sobota, 27 października 2018

Dlaczego kibicowałem Pawłowi Adamowiczowi w walce o prezydenturę Gdańska


Dziś proponuję swój najnowszy felieton z „Warszawskiej Gazety”, w którym uzupełniam nieco refleksje, jakimi się tu dzieliłem w dzień po pierwszej turze wyborów. Mam nadzieję, że będzie pozytywnie.        


      Moje powyborcze refleksje koncentrują się wokół dwóch kwestii. Do pierwszej z nich odniosłem się jeszcze w poniedziałek na swoim blogu, wyrażając opinię, że dla każdego kto wie, czym jest dzisiejsza Warszawa, musi być oczywiste, że jej mieszkańcy w swojej przeważającej większości gotowi są zagłosować choćby na kij do mopa, zakładając że ten nie zburzy im owego szkaradziejstwa, jakim jest stojący na Placu Europejskim Warsaw Spire. Bo dla tych ludzi cały sens życia nie sprowadza się wbrew pozorom do obrony Konstytucji, miłości do Brukseli, czy nienawiści do PiS-u, lecz właśnie do upajania się rzekomą urodą owego Warsaw Spire i temu podobnych wieżowców, które oblepiły ich miasto.
      Dziś jednak chciałbym zwrócić uwagę czytelników „Warszawskiej Gazety” na problem nie Warszawy, lecz Gdańska. Otóż, w moim przekonaniu, nawet wyborczy sukces Prawa i Sprawiedliwości w skali ogólnopolskiej pozostaje w cieniu tego, co się wydarzyło w Gdańsku, a mam tu na myśli spektakularną porażkę młodego Wałęsy, a przy tym oczywiście Platformy Obywatelskiej. To że został on tak okrutnie zdystansowany przez Adamowicza, oczywiście może dziwić, zwłaszcza gdy się uzwględni cieżar, jaki ten niesie na swoim karku, jednak to wciąż jest ukochany prezydent tych nieszczęsnych ludzi i owa moc przyzwyczajenia. To jednak, że Wałęsę w pokonanym polu zostawił – i to z zachowaniem nie byle jakiego dystansu – Kacper Płażyński, stanowi szok, spod którego to miasto podniesie się prawdopodobnie już tylko jako zupełnie nowa jakość.
     Ale jest jeszcze coś być może nawet większego. Otóż pod pewnym względem Gdańsk robi dziś wrażenie jeszcze większego piekła, niż Warszawa. Oczywiście, Warszawa to mafia, która się rozpanoszyła pod okiem władz miasta, owe zrabowane miliardy, czy wreszcie symbol tego wszystkiego w postaci zwycięstwa Rafała Trzaskowskiego, jednak Gdańsk pod wieloma względami stanowi zupełnie inną jakość. Cokolwiek by mówić o Warszawie, to jednak jest wciąż polskie miasto, Gdańsk natomiast pod prezydenturą Adamowicza bardziej przypomina coś na kształt Berlina, Brukseli, czy Amsterdamu. I to wcale nie cywilizacyjnie, ale kulturowo. A to jest coś, czego nie da się pokonać aktem wyborczym, ale już tylko rozpalonym żelazem, lub kwasem siarkowym.
      Dlatego bardzo się ucieszyłem, kiedy się dowiedziałem, że w najgorszym wypadku prezydentem Gdańska będzie nadal Adamowicz, którego los jest już napisany. Nie wierzę bowiem, że jest on w stanie uciec spod ostrza tych wszystkich afer, które go oplatają. Jeśli on nawet pokona Płażyńskiego, najdalej za rok trafi za kraty i to nie na miesiąc, dwa, czy rok. A więc wielkiej krzywdy Gdańskowi już nie zrobi. Co innego Wałęsa. Gdyby to jemu udało się wziąć Gdańsk, to piękne miasto mogłoby się już dziś zacząć pakować i to na dziesięciolecia.
      Na szczęście to już są strachy na lachy. Dziś przed Gdańskiem już tylko wszystko co najlepsze. I to jest prawdziwe dobra zmiana, jaką przyniosły te wybory.

Zapraszam jak zawsze do kupowania moich książek, czy to przez księgarnie pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl, czy osobiście u mnie, korzystając z adresu mailowego k.osiejuk@gmail.com

7 komentarzy:

  1. "Jeśli on nawet pokona Płażyńskiego, najdalej za rok trafi za kraty i to nie na miesiąc, dwa, czy rok. A więc wielkiej krzywdy Gdańskowi już nie zrobi."
    To jest przekonujący argument. Oby się ziściło. Adamowicz gorący kartofel nieoficjalny totalnej opozycji, mimo że usunięty z partii. Zamieciony pod dywan powróci jako zombie.
    Przy okazji musiałem założyć nowego bloga, bo nie umiałem wejść na stary: https://magazynier1.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Magazynier
      Dziwne. Mnie się to nigdy nie zdarzyło, poza zwykłymi awariami.

      Usuń
    2. @Magazynier
      Poza tym, własnie teraz sprawdziłem i wchodzę tam bez przeszkód.

      Usuń
  2. Wejść to ja tam mogę, tylko nie mogę znaleźć sposobu na wpisanie nowego postu. Za długa przerwa chyba.

    OdpowiedzUsuń
  3. W prawym rogu ciągle mam "Wyloguj". Wnioskuję zatem że jestem zalogowany.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wylogowałem się i zalogowałem, ale i tak wylądowałem w nowym blogu.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...