czwartek, 25 maja 2017

Za co masoni nie lubią listów Zyty Gilowskiej?

Zupełnie uczciwie i szczerze muszę wyznać, że zabieranie się do dzisiejszego tekstu przychodzi mi szczególnie ciężko z dwóch względów. Przede wszystkim ja naprawdę bardzo unikam sytuacji, by bohaterami moich notek, i to z jakiegokolwiek powodu, stawali się ludzie, których obecność tutaj przyniesie mi hańbę raczej niż zaszczyt. Oczywiście, w ciągu tych niemal już 10 lat zdarzało mi się pisać o elemencie absolutnie najgorszym, jak choćby, niedawno zupełnie, o Radku Sikorskim, czy Ewie Kopacz, niemniej jednak zawsze mogłem się próbować wykręcić argumentem, że przynajmniej o żadnym z nich nie można było powiedzieć, że są nikim, a ich obecność w przestrzeni publicznej jest niczym więcej, jak wyplutą gumą do żucia. Drugi powód, dla którego czuję się tu wyjątkowo niezręcznie jest taki, że naprawdę nie sądzę, by ten akurat tekst miał mieć jakiekolwiek obiektywne znaczenie. A ja lubię, gdy moje teksty są jednak po coś.
Mimo to, postanowiłem sobie dziś pofolgować i mam tylko nadzieję, że uda mi się z tematu wycisnąć coś więcej, niż ową prostą, doraźną interwencje w sprawie w gruncie rzeczy kompletnie nieinteresującej. Otóż już parę tygodni temu okazało się, a zaledwie wczoraj potwierdziło, że wśród licznych czytelników tego bloga znajduje się człowiek nazwiskiem Stanisław Krajski. By się dowiedzieć, kim jest ów Krajski możemy zajrzeć do Wikipedii i stamtąd się dowiedzieć, że to jest człowiek ojca Rydzyka, znany głównie z badań nad historią masonerii. Ja sam, podobnie zresztą jak, w co mocno wierzę, wielu czytelników tego bloga, na temat osób, które dziś, a więc w roku 2017 przyłażą do nas, by nam zawracać głowę tymi pieprzonymi piramidami, mam zdanie jak najgorsze i szczerze powiedziawszy, uważam ich za wyjątkowo cwanych prowokatorów. O ile dobrze pamiętam, o samej masonerii na tym blogu pisałem jeszcze rzadziej, niż o Władysławie Frasyniuku, a w związku z tym tym bardziej uważam, że pisanie o Krajskim nie przynosi mi chluby. No a jednak piszę. Czemu? Rzecz mianowicie w tym, że jak się właśnie dowiedziałem, ów Krajski w ostatnich tygodniach jeździ po Polsce z wykładami, podczas których, z jednej strony, systematycznie zabawia publiczność, cytując fragmenty mojej książki o zapomnianej łodzi, a jednocześnie informuje – zauważmy, że w sposób bezczelnie kłamliwy – owych nieszczęśników, którzy zdecydowali się zarwać wieczór i pójść na to gówniane spotkanie, że ja wydałem listy od Zyty Gilowskiej wbrew stanowisku rodziny.
I tu dochodzimy do momentu, w którym mam nadzieję, że to iż na tym blogu pojawiło się nazwisko Krajski, będzie jednak miało jakąś wartość. Otóż chodzi o to, że ja oczywiście rozumiem, że ów biedny człowiek, by zarabiać na życie, musi pasożytować na pracy innych osób. Rozumiem też, że on, cytując listy, jakie do mnie pisała Zyta Gilowska, jak ognia unika wspomnienia zarówno mojego nazwiska, jak i tytułu książki, w której te listy zostały opublikowane. Jest bowiem pewien rodzaj ludzkiej nędzy, która nie jest w stanie funkcjonować na powszechnie akceptowanym cywilizacyjnym poziomie, bo by się zwyczajnie posrała.
Jest jednak coś, czego autentycznie nie rozumiem, a to tego mianowicie, że Krajski, bezczelnie wykorzystując opublikowane przez mnie listy Zyty Gilowskiej, uznał jednocześnie za konieczne powtarzać owo kłamstwo, że ja owe listy opublikowałem wbrew stanowisku rodziny. Tematem jego pogadanek nie jest osoba Zyty Gilowskiej, nie jest ich tematem moja książka, tym bardziej nie są ich tematem moje relacje z rodziną prof. Gilowskiej, a mimo to on zanim zacznie mi kraść te historie, czuje potrzebę opowiedzenia zebranym o tym, jak to syn Zyty napisał mi kiedyś, że on nie chce publikacji tych listów. Ja nie mam najmniejszych wątpliwości, a wnioskuję to z informacji, którymi sam Krajski ze swoją publicznością bez wstydu się dzieli, że on musi doskonale wiedzieć, że książka o łodzi, wyspie i oceanie została wydana z bardzo silnym poparciem ze strony pana Andrzeja Gilowskiego, męża Zyty, a mimo to, ile razy w swoich kolejnych wykładach podpiera się tym, co przeczytał w mojej książce, a skoro znaczną część swojego czasu poświęca na powtarzanie owych kłamstw, to znaczy, że tam są jakieś ciemne intencje. Jakie to są intencję, pewności mieć nie mogę, natomiast mam swoje podejrzenia. Otóż najprawdopodobniej Krajski – znany tropiciel światowej masonerii – doszedł do jakże słusznego przekonania, że momencie gdy to, o czym się pisze tu na naszym blogu stanie się własnością publiczną, on wraz z całą tą gadką o masonach zostanie skutecznie unieważniony, a ci wszyscy, którzy dotychczas stanowili jego publiczność nagle otworzą oczy i zobaczą to, co jest faktycznie zmartwieniem naszego świata. Co ciekawsze – i to jest najważniejsze przesłanie dzisiejszej notki – wygląda na to, że nie on jeden. A to jest wiadomość naprawdę dobra.


Książka z listami od prof. Zyty Gilowskiej znajduje się tuż obok. Wystarczy kliknąć w okładkę. Gdy chodzi natomiast o księgarnię, mamy już nową, pod nowym adresem www.basnjakniedzwiedz.pl. Zapraszam serdecznie.

28 komentarzy:

  1. Może czas najwyższy spotkać się i wyjaśnić wszelkie wątpliwości!
    Wtręt o ojcu Rydzyku uważam za wyjątkowo niesmaczny i nie na miejscu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bądź poważny. To Krajski ma tu zobowiązania i nie Toyah powinien grzecznie poprosić pana doktora o łaskawą korektę treści swoich wystąpień, tylko ten dziad powinien przysłać na ozdobnym papierze piękne przeprosiny, pod filmami na YT w opisach tych filmów zamieścić przeprosiny i sprostowanie, to samo na swoim blogu bo pewnie jakiegoś prowadzi i umieścić film z przeprosinami w internecie, skoro takim kanałem się komunikuje ze spragnionymi jego nauk. On zawodowo zajmuje się promowaniem wyższej kultury, słyszałem kiedyś u niego apel o starania aby za wszelką cenę się nie proletyzować kulturowo (mieć w domu instrument kogo stać, unikać dżinsów itp kokietowanie słuchaczy) - więc powinien wiedzieć jak się zachować. Ale decyduje się demonstrować, że nie wie nic. Konserwatywne dzieci, które przyjeżdżają do stolicy na studia są bez szans kiedy trafią na takiego czarownika.

      Usuń
  2. chris horse- kasowanie komentarzy chluby nie przynosi, no chyba, że są wulgarne.
    Uważam, że sprawa z panem Krajskim winna być załatwiona w inny sposób/cywilizowany/.
    Pisanie o "gównianych" spotkaniach obraża ludzi uczestniczących w nich!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @kolo
      w tej sytuacji mam nadzieję, że jak już weźmiesz udział w którymś z tych spotkań, to pouczysz Krajskiego w kwestii cywilizowanych sposobów załatwiania spraw.

      Usuń
  3. Zawsze byłem zdania, że Krajski to prowokator i jego zadaniem i misją nie jest ujawnianie czegokolwiek, a przeciwnie, moderowanie spektrum dyskusji publicznej i spychanie jej na boczne, ślepe tory, takie jak Żydzi i masoneria. W tej sytuacji publikacja takich rzeczy, jak wspomniane listy, jest oczywistym dla tej misji zagrożeniem, podobnie jak wszystko inne, co wystaje poza lansowany przez niego schemat. Dyskredytuje je więc we właściwy prowokatorom sposób, za pomocą kłamstwa.

    Podobnie jak przedmówca, mam wątpliwości względem nazywania go człowiekiem Ojca Rydzyka. U Ojca Rydzyka występują różni ludzie i nie wszyscy są "jego" ludźmi. Tak jak Ty nie jesteś przecież "człowiekiem Coryllusa"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z jakichś powodów mnie wylogowalo i zostałem anonimowy, to ja ten komentarz wyżej.

      Usuń
    2. @redpill
      Słabe to porównanie. Gabriel mnie nie zatrudnia. To ja już bardziej jestem człowiekiem Bachurskiego.

      Usuń
    3. To porównanie przypomniało mi pewne zdarzenie opisane przez Keitha Richards'a.

      Więc, pewnego razu Mick wszedł do pokoju głośno pytając: gdzie jest mój perkusista? Na to Watts strzelił z garści kładąc Micka pokotem na podłodze.

      Gdy Mick wstał mówiąc: "przepraszam", Keith podsumował: "nie ma to jak spracowana ręka perkusisty".

      (anegdota przytoczona z mojej pamięci lektury autobiografii Keitha - do samodzielnej weryfikacji)

      Usuń
    4. @toyah
      To bez znaczenia, chodziło mi o to, że Krajski nie reprezentuje o. Rydzyka, nawet jesli się u niego pojawia. Ojciec Tadeusz prowadzi biznes tego rodzaju, że nie ma wyjścia, musi zatrudniać różnych kłamców i kuglarzy.
      Ale to była tylko dygresja, ważniejsze jest to, że Krajski z całą pewnością zna prawdę, a mimo to włączył ten motyw do stałego repertuaru, nawet jeśli jej nie znał, to na pewno w międzyczasie mu o wszystkim doniesiono. On musi Cię dyskredytować, bo taką ma właśnie rolę, a dodatkowo, moze nie mieć żadnych swoich listów wartych opublikowania.

      Usuń
    5. @orjan
      Mam ją w pokoju obok, ale ponieważ jest już późno, zajrzę jutro.

      Usuń
    6. @redpill
      Wokół ojca Rydzyka kręci się takie towarzystwo, że ja już naprawdę nie wiem, czy to on reprezentuje ich, czy oni jego.

      Usuń
    7. @toyah
      To tak, jak u Bachurskiego.

      Ten szoł profesora niemal w całości składa się ze zniesławień. Chyba nawet ś.p. Zyta Gilowska się załapała. On ten numer z bezimiennym blogerem na stałe chyba włączył do swojego programu i chyba tylko wyrok sądu mógłby go przekonać, żeby sobie dał spokój.

      Usuń
  4. A czy Pan rozważał tzw. kroki prawne, ewentualnie wrzucenie pod filmem na yt (jeden na pewno był, ktoś linkował) komentarza podpisanego nazwiskiem na temat tego, że Krajski się w celach promocyjnych i zarobkowych posługuje zniesławieniem i że Pan żąda sprostowania i zaprzestania? Czy liczy Pan że on po prostu wpada na tego bloga i może napisze Panu chociaż maila? Osobiście spodziewałbym się od niego steku bluzgów pod adresem Pana rodziny. Te różne kreatury eksploatujące popularne przed laty niszowe wątki o żydach i masonach to jest wyjątkowe nasienie. Lustracja mogłaby ich wyczyścić z tych salek parafialnych. Ja się w ogóle nie dziwię, że syn drugiego geniusza od takich spraw, młody Bartyzel, startował w wyborach od Petru. I to są realne efekty ich pracy. Naukowej, rzecz jasna, oni wszyscy są co najmniej docentami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @ralfowitz
      Nie pomyślałem o tym. Nie wiem, czy się przemogę.

      Usuń
    2. @ralfowitz
      Jednak nie. Tam jest takie towarzystwo, że byłoby mi wstyd. Poza tym, ktoś i tak już zrobił to za mnie.

      Usuń
  5. @ autor Miałem przyjemność uczestniczyć w takim spotkaniu i proszę mi wierzyć, że nie było to "gówniane" spotkanie. Ludzie całkiem poważni.
    Może się pan sam przekonać zresztą!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @kolo
      Że niby mam iść na spotkanie z Krajskim? Dziękuję. Byłem na paru w życiu.

      Usuń
  6. Niniejsza notka potwierdza opinię prezentowaną na blogu Coryllusa, że literaci mają wybujałe ego.(jaguar)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Anonimowy jaguar

      Rasowy koń ma prawo wierzgać.

      (Z regulaminu jazdy polskiej)

      Usuń
    2. @Anonimowy jaguar
      Krajski jest literatem?

      Usuń
    3. Chyba jest. Pisze książki tak jak Pan, ale ja czytam tylko Pańskie. (jaguar)

      Usuń
    4. Dziękuję za dobre słowo. Proszę przy kolejnych okazjach zaznaczać opcję "nazwa" i wpisywać tam owego jaguara. Będzie mi łatwiej Cię odróżniać o d tej bandy trolli.

      Usuń
    5. Dziękuję

      Usuń
    6. @jaguar
      I od razu wyjrzało słońce.

      Usuń
  7. Rasowy też może się ochwacić!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są konie ochwacone już źrebięciem będąc. Całkiem jak niektórzy ludzie.

      Poza tym główne wady koni to: zołzy, dychawica i zwłaszcza wartogłowie. Wiedza o tym należy do obowiązkowego wyposażenia każdego blogera.

      Usuń
  8. Krajski bezczelnie wykorzystał przez ciebie opublikowane listy Gilowskiej. A kto bezczelnie je opublikował, Kali?

    OdpowiedzUsuń
  9. @Anonimowy
    Ja je opublikowałem za zgodą i z podziękowaniem ze strony męża prof. Gilowskiej. A więc się łakawie zamknij.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...