem można panować nad procesem wytwórczym gazu, czy wirusa, to przecież zastosowanie polega na wypuszczeniu go na wolność. Na JEGO wolność, której zorganizowanie (tj. ograniczenie, bądź ukierunkowanie na potrzeby określonego celu) jest wysoce wątpliwe. Gdy jeszcze organizator chce się utajnić, by nikt go przed czasem nie dopadł, to w ogóle można zapomnieć o realności innej, niż „niech się dzieje, co chce, byle jak najwięcej ludzi wyzdychało”. To zaś jest profil szaleńca.
Czy możliwe jest istnienie takiego szaleńca, zwłaszcza szaleńca zbiorowego? Oczywiście tak. Wystarczy przypomnieć sobie liczne w ostatnich latach wypowiedzi nawet i naukowców (?) z kręgu różnych grin-piców, że najlepiej byłoby, aby rodzaj ludzki znacznie wyginął. Może to tylko takie parabole, ale czy po ich krzywiźnie słowo nie może wrócić kamieniem? Nie wszystko można wygadywać bezkarnie!
No więc, obojętnie, czy dzisiejszy stan epidemii w świecie, to „projekt faza druga”, czy po prostu lawina, to wszak ostatecznie istotne jest, po jakich kamieniach się ona toczy w danym terenie. A tereny są mocno zróżnicowane.
Bez ryzyka większego błędu można przewidywać, że zasięg i szkody z tej lawiny będą tym mniejsze, im w danym terenie mocniej zadziałają (powrócą) tradycyjne zasady wsparte nauką ścisłą. Tam jednak będzie odpowiednio gorzej, gdzie utrzyma się postępowy nastrój wszelakiego cywilizacyjnego, politycznego i naukawego pedalstwa.
Bez względu na tragedie i szkody, które wywoła zanim się skończy, z pewnością ta epidemia wywoła zmiany w kryteriach potrzeb i ocen społecznych. Po prostu, chyba po raz pierwszy jednoczesnemu sprawdzianowi zostały poddane wszystkie równolegle istniejące modele urządzenia życia społecznego, a dla potrzeb porównań regionalnych, czy międzypaństwowych zróżnicowanie bogactwa zostało w tym doświadczeniu zmarginalizowane.
Szczególnie trzeba obserwować, czy Ameryka wzniesie się jako Great Again.