Pomijając właściwie tylko nokaut, jaki
spadł na tępe łby kandydatów ugrupowania przedstawiającego się jako
Konfederacja, to co zrobiło na mnie w minionych dniach wrażenie największe, to przypadek
Dominika Tarczyńskiego. Gdyby ktoś nie wiedział, przypominam bardzo krótko, że Tarczyński
to poseł Prawa i Sprawiedliwości, który jeśli wciąż utrzymuje zaufanie prezesa
Kaczyńskiego, to chyba tylko przez to, że płynnie posługuje się językiem
angielskim, a jak wiemy, Prezesowi tego typu umiejętność zawsze bardzo
imponuje, a którego głównym przedmiotem aktywności jest kręcenie się po
Twitterze i rozglądanie się za towarzystwem na najbliższy wieczór. Tarczyński
to również człowiek, który w Prawie i Sprawiedliwości pełni funkcję podobną do
tej, jaką w Platformie Obywatelskiej pełnił swego czasu Stefan Niesiołowski, z
tą tylko różnicą, że Niesiołowski, co by o nim nie mówić, był zdecydowanie
bardziej inteligentny oraz dowcipny.
I oto, proszę sobie wyobrazić, jak grom z
jasnego nieba spadła na nas wiadomość, że Dominik Tarczyński dostał się do
Parlamentu Europejskiego z najgorszym możliwym wynikiem i to wyłącznie dzięki
temu, że awantura między Unią a Wielką Brytanią się bezsensownie przedłuża i
Diabeł jeden wie, czy będzie w tym bałaganie miejsce dla niego. Póki co jednak
jest tak, że choć on do czasu aż Wielka Brytania nie wystąpi oficjalnie z Unii
nie może oficjalnie objąć funkcji posła, to zgodnie z prawem owym posłem do
Europejskiego Parlamentu jak najbardziej jest i przysługują mu dokładnie takie
same prawa, jak, nie przymierzając, Januszowi Lewandowskiemu, czy jakiemuś
innemu gangsterowi.
Co w związku z tym? Wygląda na to, że nie
dość że ten cwaniak został niemal rzutem na taśmę owym posłem, to jeszcze w
stosunku do nich wszystkich znalazł się w pozycji wyjątkowo uprzywilejowanej. Z
tego co zasugerował podczas ostatniej konferencji prasowej przewodniczący PKW
wynika niezbicie, że Dominik Tarczyński, jako pełną gębą poseł do PE, choć
wciąż poseł nieaktywny, będzie mógł liczyć na wszystkie należne owym urzędnikom
apanaże.
Co to oznacza? A więc wedle informacji
jakie dochodzą do nas już od dłuższego czasu, Dominik Tarczyński, snując się po
brukselskich knajpach i zbijając klasyczne bąki, będzie otrzymywał miesięczną
pensję w wysokości 6710 euro miesięcznie na rękę, plus 4416 euro na różnego
rodzaju wydatki związane z poselską działalnością. Dodatkowo, będzie otrzymywał niemal 4 tys.
euro miesięcznie na wszelkie inne wydatki poniesione w czasie pełnionej
kadencji. Tarczyński może naturalnie zatrudnić też sobie asystentów, lub
jeszcze lepiej, asystentki i na ten cel otrzyma dodatkowe nawet 24 tys. zł
miesięcznie z budżetu Unii Europejskiej. Już nie będziemy wspominać o
emeryturze, którą Tarczyńskiemu Europa będzie wypłacała już po roku posłowania
po ukończeniu 63 roku życia. Nie 60, ani nawet 65, ale właśnie 63. Bardzo to
ciekawe, prawda?
No ale o tym już wielokrotnie
dyskutowaliśmy i w sumie żadna z podanych liczb nie robi na nas najmniejszego
wrażenia. Natomiast w sytuacji w jakiej jesteśmy dziś, z Tarczyńskim w dodatku
w tle, przychodzi nam się wyjątkowo zupełnie zastanowić nad tym, co to za
projekt, z którym mamy do czynienia. I znów, to też nie stanowi dla nas jakiejś
szczególnej nowości, niemniej dziś nagle widzimy z całą , że zacytują poetę, jaskrawością,
że ta Unia Europejska to najbardziej oczywisty biznesowy przekręt, którego celem
jest tylko i aż wyprać możliwie jak najwięcej pieniędzy, z takim skutkiem, że
ci, którzy do owego projektu zostaną dopuszczeni, będą mogli już do końca życia
leżeć do góry brzuchem, nie próbując nawet dotknąć jakiejkolwiek uczciwej
pracy.
Jak mówię, myśmy to albo wiedzieli, albo
czuli podskórnie od samego początku funkcjonowania tego czegoś, jednak
przypadek Dominika Tarczyńskiego, przynajmniej dla mnie, stanowi swego rodzaju
przełom poznawczy. I teraz, jak się domyślam, ktoś zapyta, że skoro tak, to w
takim razie czemu ludzie, wydawałoby się porządni i uczciwi, decydują się brać
udział w tym przekręcie. Otóż ja wiem, czemu mnie tam nie ma. Otóż nie ma mnie
tam dlatego, że ani nikt mi tej fuchy nie zaproponował, ale też przez to, że ja
mam inne sprawy na głowie niż kręcenie się po politycznych salonach i
telewizyjnych studiach. Ale też nie ma mnie tam dlatego, że ja bym
prawdopodobnie po kilku dniach tej aktywności, albo zwariował, albo zwyczajnie
wykitował, a tego akurat nie chcę. Natomiast owszem, mam wielki szacunek dla tych
wszystkich polityków Prawa i Sprawiedliwości, którzy mieli tę odwagę i
determinację, by zrobić coś, co zrobić trzeba, a czego z czysto ludzkiego
punktu widzenia zwyczajnie robić nie warto, nawet mimo tych pieniędzy, które
tam leżą i czekają, by ktoś je sobie zabrał.
Naprawdę bowiem nie jest łatwo przyłączyć
się do projektu od początku do końca w sposób oczywisty zakłamanego, nawet jeśli – i to powtórzę raz jeszcze – w
pewnym sensie jest to jedyne co można w tej sytuacji zrobić.
Zapraszam do kupowania moich książek.
Okładki są wyświetlone tuż obok, wystarczy kliknąć. Bardzo polecam.
Cały ten PE jest korupcją w najczystszej postaci. W dodatku otępiającą, sądząc po tym, jak się zmienił taki np. Tadeusz Cymański.
OdpowiedzUsuńPan jako znany specjalista od Dominika (to imię też dobre) Tarczyńskiego (nie żebym był sarkastyczny, ale częściej pan obserwuje jego poczynania), zapewne orientuje się czy ta opaska na lewym ręku to jest opaska od czego czy też tatuaż. W zasadzie jest mi to całkowicie obojętne, bo wo obydwu przypadkach wygląda obciachowo, ale tatuaż by tu bardziej pasował. Szczególnie do czegoś co nazywa się "Parlamentam Europejskim"
OdpowiedzUsuńBardzo to zgrabnie ująłeś. Trzeba wielkiej odwagi i determinacji, a może i czegoś jeszcze, czego i ja nie mam, więc zwariowałbym w szybkim tempie.
OdpowiedzUsuń@JK
OdpowiedzUsuńNie przyszło mi to do głowy, ale to jest bardzo prawdopodobne. Tatuaż opaska.
Jednak chyba tatuaż. To bardziej pasuje do Dominika
UsuńTo jest taka silikonowa "niezdejmowalna" bransoletka identyfikująca gościa danego hotelu i określająca jego status. W tym wypadku, co widać na fotce, alkohol za free :)
UsuńPozdrawiam
No to już nasz gospodarz wie gdzie posał do Europarlamentu spędzi wakcje. Hotel z full wypasem. Ja obstawiam Turcję.
UsuńWłaściwe ujęcie tematu Toyah v. Tarczyński:
OdpowiedzUsuńNie może zostać prawdziwym pisarzem czy publicystą ten, kto w głębi duszy nie jest samozwańcem. Uzurpacja tylko w dziedzinie polityki jest czynem podejrzanym, w literaturze dopiero ona naprawdę nobilituje.
dz. cyt. Paweł Jasienica (Lech Beynar), Pamiętnik, Wyd. ZNAK, Kraków 1989, str. 108
OdpowiedzUsuńhttps://youtu.be/ngaTYKPkI4o