poniedziałek, 22 maja 2017

Co łączy Jana Hartmana z ONR-em?

Dziś pozwolę sobie przedstawić tekst, zamieszczony oryginalnie na portalu papug.pl, z którym jednak jestem tak bardzo emocjonalnie związany, że nie mogę się powstrzymać, by go przedstawić i tu. Mam nadzieję, że się spodoba.


W ostatnich dniach przez Polskę przetoczyła się lekka burza związana z dokumentem, jaki pod tytułem „Chrześcijański kształt patriotyzmu” zdecydowała się nam przedstawić Konferencja Episkopatu Polski. Piszę, że burza była „lekka” wcale nie dlatego, że ona rzeczywiście sama w sobie przeszła ledwo zauważona, ale przez fakt, że poziom napięcia między Hierarchią, na czele z samym Franciszkiem, a wiernymi reprezentowanymi – jak najbardziej samozwańczo – przez tak zwanych „prawdziwych katolików”, stał się ostatnio tak znaczny, że w tej chwili praktycznie każdy gest Kościoła wywołuje po drugiej stronie oburzenie. A to sprawia, że w tej chwili naprawdę trudno jest znaleźć taką wypowiedź, czy to papieża, czy to któregoś z kardynałów, czy też bardziej lokalnych hierarchów, która spowoduje wybuch większy od poprzedniego. Obserwowana po stronie części wiernych złość jest tak intensywna, że oni w tej chwili już właściwie tylko drżą. Niedawno Franciszek przyjął grupę starych Żydów, reprezentujących tych, którym się udało przeżyć niemiecki terror, i idąc za przykładem św. Franciszka z Asyżu, demonstracyjnie ucałował ich dłonie. Widok papieża całującego ręce Żyda podziałał na wspomnianych „prawdziwych katolików” z tak destrukcyjną siłą, że niektórzy z nich nie dość, że wśród członków owej żydowskiej delegacji nagle dojrzeli Rotschildów z Rockefellerami we własnych osobach, to doszli do wniosku, że oto Franciszek wszedł w kolejny etap przekazywania Kościoła w ręce Szatana. A więc w tej sytuacji chyba się zgodzimy, że jakiś skromny komunikat Episkopatu Polski, nawet jeśli traktuje naszych patriotów z nieznośną dla nich protekcjonalnością, może wywołać burzę co najwyżej „niewielką”.
A mimo to, wydaje mi się, że warto się nad tym, co się stało, przez chwilę zadumać. Otóż chyba w tej chwili już większość z nas zdążyła zwrócić uwagę, choćby obserwując ruch na rynku popularnych gadżetów, że patriotyzm jest w modzie. O ile jeszcze parę lat temu pierwszy lepszy sklep z pamiątkami, czy popularną konfekcją, zawalony był t-shirtami z napisem „Radio ma ryja”, czy „Precz z kaczyzmem”, dziś owa oferta niemal w stu procentach została zastąpiona przez koszulki, bluzy, czapki, breloczki, kubki, szaliki, głoszące bez cienia poczucia obciachu „śmierć wrogom Ojczyzny”, a i to w wersji łagodniejszej. Jednocześnie też, tak jak to zwykle w tego typu sytuacjach bywa, wspomniana oferta stanowi zaledwie forpocztę czegoś znacznie poważniejszego, a więc zorganizowanych ruchów politycznych, które niechby i sobie działały i głosiły ową śmierć dla wrogów Ojczyzny, gdyby nie fakt – i tu przechodzimy do sedna sprawy – że one bardzo chętnie, obok tradycyjnej symboliki narodowej, na swoich sztandarach umieszczają wizerunek Jezusa Chrystusa.
Konferencja Episkopatu Polski wydała swój komunikat i to, że w jednej chwili tak nerwowo zareagowali na niego nasi patrioci, mnie nie dziwi. Oni nigdy nie byli zbyt przytomni, a dziś, w tym strasznym chaosie, jakim nam obdarowała kultura popularna we współpracy z mediami, już nie radzą sobie zupełnie, co jednak jeszcze bardziej zastanawiające, odezwała się równie druga strona, czyli, mówiąc krótko sataniści, choćby w osobie znanego nam wszystkim Jana Hartmana, który oświadczył, że wreszcie po wielu latach kompletnego zgnuśnienia Kościół stanął na wysokości zadania i powiedział, jak jest. Czemu Hartman mówi to co mówi nie wiem, natomiast podejrzewam, że prawdziwy obłęd nie wybiera i wali jak popadnie. Jeśli natomiast idzie o mnie, to ja zachowuję pełny spokój i do jednych i drugich mam tylko jedną wiadomość. Ta skała, na której Jezus postawił Swój Kościół stoi i nawet nie chodzi o to, że bramy piekielne Go nie przemogą. To jest oczywiste. Natomiast możemy być równie pewni, ze nie przemogą go połączone siły polskich narodowców z polskimi satanistami. A jeśli ktoś ma jakieś wątpliwości, polecam oczywiście tekst komunikatu, o którym dziś rozmawiamy, bo tam możemy znaleźć słowa, które powyższe tezy wyłącznie wspierają:
Święty Jan Paweł II na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ w 1995 r. podkreślał, iż ‘należy ukazać zasadniczą różnicę, jaka istnieje między szaleńczym nacjonalizmem, głoszącym pogardę dla innych narodów i kultur, a patriotyzmem, który jest godziwą miłością do własnej ojczyzny. Prawdziwy patriota nie zabiega nigdy o dobro własnego narodu kosztem innych. To bowiem przyniosłoby ostatecznie szkody także jego własnemu krajowi, prowadząc do negatywnych konsekwencji zarówno dla napastnika, jak i dla ofiary. Nacjonalizm, zwłaszcza w swoich bardziej radykalnych postaciach, stanowi antytezę prawdziwego patriotyzmu i dlatego dziś nie możemy dopuścić, aby skrajny nacjonalizm rodził nowe formy totalitarnych aberracji. To zadanie pozostaje oczywiście w mocy także wówczas, gdy fundamentem nacjonalizmu jest zasada religijna, jak się to niestety dzieje w przypadku pewnych form tak zwanego fundamentalizmu’
W podobny sposób, w liście znacznie wcześniejszym, bo z września 1972 roku „o chrześcijańskim patriotyzmie”, ujęli to polscy biskupi. Pisali oni: „Choć człowiek stawia wartości ojczyste bardzo wysoko, to jednak wie, że ponad narodami jest Bóg, który jedyny ma prawo do tego, aby ustanawiać najwyższe normy moralne, niezależnie od poszczególnych narodów. Takie poczucie rzeczywistości opiera patriotyzm na prawdzie, oczyszcza go i uzdalnia do pogłębienia świadomości wspólnoty rodziny ludzkiej. Broni nas ono od obojętności na losy drugich, uwrażliwia coraz bardziej na potrzeby każdego człowieka, obojętnie jakim językiem mówi i jakie ma poczucie narodowe” […]
Prawdziwa miłość do ojczyzny opiera się na głębokim przywiązaniu i umiłowaniu tego, co rodzime, niezależnie od czasu i przestrzeni. Łączy się z głębokim szacunkiem dla wszystkiego, co stanowi wartość innych narodów. Wymaga uznania wszelkiego dobra znajdującego się poza nami i gotowości do własnego doskonalenia się w oparciu o dorobek i doświadczenie innych narodów. Siłą twórczą prawdziwego patriotyzmu jest więc najszlachetniejsza miłość, wolna od nienawiści, bo nienawiść – to siła rozkładowa, która prowadzi do choroby i zwyrodnienia dobrze pojętego patriotyzmu”.
Przypominam, to są fragmenty omawianego przez nas wyżej dokumentu Episkopatu. Czy w owych zacytowanych przez biskupów słowach jest coś, co by nam kazało podejrzewać, że ta Skała jest jednak bardzo krucha? Nie? No jasne, tamtych słów z prawdziwą satysfakcją słuchaliśmy w latach, gdy wszyscy nie byliśmy jeszcze tacy intelektualnie samodzielni i politycznie wolni, jak dziś, więc nie widzieliśmy zagrożeń. Dziś natomiast, jak najbardziej, nie możemy pozwolić na to, by ktoś nie wiadomo kto próbował nam tu mieszać w naszych planach dla Polski. Chętnie to powtórzę – po wszystkich stronach sceny. Nawet Jan Hartman się pojawił.


Zachęcam do odwiedzania księgarni pod adresem basnjakniedzwiedz.pl, gdzie są do kupienia moje książki. Polecam gorąco i szczerze.

3 komentarze:

  1. Tymczasem na Papugu mój kolejny tekst. Tym razem o tym jak nami gardzą nasi i nie nasi. Polecam.

    OdpowiedzUsuń
  2. https://www.youtube.com/watch?v=Hhki7cG55Lk

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...