Ponieważ do wyborów został nam już
tylko jeden dzień, staję przed pewnym dylematem. Otóż jeszcze wczoraj miałem
plan, żeby po prezentacji hejtu, jaki wylał się jeszcze w roku 2009 na śp.
Lecha Kaczyńskiego temat pociągnąć i przypomnieć tamten czas nieco szerzej,
przedstawiając owego świętego człowieka, jako zdecydowanie najbardziej
znienawidzoną postać w całej współczesnej polskiej historii. Ponieważ jednak
wciąż siedzi w poczekalni mój najnowszy felieton z „Warszawskiej Gazety”,
musiałem się zdecydować, co powinno pójść na pierwszy ogień, a co powinienem
zostawić Czytelnikom na wyborczą niedzielę. No i ostatecznie zdecydowałem, że
już dziś opublikuję wspomniany felieton z „Warszawskiej”, a o nienawiści w
wydaniu turbo spróbuję coś napisać jutro. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Tymczasem,
zapraszam.
Kiedy przedstawiałem swój poprzedni
felieton, byłem szczerze przekonany, że w ten oto sposób ostatecznie kończę
temat pedofilii, a tu nagle widzę, że Dobra Zmiana postanowiła powołać
specjalną komisję badającą problem pedofilii nie tylko w odniesieniu do księży,
ale w ogóle, ze szczególnym uwzględnieniem środowisk dotychczas nietykalnych,
obejmujących, jak to ładnie wyraził Prezes, nawet laureatów Nagrody Nobla. A
gdyby ktoś tego nie dosłyszał, uznając za stosowne tego Nobla głośno i wyraźnie
powtórzyć. A my, jak to my prości ludkowie, natychmiast postawiliśmy uszy na
sztorc i uwzględniając fakt, że zarówno Czesław Miłosz, jak i Wisława
Szymborska już od pewnego czasu śpiewają w niewidzialnym chórze, skupiliśmy
naszą uwagę na samym, że tak to elegancko ujmę, Panu Przewodniczącym.
A ja, z drżącym sercem czekając na
dalszy rozwój wypadków, wspominam rok 2008, kiedy to tematem numer jeden na
pewien czas stał się występek pewnego ojca, który za zgodą matki i paru swoich
kumpli gwałcił najpierw piętnastoletnią, a z biegiem lat, swoją dorosłą już
córkę. Kiedy wiadomość o tym wyjątkowym przypadku ludzkiego upadku, dotarła do
mediów, premier Tusk – jak się zdaje,
nadmuchany intelektualnie przez swoich odpicowanych w piękne garnitury doradców
od wizerunku – zgłosił postulat, by pedofilów kastrować chemicznie, bo to
zwierzęta nie ludzie.
Dziś może nam się zdawać, że apel Donalda
Tuska najpierw spotkał się z powszechnym entuzjazmem mainstreamu, by następnie
na zawsze zniknąć w ścieku wypełnionym pamiętną ciepłą wodą, tymczasem nic
podobnego. Otóż cała ta banda rzuciła się na biednego Donalda z zarzutem, że
okrucieństwo tej kary dotyka nie nogi, nie ręki, nie głowy, ale tzw.
seksualności. A dla nich seksualność jest wartością do tego stopnia najwyższą,
że każda próba jej ograniczenia, stanowi zamach na najbardziej podstawowe prawo
człowieka. Do dziś pamiętam ów nastrój histerii sprowadzający się do apelu, by
nie dopuścić do tego, by powstało prawo, które ograniczy obywatelom prawo do
uprawiania seksu. Do dziś pamiętam, jak Monika Olejnik w swoim kultowym już
dziś programie TVN24 wykrzyknęła: „Przecież ten ojciec nawet nie był pedofilem”.
A ja osobiście uważam, że jeśli po
świecie chodzi jakiś typ, który uprowadza dzieci, a potem je gwałci, lub
wyrządza im jakąś inną krzywdę, bo strasznie go podnieca ich strach, lub ich
ból – i to niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z pedofilem, czy jakimś
zaćpanym durniem – to trzeba go złapać i postawić pod sądem, a jeśli wcześniej
policja go skutecznie nie ochroni, to go po prostu zabić kijem, sztachetą, czy
co tam okoliczni obywatele mają pod ręką.
No i tu wraca wspomnienie Donalda Tuska
proponującego chemiczną kastrację pedofilów. Jemu akurat oczywiście dziś to już
bez różnicy, ale przyznaję, że miałbym prawdziwą satysfakcję widząc, jak pana
Bolesława panowie w białych kitlach przyciskają kolanem do ziemi i wciskają w
jego słodkie usteczka tę tabletkę.
Jak zawsze, zwracam uwagę na książki,
których okładki można zobaczyć tuż obok. Kliknięcie w niektóre z tych obrazków
wprowadzi zainteresowane osoby do naszej księgarni, a tam już droga prosta.
Jeśli ktoś woli jeszcze prościej, proszę napisać do mnie na adres
k.osiejuk@gmail.com.
To zdjęcie jest okropne. Na miejscu Wałęsy kazałabym, wzorem Stalina, wymazać to towarzystwo. Że też im nie wstyd. Wałęsie i jego żonie. O dzieciach nie wspomnę. O ich dzieciach, bo o moim pierworodnym Tomaszu chętnie coś powiem. W maju 2003 roku miał I Komunię Świętą w Ostrołęce, po czym w lipcu`03 przeprowadziliśmy się w końcu na wieś. W miejskiej szkole (dwa lata chodził) był zaczepiany, atakowany i znieważany. Tym młodocianym degeneratom chodziło o pieniądze. Zgłoszenie o karygodnym zachowaniu tylko trochę starszych kolegów z SP trafiło najpierw do najbliższych, a już na drugi dzień do dyrekcji szkoły. Rozmawiałam z jego wychowawczynią (nieprzeciętna, wspaniała, dziękuję pani, pani Honorato) i ona powiedziała mi, żebym nie spodziewała się cudów. Wystarczyło. Zapisałam dziecko do wiejskiej szkoły. I kłopoty się skończyły. Synek, po powtórce Komunii, został ministrantem, na własne życzenie. Któregoś dnia mieli popołudniową zbiórkę. Pewien starszy ministrant przyniósł niemieckie pornole z domu rodzinnego i epatował nimi, wręcz kazał na nie patrzeć dzieciom. I co? Mój Tomek przyleciał do domu, wszystko opowiedział i tego samego dnia ksiądz Paweł, do dziś bardzo milo przez nas wspominany, ukręcił Hydrze łeb. A gdyby tego nie zrobił? To są Pallotyni, zmieniają się co kilka lat. I co? i super. Teraz jest drugi ksiądz Andrzej, też świetny.
OdpowiedzUsuń@Jola P.
OdpowiedzUsuńsi veritatis requiris - circumspice... :)
@roxana
UsuńTen postanawiam zostawić. Dawaj następny.
Lubię jak ktoś osądza innych po sobie. Wtedy wiadomo z kim ma się do czynienia.
Usuńto powiedziałam ja.
Jolanta Plucińska
Laskowiec
Polska
a teraz na chwilę do szkoły i do Mamy na obiad