Myślę, że dzisiejszy dzień jest
równie dobry jak każdy z minionych kilkudziesięciu, i jak równie każdy z kilkudziesięciu następnych,
bym mógł zamieścić tu swoje najnowsze refleksje z „Warszawskiej Gazety” w
sprawie – jak by inaczej – koronawirusa, jako artykułu handlowego. Zapraszam do
rozmowy, a jednocześnie już teraz zapowiadam, że jutro, po aż nazbyt długiej
przerwie, będziemy mieli okazję – niektórzy z nas po raz pierwszy – podziwiać
samozwańczego duszpasterza tego miejsca, księdza Rafała Krakowiaka, starszym
czytelnikom znanego pod imieniem Don Paddington. No ale to dopiero jutro. Dziś
maski na nosy i noga do schronu.
Dotychczas było tak, że teksty te, które przygotowuję
w poniedziałek, gdy trafiają w piątek do Czytelnika, stanowią już tak zwaną
melodię przeszłości. Dziś jednak nie mam wątpliwości, że gdybym nawet
dzisiejszy felieton pisał z myślą o wydaniu kwietniowym, czy majowym, to on byłby
nadal bardzo aktualny. Czemu tak? A no temu, że jego przedmiotem jest tak zwany
koronawirus, który został nam sprezentowany przez światowy przemysł zarządzający
kulturą popularną, w dodatku tą jej częścią, która została wprzęgnięta w
globalną politykę, a to z kolei powoduje, że nim nie będziemy się zajmować
jeszcze dzień, dwa, czy nawet tygodnie, ale najpewniej długie miesiące.
Spójrzmy, z czym mamy do czynienia. Oto
wirus, który wedle najbardziej wiarygodnych informacji, w 80 procentach
przypadków przebiega nadzwyczaj łagodnie i przypomina bardziej zwykłe
przeziębienie niż klasyczną grypę, wirus, który dotychczas na całym świecie
zamieszkałym przez blisko 8 miliardów ludzi, zaatakował zaledwie 90 tysięcy
osób, z czego zmarło niespełna trzy tysiące, a cały ów świat nie dość, że nie
zna dziś ważniejszego tematu, to pogrąża się w panice, której nie zaznał chyba
od II Wojny Światowej.
Oglądałem w telewizji wypowiedź pewnego
starszego pana, mieszkańca Włoch, który w stanie autentycznej cholery mówił do
mikrofonu dziennikarki, że nawet wtedy, 80 lat temu, było znacznie spokojniej.
A ja dziś wiem doskonale, co on miał na myśli. Pamiętam dzień, w którym pojawiły się pierwsze informacje o
owym wirusie. Oto idąc ulicą zaledwie odchrząknąłem i idąca obok mnie kobieta
zaczęła autentycznie uciekać. Dziś w tramwaju, którym zwykle rano jadę do
pracy, zawsze odpowiednio przepełnionym, jechało ze mną może 10 osób. Wczoraj
na mszy w kościele, zawsze pełnym, połowa miejsc świeciła pustkami, tak że ci,
do których w pierwszej kolejności były skierowane odczytywane przez księdza
proboszcza słowa ministra Szumowskiego, że należy unikać kontaktu z osobami,
które kaszlą i kichają, nawet nie mieli okazji ich wysłuchać.
Piłkarskie mecze w całej Europie
organizowane są bez obecności publiczności, wielkie od dawna zapowiadane
imprezy są odwoływane Sejm z powodu rzekomej pandemii, wszystkie światowe media
informują, że w Stanach Zjednoczonych zmarła pierwsza osoba, a nasz Sejm, pod
auspicjami Prezydenta, urządza wielki polityczny happening, gdzie obie strony
politycznego sporu przerzucają się argumentami mającymi albo podważyć
kompetencje politycznego przeciwnika, albo pochwalić się własnymi sukcesami.
A ja sobie myślę, że to jest jedyna dobra
rzecz w tym całym szaleństwie. Otóż nie mam wątpliwości, że gdyby faktycznie
istniał choćby ślad zagrożenia, oni wszyscy by się pochowali gdzieś po
piwnicach i strychach, i ani by im w głowie było urządzać polityczne przepychanki.
No i oczywiście korespondentka TVP Info Magdalena Wolińska Redi, opowiadając o
kataklizmie, jaki spadł na Włochy, swoją relację prowadziłaby z hotelowego
pokoju przez zamknięte okno, a nie z pełnego oczywiście zarażonych Włochów
placu w środku któregoś z miast.
Podobno mydła już nie ma. Spirytus jest droższy to jeszcze jest.
OdpowiedzUsuń@Pavel
OdpowiedzUsuńAle GDZIE? podobno. W moich 3 wiejskich sklepach (wieś podwrocławska), na pewno, bo sam widziałem, mydło jest, a poza tym spirytus, a do użytku zewnętrznego także salicylowy (kosztuje grosze), woda utleniona, zaś w Dino nawet "Daisy Blue chusteczki odświeżające z płynem antybakteryjnym".
Z pewnością większość mydła jest. Powtarzam tylko zasłyszane. Spirit jest tu i tam .
UsuńJest jeszcze jedna dobra rzecz. Ludzie zaczęli bardziej dbać o higienę rąk. A z tym było zaprawdę kiepsko. Być może będą więc zdrowsi i rzadziej będą się zarażać różnymi prawdziwymi chorobami jak choćby grypa sezonowa.
OdpowiedzUsuńWg mnie to ciągle jest jakiś eksperyment. Nie wiem tylko, czy polityczny, czy społeczny czy gospodarczy. Może wyszło wszystko po trochę.
Warto zauważyć, że wystarczy dowolny temat wpuścić w globalne kanały dystrybucji informacji i emocji, aby osiągnąć efekt pandemii propagandy. Temat musi zawierać tylko choćby teoretyczny i dalece mało prawdopodobny, ale emocjonalnie mocny punkt jak możliwe powikłanie śmiercią. Przecież nie oszukujmy się, bez tego nie pies z kulawą nogą by się tym nie zainteresował. Trzeba to tylko odpowiednio podać.
Jeszcze jedna refleksja - dzisiaj do takiego projektu są wyjątkowo sprzyjające okoliczności. Ludzie w 99,99% są kompletne zależni od cywilizacji (jedzenie, woda, energia i ogrzewanie), a do tego ogłupieni jak nigdy od stuleci. Plus globalne media i szybkość przepływu informacji oraz wszechobecne jej kanały, od których prawie nie sposób się uwolnić. Po raz kolejny szczęśliwi ci, którzy mieszkają daleko od wszystkiego.