Od dziś w kioskach jest do nabycia kolejny numer „Polski Niepodległej”. Tymczasem u nas na blogu kawałki z poprzedniego numeru, dla tych, którzy, albo nie zdążyli sobie kupić, albo mieszkają w miejscach, gdzie się nic lepszego od tygodnika „W Sieci” nie dociera. Polecam i życzę dobrej refleksji.
Róża
Maria Barbara Gräfin von Thun und Hohenstein nie daje o sobie
zapomnieć. Z okazji zorganizowanego w Parlamencie Europejskim, nie
wiedzieć czemu i wedle jakiej pokręconej logiki, Dnia Osób z
Zespołem Downa, poseł Platformy Obywatelskiej strzeliła sobie
selfie się z dwojgiem dzieci, którym swego czasu udało się wyrwać
z rąk aborterów. Kiedy mówimy o selfie i dwojgu dzieciach, nie
mamy oczywiście na myśli jednego selfie z dwójką dzieci. Grafina
von Thun und Hohenstein jest oczywiście zawsze chętna do tego by
się odpowiednio zaprezentować, jednak bez przesady. Jeden „mongoł”
dla kogoś, kto ma w nazwisku słowa „von” oraz „und”, to już
wyczyn nie lada, jednak gdyby wrażliwość Thun miała zostać
zaatakowana jednocześnie z dwóch stron, grafina mogłaby tego nie
przeżyć, a my byśmy stracili okazję do cotygodniowej inspiracji.
A więc życzymy długich lat życia, pani Różo, w obłędzie i
zakłamaniu.
*
Nie
musimy się jednak niepokoić. Nawet jeśli Różę Thun wezmą
diabli, zawsze zostaną nam sędziowie i ich tak wybitni
przedstawiciele, jak choćby rzecznik Krajowej Rady Sądowniczej
Waldemar Żurek. Ów ciekawy człowiek ostatnio wrócił na czołówki
doniesień medialnych dzięki ujawnionej informacji, że zagroził
swojej córce kryminałem, jeśli ta nie zwróci mu nadpłaconych
alimentów. Wiadomość ta zrobiła wrażenie nawet na samej Monice
Olejnik, która z miejsca zaprosiła Żurka do swojego programu
„Kropka nad i” i zapytała go, czy nie jest mu wstyd pokazywać
się na oczy kolegom. Dziwna jest ta Olejnik. Z jednej strony ma w
sobie to coś, co by wskazywało na resztki czegoś co przypomina
poczucie przyzwoitości, a z drugiej zadaje pytania tak głupie, że
aż dziw bierze, że ona w tym TVN-ie robi za ważną redaktorkę, a
nie panią ze ścierką. A niby dlaczego kolegom Żurka miałoby to
co on zrobił spędzać sen z powiek? To już naprawdę lepsze
wrażenie robi Zbigniew Hołdys, który to jak Olejnik potraktowała
Żurka określił na Twitterze jednym słowem: „Obrzydliwe”.
Hołdys – człowiek bez przyzwoitości i bez rozumu.
*
W
ogóle ostatnio obserwujemy ciężki deficyt jednego i drugiego. Jak
donosi portal tvn24.pl, 21 letni Sebastian, któremu premier Szydło
brutalnie zniszczyła ukochane seicento, ma w tym roku zdawać
maturę, ale niestety atak ze strony skorumpowanego państwa
doprowadził go do stanu, gdzie istnieje obawa, że nawet jeśli tym
razem on jakimś cudem ów egzamin zda, to z wynikiem dużo poniżej
swoich ambicji i oczekiwań. Jak relacjonuje reporter TVN-u,
Sebastian „mówi, że był w szoku i że efekty tego szoku do
dziś u siebie odczuwa. Ma kłopoty z nauką, nie uczy się tak
sprawnie, jak wcześniej”. W pierwszej chwili miałem
podejrzenie, że tu chodzi o rozum i przyzwoitość, jednak teraz
myślę, że jest bardzo prawdopodobne, iż ten nasz cały Sebastian
może być jeszcze bardziej cwany, niż nam się od początku
wydawało.
*
To
jest naprawdę bardzo możliwe, zwłaszcza gdy rzucimy okiem na
człowieka, który prowadzi go przez te zeznania, czyli redaktora
Macieja Kuciela. Otóż ów Kuciel cztery lata temu został skazany
za nagranie rozmowy z jakąś sędzią bez jej wiedzy, a następnie
opublikowanie owego nagrania. Broniąc się przed zarzutem złamania
prawa oświadczył: „Podtrzymanie wyroku spowoduje u mnie
blokadę przed podejmowaniem pewnych działań i po prostu nie będę
ich wykonywał. Dla mnie będzie to koniec uprawiania dziennikarstwa
śledczego”. Czy ostatecznie była apelacja, czy nie, tego ani
nie wiemy, ani nas to w najmniejszym stopniu nie interesuje,
natomiast z całą pewnością widać, że Kuciel blokadzie się nie
dał i nie dość, że wciąż walczy, to nawet został tak zwanym
caoachem.
*
Jak
wiemy już wszyscy, premier Beata Szydło w imieniu Polski podpisała
tak zwaną Deklarację Rzymską. Uroczystość była poprzedzona
wieloma tygodniami negocjacji, gdzie z jednej strony mieliśmy ciężko
skorumpowaną europejską biurokrację, a z drugiej interesy państw
stowarzyszonych, głównie działających w Grupie Wyszegradzkiej.
Negocjacje, jak słyszymy, były trudne i bardzo wyczerpujące,
jednak udało się Polsce wywalczyć to, na czym zależało nam
najbardziej, a więc gwarancję, że tak zwana Europa dwóch
prędkości pozostanie póki co wyłącznie ponurą teorią. Jak się
okazuje, również do samego końca walczył Grzegorz Schetyna, który
posunął się do tego, by w jednym z wywiadów, wręcz rzutem na
taśmę, oświadczyć, że Polska powinna podpisać tekst deklaracji
„niezależnie od treści dokumentu”. Ktoś kiedyś przy jakiejś
okazji sformułował opinię: „To nie polityka, to charakter”.
Czyż to nie piękne?
*
Gdyby
jednak ktoś z nas liczył na to, że ten rodzaj upadku to coś, co
nam akurat się nie przydarza, wystarczy rozejrzeć się, czy gdzieś
w pobliżu nie kręci się minister Gowin i posłuchać, cóż
takiego ma nam do powiedzenia ów ciekawy człowiek. Otóż nie opadł
jeszcze kurz po słynnym brukselskim przekręcie, w publicznej
przestrzeni funkcjonującym pod nazwą „Wybory Przewodniczącego
Rady Europejskiej”, kiedy to wspomniany Gowin udał się do mediów
i oświadczył, że jego zdaniem Polska w Brukseli poniosła
zawstydzająca porażkę. A on może to powiedzieć z pełną
odpowiedzialnością, ponieważ jest człowiekiem, który zawsze woli
politycznie zwyciężać, nawet jeśli te zwycięstwa przypłacone są
moralną porażką. W tej sytuacji nie pozostaje nam nic innego jak
wyrazić satysfakcję z faktu, że duch profesora Gieremka jest
wiecznie żywy.
*
Jak
doniosły tak zwane zaprzyjaźnione media, nie gasnąca od roku 1970
gwiazda polskiego dziennikarstwa, Marek Lehnert, spotkał się na
prywatnej audiencji z papieżem Franciszkiem i zarówno na piśmie,
jak i w formie ustnej, poskarżył się na faszystowski rząd Beaty
Szydło, który pozbawia pracy dziennikarzy dotychczas uczciwie i
wiernie służących każdej władzy. Nie omieszkał również
Lehnert opowiedzieć papieżowi, jak to rząd PiS-u również i jego
wyrzucił z pracy, pod rzekomym pretekstem osiągnięcia przez
Lehnerta wieku emerytalnego. Relacjonując swoje spotkanie z
papieżem, Lehnert poinformował, że papież na jego opowieść nie
zareagował jednym słowem, natomiast „minę miał smutną”.
Chyba trzeba nam będzie zaapelować do Franciszka, by jeśli znów
trafi na Lehnerta, wybuchał na tyle głośnym śmiechem, by
redaktorowi do głowy nie przyszło, by naturalną uprzejmość
papieża potraktować jako pretekst do kolejnych kłamstw.
*
Nie
wiem doprawdy, czy oni wiedzą co czynią. I naprawdę nie chodzi już
o te kłamstwa, ale o ich wiarygodność. Publikujący bowiem
wypowiedź Lehnerta Onet, w sam środek owej relacji wbija reklamę
jakichś rzekomo rewelacyjnych kursów językowych, gdzie oczywiście
każdy z nas może się nauczyć języka angielskiego w parę
tygodni. Reklama zamieszczana jest pod hasłem: „Wcześniej nawet
się angielskiego nie uczyłem, a dziś mówię po angielsku, jak
rodowity Brytyjczyk”. I to jest moim zdaniem coś wręcz
fantastycznego, w jaki sposób Onet potrafi ocenić swój target.
Chcesz znać idealnie angielski, nie mogłeś trafić lepiej, ale
najpierw posłuchaj, co ci mamy do powiedzenia na temat obecnej
sytuacji w Polsce. Jestem pewien, że to jest właściwa droga.
Adamowi Michnikowi i spółce radzimy inwestowanie w sprzedaż
wiązaną: tu informacja, a tuż obok reklama cudownych kursów
językowych. Ciemny lud to kupi.
*
Na
szczęście nie wszystko jest takie proste. Lud najciemniejszy można
wodzić za nos długo i nadzwyczaj skutecznie, są jednak kwestie,
których nawet najbardziej naiwny umysł nie przetrawi. Oto w związku
z odbywającą się w pobliżu uroczystością podpisania Deklaracji
Rzymskiej papież Franciszek przyjął u siebie premierów
uczestniczących w imprezie rządów. I proszę sobie wyobrazić, że
w Watykanie pojawił się również, jak to figlarnie określiły
media, „szef rządu Luksemburga Xavier Bettel z mężem Gauthierem
Destenayem”. Ja rozumiem nowoczesność, tolerancję, walkę z
uprzedzeniami, a nawet wszelkie zło płynące z mowy nienawiści,
ale apelowałbym do lokalnych ośrodków liberalnej propagandy, by
się jednak ogarnęły. Ten numer nie przejdzie. To już niech oni
lepiej produkują te swoje nalepki z godłem Unii Europejskiej,
wpisanym w nie wynikiem 27:1 i hasłem: „Wpieprzyliśmy Polsce”.
Przypominam,
że moje książki są w stałej ofercie w księgarni pod adresem
www.coryllus.pl. Proszono mnie
też o wspomnienie innych miejsc, gdzie Klinika Języka umieszcza
swoje książki, a zatem: w Warszawie księgarnia
Przy
Agorze, księgarnia
Tarabuk,
oraz sklep
FOTO
MAG, antykwariat Tradovium w Krakowie, oraz
sklep
Gufuś w Bielsku Białej.
Bardzo
polecam.
Mnie ostatnio najbardziej podobał się fragment wiadomości tvp - odcinek typu "wyśmiewamy opozycję". Widać Petru, mówiącego kwestię do mikrofonu jakiegoś dziennikarza, którą zakończył słowami "(Ja) tego nie rozumiem". Podsumowanie opozycji jak znalazł :-)
OdpowiedzUsuń@Ogrodniczka
OdpowiedzUsuńAlbo ja też widziałem to samo, albo oni częściej używają argumentu, że czegoś nie rozumieją.
Wszystkiego się nie upilnuje chyba, że pilnują specjaliści z Moskwy. Tymczasem dochodzi do mnie z opóźnieniem jakaś plotka, że od końca roku moję faworytę rędaktor Pochankę (ęęę!) pilnują już nie z telepromptera, ale właśnie stamtąd?
OdpowiedzUsuńCóż to za ohydne plotki! Przecież kapitał nie ma narodowości, ani moskiewskości.