Poznańskie refleksje obiecuję na jutro, natomiast dziś potrzebuję
zalatwić jedną zaległą sprawę. Otóż kilka dni temu opublikowałem tu tekst, w
którym zwróciłem uwagę na socjologiczny problem, jaki mamy z Opolszczyzną,
natomiast w którymś z komentarzy poproszono mnie o uściślenie pewnej już bardzo
szczegółowej kwestii związanej z niedostatkami edukacyjnymi na tym, i nie tylko
na tym, terenie. Oto więc ów tekst, zamieszczony w miniony piątek w „Warszawskiej
Gazecie”, a dziś tu u nas. Swoją drogą, serdecznie polecam.
Pamiętam jak przed wielu już
laty, podczas jednej z typowych telewizyjnych dyskusji, gdzie po obu stronach
sceny sadza się możliwie najbardziej skonfliktowane ze sobą ideologicznie
strony i każe się im naparzać tak by leciały iskry, doszło do awantury między
kobietami, a feministkami. Kiedy wyglądało na to, że wszystko skończy się tak
jak zawsze, czyli na tym, że obie strony pozostana przy swoich zdaniach i
rozejdą się do domów poczuciu moralnego zwycięstwa, głos zabrała - do dziś
pamiętam to bardzo dokładnie - jak to się przyjęło ostatnio mówić, socjolożka
Barbara Fedyszak-Radziejowska i powiedziała mniej więcej coś takiego: „W naszym
Instytucie przeprowadziliśmy wielomiesięczne, a przy tym bardzo głębokie i
wnikliwe badania dotyczące wpływu środowiska wychowawczego na zachowania
młodzieży i wyszło nam niezbicie, że statystycznie największe patologie
generowane w rodzinach religijnie obojętnych, z jednym dzieckiem, z pracującą
matką, oraz bez ojca. Wypowiedziała owa kobieta ta słowa i zanim reszta zdążyła
zaczerpnąć tchu, program się skończył i z tą informacją wszyscy już do następnego
dnia pozostaliśmy. A ja byłem tu być może szczególnie wstrząśnięty, gdyż te
dane dokładnie pokrywały się z moimi obserwacjami, jakie poczyniłem podczas
wielu lat pracy w szkole.
Nie dam dziś za to głowy, ale
mam bardzo silne przekonanie, że program, w którym doszło do owej prezentacji
to było tak zwane „Warto rozmawiać” Jana Pospieszalskiego, a przypomniała mi
się ona o ironio dokładnie w trakcie tego samego programu, tyle że parę dni
temu, kiedy to zaproszeni goście mieli za zadanie komentować wyniki minionych
wyborów. Po długich minutach kompletnie jałowej dyskusji, z której nic
dokładnie nie wynikało, głos zabrał redaktor prowadzący i zaczął prezentować
serię mapek Polski, ilustrujących owe wyborcze wyniki w odniesieniu do
wybranych danych socjologicznych, a mianowicie religijności społeczeństwa,
liczby rozwodów, liczby dzieci rodzących się ze związków pozamałżeńskich, by
wreszcie zakończyć tę prezentację informacją odnośnie… wyników tegorocznych
matur. I oto co się okazało: tam mianowicie gdzie wygrała Koalicja Obywatelska
odnotowuje się statystycznie znaczniejszą liczbę rozwodów, rodzi się więcej
dzieci ze związków partnerskich, znacznie mniej ludzi chodzi do kościoła, no i
wreszcie to, co nas dziś interesuje najbardziej wyniki tegorocznych matur są
wyraźnie niższe od tych, jakie zaobserwowano na terenach Polski
południowo-wschodniej, czyli tam gdzie niezmiennie wygrywa Polska konserwatywna
i prawciowa. Kto chce, oczywiście, może sobie te dane interpretować wedle
własnej woli, dla mnie jednak sprawa jest oczywista: tam gdzie są pełne
rodziny, gdzie istnieje silna wiara, gdzie wyznaje się wartości tradycyjne,
panuje też generalnie zdrowsza atmosfera i to ona właśnie się przekłada między
innymi na wyższy poziom intelektualny i psychiczny obywateli, w tym oczywiście
i młodzieży.
A wniosek z tego nasuwa się
równie oczywisty: znaczna część Polski północno-zachodniej, jeśli się w
krótkiej bardzo perspektywie nie opamięta, skazana jest na kulturowe,
intelektualne i cywilizacyjne wymarcie.
Zapraszam
wszystkich do księgarni pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl,
ewentualnie do warszawskiego sklepu Foto-Mag przy stacji metra Stokłosy, gdzie
są do kupienia książki najlepsze, w tym i moje.
Ale, wymierając twardo głosić będą swoją intelektualną wyższość
OdpowiedzUsuń@Grzeralts
UsuńLogiczne.
Dzięki.
OdpowiedzUsuńTez dziekuje
OdpowiedzUsuńI ja Wam obojgu.
UsuńTo jest ciekawa i optymistyczna statystyka. Ale ktoś mógłby zaraz podać kontrprzykład, że w tej tradycyjnej i prawicowej części kraju jest też dużo więcej rodzin patologicznych, pijaków i meneli. A w tej postępowej mniej.
OdpowiedzUsuńI tu jest też ciekawie, bo z jednej strony od dawna wszyscy wiemy, że tak może być w pewnej skali. Ale z drugiej nikt nie truje się bardziej różnymi używkami niż młodzi, ambitni i na szczyt wędrujący. Tyle tylko, że to jest zjawisko jeszcze dość nowe. Niemniej może przyjdzie taki moment (i to niedługo), kiedy ta statystyka się nagle wyrówna.
@marcin d.
UsuńSkąd taki pomysł? Nic chyba nie wskazuje, byśmy statystycznie mieli taki wynik.
W takim razie trzeba tam czem prędzej skierować akcję osadnictwa polskiego, inaczej za parę dekad będziemy tam mieli Emirat Siczy Brandenburskiej.
OdpowiedzUsuńhttp://blogmedia24.pl/node/80918
OdpowiedzUsuńwrzucę to bo uważam że to jest ciekawy i trafny opis sytuacji.
O kulturze i łazienkach w Polsce :)
@Remo
UsuńMoim zdaniem, na to, by większość społeczeństwa doceniła Dobrą Zmianę, potrzeba co najmniej dwóch kadencji, a zapewne nawet trzy. Nawet na Węgrzech to musiało potrwać odpowiednio długo.
Tez tak myślę. Z biegiem czasu gadanie o Konstytucji, łamaniu wolności i demokracji będzie odbierane jako coraz większe wariactwo.
UsuńAle upłynie czas jakiś.