Tak się złożyło że piątkowy wieczór spędziliśmy z żoną w filharmonii (sic!),
na prapremierze - skąd po tylu latach nagle prapremiera? - porażającego wręcz
Koncertu na Klarnet i Orkiestrę Henryka Góreckiego, a jakby tego było mało,
wczoraj, uroczyście, w rodzinnie poszerzonym składzie, obejrzeliśmy na
Netlflixie najnowszy film braci Coen „Ballada o Busterze Cruggsie” i, powiem szczerze,
jestem po tych dwóch dniach tak kompletnie wypłukany emocjonalnie, że nie
pozostaje mi nic innego jak się na dziś przynajmniej zamknąć i pozwolić gadać
tym, którzy są ode mnie mocniejsi.
Oto, jak wiemy, zeszły weekend
spędziłem w Kiekrzu u księdza Krakowiaka, a w świąteczną niedzielę wziąłem
udział w Mszy Świętej w prafialnym kościele. Tam ksiądz Krakowiak wygłosił
kazanie, które ja ukradkiem zarejstrowałem i okazuje się, że Bogu dzięki, bo
dzięki temu będziemy tu wszyscy mogli zobaczyć to, co nam umyka każdej niedzieli.
Bardzo proszę i nieskromnie tylko dodam, że książki są niezmiennie tak gdzie
wczoraj i przedwczoraj i zawsze.
Przyznaje że "Ballada o Busterze Cruggsie" mnie wgniotła w fotel. Z seriali natomiast mogę polecić "Maniac". Równiez na Netflixie.
OdpowiedzUsuń@piter
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem bracia Coen dziś już odstawili wszystkich i nie mają konkurencji. Biedny Tarantino.