wtorek, 2 maja 2017

Co tam panie w polityce - cześć kolejna

Polska Niepodległa” ukazała się w majowo podwójnym wydaniu, więc następne kawałki będą dopiero za tydzień, no ale my mamy o tyle dobrze, że nie musimy na nic czekać, a więc zapraszam do owej „tablicy” już dziś. Mam nadzieję, że będzie wesoło.




Ledwo minęły święta, a tu telewizja TVN24 postanowiła nam wszystkim pokazać, jak wygląda poważna, bezstronnie zorganizowana i zrelacjonowana debata. W tym celu jedna z pierwszych gwiazd stacji Anita Werner zaprosiła do studia satyryka Jacka Fedorowicza, aktora Mariana Opanię, oraz pisarkę Krystynę Koftę. Gdyby ktoś nie wiedział kto zacz, warto poinformować, że Jacek Fedorowicz to człowiek, który niedawno zasłynął opinią, że tak źle jak jest teraz w Polsce, nie było nawet za komuny, Opania z kolei to ten, co odmówił zagrania roli Lecha Kaczyńskiego w filmie „Smoleńsk”, natomiast Kofta to Kofta i tu już sobie nie warto nawet strzępić języka. Debata w każdym razie się odbyła i wszyscyśmy otrzymali swoją szansę wyrobienia sobie obiektywnej opinii na każdy prawdziwie istotny temat.

*

Gdyby ktoś myślał, że ani Fedorowicz, ani Opania, ani tym bardziej Kofta, nie są w stanie nam powiedzieć niczego ponadto, co słyszeliśmy już choćby od posła Szczerby, jest w dużym błędzie. Weźmy takiego Jacka Fedorowicza. Poproszony przez Werner o opinię na temat „poziomu szczęścia w Polsce”, ogłosił ów, co następuje: „Kraj stacza się w przepaść i żadne święta nie pozwolą o tym zapomnieć. Zwykło się uważać Jarosława Kaczyńskiego za człowieka niezrównoważonego. Jestem głęboko przekonany, a chciałbym się mylić, że wszystko co on robi jest głęboko przemyślane. To jest wszystko według planu”. Przykro mi bardzo, ale satyryk Fedorowicz się nie myli. Jego przekonanie jest równie głębokie co słuszne: Jarosław Kaczyński z całą pewnością działa wedle ściśle określonego planu. Co gorsza, Jacek Fedorowicz w tym planie jest z całą pewnością uwzględniony.

*

Niestety wiadomość ta również nie pocieszy pisarki Kofty. Ona wprawdzie, jak to pisarka, otwarcie deklaruje, że z jej punktu widzenia sytuacja jest na tyle poważna, że ona już tylko liczy na czary, a ponieważ dotychczas owa wiara jej nie zawiodła, generalnie zachowuje dobry humor. „Uważam, że to, że Jarosław Kaczyński chce wyprowadzić Polskę z Unii, stara się kroczek po kroczku, ludzie w większości – przeszło 80 procent – którzy są za pozostaniem w Unii, wreszcie się ruszą. Wiem, że to myślenie życzeniowe. Owszem, myślę życzeniowo, chciałabym, żeby wszyscy myśleli życzeniowo. W psychologii jest jeszcze coś takiego jak samospełniająca się przepowiednia”. A ja tu jednak niestety muszę Koftę zasmucić. Ona wprawdzie jeszcze tego nie wie, ale z tą psychologią to już jest sprawa nieaktualna. Podobno Zbigniew Ziobro specjalnym pismem poinformował psychologię, że samospełnianie się przepowiedni zostało zdelegalizowane.

*

Skarżyłem się tu ostatnio, że tak zwani celebryci jakby popadli w sen zimowy i ta rubryka zaczyna niebezpiecznie cierpieć na brak inspiracji, a tu nagle się okazuje, że wystarczył jeden wieczór, a oni się zaczęli mnożyć jak króliki. No bo kto by jeszcze tydzień temu się spodziewał, że będziemy musieli wysłuchiwać opinii kogoś tak bez znaczenia, jak Marian Opania, a tu proszę. Anita Werner zapytała Opanię, kogo on lubi, a ten odpowiedział następująco: „Na pewno moim bohaterem jest profesor Rzepliński. Inni niestety pomarli. Mam ukrytych bohaterów, ale niektórzy im nie dają dojść do głosu. Co ‘niektórzy’ powinni zniknąć, żebyśmy mieli jakiekolwiek szanse wyjścia znowu na prostą, znowu na ścieżki europejskie, nie to średniowiecze. Jestem katolikiem praktykującym, ale to wpychanie Polski w zaścianek… Może niektórym dobrze jest w tym zaścianku, ale nie wszystkim i trzeba to zrozumieć”. Słucham tej wypowiedzi po raz trzeci już czy czwarty i myślę, że ten Opania to jest jednak prawdziwy as. Mogę się mylić, ale chyba nawet mistrz Olbrychski by tak nie potrafił. Czyżby to Opania właśnie był jednym z owych „ukrytych bohaterów”, o których sam tak skromnie wspomniał? To by naprawdę wiele wyjaśniało.

*

A może to jednak nie chodziło o Opanię? Może jednym z owych bohaterów, którym Jarosław Kaczyński nie pozwala dojść do głosu jest sam Donald Tusk? On wprawdzie wpadł tu na chwilę, ale, patrząc zupełnie obiektywnie, za wiele nie mówił. Wspomniał tylko coś o „kochanej ojczyźnie”, ponarzekał, że mu w prokuraturze przez osiem godzin nie dali nic do jedzenia, a potem już tylko oddał się grze w piłkę. A przecież ten człowiek naprawdę zasługuje na więcej. Taki dajmy na to ksiądz Kazimierz Sowa uczcił ową wizytę, wrzucając na swój fejsbukowy profil zdjęcie Tuska z czasów kiedy ten był jeszcze dzieckiem i napisał co następuje: „Zawsze mnie ciekawiło, co sobie wtedy myślał siedząc nad morzem pewien mały chłopak z Gdańska. Jedno jest pewne – patrzył przed siebie i głowę trzymał dumnie”. Swoją drogą, w tym też jest jakiś niewyobrażalne szaleństwo – obraz księdza Sowy, jak siedzi sobie w fotelu i od rana do wieczora, dzień za dniem, od wielu już lat, zastanawia się, co 7-letni Donald Tusk sobie myślał, siedząc na słupku falochronu i gapiąc się w morze.

*

Tak czy inaczej, tego, o czym wówczas myślał Donald Tusk wiedzieć ani nie możemy, ani też, w odróżnieniu od księdza Sowy, wiedzieć nie chcemy. Natomiast, owszem, wiemy już, o czym sobie myśli polityczny kompan Tuska, Stefan Niesiołowski, kiedy jest już starszym panem, któremu powoli zaczyna się mylić łokieć z tyłkiem. Niedawno on sam w wywiadzie dla „Super Expressu” ujawnił nam część tej zagadki : „Kaczyński jest jak Kaddafi, który też przecież formalnie nie miał żadnych funkcji. I kiedy chcieli go obalić, mówił, że nie jest prezydentem ani premierem. I skończył w rurze kanalizacyjnej. Zobaczymy, w czym skończy Kaczyński”. Wypowiedź ta naturalnie wywołała gdzieniegdzie pewien szok, ponieważ my jednak łaskawie traktujemy pana Stefka z należną mu wyrozumiałością, możemy tylko wyrazić podejrzenie graniczące z pewnością, że on akurat skończy w szpitalu dla osób nerwowo chorych.

*

Jest też nadzwyczaj prawdopodobne, że kiedy pana Stefka tam już ostatecznie wywiozą, na miejscu czekać na niego będzie sam Waldemar Kuczyński. On bowiem ostatnio również zaczyna wykazywać objawy bardzo poważnego obłędu. Oto komentując najnowsze doniesienia na temat tego, że w jednej ze smoleńskich trumien znaleziono dwie głowy, trzy nogi, oraz cztery miednice, natomiast w nodze Zbigniewa Wassermana Rosjanie zaszyli jego serce, Kuczyński wygłosił następującą opinię: „tych pomyłek, na takie rozczłonkowanie ofiar i nacisk, by jak najszybciej wrócili, jest wyjątkowo mało, a robienie z tego sprawy jest podłe”. Inna sprawa, że może jednak, zamiast zamykać Kuczyńskiego w zakładzie, o wiele zabawniej byłoby nasłać na niego jednego, czy może lepiej dwóch egzorcystów, a następnie na podstawie ich relacji nakręcić porządny hollywoodzki horror z happy endem. Oscar murowany.

*

Nawet się nie zorientowałem, kiedy dzisiejsze refleksje zaczęły skręcać w stronę klasycznego psychiatryka. A w dodatku wygląda na to, że już do końca nie uda nam się zwyczajnie pośmiać, jak to mamy w zwyczaju. No bo jak tu żartować, kiedy nagle na scenę wchodzi pierwszy intelektualista Platformy Obywatelskiej, Rafał Trzaskowski, i jak najbardziej publicznie, bo podczas sejmowej debaty, zarzuca ministrowi Błaszczakowi, że ten „reprezentuje podobną mentalność do banderowców – tępy nacjonalizm, który nie rozumie prawa innych do samostanowienia”. Inna sprawa, że z Trzaskowskim akurat mam kłopot. On ma dopiero 45 lat, więc trudno go podejrzewać o starczą demencję. Z drugiej strony, ostatnio jakby zmarniał, a z twarzy zaczął przypominać naszego Witolda Gadowskiego. Czyżby jednak szkodziło mu towarzystwo posła Nitrasa?

*

Swoją drogą, ciekawa sprawa z tym Nitrasem. Był czas kiedy jego pozycja w Platformie spadła poniżej granic wyznaczanych przez… ja wiem? Posłankę z Katowic, Ewę Kołodziej? No a tu nagle okazuje się, że z niego prawdziwy lider. Czyżby chodziło o to, że on ma z nich wszystkich najbliżej do Hamburga?



Polecam wszystkim moje książki, które są do kupienia w księgarni na stronie www.coryllus.pl i jeszcze w paru miejscach, do których nie mam pamięci, ale tam u Coryllusa wszystko jest ładnie przedstawione.





16 komentarzy:

  1. Oczywiście to jest tak, ze oni tak muszą i juz. Jak się zapisało do PZPR (tak, tak, to nie pomylka, ja ich wszystkich zacząłem tak traktowac z każdej strony tego politycznego cyrku), to choćby nie wiem co, trzeba być na linii i na bazie, do usranej (ich) śmierci. Ale oczywiście to jest opętanie. Tam juz rozum śpi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @krzysztof bekiersz
      Ja ani nie należałem do partii, ani też nie pozwoliłem nikomu choćby przez chwilę sądzić, że mógłbym być tu dobrym kandydatem, natomiast do ludzi, których jedyna winą było to, że się do PZPR zapisali nie mam pretensji. I kropka.

      Usuń
  2. ...ponieważ my jednak łaskawie traktujemy pana Stefka z należną mu...
    Mnie się wydaje, że podczas jego badań nad owadami, został przez jakiegoś insekta pogryziony. Insekt, jak to insekt, miał trujący, nieprzebadany jeszcze jad, rzucił mu się ten jad na mózg - i stąd te szaleństwa. Innego wyjaśnienia nie widzę...Oczywiście nie usprawiedliwiam go ale w takiej sytuacji - jakie jest wyjście?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Ogrodniczka
      Myslę, ze to niekoniecznie musi być powód. Są od niego jeszcze gorsi, a z owadami nie mieli nigdy nic wspólnego.

      Usuń
    2. Stawiam na żuka gnojarza.

      Usuń
    3. Dariusz
      Odpieprzcie się od żuczka gnojarza.

      Usuń
    4. Sądzę,że należy mu współczuć,żuczkowi oczywiście.

      Usuń
    5. @Dariusz
      To też mu współczujemy.

      Usuń
  3. A Krystyna Kofta to ta, która porównywała (9 maja 2007 w Super Stacji - "Super Woman") ówczesnego prezydenta Lecha Kaczyńskiego do Hitlera, dodając, że to porównanie jest o tyle nie do końca słuszne, ponieważ Hitler miał większe poparcie w narodzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Anonimowy
      Komentując tu proszę się podpisywać. Nazwa "Anonimowy" została już zarezerwowana dla licznej kolonii internetowych trolli.

      Usuń
  4. Kiedyś oglądałem program o Korei Północnej, był tam motyw 7 letniego Kim Ir Sena który wpatrywał się w morze myśląc jak pokonać japońskich imperialistów. Jak ci ubecy z różnych krajów są do siebie podobni.

    OdpowiedzUsuń
  5. @Artur
    Czasem mam wrażenie, że są identyczni.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale Kim Ir Sen miał jednak rys indywidualny.

    OdpowiedzUsuń
  7. Vere scire est per causas scire

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...