sobota, 9 czerwca 2018

O policjantach, złodziejach i ich znajomych z baru "Złoty Konik"


      Kiedy kilka dni temu usłyszałem nazwisko Iwony Cygan, w pierwszej chwili nie zainteresowałem się choćby i kontekstem towarzyszącej mu informacji, ale i nawet później, kiedy ów kontekst już do mnie dotarł, a więc okazało się, że oto rozpoczął się proces w sprawie jakiegoś zabójstwa sprzed lat, zaledwie westchnąłem i zająłem się innymi sprawami. I nie sugeruję tu, że ja wcześniej nie słyszałem wspomnnianego nazwiska i nie słyszałem o tragicznym losie owej Iwony, ani tym bardziej, że uznałem sprawę za mało poruszającą. Owszem, ja miałem gdzieś głęboko w pamięci zarówno nazwisko, jak i dramat tej dziewczyny, jednak w natłoku najróżniejszych medialnych doniesień o tym, że gdzieś ktoś wyszedł z domu i zniknął jak kamień w strumieniu, albo wyjechał do Egiptu i tam zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach, albo że wyłowiono z rzeki jakieś zwłoki i służby głowią się, do kogo one należą, czy wreszcie to, że oto właśnie tak zwani „łowcy cieni” nie dość że wyjaśnili zagadkę czyjejś śmierci sprzed 20 lat, to jeszcze wykryli owej śmierci sprawcę, uznałem, że Iwona Cygan to zaledwie jeszcze jedno z tych nazwisk, których już poznaliśmy wystarczająco dużo, a przed nami kolejne, równie anonimowe i równie szybko przebiegające przez świat codziennych informacji. Jakimś cudem jednak, tym razem postanowiłem sprawdzić w czym rzecz i już wiem. I uważam, że to akurat jest coś, co wiedzieć trzeba.
       Rzecz w tym bowiem, że jeszcze latem 1998 roku odnaleziono zmasakrowane i zbeszczeszczone ciało 17 letniej dziewczyny i od tego czasu, przez niemal 20 lat, mimo że zarówno rodzina, znajomi, okoliczni mieszkańcy, ale również policja obsługująca małopolskie miasteczko Szczucin, z którego pochodziło to dziecko, wiedzieli, kto je zamordował, znali jego twarz i nazwisko, wszystkie zaanagażowane w sprawę służby konsekwentnie udawały, że sprawa jest na tyle tajemnicza, że jej wyjaśnienie jest zwyczajnie niemożliwe. Doszło nawet do tego, że w pewnym momencie został zamordowany świadek owej zbrodni, który zgodził się podzielić swoją wiedzą z policją i tu również sprawa została umorzona. Dopiero w kwietniu 2016 roku, po dojściu Prawa i Sprawiedliwości do władzy, sprawę przejęła Prokuratura Krajowa w Krakowie i rozpoczęły się aresztowania, które osiągnęły swój punkt kulminacyjny w roku 2017, kiedy to został sprowadzony z  Austrii do Polski mózg całej zbrodniczej operacji i po zwyczajowych perypetiach związanych z wyłączaniem się kolejnych sędziów, oraz z przenoszeniem rozprawy z miejsca na miejsce, jak czytam to tu to tam, przed sądem w Rzeszowie ruszył wreszcie proces, gdzie wśród oskarżonych, poza bezpośrednimi sprawcami zbrodni, znalazło się 14 byłych, ale też i obecnych, policjantów.
      Ja tu oczywiście nie będę opisywał ani gehenny, jaką, zanim umarła, musiała przejść Iwona Cygan, ani nawet kolejnych działań osób i instytucji odpowiedzialnych za rozwiązanie zagadki, której tak naprawdę nie było, natomiast chciałbym powiedzieć, że kiedy zabierałem się do pisania tego tekstu, pomyślałem sobie, że on będzie stanowił afirmację rządów Prawa i Sprawiedliwośi. I w tym momencie trafiłem nagle na wiadomość kolejną, a dotycząca mianowicie zdarzenia, jakie miało miejsce parę dni temu w Karpaczu, gdzie jakiś lokalny cwaniak, jadąc z nadmierną prędkością, zjechał na przeciwny pas ruchu, wjechał swoim passatem w człowieka na motorowerze i go zabił. Jak się dowiadujemy, mimo wniosku prokuratury, miejscowy sąd nie dosć że nie zastosował wobec tego mordercy aresztu, to w ogóle nie użył wobec niego jakichkolwiek innych tak zwanych „środków zapobiegawczych”.
      A gdyby jednak ktoś myślał, że to już koniec, to informuję, że tu się dopiero zaczyna prawdziwe piekło. Otóż, jak się okazuje, ów wesoły kierowca passata zaledwie miesiąc temu zabił na przejściu dla pieszych kobietę i został skazany przez miejscowy sąd na – tu pozwolę sobie na cytat, by nikt mi nie zarzucił, że coś zmyślam –  „jeden rok pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem wykonania kary na okres próby wynoszący dwa lata”. Dziś, zanim jeszcza poprzedni wyrok się zdążył uprawomocnić, zabił kolejną osobę, a my mamy wszelkie powody do podejrzeń, że mu i tym razem nawet nie odebrano prawa jazdy. Dlaczego? Mam wielką nadzieję, że aby się tego dowiedzieć, nie będziemy musieli czekać kolejnych 20 lat.

Jak zawsze, zapraszam wszystkich Czytelników do zaglądania do księgarni na stronie www.basnjakniedzwiedz.pl, gdzie są do kupienia nie tylko moje książki. Polecam szczerze. I to wszystko na dziś.
         
     

1 komentarz:

  1. Dopóki ktoś odpowiedzialny za to bezprawie nie odpowie głową, tak głową, to to się będzie tak mieliło bez końca i cieszmy się, że przypadkiem oszczędzono nasze dzieci. Sawicka pokrzywdzona, winny agent Tomek, Blida pokrzywdzona, winny Ziobro, sprawca pokrzywdzony, bo nie szwenda się po mieście jak synkowi miejscowego kacyka zachciewa się poszaleć po mieście. Znam młodzieńców lubiących sobie poszaleć na motorach. Ale wtedy oni jadą sobie na tory crossowe i tam sobie używają. Czasem jeżdżę z synem - jako kierowcą- i cholera mnie bierze, że taki przepisowy jest, ale siedzę cicho, bo wiem, że tak ma być. Ma motor od 13-tego roku życia, oczywiście crossa, najpierw 50-tkę, nigdy nie zrobił żadnej głupoty, no chyba nie dlatego, że nie jest dzieciakiem jakiegoś tam nijakiego miejscowego prominenta, po prostu uznaje zasady, których każdy porządny człowiek powinien przestrzegać.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...