niedziela, 26 maja 2019

Niech się odzieją przekleństwem jak szatą


      Powiem szczerze, że ze wszystkich manifestacji czystej bezczelności, z jakimi mamy do czynienia przez minione lata, jedną z najbardziej dokuczliwych jest powtarzająca się regularnie od pewnego czasu opinia, że gdyby śp. Lech Kaczyński widział, co jego brat oraz skupieni wokół niego politycy wyprawiają z naszą Polską, oraz Europą, zapłakałby ze wstydu i z żalu. Muszę przyznać, że nie ma wściekłości i autentycznej żądzy śmierci, jaka ogarnia mnie, ile razy słyszę, jak ten czy inny przedstawiciel tak zwanej „totalnej opozycji” ni stąd ni z owąd wyskakuje ze stwierdzeniem – niech tu głos Róży Thun stanowi symbol – że co by o nim nie mówić, „z Leszkiem to można było się przynajmniej pośmiać”.
       Rzecz w tym, że, na tyle jak jestem w stanie sięgnąć w przeszłość – a uważam, że pamięć mi wciąż dopisuje – nie było w najnowszej polskiej historii osoby, która by nie była poddana tak nienawistnej furii, jak prezydent Lech Kaczyński. Bywało różnie. Przedmiotem autentycznej nienawiści było wiele publicznych osób, by wspomnieć postaci takie jak Wojciech Jaruzelski, Jerzy Urban, Bronisław Geremek z jednej strony, Jarosław Kaczyński, Antoni Macierewicz, czy nawet w pewnym momencie historii Lech Wałęsa z drugiej, nie ulega jednak wątpliwości, że żadna z nich nawet przez moment nie została potraktowana z taką bezwzględnością, jak właśnie Lech Kaczyński.
      W ledwo co opublikowanym tu tekście przypomniałem falę niewysłowionego hejtu, jaka wylała się na Prezydenta, kiedy ten zapowiedział przyjazd do Bielska Białej, a z najwyższą satysfakcją opublikowanego przez „Gazetę Wyborczą”. To był jednak zaledwie jeden mały epizod. Prezydent chciał przyjechać do Bielska Białej, a „Gazeta Wyborcza” zamieściła w związku z tym szyderczy artykuł, uruchomiając tym samym ów wylew najczarniejszej czerni. Tamten czas jednak, o czym, jak mogę zaobserwować, wielu z nas zdaje się skutecznie zapominać, to było coś, z czym to co nas dziś oburza, czy to w przestrzeni oficjalnej, czy internetowej, nie jest nawet w stanie konkurować. To co my dziś nazywamy „hejtem”, to jest dziecięca zabawa w zestawieniu z tym, w jaki sposób zarówno ogólnopolskie media, jak i osoby z pierwszych politycznych szeregów, traktowały Lecha Kaczyńskiego.
      Kiedy sięgam pamięcią do tamtych czasów, w pierwszej kolejności przypominam sobie dzień, kiedy to Lech Kaczyński wbrew zapowiedziom nie pojechał na spotkanie Grupy Wyszegradzkiej i w tym momencie media zaczęły się zastanawiać, co takiego się stało, dochodząc ostatecznie do wniosku, że Prezydent dostał sraczki i nie mógł się ruszyć z Krakowskiego Przedmieścia. Nie wiem jak inni, ale ja na przykład pamiętam wesoły rysunek popularnego komika Andrzeja Mleczki, na którym widzimy prezydencką limuzynę, która ciągnie za sobą budkę z napisem „toi toi”.
      Myślę że wszyscy pamiętamy ów nadzwyczaj śmieszny – a jednocześnie tak przerażająco kłamliwy – greps, sugerujący, że Prezydent mówiąc o bramkarzu polskiej reprezentacji piłkarskiej, użył absurdalnego kompletnie nazwiska „Borubar”, która to szydercza nazwa tu i ówdzie funkcjonuje do dziś.
      Pamiętamy czas, gdy Prezydent, pragnąc uczcić 90 rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości, postanowił urządzić wielką galę z udziałem światowych przywódców, a służące wiernie władzy ogólnopolskie media wywołały powszechnie falę szyderstwa, która przekroczyła granice Polski i ostatecznie spowodowała, że żadnej gali tak naprawdę nie było.
      Pamiętamy czas, gdy w publicznej przestrzeni pojawiła się plotka, że w pobliżu Pałacu Prezydenckiego otwarto sklep monopolowy z takim oto przeznaczeniem, żeby prezydent Kaczyński miał zawsze pod ręką tak zwaną „małpkę”.
      Pamiętamy wciąż powtarzane przez polityków Platformy Obywatelskiej apele, jak najbardziej publicznie, by prezydent Kaczyński poddał się badaniom, które stwierdzą, czy on przypadkiem nie jest psychicznie chory.
       Ja pamiętam, jak w ogólnopolskim dzienniku pod nazwą „Dziennik” ukazał się tekst dziś nadzwyczaj prorządowego dziennikarza Majewskiego, w którym jak byk było napisane, że żona Prezydenta ma nad nim taką władzę, że on na rozkaz, chodzi na czworaka jak pies i prosi ją o wybaczenie za wszystkie jego przewinienia.
      Pamiętamy wszyscy, jak podczas mistrzostw świata w piłce nożnej w Austrii Lech Kaczyński rozkładał szalik z napisem „Polska” i w tym momencie któryś z fotoreporterów „Gazety Wyborczej” zrobił mu zdjęcie, kóre następnie zyskało wielką ogólnopolską popularność jako dowód, że Prezydent nawet nie potrafi odpowiednio rozłożyć szalika.
      Pamiętamy wreszcie konferencję prasową w Parlamencie Europejskim, podczas której Lech Kaczyński odpowiadał na pytania dziennikarzy, a siedzący obok niego Donald Tusk i Radosław Sikorski tak mu przeszkadzali, że on w końcu musiał ich publicznie upomnieć.
      Ja pamiętam tych wszystkich ludzi, odznaczonych przez prezydenta Kaczyńskiego różnego rodzaju orderami, którzy postanowili demonstracyjnie oddać swoje odznaczenia, ewentualnie ich w ogóle nie przyjmować, z żadnego innego powodu jak tylko tego, że one zostały przyznane przez NIEGO.
      I dziś oni wszyscy nagle załamują ręce, że prezydent Kaczyński, któremu oni właśnie wyszykowali tę wyprawę, na ich zamówienie zginął w Smoleńsku i przez to kultura polityczna w Kraju zeszła na psy? A, jakby tego było mało, niektórzy z nich się skarżą, że kiedy jego zabrakło, to nawet nie można się pośmiać.
     No dobra, dawno tego nie było, ale uważam, że nadszedł dobry moment. Poczytajcie sobie, nieszczęśnicy:

Niech dni jego będą nieliczne,
a urząd jego niech przyjmie kto inny!
Niech jego synowie będą sierotami,
a jego żona niech zostanie wdową!
Niech jego dzieci wciąż się tułają i żebrzą,
i niech zostaną wygnane z rumowisk!
Niechaj lichwiarz czyha na całą jego posiadłość,
a obcy niech rozdrapują owoc jego pracy!
Niech nikt nie okaże mu życzliwości,
niech nikt nie zlituje się nad jego dziećmi!
Niech jego potomstwo ulegnie zatracie;
niech w drugim pokoleniu zginie ich imię!
Niech Pan zapamięta winę jego ojców,
niech grzech jego matki nie będzie zgładzony!
Niech zawsze stoją przed Panem
i niech On wykorzeni z ziemi pamięć o nim,
za to, że nie pomyślał, aby okazać życzliwość,
lecz prześladował biedaka i nieszczęśliwego,
i w sercu strapionego śmiertelnie.
Miłował złorzeczenie: niech się nań obróci;
w błogosławieństwie nie miał upodobania:
niech od niego odstąpi!
Niech się odzieje przekleństwem jak szatą;
niech ono przeniknie jak woda do jego wnętrzności
i jak oliwa wejdzie w jego kości”.

11 komentarzy:

  1. Skala odwracania kota ogonem przekracza kolejne granice. Dlatego to wszystko trzeba ciągle przypominać. Dziękuję, że Pan to robi.

    A'propos kota. Niedawno czytałem gdzieś o tym, że ludzi zaczęli po śmierci kompostować. Żeby się nie marnowali. Tymczasem dzisiaj u nas na osiedlu zbierają na cmentarze dla zwierząt. Piękną drogą kroczymy, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  2. A u nas na osiedlu było tylko 11% trochę przed 13-tą. Pytałam o prognozy. Podobno do 21-ej może podskoczyć do 20. Tylko. No cóż. Na pewno jesienią będzie lepiej. Będę się jeszcze bardziej starać. Dziś dowiozłam do szkoły tylko trzech niewyedukowanych

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio słyszałem, że gdyby wieś zagłosowała mocno w tych wyborach, to cała nowoczesna lewica poniosłaby sromotną klęskę. I chyba to prawda, ludzie pracy mają wybory do UE dużo bardziej w nosie niż nasze krajowe. I ciężko im się dziwić.

      Usuń
    2. @Jola Plucińska

      Moja wieś (ok. 1 tys. mieszkańców, stolica gminy mającej ogółem ok. 3 tys. mieszkańców) zawiera 3 osiedla, w tym moje. O tyle jest "moje", bo na nim ja wybudowałem się jako pierwszy.
      Dziś, po dwudziestu kilku latach, domów jest już 43. Wybudowali się, mniej więcej po połowie, przybysze z Wrocławia (jak ja z rodziną) i miejscowi; ci traktują mnie już jako miejscowego.

      Przy każdych wyborach, a od kilku "tur" w gminie wygrywa PiS, nie mogę zaspokoić swojej ciekawości, na kogo głosuje moje osiedle. To jest na oko jakieś 100 głosów oddawanych efektywnie (tj. wg frekwencji), ale one głosy mieszają się z resztą efektywnie oddawanych w mojej komisji wyborczej.

      W każdym razie wygrywa PiS a kto teraz, tego dowiem się jutro.

      O, właśnie syn przyniósł wyniki z innej komisji wyborczej w sąsiedniej wsi, Jest w głosach 52 : 145 na korzyść ... PiS! Głosów nieważnych zero. Frekwencja ok. 42%.

      Rekordziści w ilości głosów: min. Kempa i min. Zalewska.

      Lubię tu mieszkać!

      Usuń
    3. a tak było na Kurpiach
      https://www.moja-ostroleka.pl/art/1558936598/wyniki-eurowyborow-w-ostrolece

      Usuń
    4. jeszcze mi się gęba śmieje
      brawo Kurpie

      Usuń
  3. I ci chauturnicy dostali 42 %? P0 36%, Wiosna 6%. Nigdy w to nie uwierzę. Podlizali się mafii unijnej za pomocą filmu Siekierskich i polowania na księży-pedofili. Ta zaś posmarowała PKW. Czyli do 5 mld euro na gender trzeba doliczyć jeszcze tę kwotę X na niezauważalne zyski pośrednie aparatu urzędniczego. Kościół sobie po prostu za dobrze radzi. Te spotkania z młodzieża, pielgrzymki Franciszka, dyplomacja watykańska, nawet medialne poślizgi Papieża. Jeszcze odzyska swoje banki i władzę w Polsce. Trzeba go bardziej zdołować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Unknown
      Bardzo dobre. Muszę to zapamiętać.

      Usuń
  4. Świetna jest ta klątwa. Wypisz wymaluj na naszą polską biedę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Unknown
      Rewelacja. Szkoda tylko że takie trudne. Póki co proponuje Ci coś prostszego: Niech was chuj strzeli.

      Usuń
    2. To ja Wacek. Tutaj też mi zrobił się unknown. Psalm wcale nie trudny. "Niech was ch strzeli nie" niezłe, ale nie jest takie malownicze jak Psalm.

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...