Dziś króciutko, bo tu tak naprawdę nie ma
za bardzo o czym gadać.
Jak większość z nas wie, do wielu polskich
szkół, gdzie akurat odbywają się egzaminy maturalne, ale też do miejscowych
posterunków policji, dotarły informacje o podłożonych w szkołach bombach. Z
informacji, jakie do mnie dochodzą, sytuacja dziś jest taka, że w ponad
sześciuset szkołach w całej Polsce, co ciekawe, głównie w Poznaniu, egzaminy
maturalne odbywają się pod stałą opieką oddziałów antyterrorystycznych, a
wszyscy zainteresowani zastanawiają się, co to do ciężkiej cholery się dzieje.
Rozmawiałem nieco w ostatnich dniach z
żoną, która, jak najbardziej, jest nieustannie konfrontowana z tym czy innym
policjantem z psem wyszkolonym do odnajdywania ładunków wybuchowych, i ona
twierdzi, że nikt nie ma pojęcia, co to jest w ogóle za szaleństwo i kto za nim
stoi. Powiedziałem jej zatem wczoraj wieczorem, że w tej sytuacji nie pozostaje
mi nic innego jak obiecać, że to ja, tak jak to miało miejsce wiele razy
wcześniej, spróbuję przedstawić obraz tego, z czym mamy do czynienia.
Zgodnie z podstawową zasadą pracy
detektywistycznej, musimy założyć, że jeśli zależy nam na tym, by znaleźć
sprawcę, powinniśmy przede wszystkim skoncentrować się na ustaleniu, kto w tym
co się stało miał podstawowy interes. A zatem, z naszego punktu widzenia,
sprawa jest nadzwyczaj prosta: ten kto miał interes w zakłóceniu matur, to
ktoś, dla kogo spokojny przebieg egzaminów stanowiłby ciężką biznesową porażkę.
A zatem, z punktu widzenia ludzi tak jak my, zorientowanych w tym, co się w
ostatnim czasie dzieje w naszym kraju, sprawa jest oczywista: za tymi
ostrzeżeniami muszą stać osoby najbardziej ostatnio zaangażowane w próbę niedopuszczenia
do egzaminów maturalnych.
I tu mamy dylemat. Czy chodzi o jakichś
pojedynczych, wesoło się zabawiających uczniów, czy może strajkujących nauczycieli, czy też tych,
którzy ich do tego strajku wynajęli, czy może wreszcie sprawcami tego
szaleństwa są osoby w ten czy inny sposób poświęcający cały swój czas na walkę
z obecną władzą?
Ponieważ, wedle swojej podstawowej
wiedzy, muszę założyć, że tam nie ma uczniów – w tym choćby jakichś mniej
udanych maturzystów – którzy doskonale wiedzą, że nie ma żadnego sposobu, by w
sytuacjach naprawdę kryzysowych zachować w Sieci anonimowość. Pozostają więc
tylko albo jakieś półprzytomne nauczycielki, ewentualnie osoby związane z
antypisowską opozycją. Nauczycielki, w sposób naturalny rozczarowane gwałtownym
zakończeniem strajku przez przewodniczącego Broniarza, moim zdaniem nie wchodzą w grę. One przede
wszystkim są zbyt głupie, by potrafić wysłać mail, czy odnaleźć numer telefonu
do lokalnego posterunku policji, no a poza tym mają dziś przede wszystkim
problem taki, że właśnie otrzymały wypłatę w wysokości 500 złotych i nie bardzo
wiedząc, jak za to coś przeżyć kolejny miesiąc, nie mają czasu na wygłupy. Nie
zdziwiłbym się natomiast, gdyby za tymi bombowymi alarmami stali nawet nie
bezpośrednio politycy, ale przeróżni kibice, którzy bardzo liczyli na to, że
dzięki tym strajkom uda się obalić rząd Prawa i Sprawiedliwości, a dziś widzą,
że jest nagle jeszcze dalej niż bliżej. Mam tu na myśli – oczywiście niczego
nie sugeruję, lecz zaledwie próbuję nakreślić jakiś mocno surowy portret –
choćby jakichś aktorów, czy piosenkarzy, czy pisarzy, którzy w ostatnich dniach
dostali takiego pomieszania zmysłów, że ogłosili, że kończą z internetową
działalnością, bo dziś już widzą, że nie ma w ogóle z kim gadać.
Oni oczywiście nie są aż tak głupi jak niektóre
ze wspomnianych nauczycielek, mimo to mam dla nich pewną wiadomość, która
pewnie ich zaskoczy: tego typu żarty są ostatnio identyfikowane bez zarzutu i
za nie idzie się siedzieć. Mówiąc „siedzieć”, mam oczywiście na myśli
więzienie. I na to nie ma rady. Nawet jeśli swój laptop wyrzucą na śmieci.
Ale jest jeszcze coś. Chciałbym
mianowicie poprosić wszystkich z nas, byśmy zachowali cierpliwość wobec tego,
co się ostatnio wokół nas dzieje, i nie chodzi mi naturalnie tylko o te bomby.
Dziś jest najważniejsze to, by spokojnie doczekać czerwca, a kiedy minie już ten maj, możemy mieć do czynienia z prawdziwym spektaklem. Dlaczego? Dlatego że
PiS ostatnio idzie jak burza i nic nie wskazuje, by to się miało niedługo
skończyć.
Gdyby ktoś był zainteresowany którąś
z moich książek, zapraszam do naszej księgarni pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl,
ewentualnie do kontaktu mailowego. Mój adres: k.osiejuk@gmail.com
KIlka dni przed fałszywymi alarmami dostaliśmy, jako instytucja publiczna, email z CBŚ o tym, ze takie emaile o fałszywych alarmach bombowych mają być rozsyłane i ich prawdopodobieństwo zostało ocenione przez CBŚ jako niskie. Administracja szkoły potraktowała je jednak poważnie i mieliśmy cały ten cyrk. Była to zorganizowana akcja, więc zapewne stała za nimi jakaś organizacja, lub fundacja pozarządowa. Skoro Centralne Biuro Śledcze policji wiedziało za wczasu, to znaczy, że służby zadziałały jak należy, ale problem był w dalszej części, a konkretnie w komunikacji, pomiędzy CBŚ policji a administracją szkół. Z doświadczenia wiem, że nasze szkoły zmieniają adresy email, zwłaszcza po zmianie z gimnazjów na szkoły podstawowe;gdzie np. zamiast gimnazjumnrx@coś.pl na szkolapodstawowanrx@coś.pl, zwłaszcza małe szkoły często mają nieaktualne dane e-mail. Stąd najbardziej to dotknęło placówki większe.
OdpowiedzUsuńNa jakichś kodziarskich forach instruowano aktywistów, jak mają wywołać alarmy, korzystając z Darknetu, jednak, znając ich poziom, ekhm, intelektualny liczę na szybkie i urocze wpadki. Polecam artykuł: https://niebezpiecznik.pl/post/czy-policja-moze-namierzyc-sprawcow-falszywych-alarmow-bombowych/
OdpowiedzUsuńJeszcze raz: https://niebezpiecznik.pl/post/czy-policja-moze-namierzyc-sprawcow-falszywych-alarmow-bombowych/
OdpowiedzUsuń