piątek, 26 maja 2017

O tym jak Wikipedia napompowała mi ego

No i znów miałem inne plany, niestety stało się coś, co zmusza mnie do pozostania przy kwestiach doraźnych. Część z nas sprawę zna, ja jednak pozwolę sobie na wszelki wypadek przypomnieć. Otóż przy okazji dyskusji pod wczorajszą notką na portalu szkolanawigatorow.pl paru komentatorów zaproponowało mi, bym – i dla wyjaśnienia pewnych nieporozumień, ale też spopularyzowania pewnych zupełnie niezwykłych myśli – zajrzał do Wikipedii i hasło „Zyta Gilowska” uzupełnił o informację na temat książki, którą po jej śmierci wydała Klinika Języka, a zawierająca korespondencję, jaką ona przez ostatnie lata swojego życia prowadziła z pewnym blogerem, którego teksty czytała, ceniła i lubiła komentować. Skorzystałem więc z dobrej rady i już na samym końcu notki, po informacji o śmierci Zyty, dopisałem co następuje: „We wrześniu 2016 roku, nakładem wydawnictwa Klinika Języka i za zgodą rodziny Zmarłej, ukazała się książka Krzysztofa Osiejuka „O samotnej wyspie, zagubionej łodzi i oceanie bez kresu”, zawierająca prywatną korespondencję, jaką w latach 2011-2013 Zyta Gilowska prowadziła z Autorem”.
Zmiany zostały wprowadzone oraz zapisane, no i proszę sobie wyobrazić, że nie minęło pięć minut, jak administracja Wikipedii ową informację usunęła, przywracając wersję poprzednią. No i tu należy się Czytelnikom wyjaśnienie. Otóż jest tak, że wprawdzie Wikipedia stanowi wolne forum – wolne do tego stopnia, że całkiem niedawno przez kilka dobrych tygodni karierę robiło tam hasło „San Escobar” – gdzie jedyną praktycznie granicę owej wolności, teoretycznie przynajmniej, stanowią ewidentne kłamstwa i codzienne eksplozje szaleństwa, których jak wiemy jest pod dostatkiem, jednak właśnie ze względu na owe obostrzenia, pod nazwą „Wikipedyści”, funkcjonuje tam zespół anonimowych woluntariuszy, którzy mają dbać o to, by owa Wikipedia nie skończyła gdzieś na śmietniku Internetu. I oto, jak się okazuje, zaledwie parę minut po tym, jak dokonałem wspomnianej edycji, jeden ze wspomnianych Wikipedystów uznał ją za niezgodną z zasadami i ją usunął. Przy okazji, w specjalnie do tego wyznaczonym miejscu, ukazała się sygnowana przez wikipedystę Jacka, informacja następującej treści: „Przywrócenie poprzedniej wersji. Książka nie jest poświęcona prof. Gilowskiej. Autor nie ma hasła na Wikipedii”. Co jeszcze ciekawsze, z informacji, jakie uzyskałem od czujnych czytelników, wynika jednak, że owo wyjaśnienie zaledwie zastąpiło wcześniejsze, w następującym brzmieniu: „Nie wydaje się, by informacja o prywatnie wydanej książce po śmierci profesor była informacją encyklopedyczną do zamieszczenia w haśle o profesor Gilowskiej. Wymienia się raczej publikacje książkowe autorstwa danej osoby, a nie jakoś z nią powiązane. Książkę tę być może warto natomiast wykorzystać jako źródło do uzupełnienia hasła”.
A zatem, czego się od naszego wikipedysty dowiadujemy? Po pierwsze tego, że w Wikipedii, a więc projekcie ściśle encyklopedycznym, nie zamieszcza się informacji o książkach wydanych „prywatnie”, po drugie, że skoro już się jakieś publikacje wymienia, to „raczej autorstwa danej osoby” i wreszcie po trzecie, że nawet jeśli tu i tam bywa inaczej, to dyskutowana książka „nie jest poświęcona prof. Gilowskiej”. Ups!
Skąd to moje zaskoczenie? Otóż, jak mówię, od opublikowania przeze mnie owych zmian, do ich usunięcia, nie minęło nawet pięć minut, a wikipedysta Jacek już wiedział, że książka „O samotnej wyspie, zagubionej łodzi i oceanie bez kresu” nie została „poświęcona prof. Zycie Gilowskiej”. Przepraszam bardzo ale skąd on to wiedział? Znów przepraszam, ale jedynym wyjaśnieniem owej zagadki jest to, że on tę książkę zna, ewentualnie zna kogoś, kto ją czytał. A skoro tak, to nie ma najmniejszych wątpliwości, że, czy to on, czy ów znajomy, doskonale wiedzą, że książka z listami od Zyty, to jak najbardziej książka poświęcona Zycie i tylko niej. A zatem, czemu kłamią? Odpowiedź na to jest prosta i ja już ją w ten czy inny sposób na tym blogu formułowałem parokrotnie wcześniej. Rzecz w tym, że oni wiedzą coś jeszcze. To mianowicie, kto był adresatem owych listów, kto był ich wydawcą, i dziś, tym razem już z powodów czysto osobistych, zrobią wszystko, by ich nazwiska nie ujrzały światła dziennego. A skoro nie da się nic zrobić by oni zwyczajnie zdechli, niech przynajmniej świat o nich milczy
.
Właściwie od pierwszego dnia, jak prowadzę ten blog, spotykam się z zarzutem, że moje ego jest przerośnięte jeszcze bardziej niż moja prostata, by już nie wspomnieć o brzuchu. Przepraszam bardzo, ale jakie ja mam wyjście, skoro, jak się okazuje, wzięła się za mnie sama Wikipedia? Z pretensjami proszę się więc zwracać do nich.

A książki są jak zawsze do kupienia w księgarni pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl.

42 komentarze:

  1. "kto sieje wiatr....."- ani chybi to sprawka masonów.
    Coś mi się wydaje, że obserwują ciebie autorze bacznie.Warto przeskanować komputer- może któryś się ukrył i nadaje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @kolo
      Póki co, z tego co widzę, najbardziej bacznie obserwujesz mnie ty.

      Usuń
  2. Lubię czytać pana notki, co nie oznacza, że mam panu przyklaskiwać.
    Logicznie rzecz ujmując hasło Zyta Gilowska, to nie Krzysztof Osiejuk i jego książka.
    Nie komentuję czasu reakcji, bo to już inna sprawa. Chociaż prawdę powiedziawszy, nie wierzę w pańskie 5 min.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @kolo
      Oczywiście że nie musi Pan przyklaskiwać. Podobnie jak nie musi Pan się w ogóle odzywać. Zwłaszcza że póki co, robi Pan to wyjątkowo głupio.

      Usuń
    2. @kolo
      Nie trzeba wierzyć w te 5 minut - można sobie sprawdzić w historii wpisów w Wiki - pierwsze skasowanie po 5 minutach, drugie po 3.

      Co więcej miało miejsce działanie w porozumieniu i łącznie dwóch osób w ciągu tych 5 minut - jedna zauważyła, a druga wycięła.

      W ciągu tych 5 minut doszło nie tylko to porozumienia dwóch osób - ale też ustalenia faktycznego stanu - co do którego obie osoby nie miały wątpliwości, w tym czasie zbudowano i uzgodniono narrację, jakimi argumentami pozbywać się wpisu - więc reakcja była naprawdę błyskawiczna.

      Pan miał więcej czasu na odrobienie lekcji - a nie dał rady, boś pan cienki jak drucik.

      Usuń
  3. Żeby Pan wiedział, jak to co Pan pisze jest ważne. Bardzo ważne.

    OdpowiedzUsuń
  4. @Jerzy Komorowski
    No, staram się. Inaczej, po co by było pisać.

    OdpowiedzUsuń
  5. No tak. "Gówniane spotkania", głupie pisanie!
    Sam już nie wiem co o panu myśleć?
    Przeżywa chyba pan ciężki okres!

    OdpowiedzUsuń
  6. @kolo
    No i jaki to ma związek z Pańskim życiem?

    OdpowiedzUsuń
  7. ...Przepraszam bardzo ale skąd on to wiedział? Znów przepraszam, ale jedynym wyjaśnieniem owej zagadki jest to, że on tę książkę zna, ewentualnie zna kogoś, kto ją czytał...

    Może być też tak, że ten Jacek i inni mają tzw gotowce z miejscem na wpisanie autora/tytułu/nazwy - to na wypadek gdy czegoś nie wiedzą lub nie są pewni. Potem zwierzchnik wydaje ew. decyzję - oczywiście nie po 5 minutach. A należy założyć, że tzw. "odpowiedzialni" znają rzeczywistość i nie wolno im dopuścić do publicznej informacji o równoległej rzeczywistości medialno-wydawniczej, takiej jak np. Klinika Języka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Ogrodniczka

      Że Krzysztof jest obserwowany (dziś nawet @kolo, który jutro będzie się nazywał inaczej), to jest pewne.

      Moim jednak zdaniem, tam zachodzi obserwacja śp. Zyty Gilowskiej. To jest dopiero ciekawa sprawa!

      Tylko w takim przypadku ta 5 minutowa akcja byłaby do przeprowadzenia. Tego żaden robot by szybciej nie załatwił. Ktoś czekał na haśle: Zyta Gilowska.

      Nadal tam stoi, czeka i patrzy w brzęczyk i lampeczkę. Moim zdaniem, to nie jest ochotnik.

      Ciekawi mnie tylko, czy wszystkie hasła są tak obstawione dyżurnymi cenzorami, czy też tylko hasła wybrane. Jeśli zaś wybrane, to według jakiego kryterium doboru potrzeby czujności cenzorskiej?


      Usuń
    2. @orjan
      Wydaje mi się, że wszystkie. Bo a nuż coś komuś strzeli do głowy i uzupełni istniejący tekst nie tym co trzeba. Ale to tylko przypuszczenie :-)

      Usuń
  8. @autor Moje życie nie ma nic tutaj do rzeczy. Pan pisze notkę i chyba oczekuje komentarzy, różnych zresztą. Ocenił pan moje komentarze jako głupie- ma pan do tego prawo. Co do mojego życia, to postępuję inaczej niż pan-chronię po to, żeby nie mieć do nikogo pretensji i mieć spokój.
    Mamy wolny wybór.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @kolo
      Wyraził Pan troskę o to, że przeżywam ciężki okres, więc chciałem się dowiedzieć, w jaki sposób to, jaki ja przeżywam okres jest Pańskim problemem. Mnie na przykład nigdy by nie przyszło do głowy się wpieprzać w to, jaki okres w życiu Pan przeżywa, bo mnie Pańskie życie nie interesuje. A zatem, czemu się Pan wpieprza, co?

      Usuń
  9. kwestia ile czasu to zajęło to nie sprawa wiary, czy niewiary, wikipedia pokazuje, że było to równo 5 minut

    https://pl.wikipedia.org/w/index.php?title=Zyta_Gilowska&diff=next&oldid=49440068

    OdpowiedzUsuń
  10. wygląda na to, że Jacek265 ma zwykłe uprawnienia zalogowanego użytkownika, formalnie nie jest administratorem, jego wkład do wikipedii zawiera w 99% drobne zmiany w artykułach o ludziach - w 90% wycofania zmian, poza tym drobne korekty techniczne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe, że ów jacek265, to nie wiadomo kto. Ciekawe, czy administracja Wikipedii też nie wie kto to jest ten Jacek265?

      Gdy się np. w haśle Zyta Gilowska, w zakładce "Historia i autorzy" kliknie na tego Jacka265, to dostajemy tylko takie informacje:

      Jacek265 jest jednym z redaktorów polskojęzycznej Wikipedii

      Polski jest językiem ojczystym tego użytkownika

      This user is able to contribute with an advanced level of English.

      Dieser Benutzer hat grundlegende Deutschkenntnisse.


      Redaktor, czyli ktoś, kto decyduje co zostanie opublikowane.

      Jeżeli założymy, że cenzor, to jest ten, kto ma lampkę i brzęczyk, to w adnotacji 21:09, 25 maj 2017 mamy zaznaczone, że zmianę przejrzał niejaki Czytelnik Janek.
      Jeśli to on jest zamaskowany przez ksywkę Jacek265, to gorąco zachęcam kliknąć na tego Czytelnika Janka. Gdyby to on był tym cenzorem, to ja jestem cały happy. Rewelacja!

      https://pl.wikipedia.org/wiki/Wikipedysta:Czytelnik_Janek



      Usuń
    2. redaktor to na wikipedii każdy, kto ma konto

      każdy kto ma konto może ustawić sobie brzęczyk na dowolną stronę

      brzęczyk jest domyślnie włączany dla osoby (konta), kiedy edytuje ona stronę w dowolny sposób

      każdy brzęczyk można wyłączyć

      Usuń
    3. @Anonimowy
      Czy mógłbyś się już zamknąć?

      Usuń
  11. Licealista cenzorem���� chce być chirurgiem. Warto zobaczyć listę chirurgów - zapewne ktoś z rodziny juz jest i to na wysokim stanowisku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tajniakiem. Chirurgiem… nie widzę gimbusa w roli operatora; tatuś oczywiście mógłby ratować życie i zdrowie pacjentów, to niewykluczone. Bardziej prawdopidobne jest wykorzystanie przez łykipedię marzycielskości ucznia, widzącego się jako ten, który odbija się od dna wysługiwania się Temukrórynieomijaokazji. On marzy i grzęźnie, marząc pogrąża się w diabelsko podniecającej służbie, narzucanej mu odgórnie, przez Ogoniastego, serwującego licealiście całe patery, pękające od owoców poznania Dobra i (niestety) Złego. A ten, cały gorejący, usilnie wspomaga Ogoniastego.
      To nieomal reguła: synowie tajniaków marzycielsko zbliżają się do służby zdrowia; raczej pokrewnych zawodów niźli lekarskiej kariery. Stąd przypuszczam o ojcu licealisty: to wojskowy, bynajmniej nie żaden chirurg.

      Usuń
  12. "A zatem, czemu się Pan wpieprza, co?"
    Proszę pana w takim razie grzeczność za grzeczność.
    Od kilku dni drze pan ryja, tak u siebie na blogu, na "tłicie" i Bóg jeden raczy wiedzie gdzie jeszcze, że dzieje się straszna rzecz. To jest internet proszę pana. Tu rządzą inne prawa niż w realu. Cały czas dziwi mnie pańskie chamskie odnoszenie się do otoczenia. Daje pan zły przykład dla młodzieży!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @kolo
      To proszę mi w takim razie powiedzieć, skąd u Pana taka silna potrzeba, by za mną łazić i słuchać, jak ja drę ryja?

      Usuń
  13. Pan Autor bardzo się lansuje na osobie Zyty Gilowskiej.Pani Gilowska nie żtje i nijak zweryfikować nie dane jej jest słów Autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Wieminiepowiem Ja
      "...nijak zweryfikować nie dane jej jest słów Autora". Mowa polska trudna mowa.

      Usuń
  14. Pani Gilowska nie żyje-miało być.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @ajawiemicipowiem

      Też kiedyś żyć nie będziesz. Chodzi o to, jaka pamięć pozostaje.

      Odpowiednio to samo, gdy znikniesz z tego blogu

      Usuń
    2. @Wieminiepowiem Ja
      Miało być, ale nie było. Za późno. Swoje tłumaczenia możesz sobie teraz wsadzić w brązową dziurę.

      Usuń
  15. @autor Bardzo przepraszam ale za potrzebą, to chodzę w wiadome miejsce.
    Kilka godzin temu napisałem, że lubię czytać pana notki dodając jednocześnie, iż niektóre pana odzywki nie przystają do pańskiego image, który pan prezentuje. Nie mnie uczyć pana kultury ale prosić o zachowanie minimum przyzwoitości, to obowiązek.
    Dobranoc panu.

    OdpowiedzUsuń
  16. A raptem wczoraj Wikipedia prosiła o datki kolejny raz. Bo nie sprzedają reklam i nie mają żadnego finansowania ani odgórnego wsparcia. Hahahaha. Dobre co, nie ma to jak czasem prawda wychodzi zupełnie przy okazji. To już wiem, że nigdy ode mnie grosza raczej nie dostaną.
    A Was rzeczywiście muszą się bać. A z drugiej strony organizacja i dyscyplina ruchów rewolucyjnych wciąż zadziwia. W tym akurat i wytrwałości warto z nich brać przykład. I czynić dobrze oczywiście. Czego Autorowi dalej niezmiennie życzę.

    OdpowiedzUsuń
  17. Niewątpliwie ludzie z salonu 24 postąpiliby tak samo. Mam na myśli szybkie zwinięcie/kasowanie notki, jakieś bezsensowne uzasadnienie itd. Te zbiegi okoliczności zastanawiają mnie jak to możkiwe, że oni wiedzieli kto to jest toyah, jakby mieli list gończy, albo byli w jednej organizacji, której misją jest kontrola treści w popularnych, opiniotwórczych portalach w Polsce. Skąd ci tak dobrze wiedzą takie rzeczy? Jak krążą te info między nimi. Musi być jakaś siatka informacyjna.

    OdpowiedzUsuń
  18. @tpraw, marcin
    Panowie litości, gdzie logika. Ktoś, nie toyah, stworzył na Wikipedii hasło Zyta Gilowska- samo przecież się nie stworzyło?
    Ten ktoś, chwała mu za to, że hasło powstało, z pewnością czuwa żeby te hasło nie zostało zaśmiecone!
    Gdzie wy widzicie cenzurę. Pan Osiejuk naprawdę to mały trybik w tym wszystkim i nie jest naprawdę tak znany.
    Szklankę wody na rozpalone główki proszę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przychodzi Kolo do księgarni i pyta: "Czy macie państwo książkę jakiegoś naprawdę znanego autora? Tak? To poproszę dwie, to jedną postawię sobie na półeczce".

      Usuń
  19. @toyah
    ""Każdy może tworzyć byle co i ma prawo być z tego zadowolonym, byleby nie był w swej pracy szczerym i znalazł kogoś, który równie kłamliwie będzie to podziwiał......."
    Udanych tekstów życzę i...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja jeszcze raz zapytam. Skąd u ciebie potrzeba, by tu przychodzić i się z nami przekomarzać. Czy świadomość tego, że jesteś tu przyjmowany
      co najmniej niechętnie nie jest ci niemiła? Czy gdybyś mnie spotkał na ulicy, to również byś za mną łaził i mnie nagabywał, czy to tyko internet daje ci tę siłę?

      Usuń
  20. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  21. "Zresztą" piszemy razem. ADHD, czy dysleksja?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  22. @autor mam nie/szczęście spotykać się z panem prawie codziennie. Wnerwia mnie, że nie sprząta pan po psie!
    Internet pozwala na zachowanie prywatności, przynajmniej w moim przypadku.
    Pan wystawia się na widok publiczny i dlatego jest ta jak jest.
    Nie przekomarzam się z "wami" ale wyrażam swoją opinię, tak jak tutaj, na temat niby panującej cenzury na Wiki.
    Pan i inni, nie znający realiów, piszecie bzdury, pseudo prawda idzie w świat i zaczyna się "saszor"
    Dobranoc panu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @kolo
      No to wykopał Pan sobie grób. Otóż mnie się nigdy w życiu nie zdarzyło, bym nie posprzątał po psie. Nie wychodzę z psem na spacer bez odpowiednich woreczków, na wszelki wypadek, trzech. Raz stało się tak, że nie miałem woreczka i w sytuacji awaryjnej poprosiłem przechodzą panią o chusteczkę. Każdy następny Pański komentarz zostanie usunięty.

      Usuń
    2. Zablokować od razu, bo co tracić czas i nerwy.

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...