No i minął nam ten miesiąc jak z bicza strzelił, a
przed nami kolejny odcinek mojej Tablicy, którą publikuję od pewnego czasu w
„Polsce Niepodległej”, ostatnio niestety już tylko miesięczniku. Polecam
niezmiennie i przypominam, że kioski „Ruchu” zostały z dystrybucji
wyeliminowane. Niech zdychają, ewentualnie przejdą na utrzymanie Państwa, czego
im i sobie serdecznie życzę.
Kiedy to piszę, jesteśmy
już po wyborach i wypadałoby poświęcić większą część tych refleksji wyborom
właśnie, tymczasem jest jeszcze w kolejce parę kwestii, których lekceważyć nie
wypada. Otóż, jak wiemy, dogorywa kwestia rzekomej pedofilii w Kościele, która
przez pewien czas stanowiła preludium do wspomnianych wyborów, a która
jednocześnie potrafiła, jak to swego czasu ładnie określił niegdysiejszy
Tadeusz Woźniak, zabełtać nam błękit w głowie tak, że klękajcie narody! Nie
wiem, czy czytelnicy „Warszawskiej Gazety” wiedzą, ale pierwsza i jednocześnie główna osoba oskarżająca śp. prałata Jankowskiego o to, że ją w dzieciństwie
seksualnie molestował, to jednocześnie ktoś, kto składa publicznie następujące
świadectwo:
„Miałam trochę ponad 10 lat, kiedy na naszym
podwórku zaczął się często pojawiać trzydziestoparoletni ksiądz, który
rozpoczął pracę w parafii nieopodal. Gdyby ktoś go obserwował z zewnątrz, to
pewnie by się dziwił, bo gdy wchodził na podwórko, wszystkie dzieci –
dziewczynki i chłopcy – rozbiegały się po kątach, uciekały.
Interesowały
go dzieci od ośmiu do kilkunastu lat. Jak miał kogoś upodobanego, to zaciągał
go na strych albo do piwnicy, a nawet szukał go po piwnicach, gdy ten przed nim
uciekł. Niekiedy we dwoje czy troje chowaliśmy się przed nim w kotłowni za
stosami węgla. Nie rozmawialiśmy wtedy o tym, dlaczego tak się dzieje. Byliśmy
dziećmi, jeszcze tylu rzeczy nie rozumieliśmy”.
Gdyby ktoś nie rozumiał, o
czym ja tu opowiadam, to informuję, że mamy do czynienia z wypowiedzią osoby,
która jest głównym świadkiem oskarżenia księdza Jankowskiego o pedofilię, a
której świadectwo doprowadziło do skazania Księdza na wieczną hańbę. I tyle.
***
No ale mamy te wybory i
nadzieję, że ich wynik rozpocznie nowy okres w naszej poplątanej, historii. Dla
każdego kto miał okazję obserwować rozwój wypadków sprawa jest nadzwyczaj
jasna. Choć oczywiście lepiej byłoby, gdyby Prawo i Sprawiedliwość uzyskało
przewagę bardziej widoczną, a więc gdyby jego kandydaci otrzymali 70 procent
głosów, większość z nas jest mniej lub bardziej zadowolona. Tymczasem, niemal w
charakterze pierwszego komentatora owego wyniku, zgłosił się sam były prezydent
– niech mu Polska i pan Bóg to wybaczą – Rzeczpospolitej, Bronisław Komorowski,
i wypowiedział następujące słowa:
„Myślę, że znaczenie miało, kto ma jakie pieniądze i jak je może wydać.
PiS korzysta ze wszystkich możliwości finansowania kampanii. Wydali na propagandę
i na telewizję publiczną. To powinny być pieniądze wliczone w ich wydatki
kampanijne. Jest charakterystyczne i warte przeanalizowania to, że PiS
wygrywało w tych kręgach wyborczych, które nie płacą podatków”.
Ktoś mnie pewnie zapyta, o
co chodzi, a ja oczywiście na tak zadane pytanie odpowiedzi udzielić nie
potrafię. To jest również z mojego punktu widzenia jakiś kompletny upadek
człowieka wraz z jego rozumem. Natomiast przypominam sobie pewne dawne dość
zdjęcie z czasów gdy Bronisław Komorowski pełnił swoją funkcję, zrobione
podczas jednej z uroczystych Mszy Świętych, gdzie Prezydent z Małżonką być
powinni, a na którym on i ona śpią jak dwaj zapruci na śmierć pijaczkowie.
A zatem, podejrzewam, że
to jest jedyna odpowiedź, jakiej dziś potrafię udzielić w kwestii, o co chodzi.
***
Zacięty bój, do jakiego doszło w Warszawie między Danutą Hubner a
Andrzejem Halickim, zakończył się praktycznie remisem, a więc mimo że Hubner
zdobyła większą sympatię mieszkańców Warszawy od Halickiego, to oboje zejdą nam
szczęśliwie z oczu. Pozostają jednak refleksje, a tu, ponieważ, jak rozumiem,
Halicki jest dziś odpowiednio niedysponowany, na pierwsze miejsce wysuwa się
pani poseł Hubner i pokazuje, że prawdziwy komunista to człowiek myślący:
„Powinniśmy przestać patrzeć na to,
dlaczego oni są tacy mocni. Trzeba więcej pomyśleć o nas. My za bardzo się
skupiamy na tym, że walczymy z PiS-em, a powinnyśmy walczyć o coś. Na
wszystkich moich ulicznych spotkaniach nie rozmawialiśmy przeciwko PiS-owi,
tylko o tym, co można zrobić, żeby Europa była silniejsza. Ludzie potrzebują
czegoś pozytywnego i wyraźnego programu”.
To oczywiście prawda. Problem w tym, że już w roku 2011, przed
parlamentarnymi wyborami gdzie Platforma uzyskała prawo do dalszego okradania
Polski, sam Grzegorz Schetyna zauważył, że owo nieustanne walenie w PiS musi
się skończyć katastrofą. I co? I nic. Trzeba było kolejnych czterech lat, by
wreszcie Polska nie wytrzymała. Następne wybory za parę miesięcy. Rozumiem, że
ci durnie napinają już muskuły.
***
Poza oczywiście nadzwyczajną frekwencją, oraz pięknym zwycięstwem Prawa i
Sprawiedliwości, mam kilka refleksji takich sobie. Pierwsza z nich dotyczy
sukcesu, jaki odnieśli Ewa Kopacz oraz Włodzimierz Cimoszewicz. Dwie polityczne
osobistości, które w normalnych warunkach, ze względu na swoje zarówno fizyczne
jak i intelektualne walory, nie byłyby w stanie nawet z sukcesem uruchomić
skromnego straganu sprzedającego gry w trzy karty, uzyskały wynik, jakiego
pozazdrościć im może każdy. Kopacz i jej kumpel Cimoszewicz pojawili sie
odpowiednio w Łodzi i w Warszawie, poprosili o polityczne wsparcie i je dostali.
Rozumiem Miller, Belka, nawet Liroy – jeśli idzie o Kopacz, nie mam słów. A
Cimoszewicz? Umieram.
Druga ze wspomnianych refleksji to sprawa wbrew pozorom znacznie poważniejsza.
Otóż do Parlamentu Europejskiego, dzięki mieszkańcom Gdańska, ponownie
awansował Janusz Lewandowski. Ja wiem, że nie jestem jedyny, by owego
Lewandowskiego traktować z zimną bezwzględnością, jednak jest w naszej historii
pewne zdarzenie, które w pewnym sensie determinuje całą naszą współczesną
świadomość. O ile oczywiście mamy owego zdarzenia świadomość. Otóż jeszcze w
dawnych latach 90, kiedy to wolna Polska dopiero co odzyskiwała swoją pozycję w
Europie, w lokalu w Poznaniu doszło do spotkania, podczas którego negocjowano
tak nierzadkie wówczas prywatyzacyjne deale. W smutnym efekcie owych rozmów
zginął śmiercią samobójczą pewien człowiek, niejaki Dieter F. Brockman z
Kolonii. Tak to jest w życiu, człowiek strzela, a Pan Bóg kule nosi. Co ja chcę
przez to powiedzieć? Nic takiego poza tym, że obecne wyniki wyborów bardzo mi
się podobają, z paroma wyjątkami.
***
Gdyby ktoś myślał, że w reakcji na wybory nie zabrali głosu ludzie
kultury, nic bardziej mylnego. Oto odezwał się aktor Maciej Stuhr i
wypowiedział swoje zdanie nie tylko na tematy nam najbliższe, ale w ogóle
dotyczące marności tego świata. Wysłuchajmy fragmentu owego jak najbardziej
intelektualnie wzmocnionego popisu:
„Przemińcie
tandetne odrzuty! Artyści i politycy, amatorzy błyskawicznych lunchów!
Przemińcie budowniczowie, bywalcy kawiarń i konferencji, którzy sprzedajecie kupy cegieł, nazywając je domami!
Przemińcie wieśniacy z euro-wiochy! Gaduły, półgłówki, ochłapy i resztki!
Przemińcie wegetarianie, abstynenci, kalwini, którzy nie chcecie się odpieprzyć, smutasy. Przemińcie, definitywnie przemińcie!
I obwieście głośno i wyraźnie, że nikt nie walczy o wolność, ani sprawiedliwość! Włączycie wyłącznie ze strachu przed wszystkimi innymi!
A wszyscy wasi przywódcy, mają po kilka milimetrów wzrostu!
Bełkot wojennych podżegaczy! Łajno! Europejski kibel, pełen wciąż tego samego!
Kto w nich wierzy?! Odesłać ich wszystkich do kuchni, niech obierają kartofle!
Wykopać całe to bezmyślne pandemonium!
Podczepić całą tę wojnę do lokomotywy, na smycz z nią, wysłać do Australii i pokazywać gawiedzi!
Ludzie, narody, cele, wszystko to wielkie zero!
Wszyscy są winni upadku wszystkiego!
Upadek wszystkiego jest winien ich istnienia!
Kompletnie, całkowicie i nieodwołalnie... GÓWNO!!!”
Przemińcie budowniczowie, bywalcy kawiarń i konferencji, którzy sprzedajecie kupy cegieł, nazywając je domami!
Przemińcie wieśniacy z euro-wiochy! Gaduły, półgłówki, ochłapy i resztki!
Przemińcie wegetarianie, abstynenci, kalwini, którzy nie chcecie się odpieprzyć, smutasy. Przemińcie, definitywnie przemińcie!
I obwieście głośno i wyraźnie, że nikt nie walczy o wolność, ani sprawiedliwość! Włączycie wyłącznie ze strachu przed wszystkimi innymi!
A wszyscy wasi przywódcy, mają po kilka milimetrów wzrostu!
Bełkot wojennych podżegaczy! Łajno! Europejski kibel, pełen wciąż tego samego!
Kto w nich wierzy?! Odesłać ich wszystkich do kuchni, niech obierają kartofle!
Wykopać całe to bezmyślne pandemonium!
Podczepić całą tę wojnę do lokomotywy, na smycz z nią, wysłać do Australii i pokazywać gawiedzi!
Ludzie, narody, cele, wszystko to wielkie zero!
Wszyscy są winni upadku wszystkiego!
Upadek wszystkiego jest winien ich istnienia!
Kompletnie, całkowicie i nieodwołalnie... GÓWNO!!!”
Gdyby ktoś myślał, że to młody Stuhr taki płodny,
jest w dużym błędzie. On tylko w swoich powyborczych emocjach cytuje jakiegoś
zagranicznego poetę. A ja wybrałem ten fragment zamiast dość powszechnie
cytowanego: „Ty, świętej pamięci wolna
Polsko, która nigdy nie byłaś wolna, ropiejący wrzodzie na samym środku
europejskiej dupy!”, bo nie tylko chodzi mi o to, co ta banda idiotów sądzi
o Polsce, co bardziej o stan, w jakim oni się znaleźli w momencie gdy się
okazało, że to już koniec gry.
***
Na sam koniec dzisiejszej
zabawy zajrzyjmy do naszej ulubionej Krystyny Jandy. Tam bowiem się dzieją
rzeczy ostateczne:
„Dla mnie to jest tak traumatyczne przeżycie, te ostatnie
dwa lata, to jest tak ciężkie doświadczenie z każdej strony... Ja
zapadłam na zdrowiu i na umyśle. Ja po prostu byłam zawsze
optymistką i wydawało mi się, że zdrowy rozsądek zwycięża,
że wszyscy jednak są dobrzy. Okazało się, że nie, że jest bardzo
dużo ludzi, którzy chcą źle”.
Pani Krystyno, głowa
do góry. Jest jeszcze Pani kolega Maciej Stuhr. On chce zdecydowanie dobrze.
@toyah
OdpowiedzUsuńJa bardzo przepraszam, że w tym powyborczym nastroju koncyliacji może zbyt brutalnie wejdę na tego B.Komorowskiego, jak on na krzesło.
Przecież mieli 250.000.000.000 zł za co można było kupić wszystkich 30.000.000 wyborców po, bagatela, 8.333 zł za krzyżyk (za Krzyżyk????).
Jeśli zaś odliczyć te 5.000.000 swoich, którzy ekwiwalentu nie potrzebują, to w ofercie wyszłoby po 10.000 zł.
Uwzględniwszy zaś najbardziej optymistyczne pragnienia frekwencji (50%), to, zaraz, zaraz, ... 250.000.000.000 : (30.000.000 x 50/100 - 5.000.000) = 25.000 zł. Temu nawet min. Rafalska nie dałaby rady.
Mając więc do dyspozycji nie tylko rację, ale i sutą kolację, można więc było zwyciężyć PiS w stosunku 99,9% do 0,1% i po swej stronie mieć każdą Grażynę i każdego Janusza. Dozgonnie.
Rację ma Jarosław, że oni nie potrafią.
@orjan
UsuńTo jest tak dobre, że aż to przerzuciłem na Facebooka.
@toyah
UsuńTwoje też. Może będą przerzuty :)