Wychodzi
na to, że zostawię Państwa na ten czas Świąt z moim najnowszym
felietonem z „Warszawskiej Gazety”. Mam nadzieję, że przejdzie.
Nie jest ani szczególnie ciężki, ale też nie koniecznie bardzo
niepoważny. Da się żyć. Jednocześnie wszystkim życzę radosnych
Świąt Zmartwychwstania Pańskiego i zdrowia i pomyślności na co
dzień.
Zdając sobie oczywiście
sprawę z historycznych konotacji stojących za tytułem „Warszawska
Gazeta”, ile razy myślę o naszym tygodniku, automatycznie
przychodzi mi do głowy dzisiejsza Warszawa, czyli miasto, w którym
bywam regularnie niemal od urodzenia. No a skoro Warszawa, to również
moje na jej temat refleksje. Uważam więc, że nie będzie
szczególną ekstrawagancją próba podzielenia się z Czytelnikami
wrażeniami, jakie odniosłem podczas mojej najświeższej tam
wizyty.
Otóż pewien mój serdeczny
kolega, który od wielu już lat, podczas moich tam wizyt bardzo
uparcie wspiera mnie, czy to gdy chodzi o nocleg, czy o posiłek, czy
niekiedy o coś do przepłukania spragnionego gardła, postanowił
ugościć mnie w pewnym lokalu na Powiślu, znanym z tego, że ktoś
kto życzy sobie zjeść pierwszej klasy śniadanie, nie musi szukać
już dalej. Przy okazji dowiedziałem się, że dziś nie ma w
Warszawie miejsca bardziej modnego, niż Powiśle, zarówno pod
względem towarzyskim, jak i finansowym. I oto proszę sobie
wyobrazić, że zanim trafiliśmy do owego wybitnego baru, kolega
pokazał mi zespół apartamentowców, w którym mieszkania idą po
40 tys. zł. za metr, a tym samym, co łatwo sobie policzyć, za
50-metrowy kąt, chętni muszą zapłacić 2 mln. zł.
I nie pisałbym pewnie o tym,
gdyby nie dwie rzeczy. Otóż przede wszystkim owo osiedle jest tak
szare, ponure i brzydkie, że osobiście nie chciałbym tam mieszkać
nawet gdyby ktoś mi za to płacił. I nie chodzi o to, że to jest
po prostu jeszcze jedno ohydne miejsce, jakich zarówno w Polsce, jak
i na świecie, jest dużo za dużo. Te mieszkania po 40 tys. za metr,
wraz z okolicą, są gorsze od wszystkiego, do czego zostaliśmy
dotychczas przyzwyczajeni. A mimo to są w Warszawie ludzie gotowi,
by za awans do elity płacić tak ogromne pieniądze.
Drugi powód, dla którego
piszę dziś o Warszawie, to owa rzekomo najlepsza w mieście
„śniadaniarnia”. Kiedy przyszliśmy tam o godz. 9, a więc
chwilę po otwarciu, zaledwie parę stolików nie było udekorowanych
karteczkami z napisem „rezerwacja”, a po kilku minutach nie dało
się tam włożyć szpilki. Jak się okazuje, dla części
Warszawiaków jest czymś całkowicie naturalnym, by w niedzielny
poranek walić na Powiśle na śniadanie, prawdopodobnie tylko
dlatego, że taka jest moda. No ale jest jeszcze coś, co sprawia, że
sprawa staje się wręcz symboliczna. Otóż to co oni tam serwują
pod nazwą Full English Breakfast to kupa chaotycznie wymieszanych
jajek, kartofli, boczku, fasolki i kiełbasy, z rozgotowanym plastrem
pomidora na dokładkę. I tu dokładnie to samo, co w przypadku tych
apartamentów, mianowicie ludzie gotowi na wiele, by poczuć ten
dreszcz .
Wspomniałem o symbolu. Ktoś
spyta, symbolu czego. Myślę, że odpowiedź dostaniemy już
wkrótce, kiedy oni wszyscy najpierw zjedzą to śniadanie, a potem
sobie wybiorą prezydenta miasta.
Przypominam,
że wszystkie moje książki są do kupienia w księgarni na stronie
www.coryllus.pl. Tam też
informacje o dodatkowych miejscach dystrybucji. Polecam.
Dzięki za info..
OdpowiedzUsuńtak mało jeszcze wiem o mieście, w ktorym mieszkam.Pozdrawiam świątecznie!
@Anonimowy
UsuńPrzy kolejnym komentarzu proszę zaznaczyć opcję "nazwa".
Ok, zrobione
Usuń@Ivy
UsuńDziękuję.
Tak, Full English Breakfast, to chyba juz koniec, czyli Full Polish Durnie
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego w ten świąteczny czas Tobie życzę i wszystkim spoza tego Full English Breakfast, a jest ich więcej i chwała Bogu za to.
@cbrengland
UsuńObie strony tego baru warte siebie.
Przecież to zjawisko istnieje w mniej lub bardziej marginalnym stopniu dokładnie wszędzie...
OdpowiedzUsuńCzy jest możliwe, że procesy migracyjne dotykają nosicieli tego zjawiska w ponadprzeciętnym stopniu, co w końcu doprowadza do przekroczenia masy krytycznej i powstania np. takiego Powiśla?
Zdrowych, spokojnych i błogosławionych Świąt Zmartwychwstania Pańskiego dla autora i komentatorów!
@Aember
UsuńMożliwe. Ja jednak wciąż daję się zaskakiwać.
Ten Full English Breakfast jakoś mi się skojarzyło z Full Metal Jacket. Prosto w łeb. Jak nie Pekin to brytyjski koloryt duszy. Od ściany do ściany z hasłem na ścierce że polskość to nienormalność. Wybiorą Rabieja na złość PiSowi :(
OdpowiedzUsuńDziękuję za ciekawy felieton. Ja bardzo rzadko bywam w Warszawie i dla mnie wszystko co się tam dzieje to egzotyka.
OdpowiedzUsuńWspaniałych i udanych Świąt Zmartwychwstania.
Zdrowych, spokojnych a radosnych Świąt Zmartwychwstania Pańskiego!
OdpowiedzUsuń@Aember
OdpowiedzUsuń"Przecież to zjawisko istnieje w mniej lub bardziej marginalnym stopniu dokładnie wszędzie..."
To prawda. Jednak w Warszawie jest to chyba najbardziej powszechne.
Jeszcze raz, Spokojnych świąt dla Gospodarza i wszystkich Czytelników.
Jeden z moich ulubionych tematów. Także jak dla mnie świetny wpis i takimi przykładami w grupie spostrzegawczych osób moglibyśmy się wymieniać pewnie przez cały wieczór. I faktycznie, nie jest to ciężki temat, ale taki do pogadania.
OdpowiedzUsuńZdrowych i spokojnych Świąt Wielkiej Nocy dla Pana, całej rodziny i wszystkich czytelników.
Wolę Gesslera na Starówce. Mam po prostu innych znajomych... :)
OdpowiedzUsuńps
Jaka zapłata takie żarło :)
@Anonimowy
UsuńDziekuję za tę informację. Nie wiem, czy bez niej bym sobie poradził.
Radosnych Świąt Wielkanocnych Panie Krzysztofie.
OdpowiedzUsuń@Marek
UsuńDziękuję. Proszę nie odchodzić.
O dniu radosny, pełen chwał
OdpowiedzUsuńDziś Jezus Chrystus z grobu wstał,
Nam z martwych wstania przykład dał.
Alleluja!
Cieszmy się wierni, bo tak chce Pan,
Za winy nasze okup dan,
Skończony jest niewoli stan.
Alleluja!
W ten święty łask i chwały dzień
Niech płynie zew radosnych pień
Iż serca ujrzą chwały cień.
Alleluja!
Wesołych Świąt życzę Gospodarzowi, Jego Rodzinie i Szanownym Czytelnikom.
wybiora znowu Gronkiewicz -Walc
OdpowiedzUsuń@Maciej oraz Aleksander ... et tutti quanti:
OdpowiedzUsuńKulturalni ludzie szanują cudze święta. To elementarz.
@MAN?
OdpowiedzUsuńNo popatrz! Kilka zdań i już wszyscy ropoznali pantryjotę. Nienawiść ciężko maskować.
@orjan
UsuńOjej, który to pantryjota?
@Ogrodniczka
UsuńStare i nudne sprawy. Taka nicość, który nad sobą nie panuje.
@Orjan Ogrodniczka
UsuńTo niestety nie Pantryjota. Jest znacznie gorzej.
@toyah
UsuńGdy mam do czynienia z blogowym robactwem, to nie bardzo ciekawa jest dokładna nazwa każdego okazu. Dlatego, według rozciągłości rodzajowej, identyfikowałem z małej litery: "pantryjota".
W każdym razie, od razu się wkurzył.
@orjan
UsuńObawiam się że on nie ustąpi dopóki go do tego nie zmusi policja.
A mówiono,że bydło tylko w wigilię chlapie ludzkim głosem.Nie ma kija aby odpędzić.Jeszcze masz chłopie dwa inne miejsca do nawiedzenia.Idź już.
OdpowiedzUsuń@Art
UsuńOn nie pójdzie po dobroci. Gabriel obiecał się nim zająć.
To było oczywiście do usuniętego trolla,pod nieobecność Gospodarza.Ale już posprzątane.
OdpowiedzUsuńJak to w dużym mieście. Logiki niewiele, o wszystkim decyduje owczy pęd. Ale ładnie to opisałeś, ja już nawet nie widzę, że te osiedla są takie brzydkie. Wiem tylko, że 10 lat spędzone kawałek od stolicy sprawiło, że nie mógłbym tam już mieszkać, choć to nadal moje miasto.
OdpowiedzUsuńA w ogóle to Alleluja!
@Jarosław Zolopa
UsuńAlleluja.
@ Jarosław Zolopa
UsuńCzuję dokładnie to samo - od 8-9 lat mniej więcej. Raz - dwa razy w tygodniu jestem w Warszawie - różne sprawy lub spotkania. Ale mieszkać - już nie :-)
Czy mógłbym prosić o adres lub nazwę tego lokalu?
OdpowiedzUsuńAdresu nie znam. Lokal nazywa się "Sam".
UsuńPrzykro czytać. To prawda. Otworzyłem oczy na rogu Solca i Czerwonego Krzyża. U59. Katowice też nie te, jak w 1979. Ehh...
OdpowiedzUsuńMyślę, że niepotrzebnie się martwisz. Warszawiacy wybiorą kogoś z PiS, jak tylko wymrą ci, co pamiętają prezydenturę, tę magistracką, Lecha Kaczyńskiego i te kończące się w środku niczego, czekające kilka lat na dokończenie ścieżki rowerowe. To juz niedługo, już teraz nie wszyscy pamiętają. Poza tym, Warszawa to teraz może z 10% Warszawiaków, reszta to przyjezdni, ze wszystkich stron Polski, z Ukrainy, Białorusi, większość z nich nawet nie wie, że w mieście rządził kiedyś Kaczyński. No i oczywiście, PiS musi znaleźć kogoś lepszego, niż Jacek Sasin. Z Sasinem jako konkurentem, HGW będzie rządzić do końca świata i jeszcze jeden, albo i dwa dni dłużej.
OdpowiedzUsuń@redpill
UsuńJa znam Twoja opinię, że Gronkiewicz-Waltz jest lepszym prezydentem Warszawy od Lecha Kaczyńskiego. Nie czuję się zainspirowany.
Kaczyński zakończył rozpasane, złodziejskie inwestycje Piskorskiego, ale niewiele dał w zamian, muzeum PW i podliczenie strat wojennych. To ważne, ale stanowczo za mało. Tym sie wyborów nie wygra.
UsuńPogadajmy może o Sasinie z Wołomina, to jest w tej chwili ważniejsze, nikt sie nie zgodzi, żeby Warszawę przejął Wołomin. Wiem, że nie czujesz tego dysonansu, bo nie jesteś stąd.
Co do knajp dla lemingów, to faktycznie jest tego od groma, ale nie jest to chyba warszawska specyfika. Ja sam tak rzadko jadam na mieście, że trudno by mi było coś z czystym sumieniem polecić, no może jedną knajpkę na Pradze, albo dwie.
No i miesięcznice powinni zakończyć, ty rozumiesz, MIESIĘCZNICE.
Usuń@redpill
UsuńObawiam się, że, wbrew temu, co zdajesz się sądzić, Twoje problemy kończą się tam, gdzie moje zaczynają.
To jest właśnie ten moment, do którego już tyle razy doszliśmy, że aż szkoda gadać. Ja to piszę w nadziei, że użyjesz swoich wpływów i załatwisz, że w końcu ta Gronkiewicz-Waltz pójdzie precz, do tego potrzeba naprawdę niewiele, a tymczasem Ty znów walczysz z Twoim o mnie wyobrażeniem. I nie widzisz nic poza tym. Ale ja się nie obrażam, powtórzę jeszcze raz, Sasin i miesięcznice (nawet słownik tu odpada) dzielą PiS od Ratusza.
Usuń