Wybory za nami i wypadałoby się
krótko do tego co się stało odnieść. Otóż pierwsza moja refleksja dotyczy – i
to nie jest jakaś szczególna nowość – frekwencji, a konkretnie tych wszystkich
głosów zachwytu, że udało się przekroczyć 50%. Pisałem już o tym kilka razy,
pierwszy raz w nawiązaniu do wyborów roku 1989, informując że z mojego punktu
widzenia sytuacja, kiedy to tego typu rozstrzygnieciami zainteresowany jest
zaledwie co drugi uprawniony do głosowania obywatel, nie jest w najmniejszym
stopniu powodem do zadowolenia. Wręcz przeciwnie: tam gdzie połowa, lub blisko
połowa społeczeństwa ma do tego stopnia w nosie to co się dzieje poza ich
najbliższym otoczeniem, że nawet nie chce im się ruszyć dupy i zabawić się w
grę zwaną „głosowaniem”, to jest porażka kompletna i wołająca o pomstę do
Nieba.
Pisałem tu kiedyś o tym, że
gdyby wreszcie System – bo tu odpowiedzialny jest wyłącznie System – odważył
się stworzyć taką procedurę, gdzie oprócz głosów za, można by było oddawać
głosy przeciwko, albo przynajmniej jako głosy przeciwko uznawać tak zwane głosy
nieważne, mielibyśmy wreszcie prawdziwą demokrację i kto wie, czy wówczas
frekwencja nie sięgnęłaby przynajmniej 90%. No ale wiemy już, choćby obserwując
światowe rostrzygnięcia, na to liczyć nie możemy, więc pozostaje nam się
cieszyć, że przynajmniej połowa uważa, że bierze udział w czymś przynajmniej częściowo
poważnym.
Druga refleksja związana jest
już z samym wynikiem i wydaje mi się, że przykładem, który znakomicie ilustruje
to co chciałem powiedzieć, jest wynik wyborów w Przemyślu. Szczerze
powiedziawszy, jeszcze do wczoraj nie miałem pojęcia, że pierwszą turę
prezydenckich wyborów w tym pięknym mieście wygrał kandydat Kukiz 15. Byłem
przekonany, że na Podkarpaciu, czyli tam gdzie Prawo i Sprawiedliwość całą
polityczną konkurencję wykosiło jednym krótkim ruchem, naturalnym zwycięzcą i w
tej kategorii będzie kandydat PiS-u. A tu – co za niespodzianka! Oczywiście, na
to by tam miał cokolwiek do powiedzenia tak zwany „nie-Polak” szans nie było,
natomiast skąd nagle pomysł, by w tej rozgrywce wygrał kandydat kompletnie
spoza układu, choćby układu miejskiego? Skąd taki pomysł, no i o czym ten wynik
świadczy?
Otóż, moim zdaniem, on świadczy
o niezwykle ważnym zjawisku socjologicznym, które, z jednej strony, owszem,
stanowi dla Prawa i Sprawiedlwości pewną szansę, a z drugiej strony i
zagrożenie. Pamiętam, jak jeszcze przed laty Jarosław Kaczyński w jednym z wywiadów
przyznał, że on kiedyś bardzo liczył na to, że uda się stworzyć formację ścisle
kadrową, złożoną z ludzi pod każdym względem najlepszych, jednak już po
niedługim czasie zrozumiał, że na to nie ma szans i trzeba brać to co jest. A
to, jakkolwiek by było czymś naturalnym i nie do uniknięcia, jest bardzo groźne
i na to zagrożenie chciałbym zwrócić uwagę. Owszem, jest faktem – i o tym jak
najbardziej świadczy ogólny wynik wyborów zarówno w Przemyślu jak i na całym
Podkarpaciu – że tam partia Prawo i Sprawiedliwość, czy szerzej może – prawo i sprawiedliwość – nie ma żadnej
konkurencji, natomiast gdy chodzi o ludzi, których Prezes ma do dyspozycji,
jest już znacznie gorzej. Patrząc choćby na to zdjęcie, widzimy, że najwyższy
czas coś z tym zrobić.
Czemu tak? Otóż jest tak dlatego,
że w tej chwili, wedle wszelkich znaków na niebie i na ziemi, wystarczy że po
prawej stronie pojawi się siła z na tyle mocnym przywództwem – oczywiście,
znacznie mocniejszym i bardziej wiarygodnym niż Paweł Kukiz – by wbić się w tak
zwany „układ”, zwłaszcza gdy zabraknie Prezesa, to po PiS-ie nie pozostanie
kamień na kamieniu.
Jak mówię, na razie nie jest
najgorzej. Jak widzimy, Prawo i Sprawiedliwość zwiększa elektorat i zagarnia z
każdym rokiem coraz więcej. Oczywiście chcielibyśmy, by to było jeszcze więcej,
i by się to odbywało szybciej, no ale jest jak jest i należy temu projektowi
życzyć jak najlepiej, choćby przez to, że za rogiem już czekają wspomniane przeze
mnie wczoraj Bliss i Ashleigh. Ten atak więc pewnie przetrzymamy, natomiast to
co będzie potem, pozostaje zagadką i módlmy się, by zmiana nadeszła jednak od
strony, którą tak celnie rozpoznali wyborcy z Przemyśla. I wówczas to co się
uda z dawnego PiS-u pozbierać, wejdzie z nową siłą w koalicję, a nowy prezes,
czy przewodniczący, zdoła tych cwaniaków skutecznie zdyscyplinować.
Coryllus przysłał mi właśnie dziesięć egzemplarzy
prawdopodobnie najlepszej mojej książki „Marki, dolary, banany i biustonusz
marki Triumph”. Polecam wszystkim. Dedykacja w cenie, a kontakt jak zawsze na
k.osiejuk@gmail.com.
W Kielcach natomiast wygrał Wenta, jak tu zresztą przewidywałeś, a Tarczyński nadal się wygłupia.
OdpowiedzUsuń@toyah
OdpowiedzUsuńWypada jednak uwzględnić, że wybory włodarzy lokalnych kierują się zupełnie innymi preferencjami wyborców, niż wybory władz od powiatów wzwyż. Obecne wybory wyraźnie tego dowodzą. Właśnie ta różnica wymaga rozpoznania i pogłębionej analizy, bowiem wygląda na to, iż wynika ona wprost z osobliwości ustrojowych samorządu względem ustroju państwa.
Dopiero "zagospodarowanie" tych osobliwości ustrojowych wywiera wpływ na preferencje głosujących. Preferencje polityczne w wyborach lokalnych są najwyraźniej drugorzędne, ewentualnie tylko dodatkowe wobec potrzeby wyborców ukierunkowanej na zakonserwowanie dotychczasowego "faktycznego poukładania" spraw w miastach i gminach.
Osobiste zalety i wady osoby wybieranej nie mają decydującego znaczenia. Tak samo nie decydują sztuczki w rodzaju debat, co akurat doświadczyliśmy w przypadku debaty w Krakowie.
W każdym razie, głoszone tezy o dwóch różnych społeczeństwach, czy nawet o różnych narodach miastowych i pozamiejskich mogą tłumaczyć motywacje niektórych, ale nie motywacje większości wyborców na poziomie aż rzędu np. aż dwie-trzecie zbiorowości.
@toyah
OdpowiedzUsuńPodzielam natomiast Twój niepokój co do "kadrowego" podejścia PiS. To znaczy, podzielam podejście kadrowe uważam jako praktyczne, czasem konieczne w drodze do władzy. Natomiast po osiągnięciu władzy a celem jej rozszerzenia konieczne jest otworzenie perspektyw awansu nie tyle dla własnej kadry, ale awansu dla osób dotychczas neutralnych a zwłaszcza dla młodych.
Nowa władza i tak będzie (i jest!) oskarżana o zawłaszczanie stanowisk. Błędem jest więc dysponowanie w awansach tylko szeregami własnej kadry, bo ona szybko zużyje się.
Kto wie, ile z tej obecnej przegranej w miastach wynika z braku programu awansowego dla nowych a niezagospodarowanych "populacji" kadrowych w tych właśnie miastach? PiS-owi potrzeba dziś takiego otwarcia się na odwagę awansową jakie miał Napoleon!
bardzo podobny do przemyskiego jest wynik w Łomży https://4lomza.pl/index.php?wiad=50470 ...
OdpowiedzUsuń@Grek_Zorba
UsuńLub w Nowym Sączu.
@Grek_Zorba & @toyah
UsuńTo tylko potwierdza (poszlaka), że w miastach tak od siebie odległych (nie tylko w przestrzeni geograficznej) zadziałała taka sama siła wynikająca z ustrojowej specyfiki przestrzeni miejskiej, a nie z loklanej specyfiki społecznej.
Nie ma bowiem opcji, aby tuż za rogatkami stosunkowo niewielkich miast zachodziła zmiana przekonań politycznych na dokładnie i w tej samej skali odwrotne. Ta odwrotność:
powiat łomżyński - PiS 10 reszta 7 [mandatów]
prezydent miasta Łomża - PiS 24 reszta 76 [%]