Plan był taki, by dziś dać nieco od
siebie odpocząć, jednak właśnie zobaczyłem, że tu na blogu pokazał się
komentarz Czytelnika, w którym ten pochwalił moją wczorajszą notkę i przy tym
wspomniał tekst sprzed sześciu już lat, w którym zwróciłem uwagę na lincz,
jakiego dokonano na zapomnianym już oczywiście przez świat księdzu Wojciechu
Gilu. Nie wiem, co się dziś dzieje z Księdzem, domyślam się, że wciąż odsiaduje
wyrok i oczywiście nie zdziwię się, jeśli za ileś tam lat okaże się, że
mieliśmy do czynienia z ciężką prowokacją, a Ksiądz jest całkowicie niewinny.
Nie pierwszy, jak wiemy, i nie ostatni.
A zatem, odświeżmy sobie pamięć i,
proszę, trzymajmy się foteli.
No i kiedy wydawało się, że kłamstwo
ostatecznie i nieodwołanie tryumfuje, wszystko się popruło, i z tak starannie
szytej intrygi nie została nawet jedna nitka. Portal TVN24, a jak się domyślam,
również telewizja, opublikował wiadomość, że oto w komputerze księdza Gila
znaleziono materiały pornograficzne o tak niewyobrażalnej drastyczności, i w
tak niewyobrażalnych ilościach, że prawdopodobnie mamy do czynienia z rekordem
świata. Czytamy te rewelacje, a tymczasem ksiądz Gil siedzi w swojej wiosce u
rodziców i powtarza, że jest całkowicie niewinny, a wszystkie medialne
doniesienia to wynik ciężkiej i okrutnej prowokacji.
Dlaczego
uważam, że dzisiejszy tekst w TVN24 to gwóźdź do trumny tego niebywałego
przekazu? Otóż po raz nie wiadomo który, wszystko się zaczyna i kończy na
starej, sprawdzonej zasadzie: Co za dużo, to niezdrowo. Ja rozumiem, że
przychodzi jakieś biedne dominikańskie dziecko i mówi, że ksiądz Gil je
obmacywał za cukierki, a potem w komputerze księdza śledczy znajdują dziesięć,
sto, niech będzie i pięćset zdjęć rozebranych małych chłopców. Ja bym to
przyjął. Zdarza się. Nawet wśród księży. Nawet wśród nauczycieli. Co ja mówię
nauczycieli? Nawet wśród ministrów rządu i sędziów. Natomiast, kiedy ja czytam
o tych 86 tysiącach zdjęć, o tym nielegalnym pistolecie, o tych jakiś prochach,
które znaleziono u niego na plebanii, to… przepraszam bardzo, ale ja mam już
prawie 60 lat i mnie nie można robić w durnia ot tak sobie.
Jest sobie
ten ksiądz na dalekiej Dominikanie, od wielu lat gwałci te dzieci, grozi im
bronią, terroryzuje całą okolicę, w pewnym momencie wyjeżdża na wakacje do
Polski, i nagle po miesiącu okazuje się, że któreś z tych umęczonych przez
niego dzieci idzie na policję i wszystko ujawnia. A cóż takiego się stało, że
po tylu latach ta zmowa milczenia została przerwana? To tylu lat trzeba było,
żeby specjaliści od pornografii dziecięcej wpadli na te 86 tysięcy zdjęć w
komputerze jednego księdza? 86 tysięcy??? Jak w ogóle można być tak bezczelnym?
Oglądam
fragment rozmowy z księdzem Gilem dla TVP. Dziennikarz po raz dziesiąty patrzy
księdzu prosto w oczy i po raz dziesiąty zadaje to samo pytanie: „Czy ksiądz
molestował te dzieci?” Na to ksiądz – również po raz dziesiąty – odpowiada:
„Nie”. I następuje znacząca cisza, podczas której dziennikarz przebija księdza
swoim dziennikarskim okiem, a my już wiemy wszystko. Molestował, pieprzony klecha.
86 tysięcy
wstrząsających, najbardziej brutalnych zdjęć z dziecięcą pornografią. Jestem
pod wrażeniem. Ta Dominikana to musi być fantastyczne miejsce. Mam nadzieję, że
ksiądz Gil tam już w życiu nie postawi swojej stopy. Natomiast tych wszystkich
tak zwanych dziennikarzy, którzy wzięli w tym udział gorąco zachęcam. Tam są z
całą pewnością też małe dziewczynki. Zróbcie sobie wakacje. Mogą się wam
spodobać. Zasłużyliście sobie.
I to tyle. Więcej mi się już gadać
nie chce.
@ toyah
OdpowiedzUsuńFachowe określenie jest: "nie zapanowali nad oszustwem".
Teraz też nie panują.
PS. Gdy rząd przygotowuje ustawę zaostrzającą karalność pedofilii, to mam taki postulat, aby ta sama ustawa powinna kategorycznie zaostrzać karalność fałszywego doniesienia o czynach pedofilskich (np. do 10 lat, bez zawiasów). Żadnego też immunitetu i zasłony tajemnicy zawodowej dla prawników składających takie doniesienia, ani dla dziennikarzy korzystających z utajniania źródeł informacji.
Teraz też już TVN i przyjaciele przegrzali temat. Już dziś mało kogo interesuje co ma do powiedzenia Sekielski brothers. Wczoraj wyskakiwali nawet z lodówek, nie mówiąc już o wszystkich telewizorach. Przy okazji dekomponują wszystkie swoje aktywa. Ksiądz Boniecki musi się tłumaczyć. Piasecki już ewidentnie stał się dziennikarzem antypisowskim. A tak dzielnie go kreowali na "obiektywnego". O Wałęsie nie ma co nawet wspominać.
OdpowiedzUsuń