Czas biegnie tak szybko, że ani się obejrzałem, a tu wypada wrzucić kolejny
odcinek „Wezwanych do tablicy”. Powinno być wesoło. Zapraszam.
Wybory już za nami, my pisowska szarańcza, jak się
domyślam, pisząc ten tekst jeszcze przed głosowaniem, wyszliśmy z nich z
tarczą, a ja się już tylko zastanawiam, jak wpływ na ten wynik miało
uaktywnienie się pod koniec kampanii najwybitniejscych przedstawicieli
polskiego teatru i filmu. No bo proszę sobie wyobrazić sytuację, gdzie Polacy
drapią się po swoich biednych głowach zastanawiając się, na kogo tu głosować, a
na to wychodzi do nich aktor Jerzy Łukaszewicz i informuje ich, że ponieważ są
„niedouczeni, wystaje im słoma
z butów, są megalomanami, mają problem z porozumiewaniem się
z innymi”, dają się uwodzić takim ludziom, jak Jarosław Kaczyński. Ja
oczywiście rozumiem, że Łukaszewicz, podobnie jak większość jego znajomych,
Polską i Polakami gardzi, i to jest u nich stan zupełnie naturalny. Chciałbym
jednak temu dziwakowi przypomnieć, że czas kiedyśmy się tu wszyscy zachłysnęli
Europą, kapitalizmem i paszportem w każdym domu, już dawno minął i dziś jest
moda na Polskę właśnie, nawet za cenę wspomnianej słomy. Dziś ludzie, choćby i
najmniej zainteresowani polityką, dobrze wiedzą, że największy wstyd to nie jest
już wychodząca z butów słoma, lecz choćby gołe kostki Kuby Wojewódzkiego.
Choćby one.
***
Tu jednak być może ciekawsze od tej słomy było to, co
Olgierd Łukaszewicz miał do powiedzenia na temat rzekomego braku niedouczenia
wyborców Prawa i Sprawiedliwości. Ja oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że
nauki, jakie pobierał w swojej młodości Olegierd Łukaszewicz i ludzie, których
on szanuje, to nauki nie byle jakie, natomiast bardzo byłbym ciekawy dowiedzieć
się co się z tą ich mądrością stało na przestrzeni lat, że taka choćby Krystyna
Janda nieustannie demonstruje tak dramtatyczny brak inteligencji, że to zaczyna
rodzić podejrzenia wobec całej, że tak to ujmę, korporacji. Osoby, które
spędzają część swojego czasu w Internecie wiedzą zapewne, że jakieś dwa lata
temu pojawiło się w Sieci zmanipulowane zdjęcie słynnego caritasowskiego „okna
życia” w Radomiu, gdzie zamiast oryginalnego apelu „Mamo, pozwól mi żyć”, pojawiła
się informacja, że „dzieci z wadami genetycznymi” nie będą przyjmowane ze względu
na „brak chętnych do adopcji”. Lata minęły, żart się odpowiednio zestarzał,
kurz opadł, a tu nagle owo zdjęcie znów zawładnęło wyobraźnią części
internautów, w tym, owszem, wspomnianej Krystyny Jandy, która uznała, że ma do
czynienia z najprawdziwszą prawdą, w dodatku prawdą potwierdzającą tylko jej
najbardziej mroczne przeczucia. Przepraszam bardzo, ale przy tym stanie
zidiocenia, jakie ma znaczenie to, co komu wystaje z butów?
***
Tak, tak. Krystyna Janda to ktoś o kim można by było
pisać wiersze. Oto niedawno we wspomnianej Sieci pojawiła się tabela z robiącym
bardzo poważne wrażenie zestawieniem, porównującym ceny w Polsce z roku 2015 i
roku 2018. Otóż jak się okazuje, wówczas kiełbasa kosztowała 7 zł., podczas gdy
dziś 27; mięso w roku 2015 można było kupić za złotych 12, a dziś trzeba za nie
płacić złotych 30; prąd kosztował 200, a dziś 400; masło 1,90, a teraz 9,50… i tak dalej w tym
stylu. I to oczywiście aktorka Janda również uznała za informację wartą uwagi i
puściła ją daleko w świat, jako dowód na to, że faszyzm puka do drzwi.
Przepraszam bardzo, ale co to zdaniem Olgierda Łukaszewicza się tu z tymi
Polakami wyprawia? Czyżby było jeszcze gorzej, niż mu się wydawało? A może,
kiedy on mówi o Polakach, to nie ma na myśli siebie i Krystyny Jandy?
***
A może też tu nie chodzi wcale o to, że ktoś jest głupi,
a kto inny mądry, ale o to, że w przedwyborczej gorączce niektórzy stracili
zimną krew i na pewien czas przy okazji też rozum? W końcu, wbrew wiejskim
przesądom, histeria to nie jest typowo kobieca przypadłość, a już zwłaszcza w
czasach, gdy różnice między płciami zaczynają się niejako naturalnie
zaciemniać. Myślę sobie o tej histerii, bo jak inaczej jak nie wynikiem
ciężkiej histerii można nazwać zachowanie posła Platformy Obywatelskiej,
Grzegorza Furgo, który znalazł gdzieś w Internecie dawny nazistowski plakat,
sparodiowany w taki sposób, że jego propagandowe ostrze, zamiast w koalicję
antyhitlerowską, zostało skierowane przeciwko Prawu i Sprawiedliwości, i
strasznie z siebie zadowolony opublikował go na swoim profilu. Dziś wszyscy się
zastanawiają, czy poseł Furgo wiedział, że korzysta z propagandowych metod
Heinricha Goebelsa, czy może, biedaczek, postąpił zupełnie bezmyślnie. Otóż
rzecz w tym, że to czy on wiedział, czy
nie, to jest kwestia kompletnie bez znaczenia. To co się liczy to fakt, że w
tym swoim antypisowskim zaślepieniu Furgo uznał, że owa estetyka to jest coś,
co warte jest swojej ceny. A to z kolei oznacza, że oni już łapią się brzytwy.
I to jest wiadomość dobra.
***
W ogóle dobrych wiadomości jest co niemiara. Jak już
wspomniałem, kiedy piszę ten tekst, jesteśmy jeszcze kilka dni przed wyborami,
więc wszystko co piszę otoczone jest pewnym ryzykiem. No ale, nawet jeśli
założymy wariant najbardziej pesymistyczny, perspektywy naprawdę wygladają nienajgorzej.
Jak wiemy, portal onet.pl zdecydował się utopić premiera Morawieckiego i po
wielu miesiącach ciężkich poszukiwań w mrokach słynnych taśm z restauracji Sowa
& Przyjaciele, znalazł parę zdań wypowiedzianych przez ówczesnego prezesa
banku BZWBK, gdzie ten, owszem, zachowuje się jak prezes banku w rozmowie ze
znajomymi podczas biznesowej kolacji. W odpowiedzi na te rewelacje zareagowała
telewizja TVP Info i wywaliła Onetowi na głowę godziny dotychczas
niepublikowanych wypowiedzi ludzi Platformy, z których każda jedna skutecznie
przykrywa wszystko to co Morawiecki zdążył, czy nie zdążył powiedzieć. Na mnie
największe wrażenie zrobiła rozmowa jednego z czołowych polityków Platformy
Obywatelskiej z jednym z lokalnych biznesmanów na temat rządu Donalda Tuska, z
której po drobnej edycji otrzymujemy coś takiego:
„Znaczy, problem polega na jednej rzeczy. Mianowicie na
tym, że to są ludzie, którym się coś chce, a natrafiają na taką rzecz, z którą
ja bym sobie nie dał rady intelektualnie. Ja bym pierdolnął drzwiami. Znaczy ja
bym popracował 3 tygodnie w tym rządzie i bym pierdolnął drzwiami. Bo tam
pracuje taka banda debili, w innych resortach... Połowa gości to są
idioci…To są goście, którzy nic nie rozumieją ani z ekonomii, ani z prawa. Oni
z niczego nie... Jak ich, kurwa, nie potrząśniesz za jakieś... Kupa
debili, kurwa. Olgierd, ma, kurwa, świętą rację”.
I to są ludzie, których Jarosław
Kaczyński ma traktować jak konkurencję? Nie żartujmy, proszę.
***
Żartowałem z tym nie żartowaniem.
Pożartować jest bowiem zawsze dobrze, zwłaszcza gdy atmosfera sprzyja. Oto,
proszę sobie wyobrazić, że Jerzy Stepień, były prezes Trybunału
Konstytucyjnego, a dziś jeden z czołowych bohaterów walki z pisowską szarańczą,
w wywiadzie dla Onetu w następujący sposób skomentował fakt, że w roku 2005
Trybunał Konstytucyjny pod jego przewodnictwem zadecydował o wyższości
Konstytucji nad prawem unijnym:
„Jeśli zachodzi kolizja między prawem unijnym
a polską konstytucją, ustawodawca w naszym kraju ma dwa wyjścia: albo dostosuje
konstytucję do przepisów unijnych, albo wyjdzie z Unii. Trzeciego wyjścia nie
ma”.
Skoro już
wpadlismy w nastrój prawdziwie szampański,
ja w tej sytuacji chciałbym powiedzieć, że przy próbie oceny stanu w jakim
się znalazł sędzia Stępień mamy dwie możliwości: on jest albo idiotą, albo
agentem obcych służb.
Żartowałem.
Możliwości jest cała masa. Jak to w życiu. Zwłaszczy gdy, jak wiemy, wciąż nie
udało się zwalczyć problemu tak zwanych dopalaczy.
Książki jak zawsze są tam gdzie zawsze.
Taki mi wyszedł żart. Zapraszam wszystkich. To się naprawdę da czytać.
Problem z dopalaczami jest taki, że rozwiązywaniem go zajmują się ludzie nieprzystosowani do jego rozwiązywania, czyli panie urzędniczki, zajmujące się zazwyczaj kontrolą żywności lub warunków pracy w zakładach. Na przeciwko siebie mają mafię. Nie mając dostępu do specsłużb i jakichś super uprawnień jak one mają rozwiązać ten dopalaczowy węzeł?
OdpowiedzUsuń@tpraw
UsuńPowiem Ci szczerze, że dla mnie to wciąż zagadka. W mojej okolicy są dwa punkty, gdzie ewidentnie odbywa się handel i nikt nawet tego nie próbuje ukrywać. Nie moge uwierzyć, że służby o tym nie wiedzą. Może ci handlarze współpracują, by można było łapać większe ryby?
Może już próbowali zamknąć i nic z tego nie wyszło bo tamci mają plecy a zatem nikomu nie chce się robić sobie kłopotów. Może sprawa utknęła w sądzie. Można dać zawsze anonimowy cynk dla sanepidu i poczekać na rozwój wypadków.
UsuńDzień dobry, Krzysztof,
OdpowiedzUsuńFYI: Dwa mecze w listopadzie. 3 XI o 18:00 przeciw Litwinom (na Widzewie), 17 XI w Lublinie przeciw Holendrom (to będzie ciężki mecz) - oba transmitowane przez Polsat Sport News.
Serdeczności dla wszystkich,
Her Man
@Her Man
UsuńBardzo Ci dziękuję.
Paul Joseph Goebbels; wczoraj miał urodziny
OdpowiedzUsuńBrzmi znajomo.To ktoś z Nowoczesnej ?
UsuńProszę nie porównywać naszej siermiężnej słomy ze słomą Pani Jandy.Jej słoma ma europejski certyfikat i pochodzi z Pól Elizejskich.
Usuń