Jeśli ktoś mi tu zacznie kręcić nosem, to przykro mi bardzo, ale ten temat nas tu nie opuszcza. Powiem więcej, on nie dość że nas nie opuszcza, to jeszcze wręcz intensyfikuje nasze emocje. Pisząc „nas”, mam oczywiście na myśli i siebie i swoją żonę, która, podobnie jak ja, całe swoje dorosłe życie przepracowała jako nauczycielka i po tych wszystkich latach może powiedzieć, że to jest jedna z tych rzeczy, o których wie wszystko.
Rozmawiamy
więc sobie od pewnego czasu niemal codziennie na temat już nie tyle nauuczycieli,
tego nieszczęsnego strajku, a tym bardziej o tym, jaka przyszłość czeka
przewodniczącego Broniarza, ale staramy się znaleźć tę jedyną odpowiedź na
podstawowe dziś pytanie: co należy zrobić, by wyciągnąć z owej tragicznej wręcz
zapaści nasz system oświaty. A ja dziś piszę ten tekst, bo, jak sądzę, po wielu
dniach rozmów doszliśmy do przekonania, że w tej nadzwyczaj trudnej sytuacji
istnieje tylko jedno, swoją drogą nadzwyczaj proste, rozwiązanie i to niestety
jedyne chyba, które nie wchodzi w grę z przyczyn całkowicie od nauczycieli, a
tym bardziej rodziców i uczniów, niezależnych.
Już
tłumaczę, w czym rzecz, zanim jednak to nastąpi, chciałby poinformować
wszystkich i każdego, że jestem dziś gotów przyznać, że w istocie rzeczy bycie
nauczycielem jest absolutnie najbardziej pod każdym względem intratnym
zajęciem, pod warunkiem, że stanowi się jednocześnie część kręgu osób
zaprzyjaźnionych z dyrekcją. Do tego wniosku doprowadziło mnie pewne osobiste
wspomnienie, związane z okresem, kiedy sam pracowałem w szkole, a który to
okres zupełnie naturalnie podzielił się na dwie części: pierwszą, kiedy to,
owszem, byłem najlepszym kolegą dyrektora, i drugi, kiedy owym przyjacielem być
przestałem. Dodatkowo jeszcze, jako że dyrektor upadek owej przyjaźni
potraktował nadzwyczaj osobiście, okres drugi zakończył się ostatecznie złożeniem
przeze mnie z dnia na dzień wypowiedzenia. Czemu? Bo, w odróżnieniu od
pozostałych koleżanek i kolegów, mogłem sobie na to pozwolić.
I to jest ten moment, kiedy bez cienia
wątpliwości mogę powiedzieć, że gdybym w pewnym momencie przystał na ową ofertę
przyjaźni, która dotyczyła również przyjaźni rodzin, kto wie, czy nie
pracowałbym tam do dziś, kto wie, czy nie pełniłbym tam tam dziś funkcji
wicedyrektora i kto wie, czy nie zarabiałbym nie jakieś głupie trzy patyki
miesięcznie, nawet nie te absurdalne ministerialne pięć, ale normalnie – 10. I to
bez najmniejszego wysiłku.
I
niech nikt nie myśli, że ja tu załatwiam jakieś swoje sprawy. To jest
przeszłość, która mi przyszła do głowy przy tak zwanej okazji. Moja dzisiejsza myśl
dotyczy bowiem ogólnej sytuacji w szkołach, a ja ją formułuję w taki oto
sposób, że jeśli jesteś zaprzyjaźniony z dyrekcją, z jednej strony możesz
wszystko, a z drugiej zarabiasz dokładnie tyle, ile możesz sobie zażyczyć.
Czemu tak? A to temu mianowicie, że w obecnym systemie, dyrektor szkoły pełni
swoją władzę całkowicie niezależnie i pozostaje całkowicie bezkarny. Z czego
wynika owo bezpieczeństwo? Otóż stan rzeczy jest taki, że dyrektor szkoły w
dowolnym mieście stanowi elitę lokalnej władzy, poczynając od księdza biskupa,
a kończąc na prezydencie, czy tym bardziej na burmistrzu. Żeby dyrektor szkoły
został odwołany ze stanowiska, musi albo podpaść wszystkim, ewentualnie, jak to
swego czasu ładnie określił sam mistrz Michnik, przejechać na pasach pijaną
zakonnicę w ciąży.
Dyrektor dowolnej szkoły może organizować
pracę szkoły w sposób równie dowolny. Jeśli tylko przyjdzie mu taka myśl do
głowy, może zatrudnić jako nauczyciela kogokolwiek ze swoich znajomych, lub z
osób poleconych, w ciągu roku szkolnego może zarówno promować jak i tępić
każdego nauczyciela, bez względu na jego zdolności i osiągnięcia, i nikt nawet
nie piśnie. Może tolerować sytuacje, gdzie uczniowie podczas lekcji siedzą sami
w klasie, bo ich pani miała akurat co innego do roboty, ale też karać choćby
najlepszych nauczycieli, których nie lubią, za przewinienia wyssane z brudnego
palca. A co na to uczniowie i rodzice? W szkołach, które uchodzą za kiepskie,
bo przyjmują uczniów najgorszych w okolicy, oni wszyscy mają to wszystko w
nosie, natomiast w szkołach z opinią najlepszych w mieście wszyscy – zwróćmy uwagę
na fakt, że tu już mamy dzieci, które były wybitne znacznie wcześniej – przede wszystkim się cieszą, że udało im się
chwycić Pana Boga za palec, i ci też siedzą cicho.
Że ja przesadzam? Przepraszam bardzo, ale ja
wysłuchałem wystarczająco dużo jak najbardziej wiarygodnych relacji z całej
Polski, by dziś twierdzić, że cały ten system, w swoich najlepszych i
najbardziej podłych objawach, opiera się na tym, kto akurat został dyrektorem
tej czy innej szkoły i co to za ziółko. A daję słowo, że to równie dobrze może
być jakiś pełen poświęcenia pedagog i urzędnik, co kompletny nieudacznik. Cała
kwestia sprowadza się tylko do tego, że on zachowuje pełną i w żaden sposób nie
nadzorowaną władzę.
Kiedy zakończył się zorganizowany przez ZNP strajk,
Dobra Zmiana uznała za stosowne podziękować między innymi dyrektorom szkół za
to, że to dzięki nim udało się przeprowadzić egzaminy. Tymczasem mało kto wie,
że przede wszystkim, dyrektorzy szkół nie strajkowali i zachowywali wszystkie
swoje psie obowiązki, bo im akurat prawo do strajku nie przysługuje – co ciekawe,
tak na marginesie, oni wszyscy otrzymali za czas strajku pełne wynagrodzenie –
a po drugie, w każdej pojedynczej szkole w której odbył się strajk, ostateczna
decyzja o tym, czy przystąpić do strajku, czy machnąć na niego ręką, należała
do dyrektora. W każdej pojedynczej szkole, gdzie dyrektorem był ktoś, kto
strajku sobie nie życzył, strajku nie było. A ja osobiście nie wyobrażam sobie
sytuacji, gdzie przedstawiona przeze mnie zasada mogłaby zostać złamana.
A zatem, co ja w tej ponurej sytuacji
proponuję? Oczywiście, propozycja ta sprowadza się do tego, by zakończyć tę
dotychczasową, trwającą nie wiadomo od jak dawna, dyskusję na temat tego, jak
uzdrowić polską edukację, i faktycznie jej sprawy przekazać w ręce nauczycieli
oraz dyrektorów szkół. I tu się pojawiają schody, które związane są z czymś
wręcz, jak się zdaje, nie do pokonania, a mianowicie albo stworzeniem systemu
wyboru dyrektorów, który zapewni, że wśród nich – a więc ludzi, którym
powierzyliśmy los naszych dzieci – nie znajdzie się ani jeden tępy cwaniak pozostający
poza wszelką kontrolą. Ewentualnie – skoro tego się uzyskać nie uda – stworzenie takiego systemu kontroli, gdzie
tego typu osobnik zostanie w jednej chwili rozpoznany i wyeliminowany z biznesu.
Ktoś w tym momencie mnie zapyta, czemu ja tu
zaledwie powiedziałem, co, natomiast nie powiedziałem, jak. Otóż w tej kwestii stoję bardzo daleko od zespołu Sex Pistols, którzy owszem, wiedzieli jak, ale nie wieli co. Ja bardzo dobrze wiem zarówno co, jak i jak. Tu jednak odpowiedź jest
jedna: zatrudnijcie mnie jako ministra edukacji, to wam coś powiem.
Zapraszam wszystkich do
naszej księgarni pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl,
gdzie są do kupienia nie tylko moje książki. Kto ma w głowie tylko to, co ja
sam napisałem może albo kliknąć w obrazek obok, ewentualnie napisać do mnie na
adres k.osiejuk@gmail.com.
Tak z grubsza, to szkoła finansowana jest przez rząd i samorząd. Z audycji radiowej dowiedziałem się, że wybór dyrektora jest w gesti samorządu. No i koło się zamyka tam gdzie samorządy pełowskie tam strajki. Najdurniejsza grupa zawodowa. Znają się na wszystkim i komentują na każdy temat, ale ich Dlaczego wystarczy posłuchać tych mądraliich wypowiedzi - , 2.Dziennikarze, 3. Nauczyciele
OdpowiedzUsuńSorry miało być tak.
UsuńZ tego co wiem szkoły finansuje rząd i samorząd, a wybór dyra jest w gestii samorządu. No i tu mamy jasność, że tam gdzie samorządy pełowskie tam strajki.
Mam taki swój ranking najdurniejszych (zepsutych) grup zawodowa - en mass. Na pierwszym miejscu są aktorzy, którzy z mądrymi minami wypowiadają się na każdy temat – od ratowania pand, studnie w Afryce po ekonomię. Kolejna grupa to politycy i dziennikarze , którzy uzasadnią każda głupotę, pod warunkiem, że to jest ich głupota. Następni to otuleni w mundury, którzy są w większości lotni jak furmanka. No a teraz dołączyli nauczyciele.
@Unknown
UsuńCoś tam wiesz, to prawda. Spróbuj jeszcze się dowiedzieć, według jakiej procedury samorząd - każdy samorząd - realizuje swoje uprawnienia.
Oj, gdyby byl Pan 'blisko' dyrekcji to wiedzialby Pan jak malo dyrektor moze zrobic wedle tego co on chce: cala grupa dyrektorow szkol w danej jednostce samorzadowej podlega 'wladcy' na odpowiednim szczeblu (gmina, miasto albo powiat) i w tej grupie jest tak jak Pan opisuje: kto jest blisko z 'wladca' moze troche wiecej ale i tak musi robic to co wladza kaze i na co pozwala
OdpowiedzUsuń@Gall
UsuńOdpowiedź na swój komentarz znajdziesz w mojej notce. Przeczytaj może ją jeszcze raz. Uważniej.
@Gall
UsuńJa natomiast proponuję przyłożenie całokształtu omawianej sytuacji do sytuacyjnego schematu dzielnicowego rozbicia Polski przesilającego się w chwili, gdy narodową i państwową misję podjął Władysław Łokietek.
W tym celu przyjmij eksperymentalnie, że dzisiejsze samorządy (terytorialne lub funkcjonalne jak np. ZNP), to są ówczesne dzielnicowe feuda odmawiające lojalności senioralnej, a nawet narodowej.
Po co odmawiające? Ano dlatego, że grupowy wyzysk lenna jest wydajniejszy, gdy odrzuci się nadzór senioratu pilnującego zasad przyzwoitości lennej.
Dlatego w obrębie swoich lenn dzisiejsze samorządy odmawiają lojalności wobec "władzy PiS". Im dna odmowa silniejsza, tym wyzysk wewnątrz lenna prawdopodobnie głębszy.
@Krzysztof
OdpowiedzUsuńUpominek dla Ciebie z mojej matury. Niekoniecznie offtop:
https://www.youtube.com/watch?v=BYRTK62pVWQ
@orjan
OdpowiedzUsuńTo jest bardzo piękny upominek. Dziękuję. W rewanżu przesyłam Ci prezencik od siebie. Tym razem z mojej matury.
https://www.youtube.com/watch?v=Xf8O3LF-HF4
Przebijaj.
@toyah
UsuńCzyli w stronę jazz-rocka. Dla mnie takie skręty były ciekawe, ale mnie nie pociągały szczególnie. Wolałem zwykły rock. Owszem, z ozdobnikami też, ale bez przesady. Jakoś wtedy zacząłem też skręcać do soulu i w resztę czerni i tam przeżyłem atrofię rocka.
Teraz odpoczywam:
https://www.youtube.com/watch?v=gZ_UWnMu-kM&list=RDPYwmRe4pBSo&index=6
@orjan
OdpowiedzUsuńJuż tak nie narzekaj, bo mogło być jeszcze gorzej. Ja w czasach matur słuchałem głównie jazzu i to w dodatku takiego bardziej bezkompromisowego. To If Ci wysłałem żeby za bardzo nie odlatywać.
No ale niech będzie. Oto piosenka przy której się ściskałem na szkolnej zabawie:
https://www.youtube.com/watch?v=sqUkPzFmfxo
Co do tej ślicznej dziewczyny, którą mi wysłałeś, ja z kolei nigdy czegoś takiego specjalnie nie słuchałem, ale tym razem jestem porażony.
@toyah
OdpowiedzUsuńDziewczyna uwodzi urodą, lecz przede wszystkim urokiem. Tym bardziej wyeksponowanym wśród tego tam machismo do 6 potęgi. Ona jest gościnnie.
Ta kapela (Los Ángeles Azules) uprawia ludowy styl zwany cumbia. Ale robią fuzję do kwadratu, bo nie tylko z elektroniką, ale stale zapraszają solistów z każdej możliwej strony (rock, jazz, folk, metal, cokolwiek, aż po filharmoników i DJ-ów). Z tego dopiero wychodzi fuzja!
Czy się komu podoba, czy nie, w każdym razie kawał kapitalnej roboty.
Etatowym solistą jest taki mały macho, 150 w kapeluszu. On dopiero nawija! Uparcie kojarzy mi się z Frankie'm Valli :)
https://www.youtube.com/watch?v=rXyeKotBFj0