czwartek, 16 maja 2019

Adam Michnik, człowiek o pewnej swobodzie


      Wczorajszy dzień minął nam na roztrząsaniu zdarzenia, podczas którego w Tel Avivie jakiś Żyd opluł ambasadora Magierowskiego, następnie został aresztowany, jednak już po krótkiej chwili miejscowy sąd go odesłał do domu. Stało się tak, ponieważ, wedle zeznań samego zainteresowanego, on przede wszystkim nie wiedział, że ma do czynienia z ambasadorem Rzeczpospolitej, no a poza tym się zdenerwował, bo ten, przejeżdżając swoim autem, na niego zatrąbił. W tej sytuacji Żyd podszedł do samochodu ambasadora, otworzył drzwi i, tak jak to zwykle robi w tego typu sytuacjach, go opluł.
       Liberalne media oczywiście sprawę bagatelizują – co mnie nie dziwi – natomiast – i to już mnie dziwi bardzo – tak zwani „nasi” okropnie się podniecają myślą, że oto Żyd opluł polskiego ambasadora i świat milczy, podczas gdy w odwrotnej sytuacji już dziś Donald Trump, uruchamiając naturalnie potężną lawinę, niewątpliwie odwołałby wizytę prezydenta Dudy w Waszyngtonie, a kto wie, czy premier Morawiecki nie musiałby sięgnąć po jakieś skrywane dotychczas rezerwy budżetowe.
       A ja sobie przypominam, jak jeszcze w późnym PRL-u, kiedy jeszcze normalny człowiek nie znał słowa „Holocaust”, w „Tygodniku Powszechnym” ukazał się tekst na temat tego czegoś, gdzie jego autor tłumaczył, że tu nie chodzi ani o zwykłą nazwę, ani o historyczny fakt, ani nawet o jedną z lokalnych idei, ale o coś, czego zwykły nie-Żyd nie jest w stanie pojąć. I kropka. Koniec. Szlus. Od tego więc czasu, mój stosunek do kwestii żydowskiej oscyluje pomiędzy szacunkiem, jaki się ma w stosunku do wszystkiego, co nieogarnione, a zwykłym splunięciem, a więc nieuchronnym efektem obcowania z owym nieogarnionym. Jednocześnie jednak, kiedy tylko pojawia się jakakolwiek kontrowersja – a tu mamy do czynienia z oczywistą kontrowersją – ostatnią rzeczą, jaka mi przychodzi do głowy, jest wpisywanie się w dyskusję, gdzie pierwszym argumentem jest pytanie „A co by było gdyby?” Otóż nie ma żadnego „gdyby”. Mieliśmy Holocaust i ktoś kto tego nie rozumie – a to, że tego nie rozumie, jest oczywiste – ma siedzieć cicho i czekać na instrukcje.
      W tej zatem sytuacji, pozwolę sobie, jak mówię, pierwszy temat dnia sobie zlekceważyć i przejść do kolejnego, moim zdaniem o wiele bardziej dla nas przystępnego. Otóż proszę sobie wyobrazić, że obok Donalda Tuska, tegoroczną nagrodę Człowieka Roku „Gazeta Wyborcza” przyznała Barbarze Engelking. Kim jest Barbara Engelking? Otóż ona publicznie funkcjonuje w dwóch odsłonach: pierwszej, jako była żona Michała Boniego, a druga, jako autorka książki, gdzie zostało powiedziane, że Polacy zamordowali więcej Żydów niż Niemcy. O co chodzi? Otóż odbierając ową nagrodę, Barbara Engelking się przejęzyczyła i – dwukrotnie – zamiast powiedzieć „Gazeta Wyborcza”, powiedziała „Gazeta Żydowska”. Z tego co możemy obejrzeć w telewizji wynika, że ani Adam Michnik ani Donald Tusk się tą omyłką szczególnie nie przejęli, wręcz przeciwnie, ona ich autentycznie rozbawiła, natomiast to co nas moim zdaniem powinno zdecydowanie bardziej zainteresować, to nie tyle reakcja prawicowych mediów – bezlitośnie szydercza – co to, co nastąpiło potem, a co owe media, jak to one, najwyraźniej potraktowały ze zwykłą dla siebie gnuśnością.
       A proszę sobie wyobrazić, że kiedy już zamilkł perlisty śmiech zgromadzonej w sali publiczności, a Engelking pozornie doszła do siebie, padły słowa kolejne:
      Nie wiem czy państwo wiedzą, że ‘Gazeta Żydowska’ to był taki periodyk, wydawany podczas wojny dla wszystkich Żydów w Generalnej Guberni.  Niezwykle ciekawe źródło historyczne, bezcenne, pełne ciekawych informacji, ciągle nie dość jeszcze używane przez badaczy Zagłady. To jest moje naturalne środowisko, ale bardziej moim naturalnym środowiskiem jest ‘Gazeta Wyborcza’, której jestem czytelniczką od pierwszego numeru”.
       Jako ktoś, kto lubi mieć pojęcie o rzeczach dotychczas przed nim skrywanych, sprawdziłem, co to takiego ów „bezcenny, pełen ciekawych informacji periodyk”, stanowiący dla Barbary Engelking „środowisko naturalne”. I oto co znalazłem. Gdyby ktoś mi zarzucał nierzetelność, informuję, że jesteśmy na stronie pod nazwą jewish.krakow.pl, a tam następująca informacja:
      ‘Gazeta Żydowska’ była jednym z dwóch ukazujących się legalnie czasopism wydawanych dla Żydów w czasie drugiej wojny światowej, od 23 lipca 1940 do 28 sierpnia 1942 (dwa-trzy razy w tygodniu). Redakcja mieściła się w Krakowie i Warszawie, ale dystrybucja odbywała się na terenie całego Generalnego Gubernatorstwa. Gazeta ta była narzędziem niemieckiej propagandy, jednak żydowscy autorzy mieli pewną swobodę w zakresie tekstów o kulturze i życiu społecznym”.
       A zatem już wiemy, jak wygląda owo „naturalne środowisko” Barbary Engelking, Człowieka Roku „Gazety Wyborczej”. To już wiemy. W tym momencie ktoś mi powie, żebym nie manipulował, bo tu jak byk stoi napisane, że „Gazeta Żydowska” miała „pewną swobodę”. A ja oczywiście bardzo chętnie przyznam, że ja ową wolność uznaję i szanuję, a nawet chętnie przyznaję, że „Gazeta Wyborcza”, całkiem podobnie, również posiada bardzo znaczącą autonomię. Niedawno myłem okna i wszystko sprawdziłem osobiście.



Zachęcam oczywiście do kupowania moich książek. Najprościej jest kliknąć w obrazek tuż obok i jesteśmy w domu. Oczywiście część z nich już jest nieaktywna, co oznacza, że tytuł się sprzedał, natomiast reszta wciąż jak najbardziej jest w ofercie księgarni basnjakniedzwiedz.pl. Oczywiście, zawsze można pisać do mnie na adres k.osiejuk@gmail.com.

8 komentarzy:

  1. Panią Barbarę Engelking znamy z wielu przełomowych ocen:
    https://www.youtube.com/watch?v=Tyyi-NimsJU

    OdpowiedzUsuń
  2. @AdrianR
    Pamiętam, owszem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wygląda na to, że trzeba zaktualizować antyczny dowcip o teściowej:

    - Mamusia mnie opluje!
    - No co ty, zgłupiałeś?
    - Mamusia mnie opluje!
    - Ale dlaczego?
    - Bo lekarz mówi, że może mi pomóc tylko jad żmii.

    https://www.youtube.com/watch?v=ycRnO-nECNw

    OdpowiedzUsuń
  4. Pawła ze Stefkiem? Nie żartuj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @orjan
      No nie. Pawła ze Stefkiem oczywiście znałem. Nie znałem dowcipu o jadzie żmii
      .

      Usuń
  5. Jak zwykle bardzo ładny tekst. W nagrodę zagadka z czasów prylu; Czarne na czerwonym jedzie po zielonym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Unknown
      Znam. Murzyn na jawie jedzie po trawie.

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...