Dziś odłożony nieco w
czasie najnowszy felieton z „Warszawskiej Gazety”. O biskupie Pieronku i
telewizji TVN24. Kiedy go pisałem, mieliśmy zaledwie za sobą rozmowę Moniki
Olejnik z księdzem biskupem, jednak dziś już stało się coś, co zdecydowanie
poszerza naszą perspektywę. Otóź dyrekcja stacji, zorientowawszy się, że im
plan nie wypalił, kazała redaktorom straty nadrobić. Ci więc szybciutko się
poprawili i przeprowadzili z księdzem osobną rozmowę, już na tematy bardziej
bezpieczne. No ale o tym być może już innym razem.
Na biskupa Tadeusza Pieronka
mam oko od wielu lat, jeszcze od czasów, gdy władzę w Polsce niepodzielnie
prowadziło SLD na przemian z PSL i z Unią Wolności, śp. Lech Kaczyński nie był
nawet politykiem, a Prezes był zaledwie byłym prezesem. To wtedy dał się biskup
Pieronek poznać jako bardzo gorliwy obrońca Kościoła i Jego nauki, a z drugiej
jako równie gorliwy krytyk owej bezbożności, jaką niosły ze sobą tamte rządy.
Ale pamiętam biskupa Pieronka z
czasów nieco już późniejszych, kiedy wywołał prawdziwą furię tak zwanego
„głównego ścieku”, publicznie ogłaszając, że na współczesne feministki nie ma
już innego skutecznego sposobu, jak kwas siarkowy. Jeszcze później nastąpił
szereg innych wypowiedzi Biskupa, związanych z nauczaniem Kościoła, gdzie każde
jego słowo traktowałem jak niemal wyjęte z moich ust. Ale wtedy już wiedziałem,
że gdy chodzi o tak zwany „Kościół tradycyjny”, nie ma On być może większego
sojusznika niż biskup Pieronek właśnie.
No a jeszcze później na scenę wkroczyło
Prawo i Sprawiedliwość i biskup Pieronek pokazał nam swoją drugą twarz, twarz
polityka i to polityka na tyle zaangażowanego, że w jednej chwili stał się dla
polskiej prawicy wrogiem publicznym numer 1. Przyznam uczciwie, że nie mam
bladego pojęcia, skąd u biskupa Pieronka tak silna, wręcz fizyczna niechęć do
Prawa i Sprawiedliwości, której on nie jest w stanie choćby na chwilę ukryć.
Nie wiem też, jak to się dzieje, że człowiek wydawałoby się naprawdę pobożny i
w tej swojej pobożności naprawdę głęboki, w sprawach politycznych potrafi być
jednocześnie być tak dramatycznie niemądry. A jest w istocie rzeczy tak, że
biskup Pieronek autentycznie robi wrażenie, jakby w momencie gdy zdejmuje z
szyi koloratkę, jednocześnie odkładał na półkę uczepiony do niej na sznurku
rozum.
I tak
wygląda prawda na temat owej niezwykłej wprost dychotomii u księdza biskupa
Tadeusza Pieronka. Tym bardziej zdziwiła mnie Monika Olejnik zapraszając
Księdza do swojego programu „Kropka nad i” by go wypytać o problem pedofilii
wśród księży, ze szczególnym uwzględnieniem dowodów przedstawionych przez
Wojciecha Smarzowskiego w filmie „Kler”, a potem się bardzo zdziwiła, kiedy
biskup Pieronek najpierw wyraził rozczarowanie z powodu nagonki prowadzonej przeciwko
Kościołowi, a potem, pytany o odpowiedzialność, odpowiedział, że nie ma żadnego
powodu, by to Kościół akurat odpowiadał za grzechy pojedynczych księży.
A był
moment, gdy naprawdę można było z tego skutecznie wyjść, kiedy to Olejnik
zapytała Biskupa, czy on nie zna przypadków opisanych przez Smarzowskiego w
jego filmie, a ten odpowiedział, że zna o wiele gorsze. Trzeba się było tego
uczepić. Trzeba go było najpierw poprosić, by się z nami podzielił swoimi
obserwacjami, potem delikatnie przesunąć akcenty z Kościoła na przestrzeń
bardziej świecką, nawet gdy chodzi o pedofilię i jestem pewien, że w końcu
doszliby państwo do PiS-u. I wtedy by się dopiero zaczęło.
Zachęcam
wszystkich do kupowania moich książek, czy to w księgarni pod adresem www.basnjakkniedzwiedz.pl, czy tu u
mnie. Proszę się kontaktować mailowo: k.osiejuk@gmail.com
Może haki ? One mają niezwykłą moc stawiania do pionu.
OdpowiedzUsuń