Dziś proponuję
swój najnowszy felieton z „Warszawskiej Gazety”, w którym uzupełniam nieco
refleksje, jakimi się tu dzieliłem w dzień po pierwszej turze wyborów. Mam
nadzieję, że będzie pozytywnie.
Moje powyborcze refleksje
koncentrują się wokół dwóch kwestii. Do pierwszej z nich odniosłem się jeszcze
w poniedziałek na swoim blogu, wyrażając opinię, że dla każdego kto wie, czym
jest dzisiejsza Warszawa, musi być oczywiste, że jej mieszkańcy w swojej
przeważającej większości gotowi są zagłosować choćby na kij do mopa, zakładając
że ten nie zburzy im owego szkaradziejstwa, jakim jest stojący na Placu
Europejskim Warsaw Spire. Bo dla tych ludzi cały sens życia nie sprowadza się
wbrew pozorom do obrony Konstytucji, miłości do Brukseli, czy nienawiści do
PiS-u, lecz właśnie do upajania się rzekomą urodą owego Warsaw Spire i temu
podobnych wieżowców, które oblepiły ich miasto.
Dziś jednak chciałbym zwrócić
uwagę czytelników „Warszawskiej Gazety” na problem nie Warszawy, lecz Gdańska.
Otóż, w moim przekonaniu, nawet wyborczy sukces Prawa i Sprawiedliwości w skali
ogólnopolskiej pozostaje w cieniu tego, co się wydarzyło w Gdańsku, a mam tu na
myśli spektakularną porażkę młodego Wałęsy, a przy tym oczywiście Platformy
Obywatelskiej. To że został on tak okrutnie zdystansowany przez Adamowicza,
oczywiście może dziwić, zwłaszcza gdy się uzwględni cieżar, jaki ten niesie na
swoim karku, jednak to wciąż jest ukochany prezydent tych nieszczęsnych ludzi i
owa moc przyzwyczajenia. To jednak, że Wałęsę w pokonanym polu zostawił – i to
z zachowaniem nie byle jakiego dystansu – Kacper Płażyński, stanowi szok, spod
którego to miasto podniesie się prawdopodobnie już tylko jako zupełnie nowa
jakość.
Ale jest jeszcze coś być może
nawet większego. Otóż pod pewnym względem Gdańsk robi dziś wrażenie jeszcze większego
piekła, niż Warszawa. Oczywiście, Warszawa to mafia, która się rozpanoszyła pod
okiem władz miasta, owe zrabowane miliardy, czy wreszcie symbol tego
wszystkiego w postaci zwycięstwa Rafała Trzaskowskiego, jednak Gdańsk pod
wieloma względami stanowi zupełnie inną jakość. Cokolwiek by mówić o Warszawie,
to jednak jest wciąż polskie miasto, Gdańsk natomiast pod prezydenturą
Adamowicza bardziej przypomina coś na kształt Berlina, Brukseli, czy
Amsterdamu. I to wcale nie cywilizacyjnie, ale kulturowo. A to jest coś, czego
nie da się pokonać aktem wyborczym, ale już tylko rozpalonym żelazem, lub
kwasem siarkowym.
Dlatego bardzo się ucieszyłem,
kiedy się dowiedziałem, że w najgorszym wypadku prezydentem Gdańska będzie
nadal Adamowicz, którego los jest już napisany. Nie wierzę bowiem, że jest on w
stanie uciec spod ostrza tych wszystkich afer, które go oplatają. Jeśli on
nawet pokona Płażyńskiego, najdalej za rok trafi za kraty i to nie na miesiąc,
dwa, czy rok. A więc wielkiej krzywdy Gdańskowi już nie zrobi. Co innego
Wałęsa. Gdyby to jemu udało się wziąć Gdańsk, to piękne miasto mogłoby się już
dziś zacząć pakować i to na dziesięciolecia.
Na szczęście to już są strachy
na lachy. Dziś przed Gdańskiem już tylko wszystko co najlepsze. I to jest
prawdziwe dobra zmiana, jaką przyniosły te wybory.
Zapraszam jak
zawsze do kupowania moich książek, czy to przez księgarnie pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl, czy osobiście u mnie, korzystając z adresu
mailowego k.osiejuk@gmail.com
"Jeśli on nawet pokona Płażyńskiego, najdalej za rok trafi za kraty i to nie na miesiąc, dwa, czy rok. A więc wielkiej krzywdy Gdańskowi już nie zrobi."
OdpowiedzUsuńTo jest przekonujący argument. Oby się ziściło. Adamowicz gorący kartofel nieoficjalny totalnej opozycji, mimo że usunięty z partii. Zamieciony pod dywan powróci jako zombie.
Przy okazji musiałem założyć nowego bloga, bo nie umiałem wejść na stary: https://magazynier1.blogspot.com/
@Magazynier
UsuńDziwne. Mnie się to nigdy nie zdarzyło, poza zwykłymi awariami.
@Magazynier
UsuńPoza tym, własnie teraz sprawdziłem i wchodzę tam bez przeszkód.
Wejść to ja tam mogę, tylko nie mogę znaleźć sposobu na wpisanie nowego postu. Za długa przerwa chyba.
OdpowiedzUsuń@Magazynier
UsuńMoże się zaloguj?
W prawym rogu ciągle mam "Wyloguj". Wnioskuję zatem że jestem zalogowany.
OdpowiedzUsuńWylogowałem się i zalogowałem, ale i tak wylądowałem w nowym blogu.
OdpowiedzUsuń