O Peggy Noonan wspominałem tu już parokrotnie, na wszelki wypadek jednak przedstawią tę niezwykłą postać króciutko. Otóż jest to
amerykańska konserwatystka, katoliczka, felietonistka, a przede wszystkim może swego czasu osobista asystentka prezydenta Reagana, autorka jego przemówień. Co tu może
dla nas szczególnie interesujące, kilka lat temu Noonan wydała zbiór swoich
felietonów zatytułowany „John Paul The
Great: Remembering a Spiritual Father”, poświęcony pamięci papieża Jana
Pawła II.
Ponieważ Peggy Noonan wciąż regularnie
publikuje swoje felietony w „Wall Street Journal”, udostępniając je bezpłatnie
i na bieżąco w Internecie, zaglądam tam regularnie, czytam i przeżywam, bo jest
to pisarstwo wyjątkowe. Ostatnio jednak trafiłem na coś, co napisała ona
jeszcze w listopadzie 2017 roku na fali do sziś żywej akcji #MeToo, a czego treść
zawarta jest już w samym - co ciekawe, nadzwyczaj skromnym jak na uznaną
felietnoonistkę - tytule owego felietonu: „Proroczy list Jana Pawła II do
kobiet z roku 1995”.
Przeczytałem tekst Noonan, który, co moim
zdaniem zupełnie naturalne, w tamtych czasach interesował nas na tyle mało, że
pewnie nie tylko ja o nim szybko zapomniałem, i pomyślałem sobie, że odnajdę ów
papieski list, zapoznam się z nim i zobaczę, jak on się ma w relacji do tego co
pisze Noonan. Siedzę wciąż dziś nad nim, czytam po raz kolejny i myślę sobie, że
jakkolwiek bym nie uważał, że w swoim felietonie Peggy Noonan zachowała się nad
wyraz ostrożnie komentując słowa Papieża wyłącznie w przestrzeni, którą ona sama
nazywa „nowoczesnym feministycznym manifestem w najlepszym sensie tego słowa”,
uważam że tekst Noonan stanowi nadzwyczaj celną refleksję na temat tego, jak
świat odwrócony plecami do chrześcijańskiej cywilizacji głoszonej w nauce
Koscioła, musiał się ostatecznie skorumpować. A przykładem owej korupcji jest wspomniany
skandal związany z mającym miejsce na najwyższych poziomach
władzy seksualnym wykorzystywaniem kobiet.
Kto będzie chciał, znajdzie sobie bez
trudu tekst Jana Pawła II, a ja tu tylko dla zachęty przytoczę kilka z niego
fragmentów - w istocie rzeczy, jak pisze Noonan - proroczych:
Podziękowanie Panu Bogu za Jego zamysł określający
powołanie i posłannictwo kobiety w świecie, staje się także
konkretnym i bezpośrednim podziękowaniem składanym kobietom, każdej
kobiecie za to, co przedstawia sobą w życiu ludzkości.
Dziękujemy ci, kobieto-matko, która w swym łonie
nosisz istotę ludzką w radości i trudzie jedynego doświadczenia,
które sprawia, że stajesz się Bożym uśmiechem dla przychodzącego na świat
dziecka, przewodniczką dla jego pierwszych kroków, oparciem w okresie
dorastania i punktem odniesienia na dalszej drodze życia.
Dziękujemy ci, kobieto-małżonko, która nierozerwalnie
łączysz swój los z losem męża, aby poprzez wzajemne obdarowywanie się
służyć komunii i życiu.
Dziękujemy ci, kobieto-córko i kobieto-siostro,
która wnosisz w dom rodzinny, a następnie w całe życie
społeczne bogactwo twej wrażliwości, intuicji, ofiarności i stałości.
Dziękujemy ci, kobieto pracująca zawodowo, zaangażowana
we wszystkich dziedzinach życia społecznego, gospodarczego, kulturalnego,
artystycznego, politycznego, za niezastąpiony wkład, jaki wnosisz
w kształtowanie kultury zdolnej połączyć rozum i uczucie,
w życie zawsze otwarte na zmysł „tajemnicy”, w budowanie bardziej ludzkich
struktur ekonomicznych i politycznych.
[…]
Dziękujemy
ci, kobieto, za to, że jesteś kobietą! Zdolnością postrzegania cechującą twą
kobiecość wzbogacasz właściwe zrozumienie świata i dajesz wkład
w pełną prawdę o związkach między ludźmi.
|
Ale - jak
wiemy - samo podziękowanie nie wystarczy. Jesteśmy, niestety, spadkobiercami
dziejów pełnych uwarunkowań, które we wszystkich czasach i na każdej
szerokości geograficznej utrudniały życiową drogę kobiety, zapoznanej
w swej godności, pomijanej i niedocenianej, nierzadko spychanej na
margines, a wreszcie sprowadzanej do roli niewolnicy. Nie pozwalało jej
to być w pełni sobą i pozbawiało całą ludzkość prawdziwych bogactw
duchowych. Z pewnością niełatwo ustalić dokładnie odpowiedzialność za
ten stan rzeczy, z uwagi na głęboki wpływ wzorców kulturowych, które
w ciągu wieków kształtowały mentalność i instytucje. Ale jeśli,
zwłaszcza w określonych kontekstach historycznych, obiektywną
odpowiedzialność ponieśli również liczni synowie Kościoła, szczerze nad tym
ubolewam. Niech to ubolewanie stanie się w całym Kościele bodźcem do
odnowy wierności wobec ducha Ewangelii, która właśnie w odniesieniu do
kwestii wyzwolenia kobiet spod wszelkich form ucisku i dominacji, głosi
zawsze aktualne orędzie płynące z postawy samego Chrystusa.
Chociaż czas zatarł wiele materialnych
świadectw działania [kobiet], nie sposób nie dostrzec ich
błogosławionego wpływu na życie kolejnych pokoleń aż do naszych czasów.
Ludzkość zaciągnęła ogromny dług wobec tej „tradycji” kobiecej. Jakże często
oceniano kobietę w przeszłości i ocenia się jeszcze dzisiaj
bardziej według wyglądu zewnętrznego niż jej zdolności, profesjonalizmu,
inteligencji, bogactwa wrażliwości, czyli ostatecznie według jej godności!
|
A cóż
powiedzieć można o przeszkodach, które w tylu częściach świata
nadal nie pozwalają kobietom włączyć się w pełni w życie społeczne,
polityczne i gospodarcze? Wystarczy pomyśleć, w jak trudnej
sytuacji stawia często kobiety dar macierzyństwa, któremu ludzkość zawdzięcza
swoje przetrwanie i który powinien być odpowiednio doceniany.
Z pewnością pozostaje wciąż jeszcze wiele do zrobienia, aby kobieta
i matka nie była dyskryminowana. Sprawą naglącą jest uzyskanie we
wszystkich krajach rzeczywistej równości praw osób, a więc równej płacy
za tę samą pracę, opieki nad pracującą matką, możliwości awansu zawodowego,
równości małżonków z punktu widzenia prawa rodzinnego, oraz uznania tego
wszystkiego, co wiąże się z prawami i obowiązkami obywateli
w ustroju demokratycznym.
|
Rozpatrując następnie jeden z bardziej delikatnych
aspektów w sytuacji kobiety w świecie, jakże nie przypomnieć
długiej i pełnej upokorzeń - choć tak często „niewidocznej” - historii
nadużyć popełnianych wobec kobiet w dziedzinie seksualnej? Na progu
trzeciego milenium nie możemy pozostać w obliczu tego zjawiska bierni
i niewrażliwi. Nadszedł czas, by z całą mocą potępić - stwarzając
odpowiednie środki obrony prawnej - różne formy przemocy seksualnej, której
ofiarą padają często kobiety. W imię poszanowania osoby ludzkiej musimy
również demaskować rozpowszechnianie kultury hedonistycznej
i komercyjnej, która skłania do nadużyć w dziedzinie seksualnej,
wciągając nawet bardzo młode dziewczęta w kręgi moralnego zepsucia
i prostytucji.
W obliczu takich wypaczeń, na jakież uznanie zasługują
natomiast kobiety, które z heroiczną miłością wobec swych dzieci
akceptują ciążę będącą następstwem niesprawiedliwości, jaką stanowią akty
gwałtu, i to nie tylko wtedy, gdy należą one do okrucieństw,
popełnianych podczas wojen, tak częstych jeszcze na świecie, ale także
w warunkach dobrobytu i pokoju, przez kulturę permisywizmu
hedonistycznego, w której łatwo rodzą się tendencje do agresywnego
maskulinizmu. W takich warunkach zanim odpowiedzialnością za decyzję o przerwaniu
ciąży - zawsze pozostającą grzechem ciężkim - obarczy się kobiety, trzeba
uznać, że winę ponosi tutaj również mężczyzna i współdziałające
z nim otoczenie”.
|
To jest zaledwie
niewielki fragment owego listu, jest on jednak wystarczająco pełny, byśmy potrafili
dostrzec problem, który się tu nam ukazuje. Jan Paweł II wypowiedział swoje
słowa w roku 1995, a więc wtedy, gdy, jak pisze Noonan, nowoczesny świat
ograniczał się zaledwie do „papugowania” zawsze modnych haseł. Rzućmy może
okiem na nieco dłuższy fragment owej refleksji:
„Kiedy znajoma wysłała mi
tekst Papieża, przeczytałam go i oto co sobie pomyślałam: Gdyby wszyscy ci dziś
tak sławni gwałciciele kiedykolwiek szczerze rozaważyli te myśli (zamiast
papugować je w swoich filmach po to, by następnie zamknąć się na klucz w swoich
gabinetach) I zastanowili się nad tym, czym jest prawdziwa równość, nigdy nie
zrobili by tego, co w rzeczywistości zrobili. Nie potrafiliby myśleć o kobiecie
jak o przedmiocie, czy ledwie towarze zdobytym po to, by zaspokajać swoje
imperialne przyjemności. Musieliby wziąć pod uwagę jej godność. W samym bowiem
centrum obecnego skandalu jest brak zwykły brak szacunku do kobiety i brak
zdolności, by ją kochać”.
Jak już
zaznaczyłem, od czasu gdy Jan Paweł II opublikował swój list minęło ponad 20
lat. Od niemal już 15 lat już go z nami nie ma. I, co też już powiedziałem,
obawiam się, że nie tylko ja o jego słowach zapomniałem. I myślą sobie, że
przed nami, z jednej strony, kolejne fajerwerki, a za nami świadectwo dane nam
przez nawet nie kolejnych papieży, ale przez Kościół, tak dziś pogardzany i
dręczony przez - nie bójmy się gwałtownych słów - „szpiclów, katów i tchórzy”.
Wierzę głęboko, że jednak nie
wygrają.
Serdecznie zachęcam do kupowania moich książek. Są one
dostępne w księgarni pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl,
w sklepie Foto-Mag w Warszawie, oraz ewentualnie tu u mnie. Zapinteresownaych
poroszę o kontakt mailowy: k.osiejuk@gmail.com.
Bo tylko w Kościele i w jego nauce godność ludzka jest uznawana.
OdpowiedzUsuń"Wierzę głęboko, że jednak nie wygrają."
Ja też.
@Mateusz G.
OdpowiedzUsuńI szacunek do człowieka w jego pełni.
Kolejny mądry i ważny tekst, dziękuję.
OdpowiedzUsuń@Gall
OdpowiedzUsuńI ja dziękuję.